Rok, który dał odpowiedzi na wiele pytań. Podsumowanie sezonu 2024
Już tradycyjnie w świąteczno-noworocznym okresie postanowiliśmy podsumować zmagania najlepszych kierowców na świecie. Te w 2024 roku były wyjątkowe z wielu względów, mimo że Max Verstappen znowu pewnie sięgnął po mistrzowski tytuł. Tym razem jednak Holender nie był jedynym aż tak wyróżniającym się bohaterem rywalizacji. Kto jeszcze zasłużył na takie miano? Spróbuję to przedstawić w corocznym podsumowaniu, na które zapraszam.
Format podsumowania pozostawiłem taki sam jak 12 miesięcy temu. Ponownie zabawiłem się w wystawienie not poszczególnym kierowcom i zespołom za ich poczynania na przestrzeni całej rywalizacji. Okrasiłem je oczywiście niekrótkimi uzasadnieniami.
Oceny znów wahają się między 1 a 10, gdzie "jedynka" stanowi tę najgorszą, "piątka" tę wyjściową, a "dziesiątka" tę najlepszą. Jedyna różnica dotyczyła przyznawania połówkowych wartości. Z tego powodu przy niektórych protagonistach mogą pojawić się noty tj. 9,5 czy 5,5.
Stake Sauber: 2.00
Z pewnością nie w taki sposób szwajcarska ekipa chciała rozstać się łatką najbardziej anonimowej w stawce. Tym przecież cechowała się w 2023 roku, a w 2024 uchroniło ją realne ryzyko zakończenia sezonu bez punktów. Na szczęście nie doszło do tego dzięki względnej poprawie bolidu C44 w samej końcówce i katarskiemu wypadowi Zhou Guanyu. Całokształt postawy Szwajcarów pozostawiał jednak wiele do życzenia, w związku z czym nie można być zaskoczonym wątpliwościami co do projektu Audi. Aby myśleć o czymś więcej niż rozpaczliwej walce w dole stawki, Niemcy muszą przeprowadzić gruntowną rewolucję (co być może już zapoczątkowali). W innym wypadku zaledwie dwa wejścia do Q3 będą musieli uznawać za sukces.
Zhou Guanyu: 3.50
Chińczyk ostatnimi miesiącami pokazał, że F1 to nie jego półka. Znów trudno doszukiwać się poprawy w jakimkolwiek obszarze w porównaniu do najlepszego dla niego debiutanckiego sezonu 2022. Szczególnie kwalifikacyjne pojedynki obnażyły słabości Zhou, który aż jedenastokrotnie zajmował w nich ostatnie pozycje. Będącego myślami gdzieś indziej, Valtteriego Bottasa, w czasówkach pokonał tylko trzykrotnie. Oczywiście niewątpliwym highlightsem jego sezonu były punkty wywalczone w Lusajl i to musiało wpłynąć na lepszą ocenę. Przy jej wystawianiu wziąłem także pod uwagę aspekt tego, iż przy coraz mocniejszej stawce Guanyu trudno było pokazać coś wow, a królowa motorsportu po prostu okazała się dla niego za mocna. Ma jednak potencjał na to, by udowodnić swoją wyścigową wartość w innej serii.
Valtteri Bottas: 3.00
Ciężko nie zgodzić z opinią, jakiej sam udzielił sympatyczny Fin po zakończeniu zmagań, odnoszącej się do tego, że przejście do Saubera było błędem. Tak naprawdę od połowy sezonu 2022 kompletnie nie przypominał kierowcy, który gdy miał swój dzień w Mercedesie, potrafił nawet przeciwstawić się Lewisowi Hamiltonowi. Tegoroczne zmagania były absolutnym rozczarowaniem w jego przypadku, choć oczywiście posiadany sprzęt dołożył do tego swoją cegiełkę. Mimo to od zawodnika mającego na swoim koncie 10 zwycięstw w F1 powinno oczekiwać się jakichś przebłysków, a tych - z wyjątkiem awansów do Q3 w Chinach i Abu Zabi - w ogóle nie było.
Williams: 4.50
James Vowles i spółka dość wysoko postawili sobie poprzeczkę wysokim 7. miejscem w 2023 roku, co poniekąd zgubiło ich w 2024. Brytyjczycy nie byli w stanie odpowiednio zareagować na poprawę rywalizujących z nimi ekip. Przyczyniły się do tego problemy z przedsezonowymi przygotowaniami i oczywiście potężne kraksy kierowców, których było ponad pięciokrotnie więcej niż zespół zakładał. To musiało oczywiście przełożyć się na formę sportową, a nią Williams wcale tak nie odstawał na torze.
Alex Albon: 4.50
Rok temu tajsko-brytyjski kierowca mocno pozytywnie zaskoczył środowisko F1 swoją postawą. Dało natomiast odnieść się takie wrażenie (a przynajmniej takie mnie doskwierało), że było to podyktowane małą presją ze strony opinii publicznej i drugiej strony garażu. W sezonie 2024 co do Albona oczekiwania były już zupełnie inne, co zaczęło wyraźnie na niego wpływać, a już zwłaszcza po zmianie zespołowego partnera. Pojawiły się wtedy niezrozumiałe błędy, kończące się niekiedy w ścianie. Ogólnie jednak Alex zachowywał wymaganą szybkość, o czym świadczą zdobyte 12 punktów.
Franco Colapinto: 5.50
Argentyńczyk bardzo szybko zamknął usta niedowiarkom jego talentu (w tym oczywiście mi). Już w swoim drugim Grand Prix zdobył więcej punktów niż Logan Sargeant w 36. Ponadto demonstrował świetne umiejętności wyścigowe na torze, co pokazał zwłaszcza w Austin. Niestety, równie szybko wystąpiły u niego trudności znane debiutantom, czyli problemy z regularnością i błędy kończące się w ścianie. Szczególnie tych drugich było aż za dużo, co nie zmienia faktu, iż Franco zasłużył na to, by otrzymać kolejną, być może już etatową szansę w F1. Mam nadzieję, że do tego dojdzie.
Logan Sargeant: 1.50
No cóż, trudno w jakikolwiek sposób negować decyzję Williamsa o rozstaniu się z Amerykaninem po GP Holandii. Zresztą już przedłużenie z nim umowy po sezonie 2023 należało podawać w wątpliwość, a początek tegorocznej kampanii - okraszony w dodatku licznymi kraksami - pokazał, że pewnego poziomu już nie przeskoczy. Nie wystawiłem mu jednak najniższej noty ze względu na ewidentne niesprawiedliwe traktowanie w zespole. Naprawdę rzadko w obecnych czasach spotyka się bowiem, aby kierowca musiał oddawać swój bolid swojemu partnerowi, gdyż ten sam go rozbił. Tymczasem takie zdarzenie miało miejsce w tym roku w Australii.
Visa RB: 5.00
Sezon 2024 był dla włoskiej ekipy takim, jakiego powinno się od niej oczekiwać. Od samego startu była solidnym przedstawicielem środka stawki, punktującym w miarę regularnie. Naturalnie w Faenzy mogą żałować przegranych pojedynków z Alpine i Haasem, ale gołym okiem można było zauważyć, że zespół znajdował się w lepszym położeniu niż w pierwszych dwóch latach aktualnej ery regulacyjnej. Widać, że niedawno wprowadzone roszady organizacyjne się opłaciły. Nareszcie rozwiązano też problem z nazwą stajni.
Yuki Tsunoda: 6.50
Pokuszenie się o stwierdzenie, że była to najlepsza kampania w wykonaniu Japończyka nie będzie najprawdopodobniej nadużyciem. Owszem nie przebił 32 punktów zdobytych w 2021 roku, aczkolwiek nareszcie pojawiły się u niego przejawy regularności i bycia liderem teamu. Świadczyły o tym zwłaszcza bezpośrednie pojedynki kwalifikacyjne z partnerami (Daniela Ricciardo pokonał w stosunku 12:6, a Liama Lawsona 6:0). Osobną kwestią pozostaje to, dlaczego nie został awansowany do Red Bulla. Tutaj zapytania należy kierować do Christiana Hornera i spółki, natomiast obawiam się, że Yuki może wypaść ze stawki po 2025 roku, gdy Honda opuści Byki. Na to z kolei nie zasługuje.
Daniel Ricciardo: 5.00
Oceniając Honey Badgera, postawiłem sobie dwa pytania. Czy samą dyspozycją sportową zasłużył na to, aby opuścić stawkę F1 w ciągu sezonu? Jak dużą rolę odegrało w tym konieczność znalezienia miejsca Liamowi Lawsonowi? Na torze bowiem Daniel prezentował w sumie to, do czego przyzwyczaił w ostatnich latach. Oczywiście pierwszej fazy zmagań nie mógł zaliczyć do udanych, choć potrafił o sobie przypomnieć np. podczas sprintu w Miami. W drugiej fazie kiedy była na to możliwość, dowoził nawet punkty, ale to wszystko nie zasłaniało tego, że jego zespołowy partner prezentował zdecydowanie lepszą regularność, co miało miejsce także w McLarenie. W kontekście Lawsona uważam, że stało się to, co było nieuniknione, z tym że powinno do takiej zmiany dojść już po 2023 roku. Ponadto Ricciardo swoją karierą na pewno nie zasłużył na takie rozstanie, do jakiego doszło w Singapurze.
Liam Lawson: 5.00
Nie zaskoczę nikogo, pisząc, iż Nowozelandczyk nie wywarł takiego pozytywnego wrażenia jak w trakcie kampanii 2023. Uważam, że po prostu podtrzymał swoje notowania, pokazując w dodatku, że potrafi naprawdę twardo walczyć na torze, o czym przekonywali się Fernando Alonso czy Sergio Perez. Czy zrobił tyle, aby otrzymać awans do Red Bulla? Myślę, że ww. statystyka bezpośrednich pojedynków kwalifikacyjnych z Yukim Tsunodą pokazuje, że trzeba z tym polemizować. Zaryzykuję natomiast stwierdzenie, że Liam nie pęknie tak w Milton Keynes jak Pierre Gasly czy Alex Albon. Wygląda na mocniejszego zawodnika psychicznie niż ta dwójka.
Haas: 8.00
Nigdy nie przypuszczałbym, że zimowa rewolucja w Kannapolis przyniesie aż takie wymierne korzyści. Gdyby nie bowiem zryw Alpine w końcówce sezonu, Amerykanie zajęliby 6. miejsce w klasyfikacji konstruktorów. 7. lokatę też oczywiście muszą zapisać po stronie sukcesów, a zwłaszcza powinien to uczynić Ayao Komatsu. W Haasie w końcu zgadzało się wiele rzeczy, na czele z trafionym rozwojem samochodu. Od wakacyjnej przerwy zespół nie wywalczył punktów tylko dwukrotnie. Jestem bardzo ciekawy, czy ten trend utrzyma się w następnym sezonie.
Nico Hulkenberg: 8.00
Odświeżenie Hulka było jeszcze bardziej widoczne w tym roku. Oczywiście Niemiec zachwycał głównie w czasówkach, w których 11 razy meldował się w Q3, jednakże dołożył do tego często dowożone punkty, a trzeba pamiętać, iż aż 7 razy plasował się w wyścigach na 11. lokacie. Paradoks polega na tym, że być może ta druga statystyka zadecydowała o braku zaledwie oczka do uplasowania się w pierwszej dziesiątce mistrzostw świata. Szkoda, że Nico odchodzi z Haasa, ponieważ czuł się w amerykańskim środowisku jak ryba w wodzie.
Kevin Magnussen: 5.00
K-Mag również zaliczył względnie udany sezon, ale został on przysłonięty wynikami zespołowego partnera oraz wykraczającą poza pewną skalę twardością na torze. Zresztą jako pierwszy kierowca w historii nie mógł wystąpić w Grand Prix z powodu uzbieranych 12 punktów karnych. Gdy miał swój dzień, potrafił natomiast dowozić solidne rezultaty dla Haasa, co poniekąd przypominało jego sytuację z sezonu 2022. Nie zmienia to jednak faktu, iż - ze względu na spore grono utalentowanych młodych zawodników - Duńczyk musiał pożegnał się ze swoim miejscem i raczej nie powróci już do F1.
Oliver Bearman: 6.50
19-latka z Chelmsford naprawdę trzeba docenić za to, jak poradził sobie w Arabii Saudyjskiej, gdy w trakcie weekendu musiał zastąpić Carlosa Sainza. Już tym występem zapewnił sobie sympatię niewierzących w niego kibiców. Poprawił to w Azerbejdżanie, kiedy już za sterami Haasa znowu uplasował się w czołowej dziesiątce, stając się pierwszym kierowcą w historii, który punktował w dwóch premierowych swoich wyścigach dla różnych ekip. Trochę problemów miał w deszczowej Brazylii, jednakże nie ulega wątpliwości, że zadomowi się w serii na dłużej.
Alpine: 4.00
Nie wiem, jaki wpływ na tegoroczny całokształt ekipy z Enstone miał powrót Flavio Briatore, ale liczby mówią same za siebie. Do 21 czerwca wywalczyła 5 punktów, a po tej dacie 60. Oczywiście nie zabrakło wątpliwych decyzji jak postawienie na młodego Olivera Oakesa w roli szefa, zamknięcie fabryki silnikowej czy przedwczesne rozstanie z Estebanem Oconem, ale sytuacja na torze znacząco się poprawiła. Nie można natomiast zapomnieć o katastrofalnym początku, który nie może przytrafiać się jak by nie patrzeć ciągle zespołowi fabrycznemu.
Pierre Gasly: 6.50
Nikt w tym sezonie nie miał już wątpliwości, kto jest liderem Alpine. Jest nim zawodnik z Rouen, który dowoził punkty, kiedy tylko sprzęt go nie zawodził. Szczególnie końcówka sezonu okazała się w jego wykonaniu imponująca, gdyż na przestrzeni pięciu rund czterokrotnie znajdował się w punktach, stojąc w dodatku na podium w Sao Paulo. Początek kampanii nie był dla niego samego jednak dobry, o czym najlepiej świadczą cztery z rzędu odpadnięcia na etapie Q1. Zamazuje to nieco jego tegoroczny całokształt, który mimo wszystko wyszedł na in plus.
Esteban Ocon: 4.50
Francuz nie miał łatwego zadania w ostatnich miesiącach, zważywszy na fatalne przygotowanie Alpine i późniejsze faworyzowanie Pierre'a Gasly'ego w kontekście dostarczanych części. Sam sobie też jednak nie pomagał tym, co zrobił np. w Monako, uderzając zespołowego partnera. Jeśli chodzi o aspekt stricte wynikowy, tutaj względnie dowoził, choć naturalnie duży wpływ na końcowe postrzeganie miało podium zdobyte w Brazylii. Uważam, że Estebanowi dobrze zrobią przenosiny do innego środowiska i w Haasie może to być nawet "odrodzenie" w stylu Nico Hulkenberga.
Jack Doohan: 5.00
Nie sposób było oczywiście wystawić odpowiednią ocenę Australijczykowi, biorąc pod uwagę, że zaliczył tylko jeden występ na koniec sezonu w Abu Zabi. Dlatego też tę wyjściową uznałem za adekwatną. Ciekawy natomiast jestem, ile prawdy jest w teorii, że celowo został rzucony na taką głęboką wodę przez Flavio Briatore i czy wytrzyma cały sezon 2025 jako etatowy kierowca Alpine.
Aston Martin: 3.00
Nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości w kontekście wyboru największego zespołowego rozczarowania tego roku. W cuglach ten plebiscyt wygrali Zieloni, których jeszcze początek sezonu nie wyglądał źle. Później pojawiły się znane w ich przypadku niemałe trudności rozwojowe, z związku z czym nawet Fernando Alonso nie meldował się w punktach. Zważywszy na potężne cele Lawrence'a Strolla, nieuniknione były zatem zmiany organizacyjne, na czele ze ściągnięciem Adriana Neweya. Kampania 2025 bez sukcesów może jeszcze zostać wytłumaczona, ale już od 2026 nie będzie żadnych wymówek.
Fernando Alonso: 7.50
Fernando jak to Fernando nie zawiódł kibiców, a już na pewno nie właściciela Astona Martina. Sprzętem nie zawsze w pełni konkurencyjnym potrafił przecież 16 razy wchodzić do Q3 i punktować 14 razy w wyścigach. Znów natomiast Hiszpan zaczął zajmować się sprawami nie do końca związanymi z torem, czym mógł stracić trochę w oczach kibiców. Musi z kolei wytrzymać z tym do 2026 roku, bo jeśli sprzęt wtedy spełni oczekiwania, nawet w wieku 45 lat powinien liczyć się w walce o najwyższe laury.
Lance Stroll: 4.00
Oceniając Kanadyjczyka, nie da się napisać się nic odkrywczego. Każdy jest świadomy, z jakich powodów ściga się w F1 i że to, co miał w niej do zaoferowania, już to pokazał. Jeśli twój starszy o 17 lat zespołowy partner pokonuje cię w pojedynkach kwalifikacyjnych w stosunku 5:19 i znowu w ogólnej klasyfikacji o prawie trzykrotność punktów, nie możesz być po prostu rozpatrywany jako przyszły mistrz świata.
Mercedes: 5.50
W Brackley myślami są już chyba przy sezonie 2026, bo w 2024 postawa zespołu nie różniła się za bardzo od tej z lat 2022-2023. Tym razem jednak rywale nie zawiedli, przez co po raz pierwszy od 2012 roku Niemcy nie znaleźli się na podium mistrzostw świata. Znowu decydujący wpływ na to miało wąskie okno operacyjne bolidu. Kiedy tylko W15 w nim się znajdowało, nagle była to jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza maszyna w stawce. W Las Vegas nikt przecież nie miał do niej podjazdu. W pozostałych okolicznościach zazwyczaj trudno było Mercedesowi nawiązać rywalizację z najbliższymi konkurentami.
George Russell: 7.50
Zawodnik z King's Lynn ewidentnie pozbierał się po nieudanej zeszłorocznej kampanii. Od początku sezonu wyglądał na kogoś, kto posiada materiał na zostanie liderem Mercedesa. W końcu przypomniał sobie też o przydomku Mr Saturday, co potwierdziły cztery wywalczone pole position. Robił też spore wrażenie analitycznym myśleniem, które pozwoliło wygrać mu zawody w Belgii. Kolejny sezon może być jeszcze większym przełomem dla George'a, gdyż nie będzie musiał już mierzyć się z presją zespołowego partnera posiadającego na swoim koncie siedem mistrzostw świata.
Lewis Hamilton: 6.00
Ostatnie miesiące pokazały, że w przypadku asa ze Stevenage wszystko zależy od motywacji. Weźmy sobie pod uwagę dwa (moim zdaniem) najlepsze jego tegoroczne występy, czyli GP Wielkiej Brytanii i GP Abu Zabi. W nich chciał pożegnać się godnie z Mercedesem i potrafił wykrzesać dodatkową prędkość, co przekładało się na znakomite wyniki. Poza tym Lewis miał oczywiście świetne momenty, ale w większości wyścigów nie rzucał się w oczy. Niestety, tegoroczne pojedynki kwalifikacyjne potwierdziły również, że nie będzie już w stanie zachwycać w nich jak za najlepszych lat. Przegrał z George'em Russellem 5:19, a przecież w Ferrari będzie na niego czekać równie dobry, jak nie lepszy teammate na tym polu.
Red Bull: 7.00
Podsumowanie roku Byków przysporzyło mi najwięcej kłopotów. Z jednej strony na własne życzenie przegrali mistrzostwo świata, nie zatrudniając lepszego kierowcy nr 2 i nie dostarczając mniej problematycznego bolidu, ale z drugiej zrealizowali swój cel, jakim było mistrzostwo świata wśród zawodników. Helmut Marko jasno dawał do zrozumienia, że dla austriackiej stajni to kluczowy cel, jeśli chcą mieć w swoich szeregach Maxa Verstappena. Czy zatem powinno rozliczać się ją za niewywalczenie tytułu wśród konstruktorów? To pytanie powinno zostać zadane pracownikom, którzy stracili przez to duże bonusy.
Max Verstappen: 9.50
Holendrowi daleko było do perfekcjonizmu z sezonu 2023, ale znów nie pozostawił wątpliwości, kto w obecnej stawce jest najlepszym kierowcą. Jasno trzeba sobie powiedzieć, że w żadnym momencie Lando Norris nie był realnym dla niego zagrożeniem w kontekście mistrzostwa świata, dlatego też tym bardziej powinno dziwić jego podejście w bezpośrednich pojedynkach. Czysto bowiem umiejętnościami wyścigowymi nie miał sobie równych, co udowodnił swoją absolutnie mistrzowską jazdą w Sao Paulo. W pewien sposób było to odkupienie za brak wygranej w 2016 roku w tym samym miejscu.
Sergio Perez: 3.50
Sezon 2024 w zasadzie nie różnił się u Checo od 2023, z tą różnicą że rywale Red Bulla nadrobili zaległości i nie było już miejsca na wpadki tj. odpadnie w Q1 czy problemy z punktowaniem. Tymczasem po udanym początku roku takich występków była masa, co w ostateczności przełożyło się na brak obrony tytułu wśród konstruktorów. Meksykanin miał szczęście, że mistrzostwo Maxa Verstappena nie było zagrożone, gdyż w innym wypadku Byki nie byłyby już takie cierpliwe w stosunku do niego i szybciej zakończyłyby z nim współpracę wysłałyby go na urlop.
Ferrari: 9.00
Niewiele zabrakło do tego, aby wujek Fred Vasseur dał upragnioną chwałę Włochom, na jaką czekają od 2008 roku. W Maranello w końcu zgadzało się wiele kwestii i naprawdę szkoda strat poniesionych na przełomie czerwca/lipca. Finalnie do pokonania McLarena zabrakło zaledwie 14 punktów, a przecież SF-24 nie było wcale tak zawsze szybką konstrukcją. O ile jeszcze po kampanii 2023 można było mieć wątpliwości co do zmian wprowadzonych przez Vasseura, o tyle teraz wydaje się, że może on poprowadzić Scuderię do upragnionego mistrzostwa. Pytanie, czy większe na to szanse będą w sezonie 2025 czy 2026.
Charles Leclerc: 9.00
U zawodnika z Monte Carlo w końcu pojawiła się dojrzałość i regularność, których niekiedy brakowało w poprzednich latach. Nie było niezrozumiałych błędów i od razu pecha też było zdecydowanie mniej. Efekt? Z wyłączeniem stojących pod znakiem wielu przygód rund w Kanadzie, Austrii i Wielkiej Brytanii nie wypadł z czołowej piątki. Oczywiście początek sezonu mógł być nieco lepszy, ale dzięki absolutnie topowej formie od GP Belgii włączył się nawet do walki o wicemistrzostwo świata kierowców. Wygrane w Monako i we Włoszech mówią zresztą same za siebie.
Carlos Sainz: 8.50
Chęć udowodnienia czegoś co niektórym w Maranello była zauważalna gołym okiem u madrytczyka na początku sezonu. Ten miał nawet lepszy od zespołowego partnera mimo operacji usunięcia wyrostka robaczkowego. Być może przez to później obniżył loty, ale poniżej swojego solidnego poziomu nie schodził. Wielka szkoda, że Carlos żegna się z czołówką (przynajmniej na jeden sezon), bo epizod w Maranello pokazał, że powinien do niej należeć.
McLaren: 9.00
Pytając jeszcze dwa lata temu, kto z dwójki Ferrari-McLaren jako pierwszy przełamie długą serię czekania na jakikolwiek tytuł, większość środowiska F1 wskazałaby Włochów. Tymczasem od połowy 2023 roku Brytyjczycy wręcz szokują ten świat i dzięki władzy powierzonej właściwym osobom po 26 latach sięgnęli po mistrzostwo świata wśród konstruktorów. Czapki z głów należą się Zakowi Brownowi za transformację całego zespołu, który w obecnym wcieleniu jest w stanie dostarczać najlepszy sprzęt w stawce. Kwestiami do poprawy na pewno są strategie oraz zarządzanie kierowcami, gdyż w tych dwóch aspektach McLaren odstawał od swoich rywali.
Lando Norris: 8.50
Będzie to pewnie ciekawa opinia, aczkolwiek uważam, że Lando przeżywał w tym roku kazus Charlesa Leclerca z 2022 roku - sezon uświadamiający, ile jeszcze brakuje, aby rzucać rękawice największym w sporcie. Brytyjczykowi nie można odmówić szybkości, ale do wielu innych aspektów można się doczepić, począwszy od rozgrywania pierwszych okrążeń, kończąc na walkach koło w koło. Poprowadził jednak McLarena do powrotu na tron i za to należy go docenić. W kontekście walki o własne trofeum Lando dobrze wie, że musi włożyć jeszcze w to sporo pracy.
Oscar Piastri: 8.00
Byłem bardzo zaskoczony negatywnymi komentarzami, jakie pojawiły się nt. tegorocznych poczynań Australijczyka. Wszystkie miały swoje podłoże w posiadaniu najszybszego bolidu i stratach do Lando Norrisa. Zapominano w tym jednak o tym, że był to dla niego dopiero drugi (!) sezon w F1. Oczywiście Lewis Hamilton już wtedy wywalczył swoje pierwsze mistrzostwo świata, natomiast od tamtego czasu żaden z kierowców na takim etapie kariery nie mógł się szczycić taką dojrzałością połączoną ze świetnymi umiejętnościami wyścigowymi jak Oscar. Nie ulega wątpliwości, że posiada jeszcze niemały potencjał do poprawy - zwłaszcza na froncie kwalifikacyjnym - ale nie ulega też wątpliwości, że sporo krwi napsuje aktualnemu zespołowemu partnerowi.
komentarze
1. pjc
@Kacper - Sauber to ekipa szwajcarska a nie niemiecka.
2. pjc
Ok. Przepraszam - Audi to Niemiecka firma. Zmęczenie.
3. 239654
Js bym polemizować z ocenamj:
Maxa oceniłbym na 9.00
Lance 2.00
Oscara 9.50
Daniela 4.50
4. Supersonic
Stanowczo za wysoka ocena dla Piastriego. Chłop został zdominowany przez Norrisa. Ustępował mu we wszystkim. Tempo kwalifikacyjne (20-4 dla Norrisa), wyścigowe, zarządzanie oponami. Regularnie Norris odjeżdżał mu na 20-30 sekund w wyścigu. Absolutnie nie zasłużył na taką samą ocenę. Skoro Norris ma 8.50 to Piastri powinien mieć 6 albo 7. Co z tego, że to jego drugi sezon? W drugim sezonie wspomniany Hamilton zdobył mistrzostwo, Verstappen wygrał w debiucie w Red Bullu i zaprzeczał prawom fizyki w Brazylii, Schumacher pokonał Sennę, Vettel wygrał w Toro Rosso. Piastri nie ma do takich wyczynów podjazdu.
5. tytus83
W Astonie problemem jest to, że ojciec myśli, że jak stworzą najlepszy bolid to synek zdobędzie mistrzostwo.
6. Michael Schumi
Stroll za wysoko. Zasługuje bardziej na 2.5/10. Punktował tylko 6 razy, gdzie Fernando punktował aż 14 razy. W kwalifikacjach za to przegrał w stosunku 5:19. A ten manewr z okrążenia formującego w Brazylii to naprawdę nikt tak w F1 dawno nie zrobił
nic głupszego.
Perez? No błagam. W kwalifikacjach przegrał aż 1:23 i jako jedyny z top4 teamów nie wygrał ani jednego wyścigu, gdzie wszyscy z Ferrari, McLarena i Mercedesa wygrali po 2 wyścigi w sezonie. Na tym tle gdzie Max wygrał aż 9 razy a Sergio ani razu to naprawdę zasługuje na ocenę 1.5/10.
Pierre dałbym nawet 7.5/10, jako że zapisał się w tym sezonie jako pierwszy kierowca w historii, który nie spowodował żadnych strat finansowych dla swojej ekipy związanymi z naprawami bolidu.
Piastri raczej 6/10. Jeździł poprawnie, ale żadnych P1, gdzie Lando zdobył ich aż 8, w samych kwalifikacjach przegrał stosunkiem 4:20, a w wyścigach 8:16.
7. fistaszeq
@4 Piastri też wygrał parę wyścigów jeśli o to chodzi, chociaż zgadzam się niestety że powinien mieć niższą ocenę
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz