Sebastian Vettel przestrzega szefów Formuły 1, aby nie jechać na tegoroczny wyścig w Soczi, podkreślając, że on sam nie wybiera się do Rosji po tym jak kraj ten dzisiaj w nocy militarnie zaatakował Ukrainę.

Władze F1 na szybko wydały oświadczenie, w którym podkreśliły, że "bacznie monitorują rozwój wydarzeń", które mogą mieć wpływ na organizację GP Rosji.

Sebastian Vettel, który jest dyrektorem stowarzyszenia GPDA potwierdził, że jego organizacja nie miała jeszcze możliwości przedyskutowania tego tematu, ale przedstawił klarowną, własną opinię, twierdząc, że F1 nie powinna jechać do Rosji.

"Jako GPDA nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat, więc nie mogę mówić w imieniu GPDA" mówił Niemiec podczas dzisiejszej konferencji prasowej.

"Niemniej moja osobista oponie jest tak, że dzisiaj rano obudziłem się zszokowany informacjami. Uważam, że to okropne wydarzenia. W kalendarzu mamy wyścig zaplanowany w Rosji."

"Osobiście uważam, że nie powinniśmy tam jechać, nie pojadę tam. Uważam, że źle jest ścigać się w tym kraju. Przykro mi z powodu niewinnych ludzi, którzy tracą życia, są zabijani z głupich pobudek. To bardzo dziwne i wściekłe przywództwo."

"Jestem przekonany, że będziemy o tym jeszcze rozmawiali, ale jak już mówiłem jako GPDA jeszcze tego nie uczyniliśmy. Osobiście jestem jednak bardzo szokowany i zasmucony tym o widzę. Będziemy żyli dalej, ale myślę, że wyraziłem już własne zdanie."

Max Verstappen również podziela opinię Niemca, ale przyznaje, że kwestia organizacji wyścigu jest poza jego kontrolą: "Uważam, że gdy kraj prowadzi wojnę ściganie się w nim nie jest właściwe. To pewne. Nie chodzi jednak o to co ja myślę, teraz cały padok musi podjąć decyzję co dalej z tym zrobimy."

Szefowie F1 mają jeszcze dzisiaj spotkać się z przedstawicielami ekip, aby przedyskutować zaistniałą sytuację i podjąć ewentualne kolejne kroki.