Środowisko F1 obecnie nurtuje pytanie, czy amerykański zespół wciąż będzie współpracować z firmą Uralkali. Komentarza do tej sprawy wreszcie udzielił Guenther Steiner, który przy okazji zabrał głos na temat przyszłości Nikity Mazepina.

Ostatnie działania na wschodzie Europy storpedowały zimowe testy pod Barceloną i obecnie jest to temat numer 1 w padoku. Już wiadomo na pewno, że tegoroczne GP Rosji nie dojdzie do skutku, a niewykluczone, że w kolejnych latach cyrk F1 również nie będzie się pojawiać na tamtejszych ziemiach.

Teraz pod ostrzałem mediów znalazł się zespół Haas, który do tej pory był wspierany przez rosyjską firmę, Uralkali i z tego powodu w jej barwy był pomalowany jego samochód. Oczywiście wszelkie logotypy związane z nią zostały już usunięte. Guenther Steiner nie ukrywa, że w ostatnich dniach jego ludzie musieli działać naprawdę szybko:

"Kiedy rano się obudziłem, miałem pełną listę wiadomości. Znalazły się też tam słowa, których lepiej teraz nie używać. Potem od razu poszedłem porozmawiać o tym z Gene'em [Haasem] i skontaktowaliśmy się z naszymi partnerami. Zareagowaliśmy bardzo szybko i były to naprawdę szczere rozmowy", zdradził szef Haasa, cytowany przez RaceFans.

"Zaangażowanych w to było wielu ludzi. Siedziba Haasa znajduje się w Kalifornii. Mając więc trochę godzin opóźnienia, musiałem poczekać na to, aż skontaktuję się z całym zarządem. To oni są naszym największym partnerem i trzeba było porozmawiać o tym z dyrektorem generalnym."

"Byliśmy już gotowi po południu, ale chcieliśmy zakończyć tylko dzień testowy. Potem przystąpiliśmy do działania. Zareagowaliśmy szybko. Jesteśmy dość małym zespołem, co akurat nam pomogło, gdyż mogliśmy bezpośrednio się komunikować."

Jak już wspomnieliśmy na wstępie, teraz wszyscy oczekują na decyzję Haasa ws. dalszej współpracy z Uralkali. Amerykański team jest o tyle w niekorzystnej sytuacji, że rosyjska firma uratowała jego przed bankructwem w 2021 roku. Steiner zapewnia jednak, że może sobie pozwolić na zerwanie umowy:

"Musimy załatwić wszystkie sprawy prawne, o których nie mogę mówić. Zajmiemy się tym w przyszłym tygodniu. Pod względem finansowym wszystko jest w porządku. Nie ma to żadnego wpływu na nasze plany na ten sezon. Jest wiele możliwości uzyskania takiego wsparcia i nie powinno być z tym żadnego problemu."

Dzięki firmie należącej do Dmitrija Mazepina jego syn, Nikita, ściga się w Haasie od poprzedniego sezonu. Jeżeli faktycznie doszłoby do zerwania współpracy z Uralkali, media nie mają wątpliwości, że 22-latek pożegna się z F1. Do tej kwestii odniósł się także jego szef:

"Nie wszystko zależy od nas. W grę wchodzą decyzje rządów, a ja nie mogę ich pominąć. Musimy też zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie. Dla Nikity na pewno to niekomfortowa sytuacja, bo chodzi przecież o jego kraj i nie ma żadnych gwarancji."

"Jak już wspomniałem wcześniej, musimy zobaczyć, jak to wszystko się rozwinie. Zaangażowany w to jest nie tylko zespół F1, ale także rządy. Nie mam pojęcia, co one zadecydują."

Sam kierowca postanowił wydać specjalne oświadczenie ws. ostatnich wydarzeń:

"To trudny czas i nie mam kontroli nad tym, co się mówi i robi. Skupiłem się na tym, co mogę kontrolować, czyli na ciężkiej pracy i robić wszystko, co w mojej mocy dla Haasa. Bardzo dziękuję za otrzymane zrozumienie oraz wsparcie", napisał Mazepin.

To my fans and followers - it's a difficult time and I am not in control over a lot of what is being said and done. I'm choosing to focus on what I CAN control by working hard and doing my best for my @HaasF1Team . My deepest thanks for your understanding and support. 🙏

— Nikita Mazepin (@nikita_mazepin) February 25, 2022

Choć nie podjęto jeszcze żadnych decyzji ws. dalszych jego startów w F1, w mediach już przewijają się nazwiska kierowców, którzy mogliby go zastąpić. Wśród nich znajduje się: Kevin Magnussen, Pietro Fittipaldi oraz Antonio Giovinazzi. Wydaje się, że to ten ostatni ma największe szanse na ewentualne dołączenie do Haasa. Głównie ze względu na jego bliskie powiązania z Ferrari.