Red Bull i Aston Martin eksperymentowali z ciśnieniami opon w Baku?
Według ostatnich doniesień włoskich mediów, ekipy Astona Martina i Red Bulla nie przestrzegały wytycznych Pirelli związanych z ciśnieniem w oponach podczas weekendu w Azerbejdżanie. Choć nie ma oficjalnego potwierdzenia, co tak naprawdę przyczyniło się do awarii ogumienia w bolidach Lance'a Strolla oraz Maxa Verstappena, to jednak niewykluczone, że to działanie mogło przyczynić się do wypadków obu kierowców.Po GP Azerbejdżanu pojawiło się mnóstwo kontrowersji związanych z ogumieniem Pirelli. Eksplozje opon włoskiego producenta poskutkowały tym, że Lance'a Stroll oraz Max Verstappen zaliczyli potężny dzwon na prostej startowej, który zakończył ich niedzielną rywalizację.
W przypadku obu zawodników zawiodła lewa tylna opona, która na torze w Baku nie jest narażona na zbyt duże przeciążenia. Fakt ten sugeruje, iż rzeczywiście do awarii tego ogumienia mogły przyczynić się porozrzucane odłamki części.
Dodatkowo, od razu po wyścigu media obiegła informacja o tym, że ok. 6-7 cm rozcięcie w lewej tylnej oponie pojawiło się również w samochodzie Lewisa Hamiltona. Inżynierowie Pirelli to uszkodzenie odnaleźli w trakcie przerwy spowodowanej czerwoną flagą. W programie "Weekend Debrief" szef działu F1 włoskiego koncernu, Mario Isola wyjawił, że podobne obrażenie zauważono także w komplecie zdjętym z bolidu Sebastiana Vettela.
Informacje te jednoznacznie wskazują na to, że rzeczywiście do awarii ogumienia mogły przyczynić się porozrzucane odłamki. Natomiast dokładną przyczynę poznamy dopiero po analizie Pirelli, która odbywa się obecnie w ich fabryce w Mediolanie.
Jednakże nowe doniesienia w tej sprawie wyjawiło La Gazetta dello Sport. Włoska gazeta, powołując się na swoje źródła, poinformowała, że Aston Martin i Red Bull nie przestrzegali wytycznych Pirelli dotyczących ciśnienia w ogumieniu.
Włoski producent po piątkowych treningach na obiekcie w Baku podniósł ciśnienie w tylnych oponach z 19 Psi (1,31 bara) do 20 Psi (1,38 bara). Wszystko z powodu obaw związanych z degradacją ogumienia.
Zdaniem La Gazetta dello Sport, ekipy mogły obniżyć ciśnienie w trakcie wyścigu, gdyż chciały zyskać dodatkową przyczepność. Jednak takie rozwiązanie jest bardziej podatne na różne uszkodzenia mechaniczne.
Obecnie Pirelli nie jest w stanie dokładnie monitorować ciśnienia opon podczas oficjalnych sesji i musi wierzyć danym z telemetrii wszystkich zespołów. Dopiero od sezonu 2022 włoski producent zamierza zmienić swoje metody obserwacji.
komentarze
1. B_O_N_K
Takie doniesienia włoskiej gazety, stawiające włoskiego producenta opon w korzystnym świetle są dziwnym zbiegiem okoliczności :)
2. Jakusa
@1 Dokładnie jak mówisz, nie ma potwierdzonych danych, ale Ci już bronią swoich gównianych gum.
3. ahaed
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Czemu jeden dostawca? Ile zapłacili? Dla mnie to bzdura. Tankowania nie ma, opony są jakie są. Dobra, o ile tankowanie rozumiem. To komu przeszkadzało 2-3 dostawców opon? A już wiem komu...Pirelli ...bo wtedy by wyszło, że robią gówniane opony.
4. fpawel19669
@3 Jeden dostawca to równe szanse dla wszystkich ekip. Nie chcę bronić Pirelli, ale robią takie opony jakich wymaga FIA.
5. Patryq21
@3 Przecież to F1 chciała aby jeden producent produkował opony pod ich wytyczne, a jednym z wymogów było to by szybciej się zużywały aby urozmaicić wyścigi.
6. Schumi83
A gdzie mój komentarz ??? Co to już i tutaj kontrola kto i gdzie co pisze???
7. Raptor202
@4 Powinna być rywalizacja między dostawcami. Równie dobrze można wprowadzić jeden silnik dla wszystkich zespołów, wtedy też będą równe szanse.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz