Dziennikarz porównał incydent Red Bulla z GP Kanady do skandalu crashgate
Znany dziennikarz Will Buxton po GP Kandy podzielił się ciekawą opinią na temat okoliczności incydentu z udziałem Sergio Pereza i konsekwencji jakie zespół poniósł za swoje zachowanie. Uważa on, że kara był wyjątkowo łagodna, a cały incydent porównał nawet do słynnego "crashgate" z udziałem Nelsona Piquet'a i zespołu Renault, do którego doszło w 2008 roku.Sergio Perez nie zaliczy Grand Prix Kanady do najbardziej udanych swoich wyścigów. W kwalifikacjach nie zdołał przebrnąć przez Q1, a w wyścigu odbywającym się w bardzo zmiennych warunkach na 53 okrążeniu stracił panowanie nad swoją maszyna i tyłem uderzył w bandy znajdujące się przy zakręcie numer 5.
Uderzenie było na tyle mocne, że kompletnie połamane zostało tylne skrzydło RB20 i od razu jasne było, że dla meksykańskiego zawodnika jest to koniec niedzielnych zmagań. Mimo to zespół Red Bulla poprosił go przez radio, aby dojechał do boksów.
Sędziowie FIA od razu dostrzegli jednak niebezpieczną sytuacje i po wyścigu nałożyli na kierowcę karę przesunięcie o trzy pozycje podczas GP Hiszpanii, a na zespół, który wyraźnie instruował kierowcę do złamania przepisów, nałożono grzywnę w wysokości 25 000 euro.
Sprawa wydawała się więc zakończona, ale niespodziewanie dość skutecznie powróciła rozdmuchana do niewyobrażalny wręcz granic. Podały nawet porównania do jednego z największych skandali w F1, czyli tzw. crashgate z GP Singapuru 2008.
Co ciekawe, gdy przyjrzeć się bliżej toku rozumowania dziennikarza, faktycznie można mieć wrażenie, że Red Bull celowo namawiał swojego kierowcę do złamania przepisów, aby uniknąć okresu neutralizacji i umożliwić Maksowi Verstappenowi odniesienie 60. zwycięstwa w Formule 1.
Z tego powodu zadaniem dziennikarza kara nałożona na Red Bulla po wyścigu był niewspółmierna do przewinienia.
"Osobiście uważam, że konsekwencje nie były wystarczająco dotkliwe" pisał Buxton na swoim koncie w serwisie X.
"Zespół przyznał, że polecił Perezowi z pełną świadomością złamać przepisy, a robiąc to zagrażał bezpieczeństwu innych kierowców (po to są właśnie te przepisy), aby uniknąć samochodu bezpieczeństwa, który sprawiłby, że stracą zwycięstwo."
"Odwrócicie skutki takiego zachowania i macie zespół mówiący kierowcy, aby złamał przepisy i wywołał neutralizację, aby pomóc wygrać [zespołowemu koledze]. Oba te incydenty dzieli tylko kilka stopni różnicy. W jednym przypadku otrzymano przesuniecie na starcie i grzywnę. W drugim mieliśmy Singapur 2008."
Jeden z kibiców zapytał dziennikarza czy takie zachowanie miało takie same implikacje co crashgate. W osobnym poście otrzymał odpowiedź: "Absolutnie nie mówię, że było to celowe. Jedynym porównaniem jest to, że zespół prosił kierowcę o złamanie przepisów, aby wpłynąć na kwestię pojawienia się samochodu bezpieczeństwa. Po prostu to interesujące, że Red Bull tak otwarcie się do tego przyznał."
komentarze
1. ekwador15
nie dziwie sie red bullowi, bo kilka minut wczesniej Max dostal w prezencie prowadzenie wyscigu. ale to tylko pokazuje absurd tej sytuacji, cokolwiek sie wydarzy zawsze jest SC albo czerwona flaga. wyscigi pod katem strategii nie maja zadnego sensu, bo i tak zawsze jest SC.
2. Cube83
Brytolowi polecam pewną dosyć popularną w Polsce maść na ból dolnej części pleców.
3. Gumek73
Trudno to porównywać, wtedy to było zaplanowane pod kątem tankowania paliwa i tour na którym bez DRSu wyprzedzać się praktycznie nie dało.
Teraz Redbull tylko wykorzystał sytuację.
4. Manik999
Will Buxton dawno odleciał, podobnie jak Ted Kravitz i kilku innych brytyjskich dziennikarzy. ;)
5. dex
Jesteście za głupi, żeby dostrzec, że że Buxton ma racje.
6. TZ4Z
@5 XD
7. TZ4Z
@5 ty tak na serio, czy tylko trollujesz? Mam nadzieję, że to drugie
8. kiwiknick
@5 sam jesteś głupi.
:)
9. bedajaja
@5 czyli HAM tak samo wygrał kiedyś nielegalnie, bo kiedyś dojechał do mety tylko na 3 kołach...
wtedy jakoś nikt o tym nie gadał a jechał tak samo niesprawnym bolidem
10. BlahFFF
@9. bedajaja, takich przypadkow jazdy uszkodzonym bolidem, z ktorego cos sie sypie bylo pelno. Kierowca zawsze stara sie dojechac do pity jesli jest to mozliwe. Tutaj niby chodzi o to, ze zespol mu kazal, bo mial w tym ukryty motyw, ale powownywanie tego do crashgate, ktore bylo zaplanowane i celow to kompetne nieporozumienie.
11. Biziscoot
Nie wiem czy ten dziennikarz zauważ że chwilę później i tak była neutralizacja wyścigu po uślizgu Carlosa i nic to nie zmieniło w przypadku Maxa. Napisał co napisał i trzeba to uszanować bo każdy ma prawo do wygłaszania swoich poglądów a inni mogą się z nimi zgadzać lub nie. Ja uważam że nawet jakby była netralizacja to nic by to nie zmieniło w stosunku do Maxa a wręcz mogło by to przesunąć Merce przed Maclareny ale nie sądzę żeby RBR myślał tymi kategoriami.
12. Inoki
F1 to gra zedpołowa. Gra się w niej na lidera. Jak nie wychodzi to zaczynamy kombinować.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz