Zespoły mogą nie dokończyć sezonu 2022 z powodu limitu budżetowego
Powrócił temat podniesienia czapy budżetowej z powodu rosnącej inflacji. Problem w tym, że nie wszystkie ekipy chcą dać zielone światło na takie rozwiązanie, a sytuacja wygląda coraz gorzej. Christian Horner sugeruje nawet, że niektórzy będą zmuszeni po prostu opuścić ostatnie wyścigi tego sezonu.O tym, jak dużym problem jest tegoroczny limit budżetowy mówi się od początku sezonu 2022. O ile jeszcze w 2021 roku nie było z tym takiego kłopotu, o tyle "agresywny" rozwój daje już o sobie znaki. Oczywiście najbardziej cierpią na tym najwięksi.
Według wyliczeń Auto Motor und Sport, mają oni raptem około 14 milionów dolarów, które mogą wydać na kwestie rozwojowe. Nic więc dziwnego, że przed GP Hiszpanii sporo spekulowano o tym, blisko tej granicy jest Red Bull, o czym wspominał Mattia Binotto. Prawdopodobnie z podobnymi trudnościami zmaga się Mercedes, który dostarczył spory pakiet poprawek do Miami i Barcelony.
Po potwierdzeniu braku zastępstwa za GP Rosji czapa finansowa spadła do poziomu 141,2 miliona dolarów. Święta trójca ("Srebrne Strzały", "Czerwone Byki", Scuderia) nie wyobraża sobie wytrzymania całego sezonu z tak małym budżetem, a trzeba pamiętać, że w 2023 roku skurczy się on o kolejne 5 "baniek". Dlatego też nawołują do zwiększenia tego limitu pod pretekstem niewystąpienia w niektórych wyścigach:
"Siedem ekip prawdopodobnie musiałoby opuścić ostatnie cztery wyścigi sezonu, aby zmieścić się w tej granicy. Nie chodzi wcale o duże teamy. Te ze środka stawki również mają takie problemy z powodu wysokiej inflacji", mówi Christian Horner z Red Bulla, cytowany przez BBC.
"FIA musi o nas dbać i wiem, że potraktują to poważnie. Rachunki za energię, koszty utrzymania zespołu i inne poszły do góry. F1 nie jest z tego zwolniona. Na przykład koszty transportu wzrosły czterokrotnie i nie mamy nad tym żadnej kontroli."
Jak już wspomniał Horner, największym kłopotem jest rosnąca inflacja, której wskaźnik zatrzymał się na poziomie 6,1%. Według wyliczeń, to kosztuje ekipy F1 dodatkowe 8,4 miliona dolarów i to właśnie o tyle sześć zespołów domaga się podniesienia limitu finansowego powołując się na "siłę wyższą". W tym gronie można znaleźć m.in. McLarena, który jeszcze przed startem sezonu ostro krytykował zwolenników takiego pomysłu.
Jednakże - podobnie jak w kwietniu - niektórzy nie chcą słyszeć o takiej propozycji. W przeciwieństwie do ówczesnych raportów do Alfy Romeo, Alpine i Haasa miał dołączyć teraz Williams, co potwierdzają AMuS oraz BBC:
"Dość wcześnie ustaliliśmy nasz budżet. Spodziewaliśmy się trochę tej inflacji. Pojawiła się ona nie tylko u nas. Jeśli my możemy spokojnie pracować, to inni też tak mogą. Nie jestem zwolennikiem podniesienia tej granicy", przekonuje szef francuskiej stajni, Otmar Szafnauer.
"Gdy koszty frachtu wzrastają o 2,5-3,5 milionów, ale twój budżet na rozwój wciąż wynosi 20 milionów, to czy nie możesz zejść przykładowo do 17 i znajdować się poniżej limitu? Wtedy jednak jesteś ograniczony w kwestii rozwoju. Łatwiej jest więc - jeśli masz pieniądze - udać się do FIA i prosić o podwyższenie tej granicy."
"Inflacja nie ma nic wspólnego z siłą wyższą. Pandemia takową była. Inflacja to normalny proces. Ekipy, które nie mają zbyt wiele miejsca na poprawę, mogą na nią bardzo łatwo zareagować. Po prostu muszą zamknąć swój tunel aerodynamiczny i produkować mniej części. Owszem transport i energia stały się dla nas droższe, aczkolwiek musimy sobie z tym poradzić", dodaje boss Alfy Romeo, Frederic Vasseur.
Sęk w tym, że według pierwotnych planów - tegoroczny limit miał wynosić 175 milionów dolarów. Pandemia koronawirusa sprawiła jednak, że wszyscy zgodzili się na znaczące obniżenie tej czapy, a ci, których uratowało to przed bankructwem, teraz nie chcą zgodzić się jej podwyższenie.
AMuS sugeruje, że jeżeli nie zostanie wypracowany odpowiedni kompromis w tej sprawie, niektórzy mogą świadomie wyjść pozna wyznaczoną granicę, nie narażając się przy tym na poważne konsekwencje. Mówi się o 5-procentowym przekroczeniu, na co sędziowie powinni raczej przymknąć oko, zważywszy na brak kar sportowych w takim wypadku i wspomnianej już "siły wyższej".
To z kolei może mieć niebagatelny wpływ na losy mistrzostw. Takie wykroczenie powinno umożliwić spokojne przygotowanie dwóch pakietów poprawek, co byłoby zbawieniem dla Red Bulla czy Mercedesa. Zdaniem ekspertów, gdyby każdy z tych zespołów, chciałby być uczciwy, rozwój tegorocznych konstrukcji zakończyłby po... GP Kanady.
komentarze
1. ekwador15
absurd, szczyt motosportu a tu takie problemy, czy wszyscy dokończą sezon. limity budżetowe są a i tak 3 najbogatsze teamy z ostatnich lat nadal wyznaczają trendy. w połowie sezonu juz nikt nie bedzie mial kasy i na drugą połowę juz bedzie znany układ sił. limity są zbyt restrykcyjne
2. yaiba83
Jak Binotto mówił, że RedBull musiał już prawie cały dostępny hajs wydać na poprawki to został przez szefostwo byków wyśmiany. Uważali, że lepiej dysponują zasobami. Tydzień nie minął a tu Horner pierwszy beczy o podniesieniu limitów. Tylko po co skoro jak twierdzi wystarczy mądrze wydawać gotówkę? Matia chyba jest mądrzejszy niż wygląda. Najwyraźniej zbyt wielu "fahofców" próbuje robić z niego głupka.
3. Michael Schumi
@2 Nie został wyśmiany, tylko został skontrowany tym, że skoro Binotto twierdzi tak jak powiedział o wydatkach Red Bulla to niech przyzna się w takim razie ile Ferrari wydało do tej pory na np. dodatkowe części dla Carlosa Sainza.
4. rowers
Te limity są zabawne. Fajnie, że nikt nie będzie się mógł już poprawić w połowie sezonu, dzięki temu będzie ciekawiej ;p Jak to jest śmieszne, że ludzie twierdzili jak to stawka się ściśnie, jaka będzie rywalizacja. Nie mam pojęcia co się zmieniło.
5. Gunnerrsaurus
Zobaczymy jak to będzie wyglądało w końcówce sezonu, mam nadzieję, że nie dopuszczą do kompromitacji tego sportu i zespoły nie będą musiały wybierać, w którym wyścigu bardziej opłaca im się pojechać.
6. Jacko
@up
Teraz nagle narzekanie na limity, ale gdy Merc dominował przez ostatnie lata, to się właśnie ich domagano, żeby "wyrównać stawkę". Ba, niektórzy przecież mówili nawet o identycznych bolidach...
Jak chorągiewki na wietrze...
7. Gumek73
@6
Oj Kolego, żeby tylko bronić Mercedesa, to potrafisz największe głupoty pisać.
Limity budżetowe są ok. ale czy są na odpowiednim poziomie, to już jest kwestia dyskusyjna, bo kiedy je ustalano, nikt nie przewidział gigantycznej inflacji z jaką mamy do czynienia praktycznie w całym cywilizowanym świecie. Ceny wielu materiałów do produkcji komponentów aut niewątpliwie poszybowały ostro w górę i wszystkie wyliczenia jakie zapewne każdy zespół sobie poczynił, można wyrzucić do kosza.
Również pracodawcy podnoszą pensje swoim pracownikom właśnie przez szalejącą inflację, bo gdyby nie to, to raczej jakiś drastycznych ruchów w tej kwestii nie było.
A jeszcze tak na marginesie, to mniejsze lub większe zespoły np.McLaren, który był jednym z największych orędowników limitów budżetowych, jakoś specjalnie nie skorzystał na ich wprowadzeniu, a w stosunku do zeszłego roku wręcz obniżył swoje loty, a przecież zeszły rok i zasoby, podobnie jak Ferrari już praktycznie w całości poświęcili na rozwój nowej konstrukcji i teraz McLaren najgłośniej krzyczy o likwidacji zespołów B i gdyby do tego doszło, to przyjmuję zakład, że sytuacja się specjalnie nie zmieni.
8. Grzesiek 12.
To może trzeba zmienić księgowego...
9. Krukkk
@7. W punkt!
@Jacko. Przykro mi.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz