Verstappen nie zostawił suchej nitki na GP Las Vegas, Wolffie i Oconie
Aktualny mistrz świata w samych gorzkich słowach podsumował dotychczasowe wydarzenia w stolicy hazardu. Holender dał jasno do zrozumienia, że nie mają one nic wspólnego ze sportem, w którym zakochał się jako dziecko.Nie jest to oczywiście pierwsza taka wypowiedź Maxa jasno krytykująca organizacje zawodów w Las Vegas. Już w czwartek jasno zakomunikował, że mają one zaledwie 1% wspólnego ze sportem, krytykując też dosadnie specjalną ceremonię otwarcia, na której czuł się jak klaun.
Jeszcze mocniejsze wypowiedzi z jego strony pojawiły się po wydarzeniach z pierwszych dwóch dni rywalizacji. Najpierw na konferencji prasowej rzucił jednoznacznym stwierdzeniem, że zmagania F1 w Monako to jest prawdziwa Liga Mistrzów, a Las Vegas to Liga Narodów, a podczas późniejszych rozmów z mediami Nations League zastąpił holenderską ekstraklasą - Eredivisie.
Ciekawiej zrobiło się jednak, gdy został poproszony o komentarz do wypowiedzi jednego z organizatorów GP Las Vegas, Steve'a Hilla, który zasugerował, że jego zniechęcenie wynika z presji związanej z tymi zawodami. Verstappen oczywiście przejechał się trochę po Amerykaninie. Nie omieszkał też uderzyć w wątek studzienek kanalizacyjnych oraz talonów dla kibiców w ramach rekompensaty za wyrzucenie z toru przed 2. treningiem:
"Co sądzę o jego komentarzach? Idealnie to ujął. Przecież ci ludzie żyją we własnym świecie i nie ma z tego dla nas żadnego pożytku. [Jeśli chodzi o bony], nadal na tym zarabiają, więc świetnie! Gdybym to ja był tym kibicem, zrównałbym to miejsce z ziemią", powiedział kierowca Red Bulla, cytowany przez RacingNews365 i Motorsport.
"To po prostu nie jest w porządku. Zresztą patrząc na te studzienki kanalizacyjne i sposób ich przymocowania, to wiadomo, że nie wytrzymają one, gdy przejedzie po nich bolid F1. Naprawdę nie trzeba mieć wysokiego IQ, by to wiedzieć."
Max dał jasno też do zrozumienia, że to, co obecnie dzieje się w królowej motorsportu, nie jestem tym, w czym zakochał się jako dziecko:
"Jako małe dziecko skupiałem się na emocjach związanych z tym sportem, w którym się zakochałem, a nie na towarzyszącej jemu otoczce. Dla prawdziwego wyścigowca nie powinno to mieć większego znaczenia. Samochód F1 na torze ulicznym to nie jest to, bo nie jest to aż tak ekscytujące."
"Moim zdaniem tutaj chodzi o stricte tory wyścigowe, bo jeżdżąc po takiej Monzy czy Spa i innych takich miejscach, pojawia się tam sporo emocji oraz pasji. Oglądanie tamtejszych kibiców jest w dodatku niesamowite. Gdy wskakuję do bolidu, jestem aż podjarany. Uwielbiam ścigać się w takich miejscach."
"Mam świadomość, że być może kibice potrzebują czegoś do robienia na torze, ale uważam, że ważniejsze powinno być zrozumienie tego, co my czynimy jako sport. A tak większość z nich przychodzi na imprezę - napić się, obejrzeć występ DJ-a czy jakiś inny spektakl. Mogę to przecież robić na całym świecie. Mogę pojechać na Ibizę, naj***ć się i dobrze się bawić."
"A jeżeli takie coś dzieje się na wyścigach, przychodzące na to osoby stają się kibicami w zasadzie czego? Chcą zobaczyć może swojego ulubionego artystę, wypić parę drinków ze znajomymi, po prostu wyjść i spędzić szaloną noc. W rzeczywistości natomiast nie rozumieją, co my robimy i jaką mamy misję."
"Sport mógłby bardziej skupić się na tym, jak np. dany zespół pracuje przez cały rok - co osiąga, jak funkcjonuje i tego typu sprawach. Moim zdaniem to o wiele ważniejsze niż organizowanie tych wszystkich przypadkowych pokazów we wszystkich miejscach i nie jestem tego fanem. Uwielbiam pasję oraz emocje w takich miejscach. Uwielbiam też samo Vegas, ale nie pod kątem jazdy autem F1."
Trzykrotny mistrz świata w wywiadzie dla Viaplay nie przepuścił również okazji do skontrowania Toto Wolffa, który dość niespodziewanie stanowczo stanął w obronie organizacji GP Las Vegas po wpadce w 1. treningu z udziałem Carlosa Sainza:
"Oczywiście prawdą jest, że takie rzeczy zdarzały się już wcześniej, ale powinno wyciągać się z tego wnioski. Przyjeżdżając na tor uliczny, takie rzeczy mogą sprawiać kłopoty i należałoby być na to przygotowanym."
"Gdyby to był jego samochód, mówiłby zupełnie inaczej, chociaż nie oczekuję od niego niczego innego. My również bylibyśmy bardzo wkurzeni, podobnie jak Ferrari. Cały bolid jest przecież zniszczony, a Carlos powiedział też, że przez parę sekund nie czuł nóg, więc to zdarzenie mogło mieć znacznie poważniejsze konsekwencje."
Na koniec Verstappen nie pozostawił suchej nitki na Estebanie Oconie, z którym stoczył dość niecodzienny pojedynek na prostej startowej pod koniec Q1. Ten przesądził o tym, że już na tym etapie Francuz zakończył swoją sobotnią rywalizację:
"Każdy robił sobie przestrzeń, a on nagle jak jakiś głupiec wjechał pomiędzy dwa samochody. Był już prawie za mną przed zakrętem nr 14, gdzie zostawiałem już miejsce innym. On w ostatnim momencie próbował mnie oszukać, żeby rozpocząć własne kółko, a ja sobie pomyślałem tak: "jeśli ty ru***sz mnie, ja wy*****m cię w zakręcie nr 1."
komentarze
1. TomPo
Ma sporo racji ale...
Sa miejsca na swiecie, gdzie wyscig F1 jest w centrum zainteresowania, oraz glownym wydarzenie weekendu.
W takich miejscach jak USA to by nie przeszlo, bo ci ludzie pojecia nie maja o F1 i taki weekend traktuja bardziej jak wyjazd wlasnie na Ibize, czy impreze z koncertem i piwem gdzie przy okazji zobacza bolidy F1.
Zeby w takich miejscach jak USA to wyscig stal sie kulminacyjnym i jedynym wydarzeniem weekendu, by ludzie przyszli tylko dla F1, to potrzeba czasu, duzo czasu, a moze nawet nigdy nie nastapic. Dookola Indy 500 tez jest masa imprez poniewaz... to jest biznes i okazja by zarobic mnostwo pieniedzy, skoro ci ludzie juz przyjechali, siedza tam przez weekend to w mysl zasady "dla kazdego cos milego" by przyciagnac jak najwiecej ludzi. Moze za kilka lat na wyscig przyjda w USA tlumy i bez koncertu, a moze i nie, bo taka juz Jankeska mentalnosc, ze wszystko musi byc sztuczne, nadmuchane, przesadzone, z tona silikonu, blichtru i... kiczu.
Reasumujac, zgadzam sie z Maxem (tez jesli chodzi o kretynska wypowiedz Toto), ale trzeba tez zrozumiec organizatorow. Robiac wyscig w Indiach nie zdziwilbym sie gdyby podczas weekendu zorganizowano parade czy targi sloni czy cos w tym stylu. U nas pewnie tez by jakies polskie popluczyny muzyczne zaczely sie pchac na scene przy okazji weekendu F1 w Polsce.
2. hubos21
To tak jak kibice na GP USA komplementowali RIC, że dobrze wypadł w serialu Netflixa :)
3. Supersonic
Jeszcze trochę, a zacznę tęsknić za Berniem.
4. Jakusa
Fajnie gdy ktoś o takim przebiciu medialnym nie jest poprawną politycznie pipką jak 90% osób obecnie. Potrzeba więcej takich twardych charakterów.
5. Preteee
I za to Maxa uwielbiam. Prosty przekaz, bez populizmów i owijania w bawełnę. Tylko szczere komentarze i opinie. Dobrze że w padoku są jeszcze takie osoby jak on, które mają w "poważaniu" wszechobecną poprawność polityczną.
6. FUNO
Odkąd prawa komercyjne przejęła Liberty wiadomo było że nastąpią zmiany w typowy dla amerykanów sposób show = business. Osobiście uważam że to już lekka przesada. Opinie Maxa są całkiem całkiem, obawiam się że robi siebie wrogów ujawniając w taki sposób swoje zdanie. Nadejdzie kiedyś taki czas że auto którym będzie jeździł nie bedzie już tak doskonałe i będzie musiał dawać z siebie 101% To spowoduje że pojawią się problemy do interpretacji i niektórzy ludzie mogą być pamiętliwi ,gdy od nich zależeć będzie interpretacja wyników, incydentów itp.Pozdrowienia dla wszystkich co kochają motorsport.
7. Ksys
Niestety ale ten weekend jest nijaki. Spodziewałem się na prawdę fajnej otoczki wizualnej choćby bolidy sunące po Strip, a tutaj nie widać tego wcale bo dzieje się to w nocy. Większość ujęć z powodu naświetlenia torem, bo jasno musi być, nie pokazuje wcale piękna tego miejsca. Tor też okazał się zrobionym na siłę, i nie widzę w tym emocji. Oglądając Monaco człowiek ma tętno 200a tutaj to jak przechadzka po parku. Rozczarowałem się. Otoczki imprezowej, pokazów kierowców itp nie komentuję bo po prostu to ominąłem.Ciekawe co pokaże wyścig, bo póki co jestem zawiedziony.
Pozdrawiam
8. 3000
Max jęczy jak stara buła.
Tor uliczy w Baku czy Singapurze jest świetny.
A GP Monaco to jeden z najbardziej ikonicznych wyścigów.
9. kdarecki
może nie rozumie że formuła jest dla widzów, a nie odwrotnie, bo to widzowie całego świata płacą na jego pensję i resztę. a on ma za....dalać a nie szukać w tym jakiejś "misji". (misjonasz jego mać)
10. Saniol
Czy tylko mnie zastanawia, dlaczego sędziowie nie przyglądali się w ogóle starciu Maxa z Oconem?
11. fistaszeq
@8 Monako może i jest ikoniczne, ale wyścig jest po prostu nudny.
12. From1993
@9
You made my day :) :) :)
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz