Mohammed Ben Sulayem odniósł się do słów krytyki nowego kandydata na Prezydenta FIA, Tima Mayera. Emiratczyk odparł zarzuty Mayera sugerując, iż mają one na celu jedynie osłabienie jego pozycji przed zbliżającymi się wyborami.
Gdy wydawało się, że Mohammed Ben Sulayem w pojedynkę wystartuje do zbliżających się wyborów na prezydenta federacji okazało się, że swą kandydaturę zgłosił także Tim Mayer - syn współzałożyciela zespołu McLaren.
Mayer w miniony weekend potwierdził start w wyborach, a podczas specjalnie zorganizowanej sesji z mediami, Amerykanin nie szczędził słów krytyki w stronę obecnego prezydenta. Nowy kandydat zarzucił Emiratczykowi przede wszystkim centralizowanie władzy i w konsekwencji szkodliwe działanie na rzecz FIA.
Tim Mayer pracował w przeszłości w FIA jako jeden z sędziów, lecz został zwolniony pod koniec zeszłego roku. W późniejszym czasie, w jednym z wywiadów wytknął błędy Sulayemowi sugerując, iż w FIA na skutek niewłaściwego zarządzania "zaczyna brakować ludzi do pracy".
Po odpowiedzi na mocne słowa Mayera ze strony FIA, Mohammed Ben Sulayem w wywiadzie dla The Race także odniósł się do wypowiedzi swojego kontrkandydata. Emiratczyk z dumą zaznaczył, iż w przeciwieństwie do Mayera, nie zamierza on wypowiadać się w sposób negatywny na temat konkurencji, zamiast tego skupiając się na pracy, którą wykonuje:
"W czasie wyborów mówi się, że język nie ma kości. Mogą mówić, co chcą, jeśli to ma im przynieść głosy" - przyznał prezydent FIA.
"Ale pozwól, że zadam ci pytanie: czy kiedykolwiek czytałeś artykuł, w którym wypowiadam się źle o kimś? Nie. Dziękuję. To nie mój styl."
"Mój styl to kontakt z członkami, słuchanie ich i budowanie wzajemnego zaufania. Tylko to się liczy."
Sulayem odniósł się m.in. do zarzutów dotyczących centralizacji władzy - Emiratczyk, powołując się na konkretne struktury federacji zapewnił, iż nic takiego nie ma miejsca z uwagi na wszechobecną kontrolę:
"Byłeś kiedyś w biurze FIA? Chciałbym, żebyś pojechał do Genewy i do Paryża, żeby zobaczyć, jak to wygląda - i wtedy sam zdecyduj, czy to rządy terroru."
"Nie. Ludzie mogą mówić, co chcą, a ja nie jestem jednoosobowym show, bo wszystko przechodzi przez procesy zarządzania, mamy nasze komisje etyczne. Naprawdę, to mnie w ogóle nie rusza. Życzę powodzenia każdemu, kto się pojawi."
"Liczby nigdy nie kłamią. W księgowości naciskasz przycisk i widzisz dane finansowe."
"Mamy procedury zarządzania, mamy rady światowe i mamy ciało nadrzędne, czyli zgromadzenie ogólne. Mamy mądrych ludzi, którzy zadają pytania - mamy audyty wewnętrzne i zewnętrzne."
"I to wszystko ma być iluzją? Nie. Jesteśmy federacją, która jest monitorowana, i sami też się pilnujemy, bo odpowiadamy przed wieloma ludźmi - przed naszymi członkami."
Sulayem przyznał również, że pozytywnie zapatruje się na start innego kandydata twierdząc, iż na razie skupia się na swoich zadaniach jako prezydent FIA:
"To system demokratyczny. Może aż za bardzo demokratyczny, bo jeśli spojrzysz na wytyczne IOC (Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego), których się trzymamy, one mówią, że każdy - nawet ty - może kandydować."
"Ale czy możesz to zrobić w FIFA? Nie. W IOC? Nigdy."
"Przyjmuję ciepło każdego, kto chce się zgłosić. Może będę musiał założyć z powrotem kask i wrócić do rajdów. Więc, mówiąc szczerze, bardzo proszę - droga wolna."
"Na końcu może się pojawi ktoś inny? Carlos Sainz senior był przez chwilę i zrezygnował. Może będzie ktoś inny."
"Ale naprawdę - są mile widziani. Ja jestem zajęty tym, co zacząłem. I powiem jasno - wolę zrobić jedną kadencję dobrze, niż siedzieć trzy jako marionetka."
"To nie ja. Nigdy taki nie byłem. I nigdy taki nie będę."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się