Odrodzenie Vettela i Ferrari w cieniu strategii - wnioski po GP Singapuru
Sebastian Vettel zaliczył naprawdę dobry weekend w Singapurze, ale nie obyło się bez kontrowersji, które wywołała strategia. Ekipa ma jednak powody do zadowolenia, bo miała minimalizować straty, a zgarnęła całą pulę.Włoski zespół był w tym roku wielokrotnie w ogniu krytyki, ale to kolejny raz w tym sezonie, gdy widać, że tam naprawdę dzieje się dobrze. Wygląda to tak, jakby Mattia Binotto był pewny, że długofalowy plan przyniesie efekt i musiał tylko przeczekać, aż wszystko zacznie ze sobą współgrać.
W Singapurze okazało się, że niektóre problemy zaczynają się rozwiązywać, ale weekend pokazał też, że przed szefem Ferrari stoi kolejne trudne zadanie. Jednym z nich będzie opanowanie sytuacji między kierowcami, bo mistrzowie świata nie godzą się tak łatwo na bycie numerem 2.
Odrodzenie Vettela
Wiele osób zarzuca Sebastianowi, że podarowano mu zwycięstwo i skrzywdzono Charlesa. Nie można jednak powiedzieć, że to był zły weekend w wykonaniu Niemca. Przez cały czas prezentował się świetnie i zasłużył na taki wynik.
Patrząc na postawę Leclerca, można dyskutować, komu bardziej należało się zwycięstwo. Na pewno jednak żadnemu z nich nie należała się przegrana, bo obaj byli znakomici.
Nico Rosberg kilkukrotnie powtarzał, że Seb potrzebuje jednego dobrego weekendu i wszystko się odwróci. Ma za sobą naprawdę trudny czas, ale trzymał się dzielnie i przełykał gorzkie pigułki. Wydawało się, że może spełnił (głośne ostatnio) marzenie trenera piłkarskiej reprezentacji Polski i już w sobotę wstał odmieniony. Prawdopodobnie tak było, ale wtedy znów spotkało go małe rozczarowanie.
Kwalifikacje musiały zaboleć. Męczy się od dawna, w końcu coś mu naprawdę dobrze wyszło, bo pierwszy przejazd w Q3 był godny pole position, ale rywale i tak zrobili trochę lepszą robotę. Sebowi zdarza się psuć drugie okrążenie i to była różnica. Lewis wyprzedził go o włos, a Charles zagrał va banque i też był wyżej. Zamiast P1 było tylko P3 i mógł czuć, że wali głową w mur. Szczególnie, że na Monzy, mając cień, też mógł być najlepszy.
Rozstrzygnięcia w wyścigu spowodowały, że prawdopodobnie Vettel wie, że w czasówce poszło mu bardzo dobrze i nie myśli już o utracie pole position. Miał szczęście, że tak ułożyła się strategia, ale wykonał fenomenalne okrążenie wyjazdowe, nadrabiając 0,7 sekundy, które uciekło w pit lane. Później doskonale przebijał się przez tłok i nie popełnił żadnego błędu. Nie można powiedzieć, że nie zasłużył.
Czas pokaże, czy Seb faktycznie się odrodzi. Wygrał, ale nadal mierzy się z piekielnie szybkim kolegą z ekipy, który wstaje 2 razy silniejszy po każdym trudnym doświadczeniu na torze.
Faworyzowanie czy genialna strategia?
Z perspektywy Leclerca wyglądało na to, że ekipa podjęła dziwną decyzję, ale prawdopodobnie kilka godzin później on zrozumiał, że przebieg wyścigu postawił go w niekorzystnej sytuacji i ekipa nie miała wyboru.
Sezon 2018 pokazał, jak będzie wyglądała niedziela w Singapurze. Ekstremalnie wolna jazda, by tylko uniknąć dwóch pit stopów, a do tego perspektywa kilku neutralizacji. To wymuszało wielką ostrożność przy zjazdach, bo złe wyczucie czasu mogło popsuć cały plan.
Ferrari nie miało prostego zadania, bo każde posunięcie wiązało się z potencjalnym oddaniem zwycięstwa. Najgroźniejszą bronią Mercedesa było podcięcie lidera, który był w mocno niekorzystnym położeniu. Przy tak wolnym tempie, gdyby zjechał jako pierwszy, dałby Hamiltonowi czyste powietrze i możliwość przyspieszenia, a sam utknąłby w tłoku.
Była też druga strona, bo również Lewis mógłby znaleźć się za innymi, a Charles wtedy przyspieszyłby. Na nieszczęście prowadzącej dwójki, okienko otworzyło się tuż za nimi, a Ferrari błyskawicznie zareagowało, wytrącając Mercedesowi możliwość podcięcia Hamiltonem. Binotto twierdzi, że sugerowali się Verstappenem, a Vettel, że wezwano go bardzo późno. Margines błędu był mały.
Wtedy pierwsza dwójka znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji i musiała ryzykować. Nie było optymalnego rozwiązania, bo nikt nie wiedział, co się wydarzy, a inni kierowcy pokazali już, że w kilka okrążeń można nadrobić bardzo dużo. Włosi od razu wystawili się na neutralizację, ale nie chcieli, by w przypadku jej braku, Leclerc spadł z podium. Mercedes, co oczywiste, zrobił odwrotnie.
Niestety dla Charlesa, efekt podcięcia był na tyle duży, że Vettel przeskoczył o dwa miejsca. Jak widać, w tych bardzo specyficznych okolicznościach, nie mogło obejść się bez jakichkolwiek ofiar i potrzeba było trochę szczęścia. Strategię ocenia się za to, jaki da efekt, a w przypadku Ferrari ten był znakomity. Każdy inny ruch mógłby nie zagwarantować im podwójnej wygranej.
Leclerc może i zdobył pole position, ale akurat w GP Singapuru 2019 takie rzeczywiste pole position miał Vettel. Przed nami GP Rosji, w którym (co prawda tylko przez chwilę i po starcie, ale jednak) dojdzie do podobnego zjawiska. Kierowca, który wygra w sobotę, będzie na gorszej pozycji niż ten, który zajmie 3. miejsce i będzie mógł lepiej rozpędzić się do pierwszego hamowania. Wszyscy pamiętają pierwszą wygraną Bottasa, który na tym skorzystał. Tak samo za rok wszyscy będą świadomi, że wolna jazda liderów może być ryzykowna.
Postępy Ferrari
Warto zwrócić uwagę na to, że czerwony zespół miał w ostatnich latach niemal perfekcyjną skuteczność w podejmowaniu bardzo złych decyzji. Wydawało się, że gdyby w Milionerach 10 razy wzięli "pół na pół" i musieli strzelać, 9 razy odpadliby z programu. Patrząc na to, że w Singapurze nie mieli 50:50, ale kompletnie zagmatwaną sytuację - to imponujące, że zrobili wszystko dobrze.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale gdyby policzyć, nazbierało się ich już kilka. Świetne granie Vettelem w Belgii, wybór twardych opon we Włoszech i wyciśnięcie wszystkiego z GP Singapuru. Do tego poprawienie auta i mądre zarządzanie kierowcami.
Być może nie każdy jest przekonany, że Binotto podjął dobrą decyzję, zostawiając zawodników na swoich pozycjach. Jak wielkim ciosem byłoby jednak odebranie wygranej Vettelowi, który w ostatnim czasie ciągle obrywał? Może niektórych kibiców to nie obchodzi, ale szefa zespołu już tak.
Powtórzę to, co po ostatnich dwóch rundach - Seb w dobrej formie będzie potrzebny ekipie w 2020 roku. Nie można dać odczuć jednemu z kierowców, że jest niepotrzebny, bo gdy trzeba będzie go poświęcić, on może nie mieć na to ochoty. Prawdziwy numer 1 i tak się wyklaruje. Charles o tym wie.
Działania Binotto czasem wydają się dziwne, ale przynoszą korzyści i tym samym bronią się. I tak wszyscy rozliczą Ferrari za wyniki w tabeli, więc trzeba będzie postawić kropkę nad i. Może nie w tym roku, bo sytuacja wydaje się rozstrzygnięta, ale w przyszłym - to będzie prawdziwy sprawdzian. Nowy szef zaczął słabo, ale od tego czasu pnie się do góry.
Nie taki Mercedes święty
Gdyby to Ferrari przyjechało do Singapuru w roli faworyta, a potem przegrało kwalifikacje i nie było na podium w wyścigu - byłoby krytykowane. Gdyby w ostry sposób wytarło nawierzchnię toru swoim kierowcą - wszyscy by na nich narzekali. Można tak jeszcze trochę wymieniać.
Tymczasem większość negatywnych głosów i tak dotyka Włochów. W pewnym sensie wynika to z sympatii mediów i tego, który język jest uznany za międzynarodowy. Dlatego warto spojrzeć na Mercedesa, któremu niektóre rzeczy uchodzą na sucho, mimo tego, że tym razem nie ekipa nie ma już wyniku po swojej stronie.
Słynne "Valtteri, it's James" powróciło na tory F1 i było naprawdę bardzo słabe, a wręcz żenujące. Walka o tytuł jest praktycznie rozstrzygnięta. W momencie, gdy zjeżdżał Lewis, było praktycznie pewne, że i tak nie wycisną z tego więcej. Mieli jakieś strategiczne argumenty, ale trochę naciągane.
Tak jak Ferrari próbuje dobrze zarządzać kierowcami, tak Bottas próbuje zarządzać Mercedesem, byle czasem źle na niego nie popatrzyli. Jedną rzeczą jest regularne wydawanie poleceń, już pomijając, że niektóre są naprawdę ostre, ale drugą jest pozwolenie sobie na to i ciągłe słuchanie ich.
Nie wiadomo jak skonstruowany jest kontrakt Fina, ale aż trudno zrozumieć, czemu ktoś miałby być tak posłuszny. Jednocześnie dziwne jest to, że Mercedes jest aż tak wyrachowany w dbaniu o Hamiltona. Nikt nie miałby pretensji, gdyby liczył się każdy punkt, ale jest inaczej.
Czy to nie obróci się przeciwko nim w pewnym momencie, jeśli rywale będą naprawdę mocni? Wątpliwe, że sam Valtteri zrobi im psikusa i się postawi, ale wystarczy, że obniży formę i będzie miał dość, przecież nie jest workiem treningowym, który można okładać bez końca. A jeśli jednak powie "nie" do Jamesa - będą fajerwerki.
Do tej pory sprzyjało im wszystko, nawet jak robili błędy, to rywale rzucali sobie większe kłody pod nogi, bo mieli gorszego kierowcę nr 1 i 2, gorszą strategię, gorsze auto, gorszy rozwój. Powoli to się jednak odmienia. Każda rysa, która pojawiła się na srebrnym malowaniu w ostatnich latach, była maskowana większą u konkurencji. Tym razem przykryje ją początek sezonu, ale F1 będzie trwać dalej.
To odważne stwierdzenie, ale być może GP Singapuru 2019 już za rok będzie uznane jako zapowiedź końca dominacji Mercedesa. Sam nocny wyścig, od 2016 roku włącznie, był dobrą prognozą tego, co stanie się dalej - najpierw mistrzostwo Rosberga, potem dwukrotnie problemy czerwonych i dobre końcówki srebrnych. A może Ferrari znowu robi swoim kibicom nadzieję? Tym razem jednak liczenie na wpadki Włochów jest bardzo niesprawiedliwe, bo ostatnio nie dali żadnej podstawy, by ich o to podejrzewać.
komentarze
1. XandrasPL
O czym by tutaj napisać. Większość wyjaśniłem pod postem z wyścigu. Nie odnosiłem się do konkretnych osób bo nie mam godziny na pisanie. Kto wie ten wie do kogo piłem.
Vettel nie zasłużył? Wiecie ile było wyścigów gdzie ktoś inny zasłużył na zwycięstwo czy nawet tytuł? Setki.
W F1 nie ma czegoś takiego jak "zasłużenie" Wyścigu nie wygrywa najlepszy, najszybszy a ten, który jako pierwszy przekroczy linię mety. Takie są przepisy.
Są ludzie, którzy mówią tak: "Możesz być gorszy, wolniejszy ale jeśli potrafisz wygrywać wyścigi jakimś cudem to możesz być mistrzem"
Leclerc pojechał świetnie. Oni nie chcieli aby wygrał Vettel tylko aby Vettel przeskoczył Lewisa. A tu nagle 3,5 sek szybciej i wylądował przed nim. Potem decyzja prosta. Nie zamieniamy a też ryzykowane było zamienianie później niż 3 okr. po całej akcji bo do Leclerca dojechał Max na jedną sekundę.
Pisza tutaj, że ich nie obchodzi np. Ventyl czy Charles tylko krytykują Ferrari. Teraz krytykują Ferrari bo wygrali. Czyli jednak obchodzi ich kto wygra. We Włoszech mają wywalone. Oni chcą dubletów a nie 1 miejsca i 4 miejsca bo takie zająłby Vettel gdyby zjechał okr. później.
Ferrari oddało Vettelowi jedno z 2 zwycięstw, które przerżnęli strategicznie w 2016 roku.
Liczę, że kiedyś Albon czy Gasly wygra kosztem Maxa ale zdobędą dublet. Ciekawe czy tam będą nazywać to faworyzowaniem czy genialną strategią. 9/10 razy nazwane byłoby to genialną strategią a w Ferrari nazywa się to faworyzowaniem Vettela zdaniem Was.
Czemu nie ma nic o Robercie? Chłop ma jedną rękę na śrubach a od drugiej strony problem z barkiem i chłop przejechał najtrudniejszy fizycznie wyścig. To jest DRIVER OF THE DAY.
2. RapidWave
Nie rozumiem jednej rzeczy. Aż prosi się żeby uświadomić kierowców na odprawie że gra zespołowa jest priorytetem. Aż prosi się żeby zabronić kierowcom użalania się przez radio czy coś jest fair czy nie fair. Jeżeli Charles nie rozumie że podcięcie Mercedesa jest możliwe tylko kiedy kierowcy Ferrari zamienią się miejscami to czego oni ich uczą (mowa o Ferrari) na odprawach. Nie było tu żadnego błędu. Owszem mogli zagrać jak Mercedes zachowując kolejność kierowców sprzed pitstopów. Ale tu wielki szacunek dla Ferrari że tego nie zrobili. Dlaczego? A no dlatego, iż wiedząc jak mocny jest Charles chcieli dodać pewności siebie Sebastianowi, który bardziej potrzebował t
3. RapidWave
...ego zwycięstwa. Szacun.
4. Ilona
Odrodzenie Vettela, fajnie brzmi, oby tak było. Wczoraj po wyścigu aż naszła mnie taka refleksja, że to już ponad 10 lat kibicowania temu gościowi. Może to nie jest najlepszy okres w jego karierze, ale dla mnie nie zmienia to zupełnie nic, cały czas jest tym samym najlepszym Sebem. Teraz tym bardziej każde takie zwycięstwo cieszy. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą że wczoraj nie zasłużył. Pewnie też nie powinien się cieszyć, a może jeszcze nawet za to wszystko przeprosić. Fakt jest taki, że po prostu wykonał swoją robotę perfekcyjnie dlatego wygrał. Nikt nie powinien mu nic zarzucać, miał pełne prawo czuć się zwycięzcą i cieszyć. Ferrari wykazałoby się typową dla siebie głupotą gdyby zaczęli kombinować, łatwo było popełnić błąd i stracić ten dublet, na szczęście tym razem tego nie zrobili. Leclercowi też przyda się trochę pokory, wiem że po wygranych wyścigach poczuł się bardzo pewnie i chciałby wszystkiego dla siebie już, teraz, natychmiast, ale musi też rozumieć takie sytuacje i potrafić odpuścić wtedy kiedy trzeba.
5. MicCal
" Jednocześnie dziwne jest to, że Mercedes jest aż tak wyrachowany w dbaniu o Hamiltona.'
Dla mnie to nie jest dziwne, z jednego prostego powodu - Hamilton najwyraźniej tego potrzebuje. Uważam, że na polu psychiki wcale nie jest silniejszy niż Vettel. Różni ich to, że Mercedes ten fakt zrozumiał i chucha na Lewisa, żeby czasem nie odczuł jakiegoś dyskomfortu, bo wtedy i wyniki mogą się posypać (zresztą wystarczy przypomnieć sobie sezon 2016, gdzie zespół unikał jawnego faworyzowania któregokolwiek z kierowców). Stworzyli mu idealne środowisko pracy, bo wiedzą, że tylko w takich warunkach może dać z siebie wszystko. Tymczasem w Ferrari, jak to w Ferrari - przede wszystkim wymagania i presja na wynik, potęgowana ciśnieniem ze strony włoskich kibiców i mediów. Vettel jest równie emocjonalny jak Lewis i po prostu nie udźwignął tego. Gdyby zamienić ich miejscami to jestem przekonany, że różnicę zobaczylibyśmy w klasyfikacji kierowców, ale konstruktorów już nie.
6. mich11
Odrodzenie VET to za dużo powiedziane. Bez opóźniania stawki przez LEC nie było by mowy o żadnym odrodzeniu. Strategia Ferrari ustawiona na zwycięstwo zadziałała za co brawa, bo ostatnim czasem mają lepszą niz gorszą strategię co nie zawsze im wychodziło.
7. Ecclestone
Pytanie tylko czy "odrodzenie" Vettela musi odbywać się kosztem Leclerca. To działa na zasadzie zabrać bogatym, żeby dać biednym. Okradanie (w zasadzie patrząc na efekt końcowy można tak powiedzieć) jednego kierowcy z niemal pewnego zwycięstwa, żeby dowartościować drugiego jest bardzo, bardzo słabe. Miałoby swoje wytłumaczenie w walce o mistrzostwo, gdzie trzeba poświęcić jednego, żeby zmaksymalizować sukces drugiego. W tej sytuacji Leclerc ma prawo czuć się pokrzywdzonym, tym bardziej, że 1. zasłużył na zwycięstwo; 2. przez większą część sezonu udowadnia, iż pomimo młodego wieku i stosunkowo niewielkiego doświadczenia jest lepszym kierowcą od Vettela i to on zasługuje na miano pierwszego kierowcy.
8. Kruk
@Ilona (Jokasta). Oczywiscie, ze Twojemu Edypowi (Ventylowi) nikt nie ma prawa przeszkadzac, w Jego urojonych ambicjach.
Wedlug Ciebie, "Seb" odpuszczal kiedy trzeba?
Kobieto, dla Leclerca to nie byla zadna lekcja pokory. Chlopak jest zdolny, ambitny i Jego zespol menagerow wyciagnie odpowiednie wnioski-wdrazajac stosowne srodki.
9. goralski
@5 mam podobne zdanie -prawdopodobnie presja na topowych (i doświadczonych) kierowców jest większa niż w
10. goralski
...przypadku młodszych adeptów -Lec, Ver. Rus faktycznie może być od nich kiedyś lepszy, bo będzie szedł spokojnymi etapami, taki Lec jak odejdzie ze scuderii to właściwie jakby zaliczył spadek...wydaje mi się , że Lec może skończyć jak VET i Ham tylko bez takiej ilości tytułów
11. TomPo
Vet zyskal tyle czasu, bo Lec wykonywal polecenie zespolowe - o to jest afera.
Kazali mu jechac najwolniej jak sie da, by Vet mogl podciac Lewisa, co ten skomentowal podczas wyscigu, ze juz wolniej sie jechac nie da.
Tak wiec to zagranie bylo ponizej wora, bo wystarczylo poinformowac Lec ze ma teraz cisnac, bo go Ventyl przeskoczy.
No ale nie. Trzeba bylo dac paluszkowi wygrac, zeby sie chlopak calkiem nie rozsypal.
Pytanie, czy tego typu zwyciestwo rzeczywiscie ma go podbudowac?
Mnie osobiscie taka wygrana by wcale nie podbudowala, bo wszyscy zdaja sobie sprawe, ze wygral dzieki Ferrari, a nie swojej postawie w ciagu tego weekendu.
12. WDrake
Co to za podsumowanie które opisuje tylko czołówkę wyścigu?
13. AdamBB
@11 ty chyba nie kumasz ze gdyby Charles podkręcil tempo w czasie pitstopu to bylo ryzyko nie podciecia Hamiltona, on tez był w stanie wyraźnie szybciej jeździć
14. obiektywny2019
@13
Temu debilowi nie wytłumaczysz najprostrzej rzeczy,bo jego nienawiść do Vettel przyćmiewa mu zdrowe myślenie. Gdy sytuacja była odwrotna to TemPy skuliłby ogon i siedziałby cicho w swojej budzie, czekając cierpliwie na kolejne potknięcie Vettela, by móc wyjść ze swojej nory.
15. TomPo
@13
Rozumiem. Dlatego jest taki niesmak, bo przez Ferrari nie wygral wyscigu, bo gral zespolowo i Ferrari powinno mu to p1 oddac. No ale trzeba nianczyc Vet i Jego psychike.
Wygrywa dla nich wyscigi, zdobywa PP, jedzie zespolowo by Vet mogl podciac Lewisa, a Ci odwdzieczaja mu sie tym, ze uwalaja mu zwyciestwo. Ferrari w calej okazalosci - toksyczny zespol.
16. sliwa007
Grzegorzu Jazienicki - już kilkukrotnie dało się zauważyć w Twoich newsach, że zarówno Ferrari jak i Vettel są bliscy Twojemu sercu i nie da się nie zauważyć braku obiektywizmu.
Prawda jest taka, że Vettel w kluczowym momencie znowu się nie popisał i w najlepszym (na tym torze) bolidzie był dopiero 3 w Q3, podczas gdy jego partner zespołowy zgarnął PP.
Wygrał bo taka była wola zespołu a jedyną jego zasługą w tym wszystkim było to, że dowiózł bolid do mety nie wykonując po drodze swojego pokazowego numeru - czyli nie obrócił się w zakręcie.
Leclerc zdobył PP, odwalił czarną robotę na pierwszym stincie a stratedzy Ferrari wymyślili świetną strategię. Vettel po prostu zgarnął owoce ciężkiej pracy całego zespołu, ale czy to już jest odrodzenie?
Prawdziwy bohater Ferrari stał na drugim miejscu podium i to on stoi za tym cudownym "odrodzeniem" zarówno Vettela jak i Ferrari.
Żeby było jasne - w pełni popieram strategię Ferrari na ten wyścig, bo tak jak napisałeś wynik broni ich w 100%. Zdobyli dublet i to jest najważniejsze - w tym jednym się zgadzamy.
17. giovanni paolo
16. I ty zaślepiony fanatyku, śmiesz zarzucać komuś stronniczość? Miej czasem z tyłu głowy myśl, że nie musisz komentować każdej jednej rzeczy, nie masz wyłączności na prawdę, brudny polaczku.
18. gery141
Ja nie muszę być obiektywny, gdy piszę coś swojego, ale wy też nie musicie się zgadzać z moją opinią :)
To jest trochę inna forma, jest więcej swobody.
Jeśli jest bliższe to dlatego, że nie wygrywa (tytułów), a ja wolę wspierać słabszych. Dominacja Mercedesa pewnie trochę się udziela, ale nie dlatego, że to Mercedes, tylko dlatego, że to długa i konkretna dominacja. Gdybym miał powiesić jeden plakat nad łóżkiem i miałbym wybór Charles czy Seb to wziąłbym tego pierwszego, więc nie wiem skąd ten Vettel :) Zdarzało mi się krytykować jednego i drugiego w tym roku, chyba częściej właśnie Seba.
Natomiast w newsach celowo nie piszę nic subiektywnie, bo to ma być czysto informacyjna forma. Nie ukrywam, że czasem coś ma inny wydźwięk i wtedy nie jestem zadowolony. Tylko nie wiem czy da się tego stuprocentowo uniknąć. Przytaczając niewygodną statystykę, np. z oponami z 2018 roku, wiedziałem, że jest to trochę szpilka w Mercedesa, ale gdybym jej nie podał, to byłoby to nienapisanie wszystkiego.
Zwracajcie uwagę, ja do komentarzy zaglądam, szczególnie tych na samym początku. W newsach ma być informacja, w innych formach jest miejsce na opinie.
Co do długości - jest dłużej niż ostatnio. Akurat zrobił się grubszy temat, który pochłonął wszystko. Omówienie wszystkiego w formie mówionej to jest przynajmniej 30-40 minut, w formie pisanej naprawdę dużo dłużej, dlatego trochę wybieram najciekawsze, najgłośniejsze rzeczy. Jeśli nadal będą się pojawiać komentarze, że za mało, to coś pomyślimy, ale nic nie obiecuję, bo są też inne obowiązki, a F1 pochłania mi wiele czasu.
19. sliwa007
18. gery141
Jeśli wolisz wspierać słabszych to powinieneś wspierać Racing Point czy McLarena, wspierając Ferrari wspierasz raczej... nieudolnych a nie słabszych.
W każdym razie i tak chwała Ci za to, że próbujesz ciągnąć ten portal do przodu.
20. Mariusz80
Wy nie widzicie, że na Spa zwyciestwo Lec było dzięki poświęceniu Vet, przecież nie musiał zjeżdzać tak szybko i jechac na jeden pitstop, ale wiedzieli że HAM jest bardzo szybki a na tym torze można wyprzedzac i jak ham będzie miał kilka okrązen to wyprzedzi LEC jak VER na Węgrzech, dlatego poświecili podium Vet a by zblokował na kilka kółek Ham i LEC mógł zbudować sporą przewage, która i tak nie wystarczyła i Ham był bliski wyprzedzenia LEC, jedno kółko więcej i Ham by stał na pierwszym miejscu. Taka jest prawda że Vettel jechał bardzo dobrze i po wyjezdzie LEC mial przewage 2 sekund którą szybko powiększył do 5 sekund, zdecydowanie szybciej wypredzał innych kierowców niż Lec, przez to nawet nie było możliwości aby Vet mógł go przepuścić bo nawet nie zbudował przewagi nad VER, druga sprawa VET pokazał w końcówce wyścigu jak jest szybki na tych oponach jak 3 kólka z rzędu wykrecił najlepszy wynik. Priorytetem dla Ferrari był dublet i to osiągneli,
21. Kruk
@17. To ciekawe, ze czerpiesz satysfakcje z obnoszania sie swoja glupota. Zastanawiam sie ile razy miales juz przestawiana przegrode nosowa, za uwalnianie gowna z ust...?
Nie wierze, ze ktos patrzac ci w oczy nie mial ochoty tego zrobic.
@18 Gery141. Czyli piszesz artykuly sponsorowanie?
22. gery141
Śliwa
Słabszych w walce o tytuł, ale dobry tekst Ci wyszedł :D Dzięki :)
Kruk
Czemu niby mam pisać sponsorowane? Tego nie łapię.
23. Kruk
@22 gery141. Czyli piszesz artykuly jako kibic. Luzik, juz nie czepiam sie.
24. sliwa007
21. Kruk
Nie reaguj na takich jak giovanni paolo bo szkoda klawiatury.
25. XandrasPL
Odrodzeniem Vettela bym tego nie nazwał ale no po 1 stincie, który był zamierzony przez Ferrari aby nie otworzyć okna, nie było próby nawet wygrania. 2 stint to już była ucieczka i Vettel nie był wolniejszy od Leclerca. A jeśli chodzi o zamianę pozycji to powinni zrobić to w przeciągu 2, 3 okr. od zamiany w boksach ponieważ zaraz za Leclerc'iem ze świetnym tempem pojawił się Max na mniej niż sekundę i zamiana pozycji była ryzykowana co by nie powiedzieć, że nie możliwa do zrealizowania bezpiecznie.
Trochę piecze dupa niektórych, że to Ventyl wygrał a niby ich to nie obchodzi. Oni tylko krytykują Ferrari. Ferrari po prostu jak pisałem oddało jedno zwycięstwo Vettel'owi, które pogrzebali mu nie raz strategią w 2016. Małe pocieszenie bo to Leclerc wywalczył PP, utrzymał pozycję i grał pod zespół ale TEŻ NIE CHCE MI SIĘ WIERZYĆ, ŻE JAK DOSTAŁ NA OKR. WEZWANIE NA BOKS TO DO KOŃCA KU**A JECHAŁ NAJWOLNIEJ JAK SIĘ DAŁO bo przecież, że nie straci pozycji w boksach przeciwko Hamiltonowi nie był pewny NIC! A sam Hamilton podkręcił tempo bo oni mieli zagrać odwrotnie niż Ferrari przed nim.
26. Kruk
sliwa007. Wiem, ze masz racje, ale z chamem trzeba po chamsku.
27. elin
@ 18. gery141
" Ja nie muszę być obiektywny, gdy piszę coś swojego, ale wy też nie musicie się zgadzać z moją opinią :)
To jest trochę inna forma, jest więcej swobody. "
Prawda, ale w takim razie, może niech tego typu artykuły będą z podtytułem w stylu - " subiektywnym okiem Grzegorza J. ", wtedy już nie będzie żadnych wątpliwości ;-).
28. PiotrFanF1
Podarowali mu zwycięstwo a on się cieszy jak dziecko w piaskownicy, Leclerc zetrze mu ten uśmiech z twarzy szybciej niż myśli a w przyszłym roku będzie tylko gorzej bo Vettel to tylko dobry rzemieślnik, teraz wiedzą to też w Ferrari i od nowego sezonu nie będą już blokować Charles-a bo potrzebują tytułu jak powietrza
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz