Tim Mayer, który niedawno ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta FIA, po raz kolejny w ostrych słowach wypowiedział się na temat rządów Mohammeda Ben Sulayema.
W okolicach GP Wielkiej Brytanii Tim Mayer ogłosił swoją kandydaturę na stanowisko prezydenta FIA - Amerykanin od razu skrytykował rządy Emiratczyka, zarzucając mu, iż wartości, jakie federacja zaczęła promować za jego kadencji są "iluzją", a samą postawę Sulayema wobec pracowników nazwał "tyranią".
Na odpowiedź prezydenta FIA nie trzeba było długo czekać. Sulayem odniósł się do słów swego kontrkandydata zapewniając, że jego działania są kontrolowane przez innych ludzi w strukturach federacji. Emiraczyk zasugerował także, że krytyka ze strony Mayera ma na celu wyłącznie osłabienie jego pozycji przed zbilżającymi się wyborami.
W jednej z niedawnych wypowiedzi Mayer kontynuował krytykę rządów Sulayema. Amerykanin stwierdził, że otrzymał poparcie od wielu osób w padoku, które jak sam twierdzi nie miały odwagi do tego, aby samemu poruszyć tematy, o jakich mówi od początku swojej kandydatury:
"Muszę być dość ostrożny w ich imieniu, ale z informacji, które otrzymuję, wynika, że mówię to, czego inni nie czują, że mogą powiedzieć."
"Nie odnoszę się do żadnej konkretnej osoby, ale ludzie w padoku mówią mi: "Dzięki, że to powiedziałeś. Bo jeśli ja bym to powiedział, mój zespół miałby kłopoty, albo my jako zespół mielibyśmy problem, cokolwiek by to nie było"."
"Nie powinno tak być. Nie ma absolutnie miejsca na prowadzenie gier z zawodnikami, kiedy jest się prezydentem. Po prostu nie ma na to miejsca."
Mayer potwierdził, że podobne informacje otrzymywał także od osób należących do klubów członkowskich FIA:
"To ciekawe. Użyłem określenia "rządy strachu" w odniesieniu do Mohammeda - w żadnym demokratycznym systemie na świecie nie powinno być tak, że ludzie boją się mówić. A jednak, boją się."
Zapytany o to, czy podtrzymuje swoje słowa, jakie w przeszłości wypowiadał na temat Sulayema, Amerykanin odpowiedział potwierdzająco:
"Zdecydowanie tak. Jeśli spojrzy się na sposób zarządzania personelem, ludzie przychodzą i odchodzą. Zachęcam, żeby zajrzeć na LinkedIn w dowolnym dniu - są wolne stanowiska na każdym kroku."
"To da się wykazać - rotacja pracowników jest obecnie fatalna. I to dlatego, że to bardzo trudne środowisko pracy."
Tim Mayer po konferencji prasowej na Silverstone, w której nazwał integrację oraz równość w FIA iluzją, otrzymał list od przewodniczącej Komisji FIA ds. Kobiet w Motorsportcie, z prośbą o zastanowienie się nad słusznością tych komentarzy. 59-latek w tej kwestii również nie zmienił zdania.
"Zdecydowanie podtrzymuję swoje słowa. Napisałem do niej list z odpowiedzią: "Posłuchaj, cieszę się z osiągnięć, które mają miejsce, ale należy nadać im kontekst" " - wytłumaczył kandydat.
"Liczba osób w Światowej Radzie Sportów Motorowych to efekt zmiany statutu, którą wprowadził Jean Todt [były prezydent FIA]. To nie jest rewolucja dokonana przez Mohammeda."
"Trzeba przyznać Mohammedowi, że są bardzo kompetentne kobiety na stanowiskach politycznych. Ale chodzi mi o to, że kiedy ktoś zaczyna blisko współpracować z zespołem prezydenckim, jego dni są policzone."
"To właśnie ta iluzja inkluzywności, o której wspominałem - wystarczy spojrzeć na Natalie Robyn [byłą CEO FIA], czy szefową działu DEI [różnorodność, równość i integracja, ang. diversity, equity and inclusion], Sarę Mariani, która niedawno została publicznie odsunięta."
"Jest cała lista kobiet, które obejmowały wpływowe stanowiska, próbowały coś zbudować, a potem były usuwane. I znów - nie trzeba wierzyć mi na słowo. Wystarczy spojrzeć na tę listę."
"Czy dziś jest więcej kobiet w Światowej Radzie niż 10 lat temu? Oczywiście, w stu procentach. I bardzo się z tego cieszę. To świetne."
"Ale potrzebujemy środowiska pracy, które będzie oparte na szacunku i w którym każdy głos będzie wysłuchany, uszanowany i będzie miał realny wpływ. A to zupełnie co innego niż to, co widzimy teraz w przypadku Mohammeda."
Mayer skrytykował także pomysł Sulayema na przywrócenie do F1 silników wolnossących - jego zdaniem brak konkretnych i zdecydowanych planów to zupełne przeciwieństwo postawy, jaką powinien przyjąć prezydent:
"Potrzebujemy prezydenta, który będzie skupiony na strategii i na szerszej perspektywie: gdzie będziemy za 10 lat? Jaka będzie przyszłość mobilności za 10 lat? Jaka będzie przyszłość układów napędowych?"
"Dla mnie zadaniem prezydenta jest zbudowanie konsensusu i powrót z planem: "Dobrze, teraz jako zarząd działamy według tego planu - cofnijmy się w czasie i ustalmy punkty pośrednie"."
"Tego, czego absolutnie nie powinniśmy robić, to wchodzić do padoku w Bahrajnie i mówić: "Chcemy silniki V10", a miesiąc później: "Jednak V8"."
Ważnym aspektem kandydatury Mayera będzie również powołanie odpowiednich ludzi, którzy wraz z nim będą gotowi stworzyć nowy rząd FIA. Amerykanin do tej pory nie ujawnił żadnego z nazwisk z listy prezydenckiej - jak sam twierdzi, prowadzi obecnie działania, mające na celu skompletowanie pełnego zespołu:
"Lista prezydencka wcale nie musi być opublikowana przed 23 października. Chciałbym wyjść od razu z mocną prezentacją zespołu."
"Niestety, ten proces to utrudnia. A jeśli spojrzeć na kampanię Mohammeda ostatnim razem - jego lista prezydencka też została ogłoszona dość późno."
"Wciąż pracujemy nad kilkoma pozycjami - częścią mojego podróżowania po świecie jest właśnie spotykanie się z tymi osobami. Ale niestety cały ten proces zniechęca do ujawniania zbyt wielu informacji zbyt wcześnie."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się