Aktualny mistrz świata podzielił się swoimi przemyśleniami na temat tegorocznych osiągnięć i kulminacyjnego momentu sezonu. Za taki Holender uznał wypadek Charlesa Leclerca w GP Francji, po którym jego przewaga w klasyfikacji kierowców zrobiła się naprawdę duża.
Losy tegorocznych mistrzostw świata rozstrzygnęły się niespodziewanie szybko. Max Verstappen na cztery rundy przed końcem sezonu przypieczętował swój drugi tytuł w Japonii, powiększając przewagę nad drugim Charlesem Leclerciem i trzecim Sergio Perezem odpowiednio do 113 oraz 114 punktów.
Taki obrót spraw może szczególnie zaskakiwać, jeśli wziąć pod uwagę pierwsze trzy wyścigi sezonu. W nich 25-latek dwukrotnie odpadał z rywalizacji z powodu awarii, podczas gdy kierowca Ferrari stawał na najwyższym stopniu podium. Wówczas sam Holender mówił o tym, że "nie chce nawet myśleć o walce o tytuł".
Po GP Australii sytuacja na czele stawki diametralnie się jednak zmieniła. Od tamtych zawodów Verstappen wygrywał aż jedenaście razy i zaledwie dwa razy nie stał na podium. Z kolei w obozie Leclerca zaczęły pojawiać się błędy nie tylko po stronie zespołu, ale też samego zawodnika. Ten najbardziej pamiętny miał miejsce we Francji, gdy Monakijczyk rozbił się, prowadząc w stawce. I zdaniem dwukrotnego mistrza świata, miało to największy wpływ na późniejsze losy tej batalii:
"Pojawiło się parę chwil, po których uważałem, że mamy spore szanse na końcowy triumf. Momentem jednak, po którym pomyślałem sobie: "teraz wygramy", było Paul Ricard. Tam przewaga znacznie wzrosła [z 38 do 63 punktów]. Dysponowaliśmy już wtedy konkurencyjnym bolidem i wiedziałem też, że w kolejnych wyścigach będzie między nami bardzo blisko. Dlatego też uznałem wtedy: "to przewaga, której nie możemy już oddać", mówił as Red Bulla, cytowany przez The Race.
Poproszony o wskazanie najlepszego weekendu w 2022 roku Verstappen od razu wybrał GP Belgii. Na torze Spa Holender całkowicie zdominował bowiem kwalifikację i wyścig, a należy pamiętać, że po karze silnikowej startował do niego z 14. pozycji:
"Muszę postawić na Spa. Moim zdaniem była tam po prostu całkowita dominacja, a takie weekendy rzadko się zdarzają. Szczególnie gdy wróciłem do domu po tych zawodach, zacząłem o nich rozmyślać. I wtedy też zdałem sobie sprawę z tego, że było to szalone i wyjątkowe."
Tegoroczna mistrzowska korona w niczym jednak nie przypomina tej wywalczonej w zeszłym roku. W nim musiał bowiem do ostatniego okrążenia sezonu rywalizować o nią z Lewisem Hamiltonem i chociaż ostatecznie ją wywalczył, wokół tego pojawiło się sporo kontrowersji. W tegorocznych zmaganiach nikt nie miał natomiast wątpliwości, kto był najlepszy na torze:
"Zawsze ten pierwszy raz jest trochę bardziej emocjonalny. Drugi natomiast jest piękniejszy. Był to sezon, w którym odnieśliśmy wiele zwycięstw, mieliśmy kilka świetnych wyścigów dzięki pracy zespołowej, zdobyliśmy parę dubletów i oczywiście obecnie prowadzimy w klasyfikacji konstruktorów. I chcemy się na tym teraz bardziej skupić. To był wyjątkowy rok i trzeba o nim pamiętać, bo nie zdarza się to tak często."
12.10.2022 20:44
0
Różnie to wyglądało. Ja sam sądziłem po Australii że jak nie teraz, to już niedługo będzie game over. Później nadeszła seria 6 zwycięstw z rzędu, która oczywiście rozpaliła we mnie wielkie nadzieje, natomiast całkowitego spokoju jeszcze nie było. Tymbardziej kiedy na 3 wyścigi (od Kanady do Austrii) to Ferrari znowu przejęło pałeczkę. Wprawdzie w klasyfikacji kierowców nie było to aż tak widoczne, natomiast w konstruktorce w odstępie tych 3 wyścigów zdjęli Red Bullowi jakieś 26 pkt z ich przewagi, i to pomimo faktu że i tak nie brakowało u nich czy to wpadek strategicznych, czy to awarii itp. Więc można było zacząć się lekko obawiać, mając w pamięci doświadczenia z zeszłego sezonu. Później we Francji Red Bull spowrotem wyszarpał wspomnianą przeze mnie pałeczkę, i nie oddał jej do dzisiaj, Aczkolwiek taki pełen spokój u mnie nastąpił dopiero w Belgii. Btw ci co oglądają Motogp pewnie znają przypadek Quartararo i Bagnai. Na równym półmetku sezonu różnica pomiędzy nimi wynosiła 91 pkt, a 7 wyścigów później to są już tylko 2 oczka różnicy. I wciąz pozostają 3 wyścigi do końca. Dla mnie jako fana el diablo jest to mega smutne.
12.10.2022 22:18
0
@poppolino Od pierwszej połowy lat 90 śledzę MotoGP(wcześniej znane jako 500cc). Byłem zafascynowany Mickiem Doohanem. W 2003 roku pojawiło się Ducati i zacząłem im kibicować ze względu na ogólne zamiłowanie do wszystkiego co włoskie. Sezon 2007, mistrzostwo Stonera , pierwsze mistrzostwo Ducati i pierwszy brak mistrzostwa dla japońskiego producenta od 1974 roku - to był wspaniały sezon! Potem wiele lat w cieniu Repsola i Yamahy po którym wreszcie nadszedł złoty dla nich okres! Teraz gdy mogę na jakiś czas przestać myśleć o F1 będę z całych sił trzymać kciuki za mistrzostwo dla Pecco. FORZA BAGNAIA! FORZA DUCATI!
12.10.2022 22:24
0
A no i pamiętajmy o The Doctor - siedmiokrotnym mistrzu MotoGP który po sezonie 2021 przeszedł na sportową emeryturę. Mam nadzieję, że Bagnaia będzie jego godnym następcą.
13.10.2022 08:32
0
@ Werter też lubię Ducati. Zacząłem kibicować Dukati od czasu jak stało się niemieckie oi należy do Audi. :)
13.10.2022 09:19
0
Ten pijak Bagnaia nie powinien byc juz w Moto GP a tym bardziej wygrac tytul. Fabio jest klase wyzej. Konstruktorke slusznie Ducati wygralo, ale za rok znowu dominacja japoncow, Honda i Yamaha wroca do pelni sil
13.10.2022 09:29
0
@Werter - też kibicuję Ducati, ale obecna sytuacja w MotoGP jest trochę słaba. Aż osiem motocykli bolońskiego producenta, Fabio nie ma czym tak na prawdę walczyć o obronę tytułu. Cud, że nadal walczy, ale zawdzięcza to swojej równej jeździe i błędom Pecco. Włoch wizerunkowo strzelił sobie w kolano jazdą po pijanemu i wypadkiem. Nie beknął za to, a powinien. Ale Ducati niewątpliwie ma ogromne parcie na tytuł indywidualny. Dlatego też niesmak pozostaje...
13.10.2022 13:42
0
@werter No i rzeczywiście wygląda na to że tam to ty będziesz górą. Cóż, congrats
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się