Wolff o ryzykownej strategii Mercedesa: warto było tego spróbować
Ryzyko związane z próbą przejechania wyścigu bez wykonania pit-stopu w przypadku Lewisa Hamiltona kompletnie nie opłaciło się zarówno samemu kierowcy, jak i Mercedesowi. Oczywiście szefostwo zespołu znalazło się z tego powodu pod ostrzałem mediów, a Toto Wolff pokusił się o wytłumaczenie takiej decyzji.Mimo iż Lewis Hamilton maksymalnie ograniczył straty spowodowane karnym przesunięciem na starcie, to jednak nie był on zadowolony z pracy zespołu w trakcie GP Turcji. Brytyjczyk dość sprawnie przebijał się przez stawkę i gdy czołówka zjechała po drugi komplet opon przejściowych, wysforował się on na 3. pozycję.
36-latek ciągle jechał dość przyzwoitym tempem, więc kiedy Mercedes próbował ściągnąć go do alei serwisowej, ten przekonał swój team, by tego nie robili i spróbowali przejechać całe zmagania bez żadnego pit-stopu. W ten sposób dołączył do Charlesa Leclerca oraz Estebana Ocona, którzy mieli identyczną strategię.
Ostatecznie zarówno Hamiltonowi, jak i Monakijczykowi takie ryzyko kompletnie się nie opłaciło, bowiem tempo obu kierowców znacznie spadło, przez co zespoły wezwały ich na wymianę opon. Siedmiokrotny mistrz świata spadł na 5. lokatę i nie był w stanie nikogo wyprzedzić do samej mety.
Po niedzielnej rywalizacji sam zainteresowany nie ukrywał swojej frustracji taką strategią, ale Toto Wolff uważa, że jego zespół podjął właściwą decyzję:
"Przejściówki" wyglądały naprawdę strasznie, ale liczyliśmy, że uda nam się przetrwać do końca i zająć trzecią pozycję bez zjeżdżania na pit-stop. Jeśli pojawiłaby się sucha linia jazdy, moglibyśmy sięgnąć nawet po miękkie opony na końcówkę", mówił Austriak przed kamerami Sky Sports.
"Balansowaliśmy pomiędzy zjazdem na pit-stop i konserwatywnym podejściem do walki o 3. lokatę z Perezem i Leclercem na torze a ryzykiem, które mogło zakończyć się wygraną albo trzecim miejscem. Natomiast gdy już zobaczyliśmy, że tempo Leclerca spada, Lewisa też to dopadło. Wtedy było już jasne, że nie dojedziemy do końca."
Mimo straty ważny punktów w klasyfikacji kierowców - Wolff twierdzi, że warto było podjąć takie ryzyko:
"Nigdy nie mieliśmy z tym żadnych problemów i mamy wiele czasu na liczne debaty i rozmowy. Kiedy jesteś w bolidzie, zawsze masz ograniczoną liczbę informacji. Ogólnie sądzę, że warto było tego dzisiaj spróbować."
49-latek wyjawił też, że najlepszą opcją dla Hamiltona, byłoby ściągnięcie go na pit-stop znacznie wcześniej:
"Wcześniejsze wezwanie byłoby podejściem konserwatywnym. Gdybyśmy zjechali na półmetku zmagań, znaleźlibyśmy się za Perezem i prawdopodobnie Leclercem. Potem walczylibyśmy z nimi bezpośrednio na torze. Bardzo możliwe, że byłoby to najlepsze rozwiązanie, ale tak można powiedzieć już po wyścigu."
komentarze
1. Davien 78
Ham ponosi 100% winy za dzisiejszy wynik. Dopiero po Soczi coś bredził o słuchaniu zespołu a dziś pokazał trochę głupoty. 4-te miejsce było pewne i 60% szans na 3cie było gdyby zjechał przy pierwszym wywołaniu. A punkty uciekają. Ziarnko do ziarnka i braknie na koniec.
2. belzebub
@1 Tylko, że Ham nie jest jednoosobowym zespołem, tylko jego częścią. Wina jednak leży nie tylko po jego stronie, ale i zespołu. Ok., kierowca czasami lepiej wie w jakim stanie są np jego opony, ale z drugiej strony ma przecież swojego inżyniera oraz zespół, który na każdy zespół podejmuje określoną strategię. Co prawda w zależności od warunków można ją nieco modyfikować, jednak do pewnych granic. Było wiadomo z prognoz, że warunki radykalnie się nie zmienią ani w kierunku większych opadów, ani zbytniego przesychania podłoża. Poza tym skoro większość zjechała wcześniej, czyli taka strategia była najwłaściwsza. Niestety po raz kolejny Mercedes zawiódł ze swoją strategią i tylko słabszej dyspozycji Pereza jeszcze prowadzą jako zespół w konstruktorach. W innym wypadku RBR byłby pierwszy. Teraz są trzy tory sprzyjające bardziej RBR. Jeśli na tych torach Verstappen odskoczy Hamiltonowi, to już raczej będzie mistrzostwie dla Brytyjczyka.
3. belzebub
miało być: "który na każdy wyścig"
4. Andrzej369
@2 Winą Mercedesa było, że nie zmusili Hamiltona by zjechał...
Przecież Merc realizował strategię podobną do pozostałych, a Hamilton zwyczajnie się nie posłuchał i stratedzy mogli tylko planować jak minimalizować straty.
5. Werter
Wina Hamiltona że nie słuchał zespołu.
6. Frytek
A to nie jest czasem wina Tuska?
7. hubertusss
@4 jak mogli go zmusić? Dostał polecenie i dyskutował to odpuścili. Sam decydował i sam za to zapłacił. Zdecydowanie słabiej zminimalizował straty po wymianie silnika niż Max. A Mercedes na tym torze wyglądał lepiej od RB pod względem konkurencyjności.
8. Andrzej369
@7 Miałem na myśli coś w stylu, że inżynier powinien być bardziej stanowczy powtarzając żeby zjeżdżał do boksu. Choć zespół jest bardzo ograniczony i wtedy taki Hamilton może zignorować, a potem i tak się wydrzeć na zespół...
9. belzebub
@4. Andrzej369, przeczytaj jeszcze raz co napisałem. Wina zespołu to taka, że posłuchali Hamiltona zamiast ściągnąć po prostu wcześniej na zmianę opon. Zamiast ponowić ściągnięcie to oni pozwolili mu dalej jechać, a potem tylko debatowali czy opony wytrzymają czy nie.
@7 hubertusss... To nie zespół Hamiltona, ale zespół Mercedesa zatrudniający Hamiltona. Od tego zespół ma inżynierów szefów, którzy oni wszystkim zarządzają, również swoimi kierowcami. Przed wyścigiem określone strategie są podejmowane wespół z nimi, ale finalnie to w końcu zespół decyduje w którym momencie ściągnąć kierowcę w jak najlepszym momencie żeby np nie wyjechał w korku.
10. belzebub
Skoro 19 kierowców wcześniej zmieniło opony, a pod koniec jeszcze Leclerc to logicznym było że one nie wytrzymają u Hamiltona uwzględniając jego agresywną jazdę w pierwszej części wyścigu. Jeśli Ham upierał się przy swoim to rolą inżyniera, ew. szefa zespołu jest mu to wyperswadować.
11. belzebub
Poprawka, oczywiście miało być 17 kierowców
12. Andrzej369
@9 No i się z tobą zgadzam. Tylko rozwinąłem twoją wypowiedź, a nie się z nią kłóciłem.
13. belzebub
@12 Luz :)
14. hubertusss
@8 @9 zespół zadecydował chcieli go ściągnąć. Ale on nie posłuchał. To co mieli mu wygrażać przez radio czy zbluzgać? S ą w stawce tacy kierowcy, których pozycja i dokonania pozwala na dyskusje z zespołem w tych sprawach i są tacy co wykonują posłusznie.
15. weres
strategia lewisa była bardzo dobra tor przesychał, pod koniec mógł wyjechać na slickach i jechać kilka sekund na okrążeniu szybciej niż rywale, widać lewisa wina, że zaczęło padać...skoro po zmianie opon gasly się do niego zbliżał to gdyby lewis zjechał wcześniej to nie jest powiedziane że nie skończyłby za gaslym i norrisem. mercedes powinien albo podcinać pereza albo stawiać na bardzo długi przejazd. szybki zjazd po perezie nie miał sensu
16. belzebub
@14 Chyba dalej nie rozumiesz o co tutaj chodzi...
Jeśli Mercedes nie ma kontroli nad swoim kierowcą, to zespół tutaj ponosi winę. Paradoksalnie, Hamilton zrobił praktycznie podobny błąd co Norris w Soczi. Olał inżyniera i poniósł za to konsekwencje.
@15 Strategia Hamiltona była bardzo dobra? Poczytaj to co mówił Isola z Pirelli, że Hamilton nie miał szans na to żeby dojechać na tych oponach do końca wyścigu. Patrząc na opony Ocona, mogło się skończyć podobnie jak w przypadku Verstappena w Baku, któraś opona mogła strzelić.
Jeśli chodzi o tempo po zmianie opon, Hamilton skarżył się bodajże na graining, jednak gdyby wcześniej zmienił stan opon mógł się poprawić. Po zmianie było już za późno, za mało zostało czasu do końca wyścigu.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz