FIA uważa, że zabezpieczenie awarii bolidu Sainza odbyło się zgodnie z procedurami
Carlos Sainz po wyścigu w Austrii określił reakcję porządkowych na palące się Ferrari jako "trochę wolną" i zasugerował, że cały proces można byłoby usprawnić.Usterka F1-75 a następnie pożar Ferrari nastąpiła na dojeździe do zakrętu numer 4. Hiszpan zjechał na drogę ewakuacyjną, która znajdowała się na dość stromym podjeździe. Wszystko wyglądało tak jakby chciał zaparkować swoje auto jak najdalej od toru, aby uniknąć wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, który mógł pokrzyżować plany znajdującemu się już na prowadzeniu Charlesowi Leclercowi.
Ferrari zaparkowało tuż obok miejsca, gdzie znajdował się zjazd umożliwiający wyjazd na tor ciężkiego sprzętu, ale strome wzniesienie i przybierający na sile ogień sprawiły, że akcja "ratunkowa" przebiegła nieco inaczej niż zazwyczaj i mogła sprawiać wrażenie mało skoordynowanej.
Sainz zatrzymał się i chciał opuścić auto, ale zorientował się, że jak to zrobi to Ferrari stoczy się. Zachował przy tym zimną krew i machał rękom na porządkowych, aby pomogli mu zablokować F1-75. Pożar przybiegał na sile i w końcu Hiszpan musiał wyskoczyć z auta. Jeden z porządkowych zdołał zablokować Ferrari najpierw podkładając pod prawe przednie koło specjalną podkładkę. Mimo tego Ferrari pod własnym ciężarem dalej ześlizgiwało się ze stromego zbocza, aby w końcu się zatrzymać.
Gdy to już nastąpiło akcja gaśnicza przebiegła relatywnie sprawnie, ale Carlos Sainz miał co do niej trochę zastrzeżeń po wyścigu.
"To nie był idealna i prosta sytuacja" mówił. "Widziałem w lusterkach, że auto pali się, ale jednocześnie musiałem naciskać na hamulec."
"Jak tylko chciałem wyskoczyć z bolidu, zorientowałem się, że to dziwna sytuacja i nie chciałem zostawić tak auta bez kontroli, gdy staczało się podczas mojego wyjścia."
"Cały proces był trochę wolny. W pewnym momencie ogień był tak duży, że musiałem wyskoczyć. Myślę, że stało się to mniej więcej w tym samym czasie kiedy jeden z porządkowych przybył i zatrzymał auto."
"Na pewno musimy się przyjrzeć temu co moglibyśmy w takiej sytuacji zrobić szybciej, gdyż to nie była łatwa sytuacja."
Mimo uwag Sainza, FIA uważa, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, a fakt, że auto staczało się utrudniło akcję porządkowym, gdyż wymagało dodatkowego czasu na zatrzymanie auta i ugaszenie ognia.
Całe zajście początkowo było zabezpieczone jedynie podwójnymi żółtymi flagami, a dopiero po pewnym czasie FIA zdecydował się na wirtualną neutralizację.
FIA utrzymuje, że takie podejście również było zgodne z wypracowanymi procedurami, gdyż stojący obok dźwig czekał na neutralizację, aby móc wyjechać na niechronioną bandą część toru. Jako że całość odbywała się w dużej odległości od samej nitki toru, wypuszczenie samochodu bezpieczeństwa na tor, zdaniem FIA, również nie było konieczne.
FIA zapewniła jednak, że cały czas wyciąga wnioski z wydarzeń do jakich dochodzi na torze i podobnie będzie w tym przypadku.
Zespół Ferrari zdążył już potwierdzić, że usterka silnika w bolidzie Carlosa Sainza prawdopodobnie miała tę samą przyczynę co awaria Charlesa Leclerca w Baku. W obu przypadkach chodziło silnik spalinowy. Carlos Sainz będący już na pograniczu wykorzystania swoich podzespołów silnikowych może więc za dwa tygodnie we Francji spodziewać się kary przesunięcia na polach startowych.
komentarze
1. Krukkk
W FIA bez zmian, nadal chaos i demencja.
2. tysu
No nie do końca wyglądało to prawidłowo. Było dwóch porządkowych, a do bolidu podbiegł tylko jeden. Drugi postawił gaśnicę w zagrodzie i pobiegł nie wiadomo gdzie. Powinno ich biec co najmniej trzech, gdzie dwóch wkłada kliny pod przednie koła, a trzeci gasi bolid. Szczęście miał ten jeden, ze banda była blisko i bolid sam zaczął na nią skręcać i zatrzymał się na niej, a nie dzięki klinowi. Jakby staczał się prosto, to by wrócił z powrotem na tor.
Zresztą widać było, jak trzech porządkowych stoi tam na górce i się przygląda.
3. Globtrotter
ogień, który urósł momentalnie na pół samochodu a tu biegnie jeden porządkowy, nie wiedząc w sumie jak się za to zabrać.
Z jednej strony pozar, z drugiej samochód się stacza... Ktoś powinien za to odpowiedzieć. Dobrze, że nie było to aż tak poważne jak wypadek Grosjeana, co by w takiej sytuacji zrobili? Papier, nożyce, kamień kto idzie gasić?
4. B_O_N_K
A nie wystarczyłoby gdyby Carlos skręcił maksymalnie koła? Bolid stoczyłby się trochę i oparł o bandę. Taka pierwsza myśl gdy zobaczyłem jak próbował wysiadać z toczącego się bolidu.
5. TomPo
@4
Dokladnie to samo wtedy pomyslalem.
A SAI sie miota czy trzymac hamulec czy uciekac. Tez wtedy mowilem do siebie "no wez skrec te kola niech sie bolid na bandzie oprze".
No ale to sie latwo mowi z punku kanapy przed TV, a nie siedzac w plonacym aucie, gdy adrenalina jest pompowana pod korek.
A praca porzadkowych byla co najmniej mizerna. Jeden facet, ktory za bardzo nie wiedzial co robic, do tego przewracal sie o wlasne nogi, niczym Frodo.
6. Krukkk
@4 i 5. Zgadzam sie z Wami, to wina Carlosa. Przeciez to niedopuszczalne, zeby kierowca sam nie potrafil ugasic plonacego bolidu, usunac go z toru i zapewnic bezpieczenstwo innym bolidom.
Inteligentnym inaczej wyjasniam, ze to byl zart.
7. Michael Schumi
Najlepsza akcja porządkowych w sytuacji płonącego bolidu jaką widziałem to była w Bahrajnie w 2020. Porządkowi z Austrii mogliby się od nich wiele nauczyć. Samochód medyczny w mgnieniu oka, wszyscy lecieli z gaśnicami, ruszyli na pomoc Grosjeanowi i to było niesamowite. Tutaj co prawda nie było zagrożenia aż takiego kalibru co tam, ale moim zdaniem zawsze należy reagować szybko. Po to oni są szkoleni i mają odpowiadać za bezpieczeństwo rozumiane jako pomoc w wydostaniu się zawodnika z bolidu, zabezpieczenie go, usunięcie z toru, itp.
8. Frytek
Ale się czepiacie, porządkowi to tylko zwykli ludzie, wykształcenia do tego nie trzeba mieć i zbyt dużej inteligencji pewnie też nie. Do tego dochodzi fakt że dzień wcześniej była sobota. Gość który przybył z klinem może właśnie "gasił" ale pragnienie wodą na kaca. Ten drugi zaś może szukal "klina" ale na kaca ,czyli piwo. Trzeba być wyrozumiałym i to zrozumieć a że bolid się pali, to tylko rzecz (za drobne dziesiątki milionów)
9. Malmedy19
Też bym tak zrobił jak napisane jest w komentarzu 4. Widać braki w doświadczeniu u kierowcy. Od urodzenia jeździł tylko bezawaryjnymi samochodami, to i nie umie się zachować.
Ostatnio śmiać mi się chciało z wielkiego halo o "100 kg" nacisku na hamulec. Kto jeździł na początku autem beż wspomagania, ten nie ma z tym problemów.
10. Bartko
Ja uważam że to była kompromitacja. Najbardziej elitarny sport świata a przy takiej sytuacji Sainz musi sam kombinować. W momencie jak on zjechał z toru to już powinni na niego w trzech czekać z gaśnicami
11. Artur fan
w sumie porządkowi zachowali się tak jak stratedzy Ferrari wszystko na odwrót dobrze że nie rzucił gaśnicą w Sainca a zespół mu przez radio mówił "siedz i trzymaj na hamulcu zaraz zgaszą"
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz