Ciekawe plotki pojawiły się w związku z nagłym promowaniem motorów V10 w F1. Bardzo możliwe, że jest to powiązane z próbą zmiany rozkładu mocy w jednostkach napędowych, które zadebiutują w 2026 roku.
Niewinne wypowiedzi Stefano Domenicaliego i Mohammeda Ben Sulayema nt. ewentualnego powrotu legendarnych silników do F1 dość nieoczekiwanie otworzyły gorące dyskusje w padoku. Za kulisami pojawił się nawet pomysł porzucenia zaplanowanych regulacji na sezon 2026, a potencjalne wejście motorów V10 mogłoby mieć miejsce w 2028 lub 2029 roku.
FIA otworzyła nawet specjalną grupą roboczą w tej kwestii, a na piątek w Bahrajnie zwołała specjalne posiedzenie wszystkich pięciu producentów silnikowych (bez Cadillaca, który ma wejść do serii dopiero pod koniec obecnej dekady). Prawdopodobnie to wtedy rozjaśni się sytuacja, kto optuje za szybkim wprowadzeniem ww. jednostek, a kto jest temu przeciwny.
Już oczywiście można spodziewać się, że po tej pierwszej staną Red Bull i Ferrari. Te dwie stajnie zgłaszały swoje wątpliwości co do obecnie zaplanowanych przepisów już w 2023 roku. Po tej drugiej prawdopodobnie znajdzie się Audi, które nawet wydało oświadczenie w tej sprawie oraz Mercedes, który - według wielu źródeł - ma dysponować najlepszym projektem na sezon 2026.
Taki podział potwierdził też raport Auto Motor und Sport, który uwypuklił też nie do końca znane podejście Hondy. Mimo że to właśnie bardziej ekologiczne regulacje skłoniły Japończyków do powrotu do F1, przewijają się doniesienia - podsycone zresztą przez samych ich przedstawicieli - że mają pewne problemy z nowym silnikiem i mogliby być otwarci na wejście V10.
Niemiecki serwis podzielił się bardzo ciekawą sugestią, skąd może wynikać nagłe promowanie wolnossących motorów. Środowisko F1 ma być bowiem świadome tego, że do żadnego porzucenia aktualnie zaplanowanych przepisów nie dojdzie, a ewentualna taka zmiana mogłaby wydarzyć się po sezonie 2030.
Zwolennicy V10 chcą natomiast przeforsować inną zmianę w ten sposób. Oczekują bowiem zwiększenia rozkładu mocy z 45/50-50/55 do 70/30 lub nawet 80/20 na początku nowej ery regulacyjnej. Wpisywałoby się to zatem w doniesienia o problemach niektórych producentów z elektryczną częścią.
Zresztą gdy już w 2023 roku przewijały się podobne plotki i otwarcie o przemyśleniu rozkładu mocy mówił Christian Horner, Toto Wolff jasno uwypuklał ten problem. Red Bullowi i prawdopodobnie Ferrari trudno będzie jednak wymusić taką modyfikację, gdyż na tym etapie wymagałaby tzw. większości kwalifikowanej, czyli 4 z 5 głosów producentów.
09.04.2025 18:38 zmodyfikowany
0
Dawac V10, wywalic wszystkie systemy elektryczne/hybrydowe, ktore tylko generuja koszty, podnosza wage, oraz skomplikowanie konstrukcji. O ryzyku porazenia nie wspomne.
Niech jezdza na 100% BIO paliwie i sprawa "ekologii" zalatwiona.
11.04.2025 14:44
0
@TomPo
Z tym ryzykiem porażenia prądem to odpłynąłeś :)
Mamy dwunasty rok silników hybrydowych i nikt, powtarzam nikt nie został porażony prądem.
Argument wyjęty z...
09.04.2025 19:38
1
0
A od kiedy cyrk słucha nas, kibiców?my możemy pożalić się na portalu i ewentualnie wieczorem zapłakać do podusi...wszystkie te nowe regulacje są mydleniem oczu kibicom oraz zwiększaniem oglądalności poprzez szansę (lub lobbowanie) na dane zmiany przez konkretne zespoły, żeby zmienić faworytów. Tyle...😞
09.04.2025 20:40
0
Dawać V10 i nie gadać głupot
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się