Lewis Hamilton wypowiedział się na temat różnicy zdań między nim, a zespołem w trakcie GP Austrii, kiedy Scuderia ściągnęła Brytyjczyka do boksu na drugą zmianę opon, mimo iż ten nalegał, aby zostać na torze.
Przyjście Lewisa Hamiltona do Ferrari wywołało sporą sensację w całym świecie Formuły 1, a nadzieje na sukces przed mariażem najbardziej utytułowanego zawodnika z największą ekipą w historii sportu naturalnie były wysokie.
Lewis w Ferrari przejechał już prawie połowę sezonu, lecz jego dotychczasowe dokonania nawet w najmniejszym stopniu nie zaspokoiły oczekiwań fanatyków zespołu, ani samego kierowcy. Oprócz dwóch udanych występów w sprintach w Chinach oraz Miami, gdzie Hamilton kolejno wygrał i zajął trzecie miejsce, siedmiokrotny mistrz świata ani razu nie stanął na podium, a jego najlepszym rezultatem było dwukrotnie wywalczone 4. miejsce.
Każdy weekend wyścigowy dla nowego kierowcy Ferrari jest okazją do nauki samochodu, który w tym sezonie sprawia problemy również Charlesowi Leclercowi. W miniony weekend na Red Bull Ringu, włoska ekipa zaliczyła całkiem udany występ zajmując 3. i 4. miejsce w kwalifikacjach i wyścigu. Mimo, iż strata do McLarena była ogromna, Ferrari w Austrii stanowiło drugą siłę.
W czasie niedzielnej rywalizacji, Hamilton nalegał, aby obrać strategię inną, niż jego partner z ekipy. Brytyjczyk chciał powalczyć o swoje pierwsze podium w Ferrari poprzez wydłużenie środkowego stintu na twardych oponach, lecz zespół nie pozwolił mu na taki manewr, ściągając go do boksu zaraz po tym, jak obsłużyli w nim Leclerca.
Hamilton przy okazji jednego z wywiadów przed domową rundą w Wielkiej Brytanii powiedział, że rozmawiał z zespołem o wydarzeniach z Austrii i przyznał, iż rozumie decyzję ekipy, zaznaczając jednak, że on również chce mieć wpływ na decyzje podejmowane w przyszłości:
"Myślę, że zespół chciał przede wszystkim zapewnić sobie trzecie i czwarte miejsce, co jest całkowicie zrozumiałe" - powiedział zawodnik Ferrari.
"Powiedziałem: słuchajcie, nie jestem tu po to, żeby startować z czwartego miejsca i na czwartym kończyć. Walczę o każdą najmniejszą szansę na zyskanie pozycji."
"W takiej sytuacji na przykład, obaj byliśmy na tej samej strategii. Pojechaliśmy chyba medium, hard, medium. Ja powiedziałem, że wolałbym medium, medium, hard, żeby przynajmniej mieć inną strategię na końcówkę."
"Nigdy nie chcę robić tego samego co mój zespołowy partner. I w tej ostatniej części wyścigu, na przykład, nie byliśmy pod presją ze strony zawodników z tyłu."
"Powiedzieli: tak, pod koniec Charles by cię wyprzedził. A ja na to: ale przecież mogła być neutralizacja, więc wtedy nie byłoby problemu, żeby zaryzykować."
"Nie chcę dojść do momentu, w którym będę was ignorował."
Transfer Hamiltona do Ferrari to naturalnie zupełna zmiana środowiska - Brytyjczyk do niedawna jeżdżący w ekipie Mercedesa znał ten zespół jak własną kieszeń, lecz teraz, gdy wszystko dookoła zdaje się być nowe i obce, Lewis często powtarza, jak ważna jest praca nad komunikacją w zespole.
Kierowca przyznał, że w dużym stopniu odnosi swoje działania do tego co robi Charles Leclerc wiedząc, że licząc lata spędzone w Scuderii, jest to zawodnik bardziej doświadczony od niego:
"Pracujemy nad komunikacją i wciąż się poznajemy, uczymy się, jak każdy z nas chce pracować. I to zrozumiałe."
"Mamy wiele różnych narzędzi i sposobów ustawiania samochodu."
"Oczywiście, Charles jest tu od dawna i brał udział w rozwoju tego samochodu. Jest do niego bardzo przyzwyczajony i znalazł sposób, w jaki działa. Ja próbowałem wszystkich innych kierunków, które teoretycznie powinny działać, ale z jakiegoś powodu nie działają."
"Stopniowo zbliżałem się do ustawień, które Charles stosuje, i w zeszłym tygodniu byliśmy najbliżej, a nasze tempo było najbliższe, jakie kiedykolwiek było."
Hamilton wyraził również nadzieję, że samochody, które Ferrari zbuduje w przyszłości będą bardziej odpowiadały jego preferencjom, z uwagi na to iż będzie on brał udział przy ich rozwoju.
"To wciąż trudny samochód do prowadzenia. Balans jest kłopotliwy i nie taki, jaki chciałbym mieć w przyszłości" - przyznał Brytyjczyk.
"Pracuję z Loikiem Serrą i całym zespołem w fabryce, żeby mieć pewność, że kolejny samochód będzie miał w sobie trochę mojego DNA."
"I mam nadzieję, że uda się zawrzeć w nim te cechy, na które liczę w przyszłym roku."
04.07.2025 13:52
0
2
Lata lecą i z wiekiem człowiek staje się coraz bardziej zgryźliwy i opryskliwy. Wie że tempo już nie takie samo jak 5 - 10 lat temu w swoim prime ale duma nie pozwala na dopuszczenie do siebie takich myśli. Winni słabych wyników wszyscy wokół. Coś jak dziad Alonso non stop żyjący wspomnieniami który prędzej cały osiwieje niż przyzna że na niego już czas. Obaj nie zasypiają gruszek w popiele gdy jest okazja wbić komuś szpilę, co kwadrans ponarzekać na bolid/opony lub obwinić pecha. Ale Lewis wszedł w tym roku na wyższy poziom! Cotygodniowe pyskówki z inżynierem czy kwestionowanie pod koniec wyścigu taktyki w eterze i na uszach wszystkich kibiców to nowa forma samoobrony. Słabszy wynik na mecie? Niech wszyscy wiedzą - to nie ja jestem winien!
04.07.2025 14:55
0
"nie zaspokoiły oczekiwań fanatyków zespołu"
Przesadą, jeśli nie przegięciem, jest nazywanie fanów zespołu "fanatykami"...
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się