Kierowca Mercedesa skomentował trudności Charlesa Leclerca z ostatniego przejazdu w GP Węgier. Brytyjczyk zasugerował, że Ferrari obawiało się dyskwalifikacji jego bolidu, w związku z czym zastosowało niekonwencjonalne rozwiązania.
Po niespodziewanym wywalczeniu pole position Charles Leclerc długo liczył się w walce o zwycięstwo w GP Węgier. Utrzymywał bezpieczną przewagę nad Oscarem Piastrim do momentu wykonania drugiego pit-stopu. Ten nastąpił na 40. okrążeniu i od tamtej pory tempo Monakijczyka diametralnie spadło.
Poskutkowało to nie tylko utratą szansy na końcowy triumf, lecz także podium. Z tego powodu 27-latek zaczął wylewać swoją frustrację przez radio, a w dodatku otrzymał 5-sekundową karę za gwałtowne manewry w strefie hamowania podczas walki z George'em Russellem.
Po zakończeniu zmagań okazało się, że od ww. momentu Leclerc zmagał się z niezidentyfikowanymi problemami z nadwoziem. Ciekawe wytłumaczenie takiego stanu rzeczy znalazł Russell, który zasugerował, że miały one związek z obawami o ewentualną dyskwalifikację.
Przypomnijmy, że takie sankcje spotkały już obu zawodników Ferrari w GP Chin z powodu zbyt dużego zużycia deski pod podłogą. Aby tego uniknąć na Węgrzech, na ostatnim przejeździe Charles miał jechać z oponami z wyższym ciśnieniem i silnikiem ze zmniejszoną mocą:
"Widziałem to, jaki był wolny, więc od razu założyłem, że coś jest nie tak. Nie powie przecież, że byli blisko dyskwalifikacji. Jedyne tego wytłumaczenie jest takie, że jechali ze zbyt nisko ustawionym bolidem i musieli zwiększyć ciśnienie w oponach na ostatni stint", powiedział Russell dla Sky Sports.
"Możliwe też, że korzystali z takiego trybu pracy silnika, który spowalniał go na końcu prostej, a tam zużycie deski było największe. To jedyne wytłumaczenie, które możemy mieć, bazując na czasach okrążeń, trybie pracy silnika i podobnych kwestiach."
Frederic Vasseur odniósł się do takiej teorii Russella, podkreślając, że problemy Leclerca nie miały związku z pracą silnika, a ewentualne straty związane z wyższą jazdą nie mogły w aż takim stopniu wpłynąć na tempo:
"To była zupełnie inna historia niż zarządzanie energią. Już na pierwszym okrążeniu ostatniego przejazdu stracił sekundę. Zapytał nas, czy nie zrobiliśmy błędu z regulacją przedniego skrzydła, ale takowego nie popełniliśmy. Po prostu całkowicie straciliśmy tempo", przyznał szef Scuderii, cytowany przez The Race.
"Być może był to efekt kuli śnieżnej, ale na okrążeniach 38-43 straciliśmy co najmniej 0,8 sekundy. Jeśli chodzi o deskę, to gdy wcześniej traciliśmy przez nią tempo, było to 0,2/0,3 sekundy. Dziś traciliśmy 2 sekundy, więc to coś innego. Podkreśliliśmy, że tutaj chodzi o podwozie, bo nie ma to nic wspólnego z silnikiem. Obecnie nie mamy pojęcia, co dokładnie się stało."
04.08.2025 23:12
6
2
russel sie interesuje, bo chce donieść
05.08.2025 12:26
2
0
Wiedzą, wiedzą. Stąd taka reakcja Leclerca. Potem się zmitygował i już powtarzał co mu dział PR przygotował. Obawiam się, że musi powoli zacząć rozglądać się za innymi opcjami. Czas ucieka, a Ferrari nadal tkwi w maraźmie. W tym roku będzie 18 lat bez tytułu dla kierowcy i 17 dla konstruktora, co jest kuriozalne, biorąc pod uwagę, że jest to najbardziej utytułowany zespół. Nie umiem sobie nawet wyobrazić jak Ferrari przetrwałoby przełom wieków, gdyby nie Schumacher. Wolałbym oglądać jak Charles walczy o zwycięstwa z Norrisem, Piastrim, Russellem czy Verstappenem, a nie jak musi wylewać swoje frustracje.
05.08.2025 13:06
0
@mcjs niech negocjuje mercedesa zamiast antonelliego, już dawno mówiłem że ferrari ma mental jako tako. Projekt jest rozpisany na bycie w czołówce, a nie na wygrywanie.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się