Marchionne chwali Vettela i Raikkonena, a uderza w Alonso
Sergio Marchionne, który za sprawą tradycyjnego przedświątecznego spotkania z przedstawicielami prasy w Maranello jest cytowany na wszelkie możliwe sposoby, mocno pochwalił obydwu swoich kierowców przy okazji wbijając szpilkę w Fernando Alonso.„Vettel jest fantastyczny. W minioną niedzielę tutaj w Maranello wygłosił przemówienie do 1200 naszych pracowników w całości po włosku. To było niewiarygodne” mówił Marchionne.
„Mogę stwierdzić, że w zaledwie jeden rok stał się bardziej Ferraristą niż Alonso przez pięć lat.”
Prezes Ferrari zadowolony jest również ze swojego drugiego zawodnika, Kimiego Raikkonena, mimo iż ekipa długo zastanawiała się czy przedłużyć z nim kontrakt na sezon 2016.
„Dostrzegłem ogromną zmianę w Kimim podczas sezonu” mówił. „Od czasu do czasu pokazuje mi zdjęcia swojego dziecka- myślę, że staje się coraz bardziej stabilny, co powinno być pomocne w sezonie 2016.”
„Myślę, że będzie zaangażowany bardziej niż w ostatnim czasie. Jestem zadowolony, że stanowi część naszego zespołu.”
komentarze
1. Michael Schumi
„Dostrzegłem ogromną zmianę w Kimim podczas sezonu” mówił. „Od czasu do czasu pokazuje mi zdjęcia swojego dziecka".
Hehe, dobra merytoryka wypowiedzi :D
2. Tomal20
Porównywanie Vet i Alo po przemowie do pracowników. Vet jak każdy na poczatku w nowym teamie pewnie by wszystkich po tyłkach wycałował. Ale jesli po kilku sezonach zamierzony cel sie oddala to ciężko skakać z radości,zwłaszcza jak sie ma charakter jak Alo.Kimi jak to Kimi nic specjalnego wg mnie
3. Polak477
Że marzeniem Vettela było jeździć w Ferrari to raczej tajemnicą nie było, więc było to oczywiste, że w Ferrari lepiej się czuje. Ale serio jedyna pochwała Kimiego jaka przyszła Marchionne do głowy to za pokazywanie zdjęć dziecka? ;)
4. elin
No jeśli Vettel jest bardziej Ferraristą, bo wygłosił przemówienie do pracowników po włosku ..., to Alonso tym bardziej nim był ... - w każdym wyścigu mówił po włosku do swojego inżyniera ... i słyszało to zdecydowanie więcej, niż 1200 osób ... ;-)).
5. Jahar
Elin mnie uprzedziła z komentarzem więc zostaje mi napisać, że teraz Vettel już będzie musiał w wyścigu po włosku rozmawiać aby pokazać, że jest większym miłośnikiem Ferrari niż Alonso.
6. fanAlonso=pziom
ja powiem więcej - chciałbym to zobaczyć jak VET wygłasza to przemówienie po włosku bo jeszcze nie widziałem żadnego wywiadu z nim po gdzie mówi po włosku (parę słów to i ja umiem powiedzieć) ,czyli pewnie ktoś mu napisał przemówienie a on się go nauczył a marchionne cieszy michę
7. Greek
Dokładnie - ALO zawsze mówił po włosku, bo było to dla niego "normalne". Z niemiaszka pozerstwo wylewa się jak z dziurawej beczki i chyba tylko ślepy tego nie widzi. Jeszcze ten jego akcent to prawdziwa obraza dla tego pięknego języka. Italiańce z Ferrari też nie lepsi, ale od przejęcia władzy przez Arrivabene (i przede wszystkim od przejścia Palucha) ten zespół stracił potężnie na kultowości, a zyskał na typowym dla patologicznych teamów jadzie.
8. jogi2
Jedno co mi się kojarzy z Vettelem to jego pozerskie .....gadki .."Forza ferrari..." przez radaio ...straszne ,okropne i nieprawdziwe ...chciałby ,żeby go za wszelką cenę lubili .....a kibice wolą i tak np .Felipe Masse :) ...i raczej to się nigdy nie zmieni
9. Blazefuryx
6. Uwierz mi, że nie chciałbyś. Wtedy zawodność Twojego światopoglądu stałaby się dla Ciebie nazbyt namacalna. Twoje zdrowie psychicznie prawdopodobnie by nie przeżyło takiego szoku.
Przykro mi to mówić, ale Alonso nie jest mistrzem w pełnym tego słowa znaczeniu, znacznie odstaje od uniwersalności i perfekcyjności Vettela czy Schumachera.
10. dexx
Widzę że kółko ochronne Alonso jest już włączone widząc niektóre komentarze. Jakby ktoś coś powiedział na Vettela czy Raikkonena to by było przytakiwanie ale że to szpilka w stronę Alonso to już tłumaczenie.
To że Alonso mówił po włosku przez radio o niczym nie świadczy, ważne jak się w domu Ferrari zachowywał.
11. jogi2
Alonso jest po prostu charyzmatyczny ....jest prawdziwy, jest sobą i nie trzeba go bronić....a wcale nie jestem jego fanem .Po prostu jest normalny
Vettel to płacząca d... Pozer jakich mało ...jak można tego nie widzieć ..Przez te lata tyle co nawygadywał to nie ma drugiego .Jest infantylnym średniakiem ,który fartem jest tam gdzie jest.
Nawet Hamilton ostatnio się śmiał ,że tak naprawdę nie da się stwierdzić jak dobry jest Vettel.
W sumie była już okazja .Riccaro go sprawdził. :)........mało co doprowadzając Vettela do rezygnacji z F1 ....od cały miszcz. ... ale nie ... znowu fart. Przygarneli go na własne nieszczęście
12. dexter
Tja, Vettel teraz jest Ferrarista. Jest w zespole ktory od poczatku historii F1 zwiazany byl z tym sportem, jest w zespole ktory otoczony jest pewnym mitem, pasja oraz emocjami. Z pewnoscia dla niego jest to calkowicie nowy status, ktory podnosi takze wlasna wartosc. Wsrod kierowcow wyscigowych kiedys krazylo takie powiedzenie ze gdy Ferrari wola, to nie mozna odmowic - cos magicznego w tym musi byc.
Ja pamietam do Parku Krolewskiego na Monza kilka dni przed wyscigiem we Wloszech przyszly doslownie tlumy ludzi aby powitac Vettela. Nie wiem, ile dokladnie bylo ludzi, w kazdy razie byla niezla masakra.
Widac jak on kazdym wyscigiem, kazdym swoim wywalczonym miejscem na podium zyje. „Grazie ragazzi, forza Ferrari!“ czesto mozna z jego ust uslyszec. Pamietam jak przed dekoracja na podium, (nie wiem dokladnie, chyba po ukonczonym GP USA czy Brazylii) on stal i czekal. Normalnie, kierowca na podium nie moze nic ze soba zabrac. Przed wejsciem na strone publiczna stoi jeszcze zawsze ktos z ochrony ktory dokladnie wszystko obserwuje. Gdy jego imie i nazwisko zostalo wywolane Vettel wzial rozbieg, jednym ruchem kiwnal ochraniarza i tym sposobem przemycil swoj kask na podium. Wszystko po to, aby pokazac publicznosci swoj nowy znaczek „Cavallino Rampante“, ktory namalowany byl na tylnej czesci kasku. Ochraniarz probowal Vettela jeszcze zatrzymac i wyrwac mu ten helm z reki. Na podium Vettel cieszyl tym faktem ze mu sie udalo doslownie jak maly chlopiec. Albo jego gest jak po wscigu na konferencji prasowej wyciaga wloska flage, smieje sie i do mikrofonu wola: „Forza Ferrai“. Wszystkie takie jego male gesty dla sympatykow „la bella macchina“ szczegolnie we Wloszech sa wazne.
Przyznam, ze na mnie tez robia wiarygodne wrazenie tzn. nie sa jakims sztucznym udawaniem, tylko sa wiarygodne. Jak tak czlowiek dokladnie przyslucha sie jego wywiadow, mozna odniesc wrazenie ze w momencie podpisu kontraktu z Maranello spelnily sie jego marzenia z dziecinstwa.
W sumie Vettel w F1 nie musi nic udowadniac, poniewaz praktycznie mowiac wszystko juz osiagnal w swojej karierze. W RBR zdobyl 4 razy tytul „Mistrza Swiata“, z zespolem zwiazany byl od 12 roku zycia - o tym nie mozna zapomniec. Po takim sukcesie zawodowemu sportowcowi ciezko jest poszukac sobie nowych wyzwan.
Przechodzac do Ferrari nikt mu nie gwarantowal ze bedzie latwo, wrecz przeciwnie. Wiadomo jak Ferrari funkcjonuje. Z tym zespolem mozna odniesc sukces, jesli wszystko w zespole z Maranello bedzie odpowiednio dzialac. No, ale Vettel szukal nowych celow, a w Ferrari tez po przespanych ostatnich latach wiele musialo sie zminic i to na kazdej plaszczyznie - takze moment pasowal. I dzis wydaje sie, ze jednak praca aby cos razem stworzyc sprawia mu wielka przyjemnosc.
Pracujac na tak duzym poziomie zawsze wymagana jest dokladna precyzja oraz najwyzsza jakosc. Z jednej strony Maranello musi czas ktory podczas rozwoju jest najwazniejszym faktorem najszybciej przeksztalcic w wynik, z drugiej strony musi sobie zostawic odpowiednia ilosc czasu aby mozna bylo mowic o jakosci.
Ostatni taki wieli okres zespolu z Maranello to byly jeszcze czasy gdy na wlasnym torze fabrycznym Fiorano zespol mogl bez zadnych ograniczen przeprowadzac testy. To byl czas w ktorym Ferrari pierwszy raz globalnie zmienilo swoje struktury i byl to srodek lat dziewiedziesiatych. Wtedy zatrudniony zostal szef zespolu ktory pochodzi z Francji, kierownicze techniczne stanowisko objal inzynier z Anglii, a kierowca zostal Niemiec. To byla swieta trojca ktora wprowadzila Ferrari na najwyzsze szczyty.
Najlepsze w tym wszystkim bylo to ze Schumacher nigdy tak naprawde nie interesowal sie historia. Jako dziecko nie jezdzil na wyscigi F1, nigdy nie interesowalo go kto to byl Juan Manuel Fangio ktory w swoich czasach byl najlepszym kierowca na rynku. Tzn. Michael z pewnoscia wiedzial kto to byl, ale ogolnie temat historii nigdy go jakos specjalnie nie interesowal.
Apropos Fangio: jego samochod Ferrari 290 MM z 1956 roku zostal ostatnio na aukcji w Nowym Yorku sprzedany za ponad 28 milionow dolarow. Ten model wyjechal dopiero na ulce jak Mercedes wycofal sie z mistrzostw wraz ze swoimi „Srebrnymi Strzalami“. Wtedy zostalo tylko Maserati z modelem 300S. Najtrudniejszym wyscigiem w sezonie byl wtedy wyscig Mille Miglia. Fangio tym samochodem (nr. chassis 0626) dojechal na 4 miejsce. Taka ciekawostka ze jechal bez nawigatora, a wtedy jezdzilo sie jeszcze z nawigatorem. Do wyscigu Mille Miglia startowalo 365 samochodow, na mete dojechalo tylko 185. A jezeli juz jestesmy przy cenie to najdrozszym samochodem w historii ktory poszedl pod mlotek na aukcji jest Mercedes W196 i to byl samochod ktory tez byl prowadzony przez Juan'a Manuel'a Fangio. Cena: 29,6 Mln. dolarow.
13. dexter
I nie dokonczylem co chcialem napisac. Michael ktory sam szukal nowych wyzwan przychodzac do Ferrari zastal zespol ktory przez ostanie 17 lat nie zdobyl zadnego tytulu (a tu dzis zarzuca sie ze Mercedes dominuje ostatnie 2 sezony, takze...). Zespol z Maranello byl w takim zdruzgotanym stanie ze rozpaczliwie szukal kogos kto moglby wszystko doprowadzic do pewnego ladu. W pierwszych latach Schumi w Maranello nawet nie mial czasu zajmowac historia zespolu. Jego fokus lezal kompletnie na czyms innym. I pamietam jak fani Ferrari i nie tylko, ba nawet sami pracownicy zespolu na poczatku wytykali Schumacherowi brak odpowiedniej wiedzy na temat co to znaczy Ferrari. Wszyscy byli tym faktem zdziwieni, nawet wloska prasa na poczatku o Schumacherze negatywnie pisala. On na poczatku nie mial tam wcale wesolo.
Trzeba pamietac ze Michael przyszedl do Ferrari jako dwukrotny mistrz swiata z zespolu Benetton. Czyli przyszedl z zespolu ktory uwazany byl za najwiekszgo wroga z wlasnego wloskiego podworka. Na poczatku w Ferrari panowal ogromny sceptycyzm jesli chodzi o Schumachera. Dopiero pozniej przyszedl sukces w takiej ilosci i jakosci o jakiej nikt wczsniej w tym zespole nie snil: 6 tytulow konstruktorow (w sumie 8), plus 5 tytulow mistrzowskich dla Schumachera i to z rzedu. To byl czas Michaela Schumachera jakiego w historii F1 jeszcze wczesniej nie bylo. 11 lat w ktorych Michael z roku na rok stawal sie Wlochem. Schumacher z biegiem czasu nauczyl sie ze improwizacja mo
14. dexter
I nie dokonczylem co chcialem napisac. Michael ktory sam szukal nowych wyzwan przychodzac do Ferrari zastal zespol ktory przez ostanie 17 lat nie zdobyl zadnego tytulu (a tu dzis zarzuca sie ze Mercedes dominuje ostatnie 2 sezony, takze...). Zespol z Maranello byl w takim zdruzgotanym stanie ze rozpaczliwie szukal kogos kto moglby wszystko doprowadzic do pewnego ladu. W pierwszych latach Schumi w Maranello nawet nie mial czasu zajmowac historia zespolu. Jego fokus lezal kompletnie na czyms innym. I pamietam jak fani Ferrari i nie tylko, ba nawet sami pracownicy zespolu na poczatku wytykali Schumacherowi brak odpowiedniej wiedzy na temat co to znaczy Ferrari. Wszyscy byli tym faktem zdziwieni, nawet wloska prasa na poczatku o Schumacherze negatywnie pisala. On na poczatku nie mial tam wcale wesolo.
Trzeba pamietac ze Michael przyszedl do Ferrari jako dwukrotny mistrz swiata z zespolu Benetton. Czyli przyszedl z zespolu ktory uwazany byl za najwiekszgo wroga z wlasnego wloskiego podworka. Na poczatku w Ferrari panowal ogromny sceptycyzm jesli chodzi o Schumachera. Dopiero pozniej przyszedl sukces w takiej ilosci i jakosci o jakiej nikt wczsniej w tym zespole nie snil: 6 tytulow konstruktorow (w sumie 8), plus 5 tytulow mistrzowskich dla Schumachera i to z rzedu. To byl czas Michaela Schumachera jakiego w historii F1 jeszcze wczesniej nie bylo. 11 lat w ktorych Michael z roku na rok stawal sie Wlochem. Schumacher z biegiem czasu nauczyl sie ze improwizacja moze byc tez wartosciowa, a emocje ktore rodza sie z danej sytuacji moga tez byc bardzo cenne. Z biegiem czasu taki stan rzeczy on sobie nawet bardzo cenil. Pod tym wzgledem Schumacher swiadomie probowal sie dopasowac i w sumie mowiac na koncu z dwoch swiatow wyciagnal dla siebie to co najlepsze.
Dzis czasy sa calkiem inne, zespol Ferrari jest inny, Schumacher w miedzyczasie jezdzil dla Mercedesa, ale pozostal ciagle postacia zespolu i to sie juz chyba nie zmieni. Z pewnoscia to jest taki duzy plus ktory cechuje zespol z Maranello.Vettel idzie swoja droga, widac ze od poczatku zintegrowal sie z ludzmi. Nie tylko w zespole ale takze z kibicami ktorzy jeszcze niedawno podczas GP Wloch na niego gwizdali. Zreszta, najlepsza integracja do serc fanow Ferrari, to sukces na torze.
Sa dwa zespoly w F1 gdzie kariera - moze nie kariera kireowcy, ale zwyciestwa nabieraja jeszcze wiekszego znaczenia to Ferrari i Mercedes, poniewaz sa to dwa najwieksze zespoly w historii F1.
Oczywiscie, mozliwosc podpisania kontraktu z Ferrari bedzie dla kazdego kierowcy czyms wyjatkowym. Z pewnoscia jest to wielki zaszczyt, ale moze byc tez obciazeniem, dlatego m.in. Ferrari gdy szuka na rynku odpowiedniego kierowce, przyglada sie mu bardzo dokladnie. To musi byc kierowca ktory bedzie umial poradzic sobie z takim stresem. Wlasciwie do Ferarri przychodza kierowcy ktorych tak szybko nic nie ruszy z siodla. To sa kierowcy ktorzy maja juz wyrobiony pewien „standing“ w scenie, w sporcie. Potrafia sprostac zadaniu, wziac na swoje barki ogromne obciazenie itd.
Mysle ze calkiem mlody kierowca by w Ferrari zginal tzn. mialby ogromne problemy. Oczywiscie, tak jak wszedzie, sa pewne wyjatki. Jednak trzeba pamietac ze Ferrari to nie jest tylko sportowe wyzwanie, ale dodatkowo rowniez spoleczne wyzwanie. W Ferrari kazdemu dokladnie patrza na rece, kazde slowo jest dokladnie analizowane. Jezdzac dla Ferrari trzeba potrafic sie wpisac w historie tego zespolu, ale jednoczesnie nie dac sie zmiazdzyc historia tego zespolu.
Z pewnoscia dla Vettela podpisujac kontrakt duzym plusem bylo to, ze w momencie gdy on przyszedl do zespolu czas na zegarze zostal skasowany. Tzn, wszystko rozpoczelo sie od zera, zespol przeszedl restrukturyzacje. Sergio Marchionne czlowiek ktory pochodzi z branzy finansowej zostal prezesem Ferrari (niektorzy sie zastanawiali co to w przyszlosci moze oznaczac dla Ferrari).
Juz na poczatku kilku kluczowych pracownikow musialo opuscic zespol. Ferrari dostalo nowego prezydenta, nowego szefa zespolu, nowego dyrektora technicznego w departamencie silnikow. Niektorzy kluczowi pracownicy w Maranello zostali tylko przesunieci na szachownicy w te miejsce na ktorym potrafia lepiej wykonywac swoja prace. Nagle slowo „wydajnosc“, tak jak w kazdej dobrze funkcjonujacej firmie objelo znowu kluczowa role. Zespol zdobyl nowych sponsorow itd. itp.
I tak w przebudowanym zespole znalazl sie Vettel, ktory mogl na samym poczatku dokladnie okreslic co chce, co potrzebuje, co powinno sie jeszcze zmienic. W 2014 zespol wywalczyl tylko 2 miejsca na podium, takze w tym roku postep jest i to wyrazny. Wlasciwie to tylko Vettel byl prawdziwym przeciwnikiem dla Mercedesa. Oczywiscie, dla takiej marki jak Ferrari celem bedzie zawsze zdobyty tytul konstruktorow. Ale, nie mozna zapomniec ze walka na samej szpicy gdzie poziom jest bardzo wysoki, gdzie wymagania sa bardzo wysokie nigdy nie jest latwa, poniewaz trzeba potrafic utrzymac odpowiednie tempo, albo potrafic sie przestawic. Tam gdzie jest jakas luka, trzeba ja wykorzystac i to szybko, precyzyjnie nie rozgladajac sie na boki.
Tak samo dobry kierowca wyscigowy ktory zawsze chce pokonac rywala bedzie mial w stosunku do siebie, w stosunku do zespolu zawsze duze wymagania. To sie nazywa: ambicja.
Dla nowego kierowcy nigdy nie jest latwo, poniewaz w zespole pracuje bardzo duzo ludzi. A on a) tych wszystkich ludzi nie zna b) musi na poczatku wyszukac sobie tylko takie osoby ktore dla niego sa najwazniejsze c) musi szybko funkcjonowac w nowym otoczeniu aby potrafic „pociagnac“ ludzi za soba. I to nie jest tak, ze wszystko zaraz bedzie perfekcyjnie funkcjonowac. Ile razy kierowca gdzies w spokoju sam zastanawia sie tzn. pyta sie krytycznie samego siebie czy kierunek ktory wybral jest odpowiedni i doprowadzi wszystkich do celu? Wtedy wyjawiaja sie prawdziwe cechy lidera. Zreszta, kazdy czlowiek ktory ponosi w zyciu zawodowym odpowiedzialnosc stawia sobie podobne pytania i z pewnoscia wie jakie to jest trudne.
15. dexter
Vettel ma dopiero 28 lat i juz zapisal w Motorsporcie ogromna historie. Na koncie ma 4 tytuly „Mistrza Swiata“, ponad 40 zwyciestw w ponad 140 wyscigach. Gdyby dzis przykladowo mowiac z dnia na dzien zakonczyl swoja kariere zawodowa, to moglby odejsc z tak duzym dorobkiem o jakim wszyscy inni dzisiejsi elitarni kierowcy wyscigowi moga tylko pomarzyc. Tak dzis wygladaja fakty, i mowie to jako sympatyk Motorsportu.
Z pewnoscia w porownaniu do ubieglego roku bolid Ferrari ma dzis dobra baze. Wlasciwie to jest tajemnica kazdego dobrego auta: solidna dobra baza. Na takiej podstawie mozna sie solidnie rozwijac, duzo nie trzeba zmieniac. Jesli przepisy sa stabilne, auto od samego poczatku ma dobra baze, zespol ma mozliwosci rozwoju to optymistycznie mozna patrzec w przyszlosc.
Oczywiscie, to nie jest koniec rozwoju, poniewaz Mercedes jest jeszcze daleko z przodu, ale Scuderia jet nareszcie konkurencyjna.
Kierowca jest glodny zwyciestw, jest szybki (to jest podstawa kierowcy wyscigowego), jest skoncentrowany na swoim celu, potrafi za soba pociagnac cala druzyne, zmotywowac nawet tego mniej waznego pracownika, co jest tez wazne. Ma inzyniera wyscigowego ktorego zna z pracy juz prawie ponad 10 lat. W zespole atmosfera jest ponoc bardzo dobra, wszyscy skoncentrowani sa na pracy - takze cala podstawa wyglada dobrze... Ale, czy to wystarczy aby pokonac Mercedesa?
Tak jak na poczatku wspomnialem w F1 sa 2 wielkie zespoly: Ferrari i Mercedes. Ale, Ferrai ma dodatkowo to cos czego nie ma Mercedes to jest duma calego wloskiego narodu. Gdy Ferrari wygrywa to we Wloszech jest swieto narodowe i nie tylko w Maranello, ale w calych Wloszech. Na torze Monza nie ma innego tematu jak Ferrari. Ogladajac wyscig z trybuny nie ma szans aby porozmawiac z Wlochem na temat innych zespolow. Innne zespoly ich w ogole nie interesuja, poniewaz wszystkie emocje zwiazane sa tylko z Ferrari. Oczywiscie, Wlosi maja jeszcze pilke nozna, ale sam fakt jak wszyscy tym „podskakujacym konikiem“ zyja, jak duza role odgrywa dla nich Ferrari jest nawet jak sie tak z boku patrzy troche fascynujace.
Powiem tak zmiana zespolu dla Vettela mimo tylu zwyciestw z Red Bullem juz sie oplacia, i nie chodzi tylko tutaj o 3 zwyciestwa, ale on trzyma caly zespol w garsci. Tzn. w tak krotkim czasie potrafil zintegrowac sie w trudnym srodowisku. Motywacja potrafil przyciagnac ludzi ktorzy pracuja dla zespolu na swoja strone - to jest wlasnie cecha, albo zdolnosc ktora wyroznia dobrych liderow. A tego Alonso nie potrafil zrobic, nie potrafil sie przebic ani pierwszy raz jak byl w McLarenie, ani w Ferrari - choc jako kierowca bez dwoch zdan nalezy do scislej czolowki swiata.
Vettel dokladnie wie gdzie chce dojsc, a podroz dla niego sie jeszcze nie skonczyla. Takze zobaczymy co bedzie dalej...
16. dexter
@elin
Akurat temat ktory poruszylas byl faktorem ktory mnie osobiscie zawsze irytowal. W scenie Motorsportu miedzynarodowym jezykiem jest jezyk angielski. W kazdej serii wyscigowej przez radio rozmawia sie z inzynierami po Angielsku, ba nawet w zespole rozmawia sie ze soba po Angielsku. Zespoly sa praktycznie miedzynarodowe, w kazdym zespole pracuja osoby z roznych krajow, z roznych kontynentow swiata i tutaj juz sam respekt dla drugiej osoby wymaga od czlowieka dopasowania sie i rozmowy w jezyku miedzynarodowym.
Ja jeszcze nie slyszalem aby Rosberg rozmawial w Mercedesie ze swoim inzynierem przez radio po Niemiecku. Dodatkowo wyscigi transmitowane sa do wszystkich krajow swiata i tutaj tez wypadaloby sie dostosowac do jezyka Angielskiego. .
I wcale nie chodzi mi o to, ze po zakonczonym wyscigu przez radio kierowca powie cos w jezyku ojczystym danego zespolu (szczegolnie w Ferrari ma to tak jak wyzej opisalem duze znaczenie i jest z pewnoscia wielkim plusem). Tak samo, jak w gronie gdzie przykladowo mowiac zebrana bedzie grupa ludzi z jednego panstwa mozna mowic w jezykiem ojczystym czyli jezykiem ludzi danego panstwa - o to mi nie chodzi. Ale oficjalnie przez radio podczas wyscigu ktory transmitowany jest na caly swiat - bardzo irytujace. Z tym sie jeszcze nie spotkalem. Moze Fernando Alonso myslal ze go konkurencja nie zrozumie? Hehe...
Pozdr.
17. dexter
@Greek i @jogi2
Wy tutaj jeden z drugim jestescie tylko po to na portalu aby demonstrowac swoja "jasno palaca sie swieczke" na torcie? Gwarantuje, ze takimi postami nie zachecicie nikogo do merytorycznej rozmowy. Wrecz przeciwnie, zniechecicie tylko uzytkownikow do siebie jak i do tego portalu.
PS. Ja nie oczekuje zadnej odpowiedzi, nie mam tez zamiaru na takie tematy dyskutowac. Chcialbym tylko aby kazdy z was zastanowil sie osobiscie nad tekstem zanim cos napisze.
18. dexter
* ochroniarz
* wielki
19. Dawid-_F1
Dla mnie to jest takie ocieplanie wizerunku może S.Vettel. Normalny PR Public Relations. Jak Alonso był w Ferrari to też mówili jaki Alonso jest znakomity. Teraz będą mówić o Kimim i Sebastianie jacy oni są znakomici. Jeżeli chodzi o wbijanie szpilki w Alonso to może mówić co chce, nie zakłamanie tego co Alonso pokazał w Formule 1. Gdyby nie Alonso to Formuła 1 wiele by straciła
Te jego afery, krzyki przez radio i inne rzeczy. To jest emocjonalne dla kibiców. Do tego jest najprawdopodobniej najlepszym kierowcą w stawce Formuły 1.
20. jogi2
Jest prawdziwy ...a nie jakieś mamroty w radio typu ...Forza Ferrari....
21. elin
@ dexter
Również nie jestem za tym, aby kierowca podczas wyścigu rozmawiał ze swoim inżynierem w innym języku, niż angielski. Przekazywanie informacji na linii zawodnik - zespół jest częścią GP, słuchamy tych komunikatów radiowych ..., więc dobrze jeśli są w języku zrozumiałym dla większości ( w międzynarodowym sporcie motorowym, jak napisałeś, jest to j. angielski ). Dlatego też nie rozumiem, dlaczego Alonso rozmawiał z Andreą Stellą po włosku. Nawet jeśli było to podyktowane chęcią zmylenia konkurencji ... ;-), to zawsze można zrobić jak inne zespoły i mówić " szyfrem ", typu - plan A, plan B ... itp. niezrozumiałym dla innych ( podsłuchujących ) zespołów.
Jednak w tej ( zacytowanej w newsie wyżej ) wypowiedzi Sergio Marchionne, argumentem świadczącym o większej integracji Sebastiana z Ferrari są jego wypowiedzi w ojczystym języku teamu z Maranello. Co uważam za nieco krzywdzące w stosunku do Alonso.
Nie chcę tutaj bronić Hiszpana, bo może faktycznie Vettel okaże się dla nich lepszym wyborem, kierowcą z którym zespół osiągnie więcej.
Ale z tego co pamiętam, taki sam optymizm i zachwyt osobą Alonso, był kiedy On przeszedł i jeździł dla Ferrari. Wszystkie włoskie gazety, Tifosi i szefostwo Ferrari byli pod wrażeniem jego zaangażowania, podejścia do zespołu ( pracowników ) ... itp.
Teraz takie same zachwyty są kierowane pod adresem Vettela, a Alonso stał się przykładem tego " złego ".
Przyznam, że nie do końca rozumiem takie podejścia, jakie pokazuje Ferrari do swoich byłych kierowców, przecież można wychwalać Sebastiana bez jednoczesnej krytyki Alonso. Zwłaszcza, że Hiszpan jeździł dla nich przez pięć lat ... i chyba nie wszystko było takie złe w jego wykonaniu ... a już na pewno nie mówił mniej po włosku, niż Sebastian Vettel ;-).
Pozdr.
22. Martitta
Hmm... Widzę, że zbyt wiele nie straciłam, gdy mnie tu jakiś czas nie było. Ludzie nadal nie cierpią Vettela! :D
A myślałam, że miłośnicy czerwonej stajni zmienili swoje nastawienie odkąd Sebastian przywdział ten bystry kombinezon, jednak miłość do hiszpańskojęzycznego ex-drivera wygrywa ponad wszystko. No bo to przyjaciel Kubicy jest przecież... podobno ;)
23. Martitta
A na poważnie... Ferrari się trochę zmieniło wraz z nowym składem. Przede wszystkim spuścili trochę powietrza z balonika, którego połknął Montezemolo i z pokorą spojrzeli na zaistniałą w F1 sytuację pt: "bój się Mercedesa!" ;)
Vettel drugim Schumacherem nie jest i nie będzie (taki urok pierwszych wyjątkowych kierowców, że nic ich już nie zastąpi). To, że się stara to widać. Może trochę na siłę czasami, ale taki jest Vettel, że jak się na coś uprze, to stara się to realizować. A jak ktoś stara się coś zrealizować i rozsyła wokół siebie pozytywną energię, to mu się to najzwyczajniej w świecie spełnia. Stąd to "wielkie szczęście" Vettela i nieustanny pech "gdzie nie pójdę, to wiatr w oczy" Alonso...
Fajne jest to, że Kimi i Seb wciąż się przyjaźnią. Zawsze zastanawiało mnie jak to będzie jak będą rywalizować w jednym zespole, ale jak widać jak się dba i chce to można. Wyjątek jest jednak w tym, że oni nie rywalizują jeszcze ze sobą bezpośrednio, bo jak na razie to jest VET vs. Mercedes. Co by było, gdyby obaj walczyli o mistrzostwo? Pomimo, że Ferrari zmieniło skład, nadal nie jestem w stanie uwierzyć, że ich polityka dopuściłaby dwóch kierowców do walki o mistrzostwo :P Tak czy inaczej byłaby to ciekawa sprawa obserwować ich walkę. Mimo wszystko sądzę, że Vettel za bardzo szanuje Kimiego, aby mu w jakikolwiek sposób spróbować podpaść :)
Vettel i języki: kto zna Sebastiana ten wie, że on lubi uczyć się nowych języków i lubi powiedzieć chociaż kilka słów z uprzejmości. To, że nauczył się włoskiego dla swojej wymarzonej stajni to mnie w ogóle nie dziwi, a to, że Arrivabene mu słodzi to tym bardziej. Takie to już jest to Ferrari, a pan Arrivabene ściska swoich kierowców jak kiedyś Horner i Helmut Marko (oni w sumie ściskali tylko jednego) :p
Ujmując zwięźle kwestię wypowiedzi Arrivabene i opinii o kierowcach, to jest jedna rzecz, w którą na pewno wierzę bardziej niż w inne - Vettel potrafi wprowadzić pozytywną atmosferę do zespołu, a w Ferrari wydaje się to być dużą zasługą.
Jak to będzie dalej, czas pokaże.
Pozdrawiam! :)
24. dexter
Witaj elin!
Ogolnie mowiac, w idealnym przypadku sytuacja tak powinna wygladac jak wlasnie opisujesz.
Ciezko z jednego zdania wywnioskowac co dokladnie CEO Fiat S.p.A. oraz Chrysler LCC mial na mysli? Chodzilo mu o podejscie do pracy, o motywacje, czy moze jeszcze o cos innego?
Jednak cofajac sie myslami do tylu, przypomina mi sie okres gdzie atmosfera na plaszczyznie Alonso - Ferrari byla bardzo napieta. Byl okres w ktorym Alonso dzielil swoje niezadowolenie permanentnie publicznie z mediami. Czy mial racje? - zostawmy to na boku. Fakt byl taki, ze publicznie krytykowal zespol oraz kluczowe osoby pracujace od lat na wysokich stanowiskach dla zespolu z Maranello. Rzadko sie zdarza ze w zespole, czy tak duzym globalnie ustawionym przedsiebiorstwie jakim jest przykladowo mowiac Ferrari, publiczna krytyka bedzie mile widziana.
Dodatkowo dzis kazde wypowiedziane slowo jest brane na wage zlota - tak jakos sie chyba to mowi :) Czesto widac, jak po wyscigu obok kierowcy, gdy on udziela wywiadu stoi rzecznik prasowy ktory nagrywa na dyktafon kazde slowo kierowcy wypowiedziane do mikrofonu. Z jednej strony jest to takie zabezpieczenie dla zawodnika w przypadku gdyby reporter przekrecil jego slowa. Z drugiej strony trzeba uwazac co sie mowi, poniewaz wszystko jest nagrywane.
Czesto mozna zauwazyc jak bezposrednio po wyscigu zawodnicy w ogole juz ze soba nie rozmawiaja, poniewaz wiedza ze wszedzie sa mikrofony, co oczywiscie mija sie z pewny celem.
No, ale taki juz jest sport zawodowy gdzie pewne rzeczy sa w grze. Krotko mowiac: trzeba liczyc sie ze slowami.
Jedno jest pewne i pod tym co teraz napisze podpisuje sie obiema rekami. Zawsze to powtarzalem ze kluczowa osobowosc, kierowca nr. 1 na ktorego wszyscy patrza, czyli bez zadnej dyskusji lider zespolu - Fernando Alonso musi potrafic w lekkim kryzysie pociagnac caly zespol za soba. Krytyka, czy niezadowolenie na wlasny zespol wyrazana publicznie do kamer telewizyjnych nie zmotywuje ludzi do ciezejszej, lepszej pracy. Czasami trzeba kogos pochwalic, rekawy zawinac i dalej systematycznie ciezko pracowac.
I to nie jest tak, ze lider zespolu nie moze nic powiedziec, wrecz przeciwnie. Jak cos nie funkcjonuje tak jak trzeba, to ma wrecz obowiazek (poniewaz ponosi taka odpowiedzialnosc) wstrzasnac z calej sily wszystkim, aby wreszcie sie jeden z drugim przebudzil. Tylko, ze takie rzeczy zalatwia sie zawsze za zamknietymi drzwimi, a nie tak jak wyzej napisalem przed kamera TV.
Co jeszcze moge skrytykowac tzn. to co mi osobiscie nie podoba sie u Fernado Alonso to fakt, ze wyrazajac sie publicznie zawsze probuje on pewna polityke na swoja korzysc prowadzic. Pod tym wzgledem Alonso sie nigdy nie zmienil - takie jest moje subiektywne odczucie.
Do jego umiejetnosci za kierownica nie mam absolutnie nic do zarzucenia, poniewaz tak jak juz wiele razy pisalem zaliczam Fernando Alonso do absolutnej swiatowej szpicy. On siadajac za kierownic daje z siebie wszystko. Sam fakt, ze Alonso niekiedy jest niezadowolony jest dla mnie w pewnym stopniu asolutnie zrozumialy, poniewaz utwierdza mnie tylko w przekonaniu, ze on stawia sobie nadal wysoko poprzeczke. Dla tak ambitnych osob celem jest status nr. 1, a nie numer 2, numer 3 czy numer 4... - to jest normalne, ale z pewnoscia nie dla wszystkich osob tutaj zrozumiale.
Rozstanie sie z Ferrari o ile jeszcze dobrze pamietam, z pewnoscia nie bylo przez Fernando w taki sposob planowane. To byl dla wszystkich maly szok, gdy Sebastian ujawnil wiadomosc ze ma podpisany kontrakt z Maranello. Z pewnoscia jakies kluczowe osoby w RBR o tym troche wczesniej wiedzialy, ale tak jak mowie wiadomosc pojawila sie znienacka i byla wielkim zaskoczeniem w scenie - mysle, ze nie tylko dla RBR.
Fernando mial jeszcze wazna umowe z Ferrari. Pierwsza mysl Managementu kierowcy wyscigowego w takim zbiegu okolicznosci to szybkie sprawdzenie calego rynku gdzie jeszcze jest ewentualnie wolne miejsce w konkurencyjnym zespole (nawet powiedzmy w sytuacji gdy kierowca wczesniej posiada taka nowine). Gwarantuje, ze tutaj gorace telefony dzwonily dzien i noc. Duzego wyboru Alonso nie mial. Kierowca ma dwie mozliwosci a) roczna przerwa b) nowy zespol. Z finansowego punktu widzenia pol biedy, poniewaz posiadajac wazny kontrakt przedsiebiorstwo (Ferrari) musialo go wyplacic. Nie wiem, dokladnie ile wynosila roczna gaza Fernando Alonso w Ferrari, ale mowilo sie ze powyzej 35 Mln. Euro. Problem w tym, ze po przerwie tak latwo powrocic sie nie da. Nastepne pytanie brzmi: czy osobisci sponsorzy Fernando Alonso nie koliduja z parnerami sponsorskimi nowego zespolu itd. itp. Z pewnoscia caly ten okres byl bardzo dynamiczny. Alonso dosc pozno oznajmil ze przechodzi z Ferrari do zespolu McLaren-Honda. W kazdym razie rozstanie nie bylo wcale takie gladkie... Sytuacja nie wygladala tak jak w przypadku Michaela Schumachera gdzie zawodnik powiedzial: koncze z takich lub innych powodow, jestem wypalony, nie mam wiecej motywacji...
PS. Nawet, gdzies ostatnio przczytalem wiadomosc o ewentualnej rocznej przerwie Alonso w McLarenie w przypadku gdyby okazalo sie nagle, ze auto nie bedzie konkurencyjne. Powiem tak: dobrowolna taka przerwa jest zawsze zwiazana z duzym ryzykiem. Oczywiscie, jesli Alonso ma wpisana w swojej umowie taka klauzule ktora gwarantuje mu powrot do F1 hmm - to wszystko jest mozliwe (dzis zawodnicy w sporcie zawodowym maja rozne rzeczy wpisane w swoich umowach). Problem lezy w samym powrocie. Rok przerwy w F1 w tak wysoko-technicznie rozwinietym sporcie motorowym, to juz praktycznie czlowiek jest poza gra. Nie wiem, gdybym ja byl na miejscu Alonso byloby to zbyt duze ryzyko.
I na koncu nie zaprzeczam ze Alonso wiele zrobil dla Ferrari, tutaj masz absolutna racje.
Chodzilo mi tylko o sposob motywacji wlasnych pracownikow czyli wlasnej druzyny (od inzyniera do mechanika). Mysle, ze jesli ktos siega po najwyzsze cele, czyli siega po gwiazdy na niebie, tez powinien to potrafic.
25. dexter
@Martitta, sa osoby ktore wchodza przez drzwi i od razu promieniuje od nich „swiatlo“ hehe...
Nowy zespol zawsze bedzie wyzwaniem. Normalnie, to czlowiek potrzebuje czasu aby poznac ludzi, zaaklimatyzowac sie. Patrzac tak z boku na calosc to integracja kierowcy (mowa o Vettelu) przebiegla w bardzo szybkim tempie. No, ale tak jak piszesz on sam do tego sie przyczynia, a wynik na torze tez robi swoje... Kiedys z pewnoscia przyjda ciezejsze momenty, co jest tez normalne - wtedy trzeba samego siebie samego jak i cala druzyne motywowac. Niekiedy, wystarczy tylko zaprosic druzyne na wspolna kolacje...
Co do Raikkonena moge napisac tylko tyle co juz pod innym newsem napisalem. Kimi w tym sezonie mial mozliwosc pokazania sie z lepszej strony, a czy ja optymalnie wykorzystal to juz jest pytanie do Arrivabene. W sumie ogolnie patrzac na calosc to Kimi dla mnie nalezy do „lepszych“ pilotow w calej stawce (mimo, ze Bottasowi dwa razy w tym sezonie kompletnie zniszczyl wyscig). Kimi posiada doswiadczenie, na wlasny sposob (tzn. w jego stylu) wnosi do zespolu tez pewne emocje, takze z pewnoscia jest wesolo...
Uwazam, ze decyzja Arrivabene, aby Kimiemu dac druga szanse uwzgledniajac tegoroczny nowy zrestrukturyzowany zespol Ferrari byla sluszna. Oczywiscie, dzis z pewnoscia mozna dyskutowac na temat np. Maxa Verstappena, ale kogo innego Ferrari mialo zatrudnic? Gdybym ja byl na miejscu Arrivabene tez bym przedluzyl kontrakt z Raikkonenem. Ale, w nastepnym sezonie bez dwoch zdan Kimi bedzie juz zmuszony do upodmiotowania swojej formy.
Z drugiej strony trzeba spojrzec na „wojne psychologiczna“ jaka prowadzona miedzy zawodnikami w Mercedesie. Taka „wojna“ zawsze bedzie wprowadzac pewna „energie“ do zespolu, a zarazem bedzie tez kosztowac pewna „energie“ - czyli nie zawsze musi byc pozytywna. Takiego problemu Ferrari nie ma. Kimi na wlasny sposob akceptuje fakt, ze jest „gorszym“ kierowca od Sebastiana Vettela. No, moze nie „gorszym“, ale jest kierowca powiedzmy - nie jest numerem 1A, tylko jest numerem 1B. A w takim przypadku masz automatycznie „grot dzidy“ bez zadnej niepotrzebnej dyskusji w zespole. Wlasciwie, taki system jest bardzo dobra konstelacja. Mysle ze Raikkonen jest nadal kierowca na ktorego zespol z Maranello moze liczyc.
Pozdr.
26. devious
Nie chce mi się komentować całej jałowej dyskusji o "wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą", bo jak zwykle prowadzi ona do niczego. Fani Alonso będą twierdzić swoje, hejterzy Alonso - swoje, to samo będzie tyczyło się Vettela (na szczęście już nie Raikkonena, gdyż jego fanom po ostatnich sezonach po prostu skończyły się argumenty a naginać rzeczywistości wymyślając bzdurne teorie spiskowe nie da się w nieskończoność) :)
A jak ktoś będzie próbował być obiektywny - to i tak go inni wrzucą do szufladki "fan kierowcy X" i/lub "hejter kierowcy Y". Mi już takie dysputy lekko zbrzydły - i tak nikogo do niczego nie przekonam więc nie ma sensu kruszyć kopii :)
Odniosę się tylko do oczywistych bzdur, jakie w swoim słowotoku (jak zwykle ciekawym ale bardzo, bardzo chaotycznym i trudnym do "przetrawienia") niejako przy okazi wyprodukował Pan @dexter.
Skupię się na 2 rzeczach bo nie mam czasu na więcej:
1)"Sa dwa zespoly w F1 gdzie kariera - moze nie kariera kireowcy, ale zwyciestwa nabieraja jeszcze wiekszego znaczenia to Ferrari i Mercedes, poniewaz sa to dwa najwieksze zespoly w historii F1. "
Przepraszam ale to jest najgłupsze zdanie jakie czytałem na tym portalu od dawna - a tutaj naprawdę odsetek kretynizmów wypisywanych przez "fanów" F1 jest gigantyczny (czasem mam wręcz wrażenie, że górny limit wieku dla komentujących tutaj to 12 lat - jest tak źle).
Mercedes był w F1 w latach 54-55 a potem wrócił jako dostawca silników dopiero w 1994 roku - i to głównie jak "brand" a nie koncern, bo powrót marki do F1 to była głównie inicjatywa Petera Saubera i Mario Illiena. Koncern nie palił się do wystawiania swojego silnika w F1 i dopiero dobre wyniki Saubera w 1994 roku sprawiły, że przychylniej zaczęto patrzeć na F1. Efektem czego był triumfalny pochód z McLarenem rozpoczęty w roku 1997.
Oczywiście teraz Mercedes to najsilniejszy i jeden z najbogatszych zespołów w F1 - ale historycznie patrząc nie dorasta do pięt nie tylko Ferrari ale też McLarenowi, Williamsowi, Lotusowi czy Renault. Zarówno jeżeli chodzi o "staż" w F1 jak i sukcesy. Tych Mercedes wcale nie ma aż tak wiele - jako konstruktor więcej póki co wygrał choćby "młody" Red Bull Racing.
Jako dostawca silników Mercedes jest na 4 miejscu na liście "wszech czasów" (za Ferrari, Fordem-Cosworthem i Renault) i to dobry wynik ale też głównie zasługa ostatnich kilkunastu lat - gdzie do spółki z Renault i Ferrari faktycznie zdominowali rynek silników. Jednak przez prawie 40 lat nie było Mercedesa w F1 więc trudno mówić tutaj o tej marce jako bardzo zasłużonej dla F1... Na pewno wyżej możemy tu postawić Renault, które od blisko 40 lat jest w F1 nieustannie jako konstruktor lub dostawca silników - i w każdej z ostatnich 5 dekad Francuzi wygrywali wyścigi - pierwszy raz w 1979, potem kolejno w latach 80tych, 90tych (dominacja z Williamsem I Benettonem) jak i w XXI wieku (tytuły jako samoistny konstruktor jak i późniejsza dominacja z RBR).
Nie wspominam już nawet o McLarenie i Williamsie, które w F1 są prawie równie legendarne jak Ferrari i po prostu nie przystoi fanowi F1 porównywać ich historycznie do Mercedesa. Jeżeli chodzi o Lotusa to oczywiście ten obecny "to nie to samo" - ale jeżeli przyjąć takie założenie - to też jest to zespół dużo bardziej legendarny i utyułowany. Nie istniejące już w F1 zespoły Brabhama czy Tyrrella też jakoś bardziej kojarzę z F1 niż Mercedesa - co oczywiście pewnie za kilka lat się zmieni, gdy Mercedes "natłucze" tych zwycięstw więcej. Prawie 40 lat nieobecności w F1 niemiecka marka jednak nie wymaże...
Zresztą wystarczy lektura pierwszego lepszego źródła - choćby wikipedii - by samemu ocenić, czy Mercedes to "największy obok Ferrari zespół w historii F1".
27. devious
Przykładowe linki, oczywiście tylko do potwierdzenia moich słów o tym, że Mercedesowi historycznie jeszcze trochę brakuje do kilku konkurentów:
tiny. pl/gg6zm
tiny. pl/gg6zg
28. devious
@dexter
Teraz punkt nr 2)
"on (Vettel) trzyma caly zespol w garsci. Tzn. w tak krotkim czasie potrafil zintegrowac sie w trudnym srodowisku. Motywacja potrafil przyciagnac ludzi ktorzy pracuja dla zespolu na swoja strone - to jest wlasnie cecha, albo zdolnosc ktora wyroznia dobrych liderow. A tego Alonso nie potrafil zrobic, nie potrafil sie przebic ani pierwszy raz jak byl w McLarenie, ani w Ferrari - choc jako kierowca bez dwoch zdan nalezy do scislej czolowki swiata."
Kolejna nieprawda.
Może przypomnę jak było - Alonso przyszedł do Ferrari - do Ferrari rozbitego po bardzo kiepskim i pechowym sezonie 2009, gdzie bolid okazał się porażką, Massa miał ciężki wypadek, Kimi rozkręcił się dopiero w 2 poł. sezonu i pomimo tego, że wtedy zaczął jeździć super - to został zwolniony, zaś a Fisi i Badoer po prostu się kompromitowali w trudnym do opanowania bolidzie. Dodatkowo rok wcześniej zespół mając najszybszy bolid w stawce popełniał tak wiele błędów - że przegrał tytuł w ostatnim wyścigu sezonu. Po takiej klęsce w 2008 i totalnie "burdelowatym" 2009 roku Alonso był w stanie wygrać w debiucie.
Dodatkowo natychmiast - w zasadzie od pierwszych wyścigów - przejął od uwielbianego w Maranello przez szefostwo, inżynierów i kibiców Massy pałeczkę lidera zespołu. Swoją osobowością szybko zaskarbił sobie sympatię "Tifosi" - którzy przecież jeszcze w 2006 i 2007 roku go nienawidzili (historia potem powtórzyła się z Vettelem - nie pierwszy i nie ostatni raz), sympatię szefostwa i inżynierów, zaś Massę postawił do rogu - i to zanim wydarzył się słynny "Team Order" podczas GP Niemiec 2010. Fakt - na początku Felipe jeszcze próbował walczyć, wygrywał kwalifikacje z Fernando i odebrał mu kilka punktów (co ostatecznie zaważyło na tytule w 2010 roku bo tych punktów z Australii czy Turcji na koniec sezonu zabrakło - ale wtedy jeszcze Ferrari kontynuowało taktykę "równych praw kierowców" z sezonów 2007-2009, potem się opamiętali...) ale szybko dał się stłamsić - dokładnie jak Raikkonen Vettelowi (a wcześniej Alonso).
Później - po kolejnych przegranych sezonach z RBR - Alonso faktycznie zaczął publicznie krytykować zespół - celem zapewne była próba motywacji ekipy do poprawienia się, dość desperacka i kiepska politycznie decyzja. Pomimo tego Alonso spędził w Ferrari 5 lat - to chyba wystarczy za rekomendację, że jednak byli z niego zadowoleni i pozwalali mu nawet na publiczną krytykę - to świadczy, że on naprawdę wtedy zdominował ten zespół (Prost po publicznej krytyce "wyleciał" niemal natychmiast).
W 2014 ten romans się zakończył bo obie strony miały dość - choć podejrzewam, że gdyby Alonso chciał zostać to nie rozwiązałby kontraktu i Ferrari miałoby problem. Przypomnę, że Alonso miał wieloletni kontrakt - szczegółów nikt nie zna ale pewnie "Czerwoni" musieliby słono zapłacić gdyby chcieli go zerwać. Tu musiała być obustronna decyzja. Zresztą ponoć Alonso już od początku 2014 roku - gdy wiedział, że znowu nic nie wygra z Ferrari - szukał alternatyw. Jak było dokładnie pewnie dowiemy się kiedyś z jakiejś biografii.
Póki co Marchionne - pomimo oczywistej niechęci do Alonso - ani pisnął słówkiem o jego zwalnianiu - a to myślę byłaby pierwsza osoba, która by to z dumą ogłosiła (że Ferrari jest większe od podrzędnego kierowcy, który przez 5 lat nie umiał wygrać dla nich tytułu). Z wypowiedzi Marchionne widac, że Alonso mu podpadł - może właśnie tym, że pomimo ważnego kontraktu postanowił się "wypiąć" na czerwonych - a to przecież zniewaga :) Karma to oczywiście wredna suka i ukarała Alonso okrutnie - jeszcze gorszym bolidem w 2015 niż było Ferrari AD. 2014. Cóż, w F1 trzeba mieć nosa i szczęście do znajdowania się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie :)
Jestem ciekaw jak było z tym Alonso i Ferrari w 2014, myślę, że jak zwykle prawda leży po środku - i jest bardziej prozaiczna niż wielu twórców "spiskowych teorii dziejów" twierdzi.
Nie mogę się jednak zgodzić z twierdzeniem, że Alonso był słabym liderem Ferrari i że nie potrafił "pociągnąć" za sobą ludzi. Bo gdyby miał odrobinkę więcej szczęścia - lub odrobinkę szybszy bolid - lub odrobinkę więcej umiejętności. Lub gdyby Newey nie budował tak kosmicznych bolidów - to Alonso zdobyłby z Ferrari 2 tytuły i teraz każdy Tifosi nosiłby Alonso na rękach a na forach wypisywano by peany na jego cześć (oczywiście niektórzy hejterzy dalej twierdziliby swoje - zawsze można jakieś argumenty na "nie" znaleźć).
Czasem różnica między bohaterem a złoczyńcą jest bardzo cienka - także w F1. Wystarczy jedna kolizja, jeden błąd czy jedna awaria - albo jeden błąd strategiczny - i przegrany o włos tytuł. I zamiast wielkiego mistrza zostajesz wielkim przegranym. Nikogo nie obchodzi, że nie najwspanialszym bolidem zdobyłeś 3 razy wicemistrzostwo i pewnie żaden inny kierowca nie zrobiłby dużo więcej (przynajmniej nie w 2012 gdzie naprawdę Alo wycisnął wszystko z bolidu) - bo drugi to ten pierwszy przegrany.
29. devious
@23 Martitta
Nosz i jednak się wciągnąłem w dyskusję a miałęm inny plan. Damn You! :)
" A jak ktoś stara się coś zrealizować i rozsyła wokół siebie pozytywną energię, to mu się to najzwyczajniej w świecie spełnia. Stąd to "wielkie szczęście" Vettela i nieustanny pech "gdzie nie pójdę, to wiatr w oczy" Alonso... "
Pleciesz bzdury! Primo - Vettel rozsyła tak pozytywną energię i przekaz, że nie tylko całe tabuny kibiców na całym świecie go do niedawna wygwizdywały - ale też prawie wszyscy kierowcy F1 za nim nie przepadali. I chyba nadal jakoś nie widzę by miał wielu kumpli na paddocku. A przecież wydaje się, że to super sympatyczny gość - przynajmniej z boku. Czyżby jednak moje odczucie, że on jest sympatyczny na pokaz, że to udawanie i granie - jednak także dotyczyło innych ludzi, w tym kierowców F1?
Vettel kilka razy pokazywał "prawdziwą twarz" - i wcale nie była pozytywna czy sympatyczna. Być pozytywnym po wygranej czy wizycie na podium jest łatwo. Po porażce czy "głupiej' kolizji z maruderem gorzej...
Zresztą Seb nawet we własnym zespole miał wielu wrogów. Coś mu te rozsyłanie pozytywnej energii chyba szwankuje :)
Secundo - cała ta teoria to bzdura zaczerpnięta z motywacyjnych szkoleń. Wiem bo miałęm takich dużo :) Media jak i różni trenerzy czy pisarze opowiadają te historie jak to pozytywna energia zmienia świat a szczęściu trzeba pomagać - i OK, jasne, że trzeba być pozytywnym, tylko to tak wcale nie działa.
Znam całą masę fantastycznych ludzi, którzy rozsyłają pozytywną energię i spotkało ich w życiu dużo nieszczęść - albo już nie żyją.
Zresztą Jules Bianchi też był mega pozytywny i co - wróciło do niego te szczęście, które "rozsiewał"? Czy to działa tylko w przypadku Vettela, a innych kierowców już nie dotyczy?
Vettel to farciarz i zawsze mu się "udaje" - czy jeżeli chodzi o dobór zespołów (przecież sam nie wybrał RBR, po prostu miał szczęście tam trafić w dobrym momencie) jak i przebieg mistrzostw (nieprawdopodobne szczęście w finałowych wyścigach 2010 i 2012) czy poszczególne wyścigi i wydarzenia (nawet jak go ktoś uderza na starcie to Vet nie odpada z wyścigu itd.). Jest po prostu w czepku urodzony - no i dobrze, to też element sportu. Nie dorabiajmy jednak ideologii, że on ma magiczne moce i temu szczęściu w magiczny sposób pomaga - bo będziemy musieli też stwierdzić, że tacy Bianchi, Senna, Cevert czy inny Jim Clark - po prostu szczęściu nie chcieli pomóc, rozsiewali negatywną energię - i dlatego zginęli. Nie ma to sensu, prawda?
A Alonso oczywiście jest trochę sam sobie winny - mógł inaczej rozegrać sprawę w 2007 roku, mógł zaakceptować szybkość Hamiltona i fakt, że zespół będzie się Lewisem "podniecał' tak jak RBR podniecał się "Vettelem" - i robić swoje. I moze przegrałby w 2007 ale miałby całą masę możliwości rewanżu. W 2008 Lewis nie był taki mocny, w 2010 i kolejnych latach także. Nie wykluczone, że Alonso - jakby udało mu się zostać z McLarenem - mógłby wygrać 2008, 2010 czy nawet 2012 tytuły. Zresztą jakby skupił się na jeździe a nie polityce (co mu zupełnie nie wychodzi)- to miałby tytuł już w 2007.
Zresztą Ferdek w 2008 też źle wybrał zespół o czym się mało mówi - miał kilka ofert w tym z RBR. Renault było wtedy słabe i powrót tam był kiepskim pomysłem. Było RBR, była Toyota, która miała wielke ambicje - i może by została w F1 mając w składzie hiper-gwiazdę (i ponoć super bolid na 2010 rok) - zresztą Alonso z Toyotą w 2009 wygrałby kilka wyścigów wiec raczej na pewno by zostali... Cóż, łatwo mówić z perspektywy czasu :)
"Fajne jest to, że Kimi i Seb wciąż się przyjaźnią. Zawsze zastanawiało mnie jak to będzie jak będą rywalizować w jednym zespole, ale jak widać jak się dba i chce to można. Wyjątek jest jednak w tym, że oni nie rywalizują jeszcze ze sobą bezpośrednio, bo jak na razie to jest VET vs. Mercedes. Co by było, gdyby obaj walczyli o mistrzostwo?"
Tak samo Alonso i Massa się przyjaźnili - bo nie rywalizowali ze sobą. Fisi z Alonso też byli dobrymi kumplami, Trulli i Alonso zresztą też (do czasu aż Włoch podpadł Briatore bo zaczął objeżdżać jego pupilka Alonso). W takim scenariuszu gdzie obaj nie walczą o mistrza to łatwe. Jakby Rosberg mocno odstawał od Lewisa i zaakceptował bycie nr 2 to też by było OK. Vettel też zaakceptował baty od Ricciardo bo obaj nie mieli szans na tytuł. Gdy jednak Webber objeżdżał Sebastiana i obaj mieli szanse na MŚ to sytuacja była inna. Dziwnym trafem selektywna pamięć kibiców Vettela takie fakty omija szerokim łukiem :)
"Mimo wszystko sądzę, że Vettel za bardzo szanuje Kimiego, aby mu w jakikolwiek sposób spróbować podpaść :)"
W F1 nie ma sentymentów. Lewis i Nico też byli kumplami - do czasu aż zaczęli walczyć między sobą o wygraną. To samo byłoby z Sebą i Kimim - na tym poziomie presja jest tak duża, że każdemu puszczą nerwy. Zamień w ostatnich kolizjach Bottas-Kimi bohaterów na Vettel-Kimi i wyobraź sobie co by się działo. Na pewno po fakcie nie poklepali by się po plecach tylko jeden zwalałby winę na drugiego. Tak jak Kimi zwalał na Bottasa i vice versa - albo jak Rosberg i Hamilton nawzajem się obwiniają.
Przyjaźń w F1 jest do momentu aż jeden ambitny nadepnie drugiemu ambitnemu na odcisk - no chyba, że jeden jest mentalnie looserem i zaakceptuje bycie gorszym - ale w to wątpię by Kimi mając okazję wygrać oddał wygraną bez walki Vettelowi. Co to to nie.
"a to, że Arrivabene mu słodzi to tym bardziej. Takie to już jest to Ferrari, a pan Arrivabene ściska swoich kierowców jak kiedyś Horner i Helmut Marko (oni w sumie ściskali tylko jednego) :p"
Zgoda. Massę i Alonso też ściskali i lizali im podeszwy, pomimo tego, że jeden jeździł równie słabo jak obecnie Kimi a drugi nie mógł im dać mistrzostwa (jak póki co Vettel). To chyba normalne :) Dennis też teraz uwielbia Alonso i Buttona a jednego niedawno nienawidził - a drugiego chciał wywalić bo preferował Magnussena :)
"Ujmując zwięźle kwestię wypowiedzi Arrivabene i opinii o kierowcach, to jest jedna rzecz, w którą na pewno wierzę bardziej niż w inne - Vettel potrafi wprowadzić pozytywną atmosferę do zespołu, a w Ferrari wydaje się to być dużą zasługą. "
No w RBR taką pozytywną atmosferę Vettel wprowadził, że aż z radości się kłócili wszyscy z wszystkimi :) Tak, wiem - to wszystko była wina Marko i Hornera. Vettel w ogóle niczemu nie jest winien, on tylko po prostu czasami nie słuchał Team Orders, taranował Webbera czy robił inne pozytywne świństwa mające na celu poprawę pozytywnej atmosfery w zespole :D
30. dexter
Witaj @devious!
Na poczatku ciesze sie ze znowu po roku tutaj wrociles. Zreszta, chyba sam tez zauwazyles.
"Przepraszam ale to jest najgłupsze zdanie jakie czytałem na tym portalu od dawna - a tutaj naprawdę odsetek kretynizmów wypisywanych przez "fanów" F1 jest gigantyczny (czasem mam wręcz wrażenie, że górny limit wieku dla komentujących tutaj to 12 lat - jest tak źle)"
@devious, pomysl sam. Jaka oczekujesz ode mnie odpowiedz? Sadzisz, ze teraz bede z Toba tutaj prowadzil dyskusje na temat wiedzy opartej na wikipedii na temat przyslowiowych liczb i medali ? - chyba zartujesz. Szczerze mowiac, myslalem ze darzysz mnie wiekszym szacunkiem...
Niestety @devius, nie zmienia to faktu ze Ferrari jak i Mercedes to sa najbardziej zasluzone zespoly w F1. Takie jest moje zdanie. A dlaczego tak jest, to juz nie moja rola aby Tobie wytlumaczyc. Zreszta, i tak w zyciu nie wszyscy wszystko musza zrozumiec...
Ja moge Ci szczerze tylko polecic, wycieczke do kilku ciekawych dostepnych miejsc na swiecie (bo do "swietych" fabrycznych hal Mercedesa raczej wstepu nie dostaniesz), ktore zwiazane sa z motoryzacja, z historia Mercedesa w F1. Albo troche poczytac ciekawych ksiazek, poniewaz historia sukcesow Mercedesa jest dluga, a zaczela sie jeszcze na torach tego swiata przed II wojna swiatowa z takim kierowca jak Rudolf Caracciola.
Widzisz, z roznych powodow ja mam sentyment do tego zespolu. Dlatego cieszy mnie fakt, ze tydzien temu mialem okazje w Stuttgarcie zobaczyc na zywo Hans'a Herrmann'a i Sterling'a Moss'a Tak tego Hans'a Hermanna ktory w 1954 roku w pierwszym wyscigu dla Mercedesa w F1 wykrecil najszybsze okrazenie. Ze przy okazji nie wspomnialem tutaj o Williamsie, Lotusie, Renault etc. etc. - to swiat sie zawalil? Kto tutaj pokazuje teraz (napisze Twoimi slowami): "kretynizm wypisywany przez "fanów" F1". Devious, myslalem ze powrociles z wiekszymi "obwlosionymi jajami", a tutaj takie cos.
Pozdrawiam z calym szacunkiem, dexter
31. Martitta
Haha, uwielbiam te konwersacje z wami ;) :D 😄
@dexter, @devious @elin
Odpisze pozniej, bo mi roznica czasowa 9h przeszkadza.
32. Dawid-_F1
Pierwszy oficjalny wyścig w Formule 1 odbył się na Silverstone w 1950 roku. Wcześniej były tzw. wyścigi Grand Prix. Pierwszy z nich teoretycznie odbył się około 1894 r. (wiedza z wikipedii). Nie żyliśmy tak dawno temu więc nie wiemy jak to było. Określając jakie były największe zespoły w F1 to opinia raczej subiektywna. Jeżeli chodzi o starty to napewno Ferrari, startuje niemal od początku tej oficjalnej Formuły 1 czyli około 1950 roku. To jest fakt a nie opinia (dokładnej daty od kiedy Ferrari startuje oczywiście nie znam).
Tak naprawdę chyba nie ma po co się spierać jakie zespoły były największe :) Ferrari, Williams, Mercedes, ,,stary'' Lotus, Alfa Romeo, McLaren, każdy z tych teamów a także wiele innych wniosło mnóstwo do Formuły 1 :) Mercedes startował wiele razy przed 1950 rokiem w tej nie oficjalnej jeszcze Formule 1.
33. dexter
@devious
Pan mnie chyba nie zrozumial, Panie @devious...
Zacznijmy od tego ze kazdy kierowca wyscigowy potrzebuje, albo ma jakas wizje.
Jedno jest pewne, Alonso ma bardzo wysokie wymagania do siebie samego jak i do zespolu w ktorym pracuje. On ma dzisiaj 34 lata, takze wiele czasu w F1 mu nie pozostalo. Nie wiem, jezeli podobna sytuacja bedzie panowac w przyszlym roku (poniewaz straconego czasu nigdy w rozwoju szybko nie mozna nadrobic) czy Alonso nie powie naglöe „stop“.
Ja osobiscie jestem jesli mozna to tak okreslic wlasciwie jego „fanem“ Panie @devious. Wiem, ze on jest wojownikiem, za kierownica potrafi sobie dobrze radzic, dlatego tez m. in wygral z Renault tytul „Mistrza Swiata“. Ale, z drugiej strony coraz bardziej watpie w jego zdolnosci przywodcze, a dlaczego? Dlatego ze w Ferrari nie potrafil sobie poradzic i to trzeba tez jasno podkreslic.
To nie jest pierwszy raz, poniewaz jego pierwsza historia w McLarenie byla podobna. Oczywiscie, wygral z Renault „Mistrzostwo Swiata“, ale pozniej z dwoch zespolach odniosl jak na jego ambicje i wymagania etc. porazke!
On nie potrafil Ferrari napedzic czy posunac do przodu tak jak to dzisiaj robi Vettel.
Oczywiscie, prosze mnie zle nie zrozumiec Panie @devious. Kierowca wyscigowy nie jest odpowiedzialny sa za rozwoj w zespole, z cala pewnoscia nie. Ale, kazdy kierowca wyscigowy jest nadal kluczowym graczem i to w kazdym zespole.
Co profesjonalny kierowca wyscigowy musi potrafic? Musi potrafic wokolo siebie napedzac ludzi, motywowac, ustawiac. Musi potrafic nastawic ludzi do siebie samego, wyznaczyc kierunek, pokazac droge itd. itp. Takie rzeczy wymaga sie dzis od kazdego lidera zespolu.
Oczywiscie, dzisiejszy sukces Ferrari nie jest bezposrednio zasluga Sebastiana Vettela. Ale, juz samo oswiadczenie Vettela, gdy „czerwoni“ pobili swoja sprytna strategia Mercedesa na torze Vettel potrafil przez radio po wlosku podziekowac swojemu zespolowi. To mi tylko pokazuje (a wiecej nie potrzebuje Panie @evious jak Vettel jest sfokusowany na swoim celu. I przynajmniej jakos tak czy owak cos sprawilo, ze zespol miedzy jednym a drugim sezonem, co najmniej potrafil obrac inny kierunek i odniesc sukces. Z Alonso znowu w momencie gdy on przyszedl do Ferrari, zespol takich zmian nie odniosl.
Alonso predzej czy pozniej swoje rozczarowanie i sfrustrowanie bedzie publicznie rozglaszal. W takiej sytuacji bedzie glosno narzekal i sie skarzyl. I teraz obraz kierowcy ktory mozna bylo zobaczyc w Ferrari mozna pomalu w jeszcze bardziej spietej formie zobaczyc w McLarenie. Na poczatku usmiech pelen radosci, wszystko piekne i rozowe, pozieniej chwila spokoju i nagle atak w strone zespolu. Wezmy dla przykladu taka Japonie - przed wyscigiem w Japonii juz publicznie wyrazona byla frustracja slowami ze i tak zespol nie ma tutaj szans. On, jako kluczowa figura na ktora wszyscy patrza jest liderm zespolu i nie powinien z takim nastawieniem tak podchodzic do rzeczy, kropka.
W sumie w Japonii Fernando pojechal bardzo dobry wyscig w ktorym mial mozliwosc stoczenia fajnych pojedynkow jeden na jeden. Potrafil trzech rywali dlugo za soba trzymac. Mozna wiele rzeczy usprawiedliwiac, ale frustracja wyrazona przez radio podczas GP Japonii nie byla najlepiej wybranym rozwiazaniem, poniewaz takie rzeczy rozwiazuje sie tak jak wyzej napisalem w zespole, a nie publicznie. W dodatku na torze w Japonii przed wlasna publicznoscia tzn. przed publicznoscia partnera Honda takich slow sie nie uzywa. Japonczycy maja inna mentalnosc. Utrata twarzy odgrywa w kulturze japonskiej bardzo wielka role. Slowa Alonso z pewnoscia nie polepszyly stosunkow na plaszczyznie McLaren-Honda.
Po takim wybryku Alonso z pewnoscia musial stanac na „dywaniku“ i zlozyc w zespole raport. Tak to przewaznie zespole wyscigowym funkcjonuje Panie @ devious. Inaczej nawet sobie takiej sytuacji nie wyobrazam. W dodatku tor w Suzuce nalezy do koncernu Honda, takze mozna sobie wyobrazic co to oznacza.
Dla przykladu Michael Schumacher byl doskonaly pod tym wzgedem. On bardzo dokladnie wiedzial kogo wesprzec. Wiedzial jak trzeba ze swoimi ludzmi rozmawiac, w ktorym miejscu „srube“ dokrecic, kiedy „besztac“ tak aby pasowalo itd. itp. Takich zdolnosci brakuje Alonso.
I wlasciwie troche mnie to dziwi, poniewaz takie kompetencje jemu, jako liderowi przypisywalem. To co potrafi za kierownica robic stoi poza dyskusja. Umiejetnosci jazdy Alonso ma na bardzo wysokim poziomie.
34. dexter
Oczywiscie, dwa razy mistrzostwo przeszlo mu przez palce. Raz na koncu zadecydowaly 3 punkty, innym razem 1 punkt. Raz, zespol zawinil i to na calej linii. W ostatnim wyscigu sezonu wszyscy skoncentowani byli na liderze klasyfikacji Marku Webberze, a tutaj Sebastian Vettel ktory przyjechal na wyscig bedac na trzecim miejscu w klasyfikacji nagle zdobywa wymarzony przez wszystkich tytul „Mistrza Swiata“ - Pyk! Po takim bledzie oczywiscie w Ferrari zostaly przeprowadzone dramatyczne zmiany w managemencie.
Gdy czlowiek spojrzy na cala kariere Alonso w F1 moze miec mieszane uczucia i ja takie mam! Bez pytania, tutaj nie trzeba duzo dyskutowac: Alonso jest top-racerem, ale tez jest narcyzem. W takim przypadku czlowiek nie bedzie potrafil w ciezkiej sytuacji razem utrzymac zespolu w calosci.
W ubieglym roku gdy Vettelowi w Red Bullu nie szlo, nigdy z jego strony publicznie nie slyszalem krytyki w kierunku Renault. Sebastian siedzial albo cicho, albo swoja role jako osoba kluczowa, czyli lider zespolu (powtarzam!) potrafil dobrze wykorzystac i probowal z sytuacji ktora panowala wyciagnac to co najlepsze dla niego. Alonso, w sytuacji gdy cos sie nie uklada funkcjonuje totalnie inaczej. Najpierw nic nie mowi, potem jest obrazony, nastepnie sytuacja nie sprawia mu satysfakcji, nie ma dalej checi, a na koncu skarzy sie i narzeka.
Z drugiej strony patrzac, jak juz jestesmy przy Alonso nr,2 w McLarenie, to Honda musi sie wreszcie za wlasny nos zlapac i zdecydowanie polepszyc swoj produkt. Na poczatku gdy pojawily sie pierwsze problemy Japonczycy dlugo byli odporni na wszelkie rady z zewnatrz. Nie reagowali wcale, albo chcieli przyjac do swojej wiadomosci ze posiadaja tak duzy deficyt. Ja juz probuje zinterpretowac slowa Alonso jak taka pobudke ala: „hej, przyjaciele pora przebudzic sie ze snu“
Bez dwoch zdan Alonso jest typem, ale kazda osoba ktora z nim miala do czynienia na plaszczyznie zawodowej mowi, ze Fernando jest za kulisami ogromnym politykiem i to w najlepszym tego slowa wydaniu. Jego slowa nie padaja z czystej emocji, tylko jego wbijanie igly jest swiadome i dokladnie przemyslane. Widocznie, Alonso chcial kogos pare razy zlapac za krawat i nim mocno potrzepac, ale tak jak napisalem takie rzeczy robi sie za drzwiami, a nie publicznie. Jak dlugo jest Alonso w F1? - 11 lat. W koncu powinien juz wiedziec jak funkcjonuja pewne procesy.
PS. A na „szczescie“ o ktorym Pan, Panie @devious wspomina trzeba sobie w zyciu najpierw zapracowac, pozniej mozna mowic cos o „szczesciu“ :)
Klaniam sie nisko zawsze z powazaniem, dexter
35. elin
Witam Wszystkich
No wreszcie jak za starych czasów ... jest dyskusja w dawnym, dobrym stylu tego forum ... ;-).
@ dexter
Może tylko dodam ...
" Jednak cofajac sie myslami do tylu, przypomina mi sie okres gdzie atmosfera na plaszczyznie Alonso - Ferrari byla bardzo napieta. Byl okres w ktorym Alonso dzielil swoje niezadowolenie permanentnie publicznie z mediami. "
Prawda, i chyba najgłośniejszym tego przykładam był wyścig na Monzy, kiedy w garażu zespołu byli wszyscy najważniejsi przedstawiciele Ferrari ( Fiata ). Wtedy wypowiedź Alonso przez radio, spotkała się z bardzo negatywnym przyjęciem, zarówno ze strony szefostwa, zespołu, jak i włoskich mediów.
Ten rodzaj ( publicznej ) " motywacji " zdecydowanie nie sprawdza się w takim zespole jak Ferrari. Ich raczej trzeba zachęcać do działania ( jak robił to Schumacher ), niż publicznie krytykować.
Tutaj na głośną krytykę może sobie pozwolić jedynie szef, w żadnym razie nie kierowca.
" Nawet, gdzies ostatnio przczytalem wiadomosc o ewentualnej rocznej przerwie Alonso w McLarenie w przypadku gdyby okazalo sie nagle, ze auto nie bedzie konkurencyjne. Powiem tak: dobrowolna taka przerwa jest zawsze zwiazana z duzym ryzykiem. ... Problem lezy w samym powrocie. Rok przerwy w F1 w tak wysoko-technicznie rozwinietym sporcie motorowym, to juz praktycznie czlowiek jest poza gra "
Chyba zależy od konkretnego kierowcy ... jego motywacji, sposobu w jaki odszedł z F1 ... itp.
Dwa przykłady:
- Kimi Raikkonen i Mika Hakkinen.
Obaj zrobili sobie przerwę od F1. Kimi chciał wrócić i wrócił w dobrym stylu, pokazując, że " odpoczynek " od F1 nie wpłynął negatywnie na jego umiejętności.
Mika chciał odejść jedynie na rok, a jak sam później stwierdził - przez ten czas uświadomił sobie, że osiągnął już wszystko co chciał w F1 i stracił motywację, chęć do powrotu.
Jak by było z Alonso ... trudno powiedzieć ...
@ Martitta
Już się zaczynałam zastanawiać, gdzie teraz Ty " zaginęłaś " ... ?
Wracaj Koleżanko na to forum :-)
Pozdrawiam
36. dexter
Dzien dobry, elin
Dokladnie, elin. W przeszlosci byly juz takie przypadki gdzie kierowcy powracali i odnosili sukces. Ja tylko wskazalem na ryzyko, ktore trzeba przed kazdym powrotem rozwazyc. Dzis troche czasy sie zmienily. Mysle, ze z ambicja Alonso to raczej hmmm - ciezko powiedziec, ale malo prawdopodobne ze sobie tak dobrowolnie odpusci rok w F1. Bylbym zaskoczony.
Powracajac jeszcze do chwalebnych wypowiedzi Sergio Marchionne - to nie jest przypadek ze glowny szef Fiat'a zabral akurat teraz w taki a nie inny sposob glos.
Dzis przewaga Mercedes'a jest wieksza niz w sezonie 2014. Mercedes buduje chassis, ktore sa tak dobre jak spod olowka Adriana Newey'a. Z punktu strategicznego w sezonie 2015 Mercedes rzadko, albo bardziej prawdopodobnie mowiac nigdy nie pokazal swojej prawdziwej mocy. Wygrana 16 z 19 wyscigow czy 12 podwojnych zwyciestw to sa tylko liczby... Patrzac na jednostke napedowa „ciemna moc“ z Stuttgartu jest o 2 kroki przed konkurencja.
No i co zrobil zespol z Maranello? Widzac co sie dzieje, poszli na calosc. Od dluzszego czasu jezdza na agresywnych ustawieniach jednostki napedowej. Nie od dzis wiadomo ze na takich ustawieniach ich silnik wytrzyma tylko 4 wyscigi. Takiego problemu Mercedes ani klienci Mercedesa nie maja. Ferrari aby przekroczyc limit dozwolonych godzin w kanale aerodynamicznym wyciaga juz z worka wszystkie tricki jakie sa mniej lub bardziej dozwolone (na mysli mam HaasF1).
Oczywiscie, ze w tym roku wszystkie zwyciestwa i miejsa na podium plus wicemistrzostwo byly i sa hucznie celebrowane tak jakby to byl zdobyty tytul konstruktorow. Od kilku tygodni Ferrari jest na gieldzie papierow wartosciowych w Nowym Yorku. A akcjonariusze czyli inwestorzy chca widziec sukces zespolu, a nie porazeke. I tutaj Ferrari stoi pod masywna presja. Sergio Marchionne potrzebuje zwyciestw. Cel na GP Austalii jest juz wyznaczony: zwyciestwo. Teraz dopiero jest presja w zespole na szefa: Maurizio Arrivabene, na kierowcow oraz na cala druzyne.
Zespol z cala pewnoscia w przyszlym sezonie bedzie oceniany i porownywany do wynikow z ubieglego sezonu. Takze poprzeczka jest wysoko ustawiona.
Vettel w tym roku jezdzil jak robot, wyciagnal z auta doslownie ostatnie soki (no, oprocz jednego wyscigu). Jego inzynierowie, mechanicy wreszcie uwierzyli w siebie. A wiara nie przyszla tak z powietrza - nie! - to jest zadanie lidera, czyli zawodowego licencjonowanego kierowcy wyscigowego. I tutaj Vettel pokazal to cos, co do perfekcji mial opanowane Schumacher...
Nastepny sezon w Ferrari bedzie piekielnie trudny. Jezeli w przyszlym roku Ferrari nie wygra tytulu to w Maranello dzwony nie beda bic na zwyciestwo, lecz na ogromny pozar. Presja na zespole jest brutalna i teraz okaze sie kto sobie poradzi z taka presja, a kto nie...
@Martitta - Hehe... no, ciekawe czy 9 godzin do przodu czy do tylu?
Pozdr.
37. dexter
* Ja tylko wskazalem na ryzyko, ktore trzeba przed kazdym takim krokiem rozwazyc.
38. dexter
* Nie od dzis wiadomo ze na takich ustawieniach ich silnik wytrzyma tylko 4 wyscigi - Blad, nie cztery wyscigi, tylko cztery weekendy wyscigowe.
39. fanAlonso=pziom
. A na „szczescie“ o ktorym Pan, Panie @devious wspomina trzeba sobie w zyciu najpierw zapracowac, pozniej mozna mowic cos o „szczesciu“ :) - sorry dexter ale niezły żart
40. Martitta
28. devious - Kolego! :)
"Pleciesz bzdury! Primo - Vettel rozsyła tak pozytywną energię i przekaz, że nie tylko całe tabuny kibiców na całym świecie go do niedawna wygwizdywały - ale też prawie wszyscy kierowcy F1 za nim nie przepadali. I chyba nadal jakoś nie widzę by miał wielu kumpli na paddocku"
To było w "ukochanym" przez kibiców RBR i w sezonach kompletnej dominacji jego bolidu, kiedy "pseudokibice" (nie nazywaj ich kibicami) go wygwizdali. Poza tym co z tego? Kiedyś na niego gwizdali, teraz już nikt nie gwiżdże. A niedługo fani Ferrari zaczną krzyczeć jego imię pod podium, kiedy tylko zacznie wygrywać w czerwonym bolidzie. Tacy to fani - jak listek na wietrze. Schumachera też kiedyś wygwizdywali...
Koledzy na padoku? Ma jednego, prawdziwego i to mu wystarczy. Vettel nigdy nie zabiegał o przyjaźń innych kierowców, czy tez o ich lubienie. To zresztą ciekawe,co napisałeś, bo ja nigdy nie słyszałam, aby ktoś go nie lubił. Opinie innych driverów o Vettelu są raczej neutralne. A jak nie lubią Vettela, to już tym bardziej raczej nie darzą sympatią Alonso :P
Historia WEB - VET to już naprawdę stare dzieje. Czytałeś autobiografię Webbera? On wskazuje głównie jedną czarną owcę w RBR i nie jest to dla niego Vettel. A jakich innych wrogów z RBR miał Vettel? Uświadomij mnie proszę, bo prócz Marka Webbera i może jakichś jego bliskich przyjaciół to ja tam innych "wrogów" nie widziałam. Pleciesz bzdury! ;)
Secundo - Trenerzy motywacyjni to trochę tacy szarlatani - przynajmniej tyle można wywnioskować jak się ich słucha haha :D A czasami to mi ręcę opadają jak przekonują ludzi o pozytywnym myśleniu :) Dlatego ja nie słucham takich ludzi, gdyż oni nie mogą powiedzieć mi czegoś, czego sama bym nie wiedziała (np. tego, że wszystko jest w naszych rękach - odkrycie roku) :)
Tak czy inaczej trochę źle pojmujesz ideę pozytywnej energii. Tym bardziej, że wymieniłeś mojego ulubionego kierowcę Bianchiego, który w żadnym wypadku nie przypominał Vettela i na pewno nie rozsyłał wokół siebie pozytywnej energii. Tak samo Ayrton Senna.
Tyle szkoleń miałeś i to na nic! :( :P Otóż życie nie zacznie ci nagle spełniać zachcianek, gdy tylko zaczniesz pozytywnie myśleć. To tak nie działa. Tym bardziej, że większość ludzi podświadomie w to nie wierzy i dlatego nic im się nie sprawdza. Jeśli jesteś człowiekiem, który odkrywa świat metodą szkiełka i oka (a Ty jesteś) - to tym bardziej. Cóż... Ja znam masę ludzi, którzy kształtują swoje życie jak chcą, nie tylko pozytywnym myśleniem, ale i ciężką pracą oraz konstruktywnym sposobem myślenia. A czym jest konstruktywne myślenie? Nauką wyciągniętą z porażek. I tak wracając do kierowców w tym wypadku Vettel nie skrytykuje swoje zespołu, gdy pójdzie coś nie po jego myśli, a Alonso tak zrobi, bo on musi widzieć wyniki, których oczekuje i po prostu ma on inny charakter.
Dosyć już o psychologii :)
Dalej podajesz przykłady przyjaźni u osób, dla których "przyjaźń" nie wiele znaczy. Proszę powiedz mi, jaką to wielką przyjaźń reprezentował Lewis i Nico wcześniej? Lewis przyjaźnił się też z Sutilem podobno haha :) Alonso z Massą ok... Massa to człowiek, który przywiązuje się do ludzi, więc myślę, że Felipe jest bardziej przujacielem Fernando, niż Ferdek dla Felipe.
41. Martitta
Dalej @29devious (a nie 28 - pomyliłam się)
" Vettel też zaakceptował baty od Ricciardo bo obaj nie mieli szans na tytuł. Gdy jednak Webber objeżdżał Sebastiana i obaj mieli szanse na MŚ to sytuacja była inna. Dziwnym trafem selektywna pamięć kibiców Vettela takie fakty omija szerokim łukiem :)"
OK. To wszystko prawda. Tyle, że tu nie ma mowy o żadnej przyjaźni. Kolegowanie się, a przyjaźń to dwie zupełnie różne sprawy. W przypadku RBR kierowcy nigdy wcześniej nie przyjaźnili się razem. Vettel zaczął kumplować się z Kimim kiedy jeszcze był w Toro Rosso.
"Zamień w ostatnich kolizjach Bottas-Kimi bohaterów na Vettel-Kimi i wyobraź sobie co by się działo. Na pewno po fakcie nie poklepali by się po plecach tylko jeden zwalałby winę na drugiego. Tak jak Kimi zwalał na Bottasa i vice versa - albo jak Rosberg i Hamilton nawzajem się obwiniają."
Nie wiem, co by było, ale nie mogę doczekać się takiej sytuacji, aby to sprawdzić. Może nie klepaliby się po plecach, może stwierdziliby, że z ich punktu widzenia oni nie są winni, ale nie sądzę też, aby obwiniali siebie na wzajem. Zapewne urwaliby temat.
"Przyjaźń w F1 jest do momentu aż jeden ambitny nadepnie drugiemu ambitnemu na odcisk - no chyba, że jeden jest mentalnie looserem i zaakceptuje bycie gorszym - ale w to wątpię by Kimi mając okazję wygrać oddał wygraną bez walki Vettelowi. Co to to nie."
Zgadzam się, że z dwoma ambitnymi charakterami jest ciężko i nie sądzę, by Kimi oddał Vettelowi wygraną bez walki, ale to chyba nie o to chodzi prawda? Ważniejszy jest wzajemny szacunek oraz granie fer wobec siebie, a nie o oddawanie pozycji. Uważam, że oni mogą takie sytuacje udźwignąć. Jak się kiedyś okaże, że się mylę, możesz wywołać mnie do tablicy :D
Powodem, dla którego tak sądzę, jest to, że Vettel moim zdaniem bardzo hmm... "admiruje" Kimiego i tak było od jego początków w Formule 1. Często można było zaobserwować jak kopiował jego zachowanie, fryzurę, gesty, mowę, a to wszystko dlatego, że mu RAI imponuje. Nie wiem dlaczego tak jest, po prostu dało się to zaobserwować przez te wszystkie lata. Zważając na to, ciężko jest mi sobie wyobrazić, jak VET nagle odstawia do Kimiego akcje, jak kiedyś do Webbera. Dla mnie to jest niemożliwe :)
"No w RBR taką pozytywną atmosferę Vettel wprowadził, że aż z radości się kłócili wszyscy z wszystkimi :) Tak, wiem - to wszystko była wina Marko i Hornera. Vettel w ogóle niczemu nie jest winien, on tylko po prostu czasami nie słuchał Team Orders, taranował Webbera czy robił inne pozytywne świństwa mające na celu poprawę pozytywnej atmosfery w zespole :D"
Kto się kłócił w RBR? Tylko Mark Webber... Przecież reszta Red Bulla była po drugiej stronie garażu, zapomniałeś? :) Jakie to pozytywne świństwa jeszcze robił VET, prócz tego, że miał czelność wygrac dla nich 4 tytuły kosztem - niestety - dumy Webbera?
Nieposłuchanie Team Order nie było najlepszym zagraniem. W jednym z wywiadów Seb powiedział, że zrobił to ze względu na Brazylię 2012, kiedy Mark zablokował mu pierwszy zakręt. Może to go nie tłumaczy, ale zawsze to jakiś powód :)
Pozdrawiam!
42. Martitta
@35 elin - Witaj koleżanko! :)
Zaginęłam, bo wyprowadziłam się z Polski na jakiś czas i mieszkam sobie teraz po drugiej stronie oceanu :) Rzadko mam czas tu zaglądać, a ostatnie kilka miesięcy to prawie wcale. Kiedyś sprawdzenie forum było dla mnie obowiązkowe, ale teraz naprawdę ciężko mi się z tym ogarnąć :) Tym bardziej, że ostatnich wyścigów prawie wcale nie obejrzałam. Dominacja Hamiltona odstraszyła mnie trochę od tego. Ja wiem, że jak RBR dominował to oglądałam, ale wtedy dla urozmaicenia mieliśmy chociaż co drugi sezon w miarę ciekawy, silniki V8 i przynajmniej była nadzieja na dwa stopnie podium obsadzone kimś innym, a teraz to tylko Mercedes i Ferrari, a każdy inny wynik to wielki zbieg okoliczności :D
No, ale nowy sezon mam zamiar śledzić. Może nawet wybiorę się na wyścig do Austin. Podobno całkiem ciekawe widowisko :)
A Ty jak tam? Nadaj musisz tutaj bronić Kimiego, czy trochę już niektórzy spuścili z tonu? :) Jak tam ci się w ogóle skład VET - RAI podoba?
Pozdrawiam! :)
43. Martitta
@36 dexter
9h do tyłu mam. Czuję się młodsza o jeden dzień jak z Polską rozmawiam haha :D
Południowa Kalifornia. Piękne miejsce. Polecam na wakacje :)
Pozdrawiam! :)
44. dexter
@fanAlonso=pziom
No, jeszcze Ty mi tutaj zaczniesz Twoje teorie zyciowe "wciskac". Gdybym takich ludzi sluchal to bym z pewnoscia daleko w zyciu doszedl...
@Martitta
Cool - bylem, widzialem...
45. dexter
Tylko tak na boku, bo widze ze kolega @devious z typowa "geba na 102" (zreszta, mi osobiscie az tak to nie przeszkadza, poniewaz tylko takiego @devious'a tutaj z portalu znam), zapedzil sie gdzies w sina dal i zaczal o jego kursach pisac co i tak w tym przypadku (wnioskujac po dalszej czesci jego postu minelo sie absolutnie z celem).
Nie gniewaj sie @devious, ale obraz mozna sobie szybko wyrobic.
O co mi chodzi?
Tutaj nie chodzi o jakies kursy motywacyjne i oparte na bieganiu boso po rozzarzonym weglu lub odlamkach szkla - chodzilo mi o calkiem cos innego. Zacznijmy od tego, ze Motorsport to jest team-sport ktory ogolnie mowiac oparty jest na duzym zaufaniu oraz wyczuciu. Pociagnac zespol za soba - nie oznacza nic innego, jak dac (albo inaczej) przywrocic swoim mechanikom, inzynierom znowu uczucie wiary w siebie samego. Dac im poczucie, ze jest ktos, kto pojdzie razem z nimi na dobre i na zle.
Zerszta, wystarczy przeszukac tutaj na portalu archiwum. Kilka razy pisalem jak funkcjonuje praca w zespole wyscigowym.
@Martitta
Jeszcze tak szybciutko - wielka szkoda, ze akurat madre dziwczyny opuszczaja portal. Bo jednak Ty i kolezanka @elin zawsze trzymalyscie „klase“ - nie mam na mysli szkolnej klasy ;) To sa te puzzle ktore mnie tutaj w calej ukladance trzymaja.
No, a Austin jest super. Sam tor jest troche na peryferiach tzn. otoczony jest doslownie betonem, dookola wszedzie autostrady. Ale miasto podczas weekendu wyscigowego tetni zyciem i muzyka. Jesli tak dlugo bedziesz w Stanach to koniecznie musisz sie tam wybrac. Przez Houston bedziesz miala w miare dobre polaczenie samolotem.
PS. Rozwoju czlowiek raczej nie cofnie. Silniki V8 dzisiaj sa przestarzaloscia technologiczna i raczej do F1 nie powroca. Dzis slowem kluczowym w przemysle motoryzacyjnym i nie tylko jest „wydajnosc“. Za 10 -15 lat wiekszosc samochodow po drogach bedzie jezdzila o napedzie hybrydowym i elektrycznym. Zresza, w Californii z pewnoscia spotkasz stosunkowo duzo samochodow hyrydowych jak na Stany Zjednoczone.
No, to @Martitta zycze Ci udanego pobytu i od czasu do czasu zamelduj sie tez tutaj koniecznie.
Pozdr.
46. dexter
* dziewczyny
47. elin
Dobry wieczór, dexter
" Mysle, ze z ambicja Alonso to raczej hmmm - ciezko powiedziec, ale malo prawdopodobne ze sobie tak dobrowolnie odpusci rok w F1. Bylbym zaskoczony. "
Również tak uważam, ale tym bardziej zastanawia mnie wypowiedź Rona Dennisa, który w Abu Zabi powiedział, że Fernando może sobie zrobić w 2016 rok przerwy, jeśli bolid McLarena nie będzie konkurencyjny. Wydaje się, że tymi słowami był zaskoczony sam Alonso ... Dlatego ciekawi mnie, w co " grają " obaj panowie ? Ron jest w tym sporcie od lat i na pewno nie jest szefem, który popełnia błędy, przypadkiem ( niechcący ) podając mediom taką informację ... Raczej doskonale wiedział, że wywoła to spekulacje i plotki na temat przyszłorocznej jazdy Hiszpana w zespole. Tylko po co ... ?
Co do Ferrari i wypowiedzi Sergio Marchionne, oczywiście się zgadzam.
Dodatkowo, wydaje się, iż presja jest tym większa, że zespół ostatni raz zdobył mistrza w 2008 ... i był to jedynie mistrz w konstruktorach. Co dla teamu z tak wielkim " ego " i ambicjami, jak Ferrari ... jest raczej tylko połowicznym sukcesem. Przegranie mistrza wśród kierowców, było dotkliwą porażką.
Jak będzie w przyszłym sezonie ... jak napisałeś, presja sukcesu jest ogromna, ale pokonanie Mercedesa zdecydowanie nie będzie łatwym zadaniem.
@ Martitta, również Wiataj Koleżanko :-) dobrze znowu Ciebie tutaj widzieć i czytać :-)
No to widzę, że faktycznie daleko wybyłaś ... Wcale mnie nie dziwi, że nie masz zbyt dużo czasu, aby tutaj zaglądać, ale staraj się to robić jak najczęściej.
Może faktycznie ten sezon bardzo monotematyczny. Jednak oglądanie wzajemnych przepychanek kierowców Mercedesa, również było ciekawe ;-). I był główny temat sprzeczek na forum w tym sezonie - wygrał Hamilton, znaczy jego zespół faworyzuje ... wygrał Rosberg, znaczy jego zespół faworyzuje ... i tak co wyścig. Zresztą sama wiesz jak wyglądają tutaj starcia fanów rywalizujących ze sobą kierowców ;-)).
Temat Kimiego zszedł na plan dalszy, więc za bardzo nie było potrzeby go bronić ;-). Może nawet lepiej, bo jeździł trochę " bezbarwnie " ( niestety ), więc ciężko byłoby Fina bronić ... Jedyne co, to pozostaje nadzieja, że może w przyszłym sezonie będzie lepiej – oby :-).
O duecie Vettel - Raikkonen mam podobne zdanie do Twojego. Dobrze się obaj dogadują i uzupełniają, potrafią razem współpracować - i pewnie był to jeden z powodów dla których Ferrari nie zrezygnowało z Fina.
Podobnie jak Ty, jestem ciekawa co by było gdyby obaj walczyli o tytuł ( bardzo chciałabym się o tym przekonać ;-) ). Ale uważam, że zarówno Sebastian jak i Kimi za bardzo cenią sobie tę znajomość ( może przyjaźń ) żeby wzajemna rywalizacja mogła ją zniszczyć. Wydaje mi się, że to co na torze, to jedno, a poza torem to drugie ... i obaj potrafią to rozdzielić. Dlatego uważam, że tylko na torze byłoby między nimi ostro ;-).
@ dexter
" Bo jednak Ty i kolezanka @elin zawsze trzymalyscie „klase“ - nie mam na mysli szkolnej klasy ;) To sa te puzzle ktore mnie tutaj w calej ukladance trzymaja. "
A Ty trzymasz tutaj Nas, Kolego dexter ... :-)
Pozdrawiam Was serdecznie
48. elin
* również Witaj
* ten sezon był bardzo monotematyczny
* I był to główny temat sprzeczek
49. devious
@dexter
Co ma Carraciolla do F1? Co ma wielka spuścizna (w tym przedwojenna) sportowa Mercedsa do F1? Co mają Twój osobisty sentyment do tego, która ekipa jest największym zespołem F1? :)
Czy jak mam sentyment do Jarno Trulliego to mogę go nazywać najlepszym kierowcą F1 wszechczasów? I pisać tak jak Ty - że nie muszę tego uzasadniać a jak nie rozumiesz czemu tak uważam - to Twój problem?
"Zreszta, i tak w zyciu nie wszyscy wszystko musza zrozumiec..." - czyli dyplomatycznie napisałeś, że uważasz mnie za półgłówka, dzięki :)
Przecież to zupełnie bez sensu. Wydałeś jakąś dziwną w mojej ocenie opinię i ale widać nie mam prawa jej podważyć i zapytać o logiczne uzasadnienie - bo dexter to takie guru wiedzy o F1, że po prostu masz ochoty tego wyjaśniać... "bo to nie Twoja rola". No to czyja? :)
Oczywiście masz prawo sobie pisać dowolne opinie o tym, że wg. Ciebie np. Arrows to największy zespół w historii F1 i że wcale nie musisz tego argumentować bo to oczywiste - a ja mam takie samo prawo takie zdanie wyśmiać. Na tym polega wolność słowa i sens forum.
Oczywiście wiemy o co nam obu chodzi - ja mówię o jednym - o legendarności zespołu w F1 - a Ty o drugim - o legendarności ogólnie w motosporcie. To jednak dwie różne bajki bo np. Lancia ma wielką spuściznę w motosporcie a jednak w F1 nie znaczy praktycznie nic.
Patrząc na motosport globalnie - i owszem, Mercedes jest wielki. Ale chyba to nie znaczy, że mamy pisać, że Mercedes to największy zespół w historii WRC? Bo kiedyś, dawno, dawno temu Mercedesy jeździły w rajdach i wygrywały :)
Tak samo w F1 - Mercedes był wielki przed czasami F1, potem załapał się "na sam początek" ale po tragedii w Le Mans wycofał się z wyścigów na długo. Wrócił relatywnie niedawno - ominęły go jednak całe dekady F1 - dekady, które kształtowały legendy kierowców i zespołów F1. Lata 60, 70, 80, 90te - blisko 40 lat nieobecności Mercedesa to wielka dziura i tego nie można zanegować sentymentem, historią "przed F1" czy czymkolwiek innym.
F1 "zawsze" tj. w czasach wielkości tego sportu nadawały tonu Ferrari, Lotus, McLaren czy trochę później Williams - możesz zapytać każdego starszego fana F1 i każdy powie to samo. Mercedes dopiero buduje swój prestiż w F1, jako dostawca silników są tutaj dość dawno bo 20 lat, natomiast jako kontruktor stawiają pierwsze kroki po 50-letniej nieobecności.
50 lat to prawie cała historia F1. Stąd moje zdziwienie, oburzenie, wręcz szok - gdy ponoć "znawca" F1 pisze o Mercedesie jako największym obok Ferrari zespole w historii F1.
To tyle, na temat Alonso i Vettela nie chce mi się dalej polemizować bo to jałowy temat - każdy ma swoje zdanie. Zgadzam się, że Alonso wiele razy rozgrywał "piłkę" w dość kiepski sposób a Vettel to chyba lepszy "psycholog" i "PR"owiec od Hiszpana - a zapewne też i "polityk" (w końcu nauki pobierał od mistrza Schumachera) - ale też nie zgadzam się, że zawiódł w Ferrari - bo jednak przez 5 lat liderował zepsołowi - czego nie byli w stanie wcześniej zrobić Raikkonen, Massa czy dużo wcześniej Prost, Mansell, Alesi i Berger... W ostatnich 3 dekadach Ferrari miało 3 wielkich liderów i byli to właśnie Schumacher, Vettel i Alonso - każdy z nich odcisnął swoje piętno, spędził w zespole wiele lat i był liderem pełną gębą, wielbionym przez kibiców i walczącym o mistrzostwo.
Alonso tytułu nie zdobył ale trudno go winić - to tak jakby winić Schumachera za klęskę Ferrari w 2005 i 2006 roku - były analogiczne do klęsk Ferrari z Alonso w latach 2010-2014, wiele błędów zespołu, złe zarządzanie, złe decyzje, pech w kluczowym momencie itd. do kierowców trudno mieć zastrzeżenia... (choć nie do końca bo tu i tam Alonso i Schumacher pogubili punkty na własne życzenie)
W F1 jest bardzo dużo zmiennych i kierowca ma wpływ tylko częściowo na te zmienne - Schumacher miał wielkich sojuszników w postaci Brawna czy Todta, Vettel teraz dostał "w prezencie" Arrivabene czy Allisona (a przecież nie miał totalnie żadnego wpływu na ich zatrudnienie) - zaś Alonso nie miał takiego szczęścia, za jego czasów rządził w Ferrari nieudacznik Domenicciali, który też wprowadzał chaos w pionach technicznych (słynne już problemy z tunelem czy kompromitacja z koncepcją silnika na 2014 rok). Dodatkowo kierowca nie ma wpływu na to, jak dobrze wypadnie konkurencja - Alonso miał pecha bo trafił na dominację RBR, tak samo jak teraz Vettel ma pecha bo trafił na dominację Mercedsa - i jeżeli ona się utrzyma, to Seb też nie zdobędzie tytułu z Ferrari. I co wtedy, peany na cześć Seba trzeba będzie zmienić na krytykę, bo był tylko wicemistrzem i nie pokonał super bolidu Mercedesa?
Równie dobrze jak Alonso możnaby zarzucać Sennie, że kiepsko pokierował swoją karierą bo zdobył ledwie 3 tytuły - mniej od Vettela - mając tak niesamowity talent... A na koniec trafił jeszcze do Williamsa i miał takiego pecha... Fani Vettela powinni w tym miejscu napisać, że Senna po prostu nie umiał pomagać szczęściu i słabo rozwijał bolid, słabo zarządzał zespołem, nie był prawdziwym liderem - bo w latach 1992-1993 nie potrafił wygrywać z super szybkim Williamsem... Tylko czy to prawda? Być może częściowo.... Prawda leży zawsze gdzieś po środku - i ja zawsze staram się ją odkrywać.
A Vettla ocenimy po kilku latach a nie jednym sezonie, gdzie już noszą go na rękach bo podziękował przez radio po włosku. Alonso też nosili na rękach po pierwszych 3 sezonach, a teraz już wielu (jak powyżej) wylewa na niego szambo.
Widać dla niektórych wszystko musi być albo białe (Vettel) albo czarne (Alonso) - ja tam widzę cały gradient szarości. U każdego kierowcy, w każdym zespole, także u każdego komentującego fana...
50. devious
@39 fanAlonso=pziom
". A na „szczescie“ o ktorym Pan, Panie @devious wspomina trzeba sobie w zyciu najpierw zapracowac, pozniej mozna mowic cos o „szczesciu“ :) - sorry dexter ale niezły żart"
dexter chyba myśli o szczęściu jako "radości z życia" - na co faktycznei trzeba sobie zapracować, i to niekoniecznie w sensie materialnym ale duchowym (jedno drugiego nie wyklucza oczywiście)
Natomiast ja mam na myśli definicję szczęścia jako "farta" - które jest potrzebne kierowcy F1. Dla przykładu mamy Węgry 2009 i sprężynę lecącą w głowę Massy - to przykłąd pecha ale i szczęścia. Massa mógł zginąć, ale inni kierowcy nie dostali w ogóle sprężyną. Więc fart czy niefart?
Czy Vettel w 2010 i 2012 miał farta (cudownie szczęśliwy zbieg okoliczności w ostatnim wyścigu w 2010, cudowne recovery w Brazylii 2012 gdzie każdy inny kierowca by pewnie odpadł po kolizji z Senną czy nie został przepuszczony bez walki przez 1/3 stawki) czy niefarta (kupa awarii i kolizji w 2010 i też w 2012).
Ja uważam, że Vettel jednak ma kupę "farta" - nie za bardzo widzę jak temu szczęściu zdołał dotychczas pomóc jak niektórzy spekulują. Że niby odprawia jakieś voodoo? Po prostu mu się "udaje" i tyle. Nie ma w tym nic z mistycyzmu, to element sportu - jeden te szczęście ma, drugi nie ma. Alonso też miewał szczęście - często jednak w decydującym momencie coś szło nie tak - 3 razy przegrał tytuł o włos. Dla przykładu w Belgii 2012 Alonso miał pecha - po prostu. Kiedy Vettelowi zdarzyło się takie coś gdy walczył o tytuł? Z reguły miał awarię (błąd zespołu) lub kolizje gdzie był winny/współwinny ale nie pamiętam by odpadał z winy innego kierowcy.
Stąd uważam, że teksty w stylu "Vettel zapracował na swoje szczęście" lub "każdy ma na co zasłużył" są po prostu denne i dziecinne. Senna też zasłużył? Clark też? Bianchi też? A może Schumacher zasłużył? Nikt nie zasłużył na pecha, analogicznie nikt nie powinien mieć więcej farta. A to, że jedni mają a inni nie - to po prostu przypadek. I jak mówiłem element sportu.
51. Martitta
@devious
"Nikt nie zasłużył na pecha, analogicznie nikt nie powinien mieć więcej farta. A to, że jedni mają a inni nie - to po prostu przypadek. I jak mówiłem element sportu."
To nie tylko element sportu - to samo życie. Czasem jest to przypadek, a czasem człowiek sam jest sobie winien, jeśli nie potrafi "pozbyć się" pecha, który go niby prześladuje.
@elin - No ja też mam nadzieję, że Kimi się poprawi w zeszłym sezonie i trzymam za niego kciuki. BTW Mały Robin taki się robi podobny do niego - na pewno widziałaś zdjęcia :D Kimi nawet w padoku zdjęcia małego pokazuje, więc nie lada zmiana w nim nastąpiła :)
I cieszę się, że mamy takie samo zdanie odnośnie ich przyjaźni :)
@dexter - Dziękuję i dziękuję za opinie o Austin :)
Tak czy inaczej słyszałam wiele dobrego o samym Austin, że jest jednym z najciekawszych miast w Teksasie (zaraz po Dallas), więc jak wszystko mi się ułoży po myśli to na pewno się wybiorę :)
Co do samochodów to tak... Tutaj jest mnóstwo... każdego rodzaju :) W okolicach Los Angeles szczególnie panuje tak zwane "car culture", więc ja codziennie spotykam na drogach auta o jakich mi się nawet nie śniło :o :)
Co do przyszłości motoryzacji no to masz rację... Widziałam na dragstripie w Irwindale, jak Tesla zostawiła BMW daleko w tyle :o Poza tym mnóstwo Tesli tutaj na drogach, a elektroniczne samochody mają nawet swoje miejsca parkingowe :) Rzut beretem mam do Long Beach, więc może uda mi się na żywo obejrzeć Formułę E w przyszłym sezonie i przy okazji IndyCar też :)
Z drugiej strony jednak jak rozmawiam tutaj z ludźmi, to większość jest raczej zwolennikami prawdziwych wyścigów, Musclecarów i dużych silników (pewnie dlatego, że Latynosi :D). Co tydzień jakaś impreza z autami, a mi się nawet udało przejechać dragsterem 3 razy :D U mnie w mieście mieszka John Force (16-krotny mistrz świata NHRA) i niedługo wybieram się do jego muzeum, w którym trzyma swoje kolekcje samochodów i pamiątki po mistrzostwach :o
Miłośnicy motoryzacji i motorsportu w Południowej Kalifornii to mają raj na ziemii :)
No i ja na razie nie narzekam! Poznałam ostatnio brata i wujka Paula Walkera na Winterdrive 2015 - bardzo życzliwi i normalni ludzie. Jego wujek to prawdziwy "crazy motorsport fan" :) Rozmawialiśmy sobie nawet o Formule 1 :P
Pozdrawiam was wszystkich!
Mam nadzieję, że uda mi się zaglądać tu częściej:)
Przy okazji na koniec -
WESOŁYCH ŚWIĄT oraz SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :)
52. dexter
@devious
Przypuszczalem ze mnie zle zrozumiesz,
samochody wyscigowe Mercedesa byly juz produkowane w latach trzydziestych. Wtedy powstala tak naprawde legendarna „Srebrna Strzala“ - czyli W25, auto ktore dominowalo w tamtych czasach. Tak tylko na boku, choc nie wiem czy Cie to interesuje legenda mowi ze nazwa powstala z jednego powodu - auto na starcie do jednego z GP bylo o 1 kilogram za ciezkie ( 751 kg. zamiast 750 kg.). Mechanik zdrapal w pewnym miejscu biala farbe i powstala „Srebrna Strzala“.
A tak na powaznie bylo wielu wysmienitych kierowcow od wlasnie Rudolfa Caracciola do legendarnego Juan Manuel Fangio, ktorzy zasiadali za kierownica „Srebrnych Strzal“. Mercedes-Benz do dzis nawiazuje do tradycji m.in. przez malowanie aktualnych bolidow.
Ale nie tylko kolor odgrywal role, a przede wszystkim staranne przygotowanie i dobra praca mechanikow - i to jest ta legenda „Srebrnych Strzal“.
Oczywiscie, ze inne marki w F1 maja takze swoj wielki udzial...
„czyli dyplomatycznie napisałeś, że uważasz mnie za półgłówka, dzięki :)“
Powoli @ devious, czy Ty wyrazilbys publicznie radosc z obecnosci uzytkownika (i to nie tylko tutaj pod „newsem“), uwazajac go za kompletnego „polglowka“ ?
Z innej beczki - zacytuje: „Przepraszam ale to jest najgłupsze zdanie jakie czytałem na tym portalu od dawna - a tutaj naprawdę odsetek kretynizmów wypisywanych przez "fanów" F1 jest gigantyczny (czasem mam wręcz wrażenie, że górny limit wieku dla komentujących tutaj to 12 lat - jest tak źle)“.
No, @devious moge domniemac z duzym prawdopodobienstwem do kogo slowa byly skierowane. Musisz sam ocenic, czy to jest fair akurat w moim przypadku...
„Wydałeś jakąś dziwną w mojej ocenie opinię i ale widać nie mam prawa jej podważyć i zapytać o logiczne uzasadnienie“
Juz tutaj pod „newsem“ sam widzisz ze tak nie jest.
„Na tym polega wolność słowa i sens forum“
Dla mnie forum „dziel pasje“ w pierwszej linii jest mozliwoscia dzielenia sie informacjami (a takze mozliwosc poprawy wyrazania sie w jezyku polskim - z czego tez pomalu zaczynam byc dumny). Ogolnie mowiac „wolnosc slowa“ jest okay. Ale sam wiesz, ze czasami moze szybko przeksztalcic sie m.in. w udawadnianie racji, populizm czy nawet w glupote ludzka... (Wow! Groznie to teraz zabrzmialo, haha). W takiej sytuacji ja osobiscie sie dystansuje, mysle ze Ty rowniez.
„Widać dla niektórych wszystko musi być albo białe (Vettel) albo czarne (Alonso) - ja tam widzę cały gradient szarości“
Dobrze wiesz, ze nazwiska u mnie duzej roli nie graja. Ja staram sie u kierowcy ocenic jego „performance“. Dla mnie Fernando jak i Sebastian, Lewis, Nico czy nawet Kimi sa fantastycznymi kierowcami z wieloma plusami jak i minusami... Jedyny kierowca ktory tak mocniej nadepnal mi juz kiedys na piete to jest Maldonado. Ale, taki typ tez musi byc w F1.
Na koniec ja takze wszystkim zycze „Merry Christmas!“, a do @Martitta odpisze pozniej ekstra kilka slow...
Pozdr.
53. dexter
@Martitta
Dokladnie tak jak piszesz - rynek w Stanach jest urozmajcony ;). Po amerykanskich drogach jezdza nowe samochody, samochody napedzane nowoczesna technologia, ale nadal jest tez duzo szrotu. Oczywiscie, kazda osoba podrozujaca, czy przebywajaca w Stanach wie jak znaczacy udzial na rynku ma klasyczny „Pickup“ albo „SUV“. Nadal trzy z pieciu najlepiej sprzedajacych sie modeli samochodow na rynku amerykanskim to wlasnie m.in. „trucki“. No, ale nie ma sie co dziwic skoro paliwo jest jeszcze w miare tanie, a cena takich samochodow zaczyna sie na niskim pulapie.
Takze, sa znane wszystkim „pozeracze paliwa“, ale trzeba tez podkreslic ze pomalu taki obraz jest jednak nieco troche zuzyty, poniewaz nie odzwierciedla calkowitej choc z pewnoscia mniej znanej rzeczywistosci po drugie stronie „wiekiej kaluzy“.
Stany Zjednoczone wyrobily sobie niezla pozycje jesli chodzi o rynek technologii hybrydowej oraz samochodow elektrycznych. Dzis na rynku amerykanskim sprzedaje sie rocznie ponad 500.000 nowych samochodow hybrydowych i elektrycznych. To juz nie jest nisza. Dzis przemysl samochodowy widzi w Plug-in-Hybrydzie pewna forme elektro-mobilnosci ktora w najblizszych latach bedzie okreslac rynek. Predzej czy pozniej taka koncepcja napedu bedzie dominowac. Dzis po drogach amerykanskich jezdza juz hybrydowe trucki, zreszta takie samochody o napedzie elektrycznym juz lata temu zostaly na wystwach samochodowych swiatu zaprezentowane.
Dla mnie osobiscie California zawsze przedstawiala takie miejsce na kuli ziemskiej, gdzie w kreatywnie-kapitalistycznych warumnkach rodzila sie technologiczna innowacja czy nowy trend. Jak tak czlowiek sobie popatrzy na Highway zapchany korkami w godzinach szczytu wokolo Los Angeles to ciezko jest az sobie plastycznie takie warunki wyobrazic :). No, ale metropolia „marzen“ ktora polozona jest nie ma co mowic - na obrebach dziewiczej przyrody musi sobie z tym jakos radzic. Z cala pewnoscia dzis juz smog w calej kotlinie Los Angeles nie jest tak stalym obrazkiem jak bylo to jeszcze na poczatku lat osiemdziesiatych.
W historii byl juz kiedys taki okres gdzie po ulicach Los Angeles jezdzilo wiecej samochodow elektrycznych niz benzynowych. Byl to okres ok. 1912 roku. Wtedy jeszcze swieca zaplonowa ani linia montazowa nie zostala wymyslona, Ford swojego slynnego modelu „T“ jeszcze tez nie budowal... Ale, juz w tamtch czasach 20 amerykanskich firm produkowalo 6000 samochodow elektrycznych rocznie. Jesli tak czlowiek pomysli ze Amerykanie 16-18 miliardow razy w roku tankuja paliwo, to mozna sie nad pewnymi rzeczami zastanowic.
To wlasnie californijskie normy emisji spalin ktore zostaly zapisane w „Clean Air Act“ w 1990 roku zmusily na calym swiecie przemysl motoryzacyjny do innego postrzegania rynku. Doprowadzily do tego, ze nawet niemieckie firmy musialy zastanowic sie nad rozwojem auta elektrycznego. Przepis wymagal ze do 1998 roku 2% wszystkich nowych wyprodukowanych samochodow ma jezdzic po drogach nie wydalajac gazow spalinowych.
A skad miala pochodzic energia do produkcji setek tysiecy elektrycznych samochodow?
Ze wzgledow na trzesienia ziemi przemysl jadrowy w Californii nigdy nie mial latwo (jestem osobiscie ciekaw, czy tez mialas okazje juz zapoznac sie z takim wydarzeniem :)).
W latach siedemdziesiatych do taniego oleju jako dostawca energii dolaczylo slonce, ktore na „pustynnym“ terenie wokolo Los Angeles swieci 320 dni w roku. Jednak pierwsze proby takich wlasnie elektrowni nie przyniosly pozytywnego wyniku, poniewaz padly ofiara polityki gospodarczej Reagana. Na szczescie trzech panstwowych dostawcow energii usiadlo razem i stworzylo na poczatku lat dziewiedziesiatych projekt wartosci 39 miliardow dolarow: „Solar 2.“ Nowoczesna ekologiczna technologia nie miala na poczatku latwo. Juz na poczatku lat osiemdziesiatych byl w amerykanskiej TV dosc glosny przypadek gdzie wlasnie firma z Californii ktora dostarczala energie sloneczna do ponad 400.000 gospodarstw domowych musiala zglosic upadlosc - poniewaz inaczej niz konwencjonalne elektrownie weglowe nie dostala dotacji z budzetu panstwa. Mimo tego cena energii slonecznej byla konkurencyjna.
California zawsze byla miejscem gdzie gospodarstwa domowe napedzane byly tzn. prad napedzany byl wiatrakami. Z biegiem czasu powstaly farmy gdzie setki wiatrakow wytwarza energie elektryczna. Pod wiatrakami owce czy bydlo normalnie sobie chodzi, spozywa trawe i nie ma zadnych problemow. Dzisiejsza technologia to nie sa lata dziewiedziesiate. Dzis sa calkiem inne materialy, za pomoca elektroniki wszystko jest perfekcyjnie dopasowane i to pozwala na nieprownywalnie lepsza wydajnosc.
Polityka Billa Clintona zakonczyla pewien epizod koserwatyzmu gospodarczego w ktorych stare kartele ciagly zyski. Dzis California ma jedne z najostrzejszych przepisow jesli chodzi o ochrone srodowiska. Coraz wiecej przedsiebiorstw widzi szanse ekspansji na szczyt swiatowego przemyslu ekologicznego ktory warty jest setki miliardow dolarow. Od ponad 20 lat firmy maja otwarty nowy rynek w Azji ktory wymagal gigantycznej przebudowy. Dzis wszystkie wielkie przedsiebiorstwa od ponad 20 lat maja swoje laboratoria, szukaja technicznych rozwiazan w obszarze alternatywnej energii.
54. dexter
Pare slow odnosnie Tesla.
Wlasnie na Youtube mozna znalezc niesamowita ilosc fimikow z roznych wyscigow Dragster. Szczegolnie zwykly drogowy model Tesla P85D robi niesamowite wrazenie. D - oznacza Dual Drive i 2 silniki elektryczne. Jeden jest na tylna os (476 KM) i drugi na przednia (224 KM). W sumie 700 KM (515 kW). Cala moc przez Dual Drive aktywowana jest dopiero po nacisnieciu guzika, takze troche zabawy jak w Formule “E“ - w koncu nie ma silnika, tylko sa baterie. Mowa jest o 930 Nm, takze ho, ho. Auto przyspiesza w 3,4 sek do 100 km/h. i to bez zadnego halasu! Najepsze w tym wszystkim jest to ze podczas przyspieszenia nie ma zadnego opoznienia.
Kazdy silnik spalinowy zawsze potrzebuje troche czasu. Lewa noga na hamulcu, ustawisz sobie program, utrzymujesz odpowiednie obroty, zdejmujesz noge z hamulca, naciskasz na gaz i ruszasz do przodu. I tutaj zawsze jest taki krotki moment gdzie wszystko musi sie pozbierac - zawory, sprzeglo i biegi musza zawsze dopasowac sie do warunkow trakcji. To jest tylko mrugniecie oka, ale w tym momencie Tesla juz jest z przodu... poniewaz nie musi sie bawic w jakas wojne miedzy przelozeniem a sprzeglem. Ten samochod 100 razy na sekunde dopasowuje do przyczepnosci - doskonale dosowana energie elektryczna. I to nie jest samochod czysto sportowy, tylko rodzinny ktory dysponuje wystarczajaca liczba siedzen. Oczywiscie, z cala pewnoscia podczas szybkiej jazdy silnik elektryczny spala sporo energii. Ale, aby stale poruszac sie po drodze z predkoscia ktora odcieta jest przy 250 km/h Tesla nie potrzebuje 515 kW, tyko znacznie mniej. Przy normalnej jezdzie prad wystarczy spokojnie na ponad 300 km. W przeliczeniu zaleznie od jazdy auto zuzywa ok. 16 kWh na 100 km.
Z pewnoscia siatka punktow gdzie po drodze mozna sobie za darmo auto zaladowac nie jest jeszcze tak rozbudowana, ale predzej czy pozniej to przyjdzie. Aby zaladowac baterie trzeba poswiecic trzy czwarte godziny. Takze, dane samochodu wygladaja imponujaco.
Mnie bardziej ciekawi jak w Tesla wyglada caly handling, precyzja, jak wyglada zawieszenie, jak auto zachowuje sie w zakretach itd. itp.
„Rzut beretem mam do Long Beach, więc może uda mi się na żywo obejrzeć Formułę E w przyszłym sezonie i przy okazji IndyCar też :)“
No, jezeli seria wyscigowa przychodzi juz sama do fana Motorsportu tzn. organizowana jest w metropoliach tego swiata, to grzechem bylo by nie skorzystac. Jak bedziesz w kwietniu na wyscigu Formel E to koniecznie odpisz jakie na Tobie robi ta seria wrazenie.
PS. Miejsce ktorym aktualnie przebywasz z pewnoscia nalezy do miejsc gdzie wolny czas mozna sobie nie tylko aktywnie sportowo czy kulturowo dosc dobrze zagospodarowac. Blisko ocean, czy nawet gory... jesli gdzies mieszkasz w poblizu Long Beach to rzut beretem bardziej na poludnie polecam Newport Beach, czy nawet ten region przy Pacific Coast Highway ktory nie tylko krajobrazowo swienie wyglada, ale tez na karcie kulinarnej ma jakis „highlight“ - na mysli nie mam "junkfoodow" :). Zreszta, mysle ze Tobie jako czestej rezydentki lazurowego wybrzeza nie trzeba takich rzeczy przedstawiac ;).
Pozwole sobie zadac osobiste pytanie. Oczywiscie, jesli bedzie to dla Ciebie zbyt prywatne pytanie nie musisz odpowiadac. A to teraz LA tylko tak na kilka miesiecy, aby przebazowac zime w ciekawym miejscu. Pozniej powrot w sezonie nad basen srodziemnomorski aby tutaj spedzic lato? Czy moze jednak masz zamiar dluzej zagoscic na zachodnim wybrzezu USA?
Jesli tak (na mysli mam pierwsza czesc pytania), to czy Miami, albo gdzies Karibik... nie wiem St. Barth (ktory tak czy siak nalezy do Unii Europejskiej) albo Saint Lucia nie byl lepszym wyborem? ;)
No i najwazniejsze gdzie w L.A. wybierasz sie na Sylwestra?
55. Martitta
@dexter
To prawda - Pick upy I SUV tutaj rządzą, ale to też dlatego, że tak jest tez po trochu w ich kulturze. Szerokie i wielkie samochody, krążowniki szos :) większość Amerykanów jest "dużych", więc lubią też duże samochody :) Kiedyś ja myślałam, że nie dam rady jeździć dużym samochodem, a teraz śmigam po Kalifornii Buickiem Enclave :) Nie jest to mój własny samochód, ale nim jeżdżę prawie codziennie i nie jest to nic trudnego, zważając na to, że jest w automacie, jak zresztą większość amerykańskich samochodów :) Mój sąsiad trzyma jakieś dwa oldschoolowe stare samochody w garażu, które sprowadził z Nevady i nawet ostatnio widziałam, że nimi jeździł pierwszy raz odkąd tu jestem. Nawet nie pamiętam jaka nazwa, ale jeden to chyba różowy Cadillac (ten od Presleya) a drugi to jakiś Skylark (cokolwiek by to było :D ).
No korki to tutaj są bardzo popularne :) Ja jestem szczęściarą, bo nie jeżdżę zazwyczaj w godzinach szczytu i bardzo rzadko na nie trafiam, ale pamiętam w jaki "traffic" się kiedyś wpakowałam jak wracałam z Las Vegas :o Ja osobiście smogu nad LA nie widzę, ale to dlatego, że mieszkam w Orange County i bardziej w dolinie niż na wzgórzu. Moja znajoma mieszka na wzgórzu w Whittier i mówi, że codziennie widzi smog nad Downtown, więc wciąż musi on tam być :) Ale co się dziwić, jak tu nie ma prawie wcale komunikacji miejskiej, wszyscy jeżdżą samochodami, bo wszędzie daleko i wszędzie trzeba dojechać a do tego panuje tu car culture :) Wiem właśnie, że z tego powodu California ma najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące emisji spalin. Mimo tego, ja osobiście komunikacji miejskiej w LA wieczorami po 20:00 nie polecam - raz jechałam metrem z North Hollywood do Downtown o tej porze, to myślałam, że się z życiem pożegnam :D
Zabawne, że wspomniałeś o Fordzie T. Mój ulubiony pisarz z Kalifornii, John Steinbeck napisał w jednej ze swoich książek, że Ford T to "nie wiedzieć czemu" ukochany samochód Amerykanów. Jak znajdę ten cytat to ci chyba napiszę, bo on się przy tym nieźle z nich naśmiewał :)
Trzesienia ziemi - Odkąd tu jestem było juz kilka trzęsień ziemi w moim regionie, ale ja niestety wszystkie przesypiam, mimo, że bardzo bym chciała w końcu tego doświadczyć :D Nie są one tez takie silne tutaj (ponad 2 albo ponad 3stopnie u mnie), a w LA było ostatnio coś ponad 4, ale od 5 nalezy się rzeczywiście bać. Niżej w San Andreas to jest gorąco, ale nie tutaj :)
Niezwykle ciekawe co napisałeś o Tesli. Teraz rozumiem to lepiej :) W ogóle dziękuję bardzo za ciekawą lekturę :) Do Long Beach zapewne na pewno się wybiorę. Jadam tam moje ulubione sushi on Fire, więc przy okazji sobie wyscig też obejrzę i na ewno napiszę co i jak:P
56. Martitta
PS Byłam w Newport Beach. Plaże to najlepsze miejsce na spędzienie niedzieli :) Nawet tutaj jest takie powiedzenie w Południowej Kalifornii, że niedziela to dzień przeznaczony na plaże :) Osobiście bardziej chyba podoba mi się San Clemente albo Laguna. Newport a zwłaszcza Huntington to typowo turystyczne miejsca :) PCH muszę kiedyś zrobić do San Francisco, albo jak będę jechała do Monterey i Salinas w środkowej Kalifornii. Droga jest przepiękna, a ja niestety jeszcze nigdy z niej nie skorzystałam (do San Francisco idzie inna droga nr 1, która jest dużo szybsza).
Co masz na myśli, pisząc, że jestem częstą rezydentką Lazurowego Wybrzeża? Niestety nie jestem. To nie ja :) Byłam tam kilka razy, ale nic więcej z Lazurowym Wybrzeżem mnie nie łączy, prócz tego, że jestem w nim zakochana haha :)
Co do Twojego pytania - Jestem tutaj na warunkach pewnego programu, który trwa 2 lata. Później prawdopodobnie będę musiała wrócić do Polski, chyba, że uda mi się w Kalifornii coś ogarnąć. Kalifornia nie jest tania, więc musiałabym nieźle kombinować, żeby tu zostać, ale kto wie, co życie przyniesie :) Nie chcę się przenosić na east coast. Na moim programie miałam do wyboru mnóstwo miejsc w East Coast jak Nowy Jork, Boston, Filadelfia, Waszyngton, czy też Chicago albo Atlanta. Mi się jednak marzyło być na west coast no i się doczekałam i jest super :) Do innych miejsc mam zamiar sobie tylko podróżować w wolnym czasie, ale w Południowej Kalifornii zostaję, dopóki mam okazję :)
Kocham to miejsce - byłam w San Francisco i nie urzekło mnie tak bardzo jak SoCal, więc wiem, że jestem we właściwym miejscu :)
W Polsce już 2 w nocy a ja Sylwestra dopiero zacznę za 7 godzin haha:D
Wybieram się do znajomych na party w stylu lat 90'. Nic specjalnego, ale ja jestem chora niestety, bo w tym roku zima w Kalifornii wcale nie jest taka ciepła (El Nino is coming), więc wolę tak spędzić Sy,westra niż na jakiejś hucznej imprezie w LA, które tez już zdążyłam poznać tak by the way :D
Mam nadzieję, że Twój sylwester był albo wciąż jest udany :) Uchyl rabka tajemnicy, gdzie Ty spędzasz sylwestra? :P
I życzę Szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrawiam :)
57. Martitta
I jeszcze tak na koniec - Znalazłam cytat Steinbecka! :) Po angielsku, ale wiem, że zrozumiesz :-)
"Someone should write an erudite essay on the moral, physical, and esthetic effect of the Model T Ford on the American nation. Two generations of Americans knew more about the Ford coil than the clitoris, about the planetary system of gears than the solar system of stars. With the Model T, part of the concept of private property disappeared. Pliers ceased to be privately owned and a tire pump belonged to the last man who had picked it up. Most of the babies of the period were conceived in Model T Fords and not a few were born in them. The theory of the Anglo Saxon home became so warped that it never quite recovered.”
58. dexter
Witam kolezanke jeszcze w mlodym roku...
„Mój sąsiad trzyma jakieś dwa oldschoolowe stare samochody w garażu, które sprowadził z Nevady i nawet ostatnio widziałam, że nimi jeździł pierwszy raz odkąd tu jestem.“
Z pewnoscia bedziesz sie smiala, ale ja sie przekonalem, ze najlepsze „stare“ jest wino. A wlasciciel takich samochodow najwiecej radosci moze miec przy sprzedazy. Mysmy kiedys posiadali 5 oldtimerow. Mala naprawa ala „pompa“ czy jakas inna mala drobnostka“ i trzeba liczyc sie z tym, ze 10.000 Euro nie twoje. Utrzymanie takich samochodow kosztuje, poniewaz trzeba swoje cacka pielegnowac. Oczywiscie, stary samochod z pewnoscia na drodze fajnie wyglada i posiadajac odrobine szczescia, spekulujac w gornym segmencie cenowym moze byc takze bardzo interesujaca inwestycja finansowa.
„Mimo tego, ja osobiście komunikacji miejskiej w LA wieczorami po 20:00 nie polecam - raz jechałam metrem z North Hollywood do Downtown o tej porze, to myślałam, że się z życiem pożegnam :D“
A co Ty robisz o tej godzinie w takich regionoch? Myslalem ze dziewczyny z Côte d'Azur trzymaja swoj poziom. Spodziewalem sie predzej Bel Air albo Beverly Hills czy Holmby Hills, ale NoHo? Mowisz „chwila grozy“. Ja tez juz dosc dawno komunikacja miejska nie podrozowalem, ale ze az tak strasznie, tego sie nie spodziewalem. Haha, dopoki gdzies w Compton nie zabladzilas... ;))
„Trzesienia ziemi - Odkąd tu jestem było juz kilka trzęsień ziemi w moim regionie, ale ja niestety wszystkie przesypiam, mimo, że bardzo bym chciała w końcu tego doświadczyć :D Nie są one tez takie silne tutaj (ponad 2 albo ponad 3stopnie u mnie), a w LA było ostatnio coś ponad 4, ale od 5 nalezy się rzeczywiście bać. Niżej w San Andreas to jest gorąco, ale nie tutaj :)“
Zawsze mnie sila natury fascynowala - ale, najlepiej tylko taka nad ktora mozna miec kontrole :) Oczywiscie, w tych zarcikach nie mozna zapominajac ze skutki takiego trzesienia ziemi moga byc tragiczne...
„Co masz na myśli, pisząc, że jestem częstą rezydentką Lazurowego Wybrzeża? Niestety nie jestem. To nie ja :) Byłam tam kilka razy, ale nic więcej z Lazurowym Wybrzeżem mnie nie łączy, prócz tego, że jestem w nim zakochana haha :)“
Nic takiego. Kilka razy pisalas o Lazurowym Wybrzezu wiec myslalem ze nalezysz do spolecznosci ktora sezon letni spedza gdzies na jachcie w okolicach Cannes, a pozniej wedruje dalej. W koncu slonce, temperatura 28°C, powietrze przesycone zapachem jasminu, dobre jedzenie, lejacy sie szampan - odpowiednio rozgrzewa hormony czlowieka... ;)) L.A. nie jest zle, ale zima (tzn. kalifonijska pora deszczowa) dla osob przyzwyczajonych pewnych standardow pogodowych moze negatywnie wplynac na samopoczucie. Dlatego tez moje pytanie troche z przymruzeniem oka m.in. brzmialo - dlaczego L.A., a nie przykladowo Miami? ;)
„Kalifornia nie jest tania, więc musiałabym nieźle kombinować, żeby tu zostać, ale kto wie, co życie przyniesie :)“
Jestem przekonany ze inteligentne dziewczyny zawsze potrafia cos wykombinowac. Troche wlasnej inicjatywy, odpowiednio podjeta decyzja i marzenia sie spelniaja (trzymam kciuki). A gdyby plan „A“, powtarzam „gdyby“ nie przyniosl w 100 procentach oczekiwanego rezultatu: So what? - spotykamy sie w lecie na Côte d'Azur ;) Calkowicie zycia czlowiek tak czy siak nie zaplanuje...
„PCH muszę kiedyś zrobić do San Francisco, albo jak będę jechała do Monterey i Salinas w środkowej Kalifornii. Droga jest przepiękna, a ja niestety jeszcze nigdy z niej nie skorzystałam (do San Francisco idzie inna droga nr 1, która jest dużo szybsza)."
Koniecznie. Przy najblizszej okazji (dobrej pogodzie) wsiadaj w samochod i w droge - mysmy tak kiedys zwiedzili USA. Na dobre, odpowiednio zmotoryzowane auto z wypozyczalni nie trzeba wydawac jakiegos majatku. Jak juz Kalifornia - to tylko cabrio i automatic. A na koncu i tak liczy sie tylko wlasne wrazenie i dobra zabawa.
59. dexter
„Mam nadzieję, że Twój sylwester był albo wciąż jest udany :) Uchyl rabka tajemnicy, gdzie Ty spędzasz sylwestra? :P“
Hehe, to by bylo dobre gdyby jeszcze trwal! No, z pewnoscia podrozujac gdzies z Nowej Zelandii do Tahiti mozna 2 razy imprezowac...
Jak zwykle propozycji bylo wiele - w tym krotki wypad ktory byl juz dawno planowany do Nowego Yorku, Times Square + dodatkowo ewentualnie jakies male zakupy typu „ciuchy“ Jednak po tragicznym ataku terorystycznym w Paryzu zrezygnowalsmy. Ja i tak akurat najchetniej spedzilbym Sylwestra bez zadnego blysku i luksusu, sylwestrowej zabawy, strojenia sie oraz innych rzeczy. Zamiast fajerwerkow najchetniej przy zwyklej swiecy czy rozpalonym ogniu w kominku. Gdzies w gorach odciety od swiata w chacie bez pradu, telefonu komorkowego, laptopa, internetu - bez bagazu. Po prostu, tylko tak spedzic czas. Taka idea chodzi mi od lat po glowie. Zostalem jednak w gronie moich bliskich szybko przekonany, ze moje „eksperymenty“ absolutnie mijaja sie z celem i musialem zmienic zdanie. Na szczescie dostalismy jeszcze odpowiednie wejsciowki na fajna impreze i tez bylo przyjemnie.
PS. Cytat Steinbecka - genialny, a zarazem prawdziwy.
No i szczesliwego...
60. Martitta
58. dexter - Haha :) Nie no do Compton ani do Crenshaw jeszcze mnie nie wywiało :) Straight Outta Compton! :D Cóż... Fajnie jest spędzić trochę czasu w Beverly Hills, na Rodeo Drive, w Santa Monica czy w Malibu, ale tak naprawdę to się nudzi po jakimś czasie. Prawdziwe LA to jest to "mniej błyszczące LA". Dlatego tak wielu ludzi podczas zwiedzania Los Angeles mocno się rozczarowuje, bo spodziewali się pięknego miasta, a nie aglomeracji z poobdrapywanymi budynkami i bezdomnymi, którzy mają swoje własne ulice. Ja to trochę takie "zapędy dziennikarskie" mam :D i mnie takie "mniej ładne okolice" przyciągają, bo one są poniekąd odzwierciedleniem prawdziwego życia miasta, no ale to ja :D
"Kilka razy pisalas o Lazurowym Wybrzezu wiec myslalem ze nalezysz do spolecznosci ktora sezon letni spedza gdzies na jachcie w okolicach Cannes, a pozniej wedruje dalej. W koncu slonce, temperatura 28°C, powietrze przesycone zapachem jasminu, dobre jedzenie, lejacy sie szampan - odpowiednio rozgrzewa hormony czlowieka... ;)) L.A. nie jest zle, ale zima (tzn. kalifonijska pora deszczowa) dla osob przyzwyczajonych pewnych standardow pogodowych moze negatywnie wplynac na samopoczucie. Dlatego tez moje pytanie troche z przymruzeniem oka m.in. brzmialo - dlaczego L.A., a nie przykladowo Miami? ;)"
Wiesz, zastanawiałam się nad Miami, ale problem w tym, że na moim "kontrakcie" to ja nie mogłam tak do końca wybrać miejsca - wszystko zależy od tego co się trafi. Tak, czy inaczej mając do wyboru Miami i Kalifornię, bez wahania wybieram to drugie. Miami to jest tylko miasto imprez i dobrej zabawy. Do tego wilgotność powietrza jest masakryczna i nie wiem, czy bym długo wytrzymała w takich "tropicach" :) Kalifornia ma wszystko, dosłownie wszystko. Jest tu niezwykle dużo ciekawych rzeczy do robienia i do zwiedzenia. Blisko do Meksyku, Las Vegas, Phoenix, Portland, Seattle. No i powietrze jest lepsze. Ja tam wolę aktywnie spędzać czas, a nie leżeć tylko na plaży czy na jachcie :) No i nie należę do takiej społeczności jak napisałeś i nawet do niej nie aspiruję :) Czasem zdarza mi się poznawać takich ludzi i spędzać czas w ten sposób, ale szybko wracam do swojej prawdziwej "społeczności" położonej "in the middle", bo z takiej społeczności pochodzę i tutaj czuję się najlepiej :) Przy okazji znowu ci podrzucę cytat :)
Tym razem o Hollywood i o opinii Paula Walkera:
- "Some people say that you should go to all the parties, to the nightclubs, the Viper Room, and make contacts, and I look at them and say, 'You don't want to have contacts with those people.' Look at what happened to River Phoenix. If you get caught up in that, it ruins you. Hollywood is garbage."
Wszystko w tym temacie :)
"Troche wlasnej inicjatywy, odpowiednio podjeta decyzja i marzenia sie spelniaja (trzymam kciuki). A gdyby plan „A“, powtarzam „gdyby“ nie przyniosl w 100 procentach oczekiwanego rezultatu: So what? - spotykamy sie w lecie na Côte d'Azur ;)"
Dziękuję! :) Zobaczymy co czas pokaże :) A jakby co to trzymam za słowo, że widzimy się we Francji :D
Wypróbuję cabrio na 100 procent :)
No to super, że przyjemnie się bawiłeś :) Mam nadzieję, że Twoja idea idealnego Sylwestra jeszcze się w przyszłości sprawdzi, bo czasem człowiekowi dobrze robi takie odizolowanie się od świata, także tego ci życzę wraz z Nowym Rokiem haha :D
Pozdrawiam i do spisania! :)
61. Moria
Matko, ale z was snoby.
Jedno przechwala się przed drugim, co to nie ja :(.
62. Moria
Martitta, a ty dodatkowo po co stale piszesz o aktorze Paulu Walkerze.
Dla twojej wiadomości, nie jest on kierowcą F1.
63. dexter
@61 Moria
„Matko, ale z was snoby“ - Czulas przed monitorem tak intensywna potrzebe skomentowania rozmowy obcych doroslych osob, aby wejsc w dyskusje? No widzisz, jakos te ambitne ciezko pracujace „snoby“ sobie w zyciu potrafia poradzic i jeszcze na dodatek czesto maja dobra rade dla innych. Troche dziwne, nie? ;) Masz szczescie, ze ja nie jestem zlosliwym czlowiekiem, bo teraz bym musial cos nieprzyjemnego napisac...
Ja sie zapytalem @Martitta gdzie przebywa, jesli roznica czasowa wynosi 9 godzin (nie wiedzialem tylko czy +/-) i rozkrecila sie normalna rozmowa jak dorosla osoba z dorosla osoba. Tak sie sklada ze nie pierwszy raz sobie tak dyskutujemy. Akurat, dla mnie interesujaca wymiana zdan, poniewaz dziewczyna przebywa w miejscach w ktorych ja takze mialem/mam przyjemnosc czasami goscic i jeszcze w dodatku ma podobne zainteresowania sportem motorowym.
@Martitta
A wlasnie jak tam Sunset Strip sie trzyma ?
No wiesz, nie ma chyba drugiego miasta na swiecie ktore w ostatnim czasie przeksztalcilo sie w centrum roznych mitow, dzikiej tesknoty i szalenstw jak LA. W zadnym innym amerykanskim miescie raj i pieklo na ziemi nie lezy w tak bezposrednim sasiedztwie. A nawet nachodza na siebie. Kalifornia ze swoim krajobrazem zawsze byla rdzeniem utopijnych fantazji, ale tez bardzo kreatywnego potencjalu. Tajemnica sily ktora tak przyciaga do skoncentrowanego w LA. „american dream“ jest z pewnoscia cala rozmaitosc kultury i rasy ktora zyje razem ze soba. Mimo socjalnych kontrastow wielokulturowe spleczenstwo nigdzie nie jest tak zywe jak wlasnie w LA.
„Dziękuję! :) Zobaczymy co czas pokaże :) A jakby co to trzymam za słowo, że widzimy się we Francji :D“
Powaznie mowie, tylko pamietaj ze poludniowa Francja jest drozsza niz zycie w Kalifornii.
PS. Teraz to juz podpadlismy calkowicie. Nic, tylko rozaniec i po kolanach do Czestochowy ;))
Pozdr.
64. Martitta
@63. dexter -
"A wlasnie jak tam Sunset Strip sie trzyma ?"
A dobrze, właśnie wróciłam z weekendu stamtąd :)
Zwiedzałam sobie trochę LA ponownie i przy okazji też mecz Lakersów odhaczyłam ze swojej listy :D Wygrali w końcu po dwóch straconych poprzednich meczach :P
"No wiesz, nie ma chyba drugiego miasta na swiecie ktore w ostatnim czasie przeksztalcilo sie w centrum roznych mitow, dzikiej tesknoty i szalenstw jak LA. W zadnym innym amerykanskim miescie raj i pieklo na ziemi nie lezy w tak bezposrednim sasiedztwie. A nawet nachodza na siebie. Kalifornia ze swoim krajobrazem zawsze byla rdzeniem utopijnych fantazji, ale tez bardzo kreatywnego potencjalu. Tajemnica sily ktora tak przyciaga do skoncentrowanego w LA. „american dream“ jest z pewnoscia cala rozmaitosc kultury i rasy ktora zyje razem ze soba. Mimo socjalnych kontrastow wielokulturowe spleczenstwo nigdzie nie jest tak zywe jak wlasnie w LA."
Świetnie napisane. To jest właśnie prawdziwy obraz LA - Nic dodać, nic ująć.
A z takich mniej turystycznych miejsc, nie wiem czy jest ci znane Echo Park? Wybraliśmy się tam ze znajomymi w ten weekend, żeby sobie popatrzeć gdzie kręcili Fast & Furious. Widok z tamtego miejsca na Los Angeles jest niesamowity. A czas jakby zatrzymał się w miejscu. No mnie urzekło całkowicie :)
Oj tam, oj tam... Najgorszy we Francji to jest język francuski, którego jak nie znasz, to jest ciężko przetrwać :D Haha :)
Pozdrowienia raz jeszcze :)
65. Moria
@ 63. dexter
" „Matko, ale z was snoby“ - Czulas przed monitorem tak intensywna potrzebe skomentowania rozmowy obcych doroslych osob, aby wejsc w dyskusje? No widzisz, jakos te ambitne ciezko pracujace „snoby“ sobie w zyciu potrafia poradzic i jeszcze na dodatek czesto maja dobra rade dla innych. Troche dziwne, nie? ;) Masz szczescie, ze ja nie jestem zlosliwym czlowiekiem, bo teraz bym musial cos nieprzyjemnego napisac... "
Na stałe mieszkam w Portugalii. Ze względu na wykonywany zawód podróżuję po całym świecie, więc nie pisz mi o ambicjach i ciężkiej pracy, bo znam to doskonale.
Jednak nie czuję potrzeby chwalenia się tym na prawo i lewo. Tym bardziej na forum poświęconym F1.
Martitta mnie nie dziwi, bo zawsze lubiła się tutaj przechwalać, jaka to jest wspaniała. Ale w Twoim przypadku sądziłam że takim pozerem nie jesteś. Cóż szkoda, że tak się pomyliłam w ocenie Twojej osobie.
Więcej nie przeszkadzam.
66. Martitta
@65. Moria - Tak! Jestem wspaniała! Dziękuję za potwierdzenie, ale naprawdę nie musiałaś :* :* :) No przecież pisałam już o tym tyle razy ;) :D
Dziękuję również, że tak zapracowana i podróżująca po świecie osoba, na stałe mieszkająca w Portugalii i dodająca tu komentarze od zawsze z hostem ".pl", znalazła czas, aby wrócić do newsa z 15 grudnia i przeczytać namiętnie całą luźną i odbiegającą od tematu F1 dyskusję dwójki osób, tylko po to, aby pozostawić (jak zwykle) zgryźliwy komentarz i swoją opinię (tak jakby była ona dla co najmniej warta uwagi) :o
No podziwiam! :) Mi by się chyba nie chciało... Zwłaszcza z tak napiętym grafikiem, pękającym od podróży po świecie :)
No, ale ja to leniwa jestem :( W przeciwieństwie do Ciebie nie muszę ciężko pracować, więc zapewne się nie znam :)
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego na Nowy Rok! :D
67. dexter
Moria kotku, napisalem Ci wyzej ze nie mam zamiaru nikogo urazic. A Ty dalej swoje, bo nie napisze przeciez ze „zapraszasz“ mnie do dyskusji i to w dodatku w tak plytkim stylu jak jakas „malolata dresiara“ z onetu. Jeszcze zaczynasz mnie obrazac. Gdyby to wszystko jeszcze mialo klase... Ale, musze przyznac ze odwazna jestes! ;)
„Na stałe mieszkam w Portugalii. Ze względu na wykonywany zawód podróżuję po całym świecie, więc nie pisz mi o ambicjach i ciężkiej pracy, bo znam to doskonale“
Na razie owady na mojej szybie samochodu robia na mnie wieksze wrazenie...
Miejsce zamieszkania przynajmniej dla mnie nie odgrywa wiekszej roli. Ja sam jestem kosmopolita. Zyjemy dzis w czasach w ktorych internet zrewolucjonowal swiat, gdzie kazdy student siedziec pod palmami w cieplym kraju przez internet moze studiowac. Ba, co tam student... Zyjemy w czasach gdzie mloda osoba pracujac w oddziale inwestycyjnym jakiegos duzego europejskiego banku moze siedziec w slonecznych okularach na nosie z nogami zanurzonymi w cieplej wodzie Morza Karaibskiego i przez internet zaglowac dziennie grubymi milionami i tak dokonywac tranzakcji .Dlatego dla mnie na pierwszym miejscu tak czy siak bedzie stal inny prorytet - nie wazne, czy ktos mieszka w Warszawie, Nowym Yorku, Tokyo czy Paryzu - to juz jest punkt nr. 1.
Punkt nr. 2 - Z pewnoscia wazne jest co ta osoba ma w glowie (mowa o uzytkowniku z ktorym nawiazuje pewien kontakt), co soba przedstawia. A co najwazniejsze, to pewna chemia ktora musi funkcjonowac. Czy to w postaci podobnej mentalnosci, wspolnych zainteresowan albo podobnego humoru. Uwazam ze od dluzszego czasu chemia z kolezanka @Martitta, podobnie jak chemia z kolezanka @elin jak i z kilkoma innymi uzytkownikami tego portalu na pewnej plaszczyznie miedzy nami wystarczajaco dobrze funkcjonuje.
„Jednak nie czuję potrzeby chwalenia się tym na prawo i lewo“
Chwalic sie niczym nie musisz, wazne ze ciezko pracujesz. Jezeli cos osiaglas w zyciu, to tez nie musisz sie tego wstydzic.
„Tym bardziej na forum poświęconym F1“
Zgadza sie, tylko ze... a) Bez dwoch zdan - tutaj sie nikt z nas nie chwalil. b) Jak myslisz, dlaczego zamiast glownych newsow wybralismy sobie temat z dnia „XY“ ?
Tak na boku - Uwazasz, ze ja tutaj przez ostatnie lata mojej obecnosci na temat Motorsportu za malo wnioslem i teraz nie mam prawa luzno z kims sobie na rozne tematy porozmawic? Takim sposobem moge przynajmniej troche poznac druga osobe, zorientowac sie jak mysli itd. A do sciany chyba nikt z nas chetnie nie pisze.
Ja tylko nie rozumiem jednego - Zeby przy tak luznej rozmowie prowadzonej miedzy dwoma uzytkownikami na temat wspolnych zainteresowan, czy na temat ciekawych miejsc wyskakiwac z „Matko, ale z was snoby“. I to na dodatek w czasach gdzie kazdego dnia miliony ludzi w roznym celu podrozuje po calym swiecie, gdzie przelot miedzykontynentalny jest tani jak woda sodowa. W czasach w ktorych nawet glupi przelot biznesjetem z punktu A do punktu B nie kosztuje tak jak dawniej jakiegos wielkiego majatku. Nie moge pojac gdzie Ty widzisz w naszej rozmowie tutaj prowadzonej rozmowie jakis problem?
Ja sie teraz pytam skad taka reakcja, takie podraznienie skoro nikt z nas jeszcze nie zaczal dyskusji na temat: nasze domy, samochody, samoloty czy jachty? Co by to bylo gdyby ktos rzeczywiscie zaczal tutaj pisac o bardzo ekskluzywnych miejscach ktore zwiedzil czy ciekawych ludziach ktorych poznal lub innych sytuacjach...
„Matko, ale z was snoby“ - Wiesz, jakie wrazenie taki slogan moze wywolac? Brzmi to jak typowa z boku zlosliwosc zazdrosnej sfrustrowanej osoby. Mam nadzieje ze taka osoba nie jestes na codzien.
68. dexter
Jezeli podrozujesz po calym swiecie (bo takich osob jest bardzo duzo), to na luzie wchodzisz z nami w fajna dyskusje. Przedstawiasz swoje ulubione ciekawe lokalizacje, swietne miejsca, bary, restauracje gdzie z pewnoscia nas jeszcze nie bylo. Dzielisz sie informacjami, wrazeniami etc.
Ale, w takim stylu jak Ty to zaprezentowalas to ja moge tylko glowa pokrecic, poniewaz Twoj przekaz: „Matko, ale z was snoby“, a za chwile: „Na stałe mieszkam w Portugalii. Ze względu na wykonywany zawód podróżuję po całym świecie“, nastepnie: „Jednak nie czuję potrzeby chwalenia się tym na prawo i lewo“ i dalej: „Ale w Twoim przypadku sądziłam że takim pozerem nie jesteś“ - Bam, bam, bam... i to wszystko przy tak blahym temacie nie do konca jest dla mnie zrozumialy.
A teraz cos pol zartem pol serio...
Akurat jesli jestes kobieta interesow - temat inwestycji i biznesu w pewnym srodowisku jest tak aktualny ze omawiany jest praktycznie o kazdej porze dnia i nocy - pieniadz nigdy nie spi. I nikt z tych osob ktore naprawde cos znacza nie robi sobie absolutnie zadnych wyrzutow sumienia aby w pewnych lokalizacjach na naszej planecie glosno i hucznie swoj sukces celebrowac. Jezeli jestes tak mocno biznesowo zaangazowana to nie powinnas miec wiekszego problemu aby zapukac do naszych drzwi. My tzn. „upper class“: @Martitta - ktora wie czego w zyciu chce, aby nie wracac do rzeczywistosci "in the middle" z pewnoscia bedzie chciala awansowac. @elin (wsadzam reke do ognia) 2 razy na dobra impreze nie trzeba zapraszac. Moja skromna osobowosc czyli @dexter (pozer) oraz przyjaciele z calego swiata bedziemy w lecie swietowac na Côte d'Azur. Ludzie ktorzy ciezko pracuja, ostro tez imprezuja. A powodow do swietowania na Lazurowym Wybrzezu jest duzo - bo i Festiwal Filmowy i Mistrzostwa Europy w pilce noznej i wyscig F1 w Monaco. Bedac z nami bedziesz mogla polaczyc przyjemnosc z pozytecznym bo i pieniazki na dobre cele przekazesz, wspomozesz francuska gospodarke, wspomozesz sport a przy okazji bedziesz miala dobra zabawe. Takze, jak widzisz plan ustalony, smietanka zebrana - czekamy teraz tylko na Ciebie ;))
PS. „Martitta mnie nie dziwi, bo zawsze lubiła się tutaj przechwalać, jaka to jest wspaniała“
Szczerze mowiac ja takiego wrazenia nigdy nie odnioslem. A jezeli jest wspaniala, to ma z pewnoscia do tego calkowite prawo i powody aby tak sadzic - czy nie?
Mam takze pytanie dlaczego Twoj „host“ tak jak to kolezanka @Martitta zdazyla spostrzec zawsze ma polski adres skoro na stale mieszkasz w Portugalii?
„Więcej nie przeszkadzam“ - a kto znowu powiedzial ze przeszkadzasz?
Pozdr.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz