Czterokrotny mistrz świata wyraził swoje zdziwienie związane z powyścigowym śledztwem nt. jego incydentu z Lewisem Hamiltonem w GP Węgier. Holender jasno zaznaczył, że nie powinno być to przedmiotem dochodzenia sędziowskiego, o czym najlepiej świadczyło to, że Brytyjczyk nie stawił się na oficjalnym przesłuchaniu.
Incydent z 30. okrążenia między Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem był przedmiotem powyścigowego śledztwa sędziowskiego. Takie odwlekanie ostatecznej decyzji spotkało się ze sporą krytyką ze strony środowiska F1, zważywszy na to, że finalnie odstąpiono od dalszych akcji, a siedmiokrotny mistrz świata nawet nie pojawił się na oficjalnym przesłuchaniu.
Postępowania oceniających nie mógł zrozumieć naturalnie holenderski kierowca, który jasno dał to do zrozumienia podczas późniejszych rozmów z mediami:
"Chodzi po prostu o to, że nic tu się nie stało. Nawet nie doszło do kontaktu. Z tego powodu trudno mi naprawdę zrozumieć, dlaczego to śledztwo odbywa się po wyścigu. Przedstawiliśmy naszą wersję zdarzeń, a Lewisa nawet tam nie było", przekazał as Red Bulla, cytowany przez The Race.
"Lewis raczej nie miał żadnych zastrzeżeń, bo jeśli takie coś by odczuwał, to pojawiłby się chyba u sędziów. Dla nas obu i tak nie był to najlepszy weekend, więc to tylko drobna sprawa. Ważniejsza rzecz jest taka, że musimy przyjrzeć się naszym osiągom, a te nie były dobre."
"Jeśli chodzi o incydent, to nic się nie wydarzyło. Zaatakowałem od wewnętrznej. Oczywiście jest to szybki zakręt, ale z takim dociskiem masz nieco większą kontrolę nad tym. Późno zorientował się, że znajdowałem się po wewnętrznej, więc zaczął skręcać i wyjechał poza tor. To wszystko. Nie doszło do kontaktu między nami i nic się nie stało."
Holender został też dopytany, czy kierowcy powinni zawsze mieć szanse na przedstawianie własnej opinii odnośnie danego zdarzenia:
"Problem polega na tym, że mamy za dużo przepisów, więc to zawsze jest skomplikowana sprawa. Nie zawsze wszystko jest do końca klarowne i dziwnie po prostu nieraz idzie się do tych sędziów np. po sytuacji, w której nawet nie doszło do kontaktu."
Mocniejszym stwierdzeniem odnośnie sytuacji z zakrętu nr 4 podzielił się Verstappen w rozmowie z Viaplay, sugerując, że Hamilton go się wystraszył:
"Jestem dość rozczarowany tym, że muszę iść do sędziów po wyścigu. Wystarczy przecież przeanalizować to w trakcie zawodów. Wystarczy, że mój nos jest obok niego i jest już przestraszony, i wyjeżdża poza tor", dodał Holender.
Hamilton natomiast nie krył się z tym, że nawet dokładnie nie pamiętał, jak doszło do całej sytuacji z 30. okrążenia:
"Prawdę powiedziawszy, nie pamiętam dokładnie. W ostatniej chwili zobaczyłem, że znajdował się dość blisko mojego prawego koła, więc próbowałem uniknąć kolizji", oznajmił zawodnik Ferrari.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się