Władze Formuły 1 przyznają, że mają plan awaryjny na wypadek, gdyby wyścigi na Bliskim Wschodzie, które wieńczą sezon nie mogły się odbyć ze względu na toczący się regionie konflikt militarny.
CEO F1, Stefano Domenicali, podkreśla jednak, że obecnie nie ma żadnych sygnałów, sugerujących, że będzie trzeba odwołać ostatnie dwie rundy tegorocznych mistrzostw świata.
Katar oraz Abu Zabi w tym roku mają zakończyć mistrzostwa. Wyścig na torze Lusail zaplanowany został na 30 listopada, a na obiekcie Yas Marona tydzień później 7 grudnia. Oba tworzą ostatnią potrójną rundę z GP Las Vegas, które ma się odbyć przed nimi.
Eskalacja konfliktu w Iranie i włączenie się do tej operacji Stanów Zjednoczonych sprawiło, że Iran odpowiedział atakiem rakietowym wymierzonym w bazy wojskowe USA, znajdujące się w Katarze.
Rakiety zostały strącone, ale poważnie zakłócony został ruch lotniczy w regionie, a część krajów w ogóle zamknęła swoją przestrzeń powietrzną.
Stefano Domenicali przyznaje, że jest w stałym kontakcie z promotorami wyścigów na Bliskim Wschodzie, którzy, jak przekonuje, pozostają spokojni. Podkreśla, że Formuła 1 bacznie monitoruje sytuację.
"Powiedzieć coś na ten temat jest naprawdę ciężko" mówił, gdy zapytano go, czy istnieje realne ryzyko, że wyścigi się nie odbędą.
"Jak dotąd nie mamy żadnych sygnałów w tym kierunku, więc naprawdę mamy nadzieję, że tak się nie stanie. Nie chcę nawet o tym myśleć, głównie ze względu na szerszy kontekst, a nie same wyścigi… i oczywiście, na wypadek gdyby jednak, mamy plan."
"Ale miejmy jednak nadzieję, że nie będziemy musieli tego rozpatrywać."
Końcówka sezonu przypada na okres zimowy w Europie przez co znalezienie potencjalnego zastępstwa dla rund w Katarze i Abu Zabi może być utrudnione. Jeżeli chodzi o region Europy na myśl w zasadzie przychodzi jedynie tor Algarve w Portugalii.
"Europa jest duża, a temperatury są dość łagodne w niektórych rejonach" tłumaczył Domenicali. "Zdecydowanie nie możemy jechać tam, gdzie będzie śnieg. Ale jak już mówiłem, nawet o tym nie myślę."
"W ogóle nie martwimy się, że będzie to miało wpływ na mistrzostwa."
Domenicali przyznał, że w razie konieczności działania, F1 mogłaby w końcówce sezonu ścigać się dwa razy na tym samym torze, jak to było w tracie pandemii koronawirusa w Austrii.
Formuła 1 w nie tak odległej przeszłości ma już doświadczenie w ściganiu się w regionie, gdzie toczą się walki zbrojne. W 2022 roku, gdy kierowcy przebywali w Arabii Saudyjskiej podczas sesji treningowych rakiety wystrzelone przez jemeńskich Huti, trafiły w pobliski skład ropy naftowej należący do koncernu Aramco.
Po burzliwej naradzie, wyścig ostatecznie odbył się, po tym jak władze kraju zapewniały o pełnej gwarancji bezpieczeństwa.
"Po prostu zawsze musimy być przygotowani i monitorować sytuację" kwitował szef F1.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się