Włoski inżynier wytłumaczył bierność strategiczną swojego zespołu podczas niedzielnej rywalizacji na Suzuce. Dotyczyła ona braku wydłużenia pierwszych przejazdów oraz zamiany pozycji między Lando Norrisem a Oscarem Piastrim.
GP Japonii nie było porywającym widowiskiem, mimo że w samej czołówce dość niespodziewanie nie rządził McLaren. Po zdobyciu pole position Max Verstappen nie dał wyprzedzić się zawodnikom tego zespołu, którzy nie byli w stanie przeprowadzić żadnego ataku. Brytyjczycy nie próbowali także żadnych zagrań strategicznych z wyjątkiem próby zmylenia Red Bulla wcześniejszym pit-stopem Lando Norrisa.
Finalnie zarówno on, jak i Holender zjechali do boksu na tym samym okrążeniu, czym McLaren uniemożliwił sobie ewentualne "podcięcie". Wielu obserwatorów nie rozumiało takiej decyzji, tym bardziej że wcześniej ściągnięto Oscara Piastriego. Andrea Stella spróbował ją wytłumaczyć po zakończeniu zmagań:
"Może mogliśmy tak zrobić, ale też nie do końca to wiadomo. Wezwanie do boksu Lando poskutkowałoby brakiem pit-stopu Oscara, a to mógłby być dla niego problem. Oscar musiałby bowiem z tym poczekać i pojawiłby się problem ze strony innych bolidów, które zjechały do boksu i na co musieliśmy zareagować. Dotyczyło to zwłaszcza Russella", przyznał Włoch, cytowany przez PlanetF1.
"Oczywiście przeanalizujemy wszystkie luki czasowe, by w pełni zrozumieć, czy istniała faktyczna możliwość "podcięcia" Maxa przez Lando. Nie można też zapominać o tym, że gdy oddaje się pozycję na torze poprzez pit-stop, można narazić się na wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Gdyby pojawił się właśnie ten samochód, Lando straciłby w ten sposób pozycje."
"Patrząc na to z perspektywy czasu i braku samochodu bezpieczeństwa oraz innych rzeczy, można dojść do przekonania, że możliwe było tutaj "podcięcie". To jednak zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Poza tym degradacja była na tyle niska, że przy stracie pozycji podczas neutralizacji nie byłaby do nadrobienia. Nie bylibyśmy raczej wtedy w stanie wyprzedzić Ferrari lub Mercedesa."
Szef ekipy z Woking wyjaśnił również, dlaczego nie spróbowano wydłużyć przejazdu Norrisa:
"Mógłby wtedy stracić pozycje na rzecz innych bolidów, włączając w to Oscara, które zjechały już do boksu i były szybsze. Pozostając na torze z pośrednimi oponami mającymi 20 okrążeń, nie można być szybszym od kogoś, kto ma twarde ogumienie. Stało się to jeszcze bardziej klarowne, gdy Russell zjechał do boksu i był bardzo szybki na nowej, twardej mieszance, która dobrze się spisywała."
"W takiej Barcelonie czy wcześniejszej Suzuce można zrobić sobie 4/5 okrążeń delty po stronie ogumienia, a po pit-stopie - nawet po późniejszym od innego bolidu - wyprzedzić go dzięki lepszym oponom. Tutaj jednak te nie wykazywały praktycznie oznak degradacji. Ciągle oglądaliśmy fioletowe sektory do finałowego kółka. Przy takiej niskiej degradacji kwalifikacje stają się niezwykle istotne."
Kolejnym zarzutem do McLarena, jaki pojawił się po GP Japonii, był brak zamiany pozycji między Norrisem a Piastrim w samej końcówce. Australijczyk wydawał się wówczas dysponować lepszym tempem i był w zasięgu DRS-u za swoim zespołowym partnerem. Stella odniósł się także do tego tematu:
"Lando próbował być jak najbliższej strugi powietrza za Maxem. Gdy jednak tylko strata wynosiła poniżej jednej sekundy, dochodziło do znacznej utraty przyczepności. Lando musiał zatem schładzać ogumienie, a później znowu cisnął. Nie można zatem oceniać tej sytuacji na podstawie takiego tempa. Lando próbował się jak najbardziej zbliżyć do Maxa, aczkolwiek było to trudne."
Stella wyjawił także, dlaczego Red Bull mógł rzucić wyzwanie McLarenowi na Suzuce. Włoski inżynier zdradził, że wynikało to z niewielkiej szorstkości asfaltu, podkreślając, że gdyby wyścig odbywał się przed niedawnym odnowieniem nitki toru, Pomarańczowi mieliby przewagę:
"Od samego początku mieliśmy świadomość, że na tym torze trzeba mieć około 0,7/0,8 sekundy przewagi w osiągach, by wyprzedzić. Zazwyczaj taka różnicę można sobie stworzyć poprzez degradację opon. Dzięki jednak nowej nawierzchni Suzuka zmieniła swoją dotychczasową cechę, czyli bycia torem o wysokiej degradacji. Teraz występuje tu bardzo niska degradacja"
"Wyścig był zatem rozgrywany na dość prosty jeden pit-stop bez wielu opcji strategicznych. Na pewno wolałbym starą Suzukę przed odnowieniem asfaltu, bo w takiej sytuacji moglibyśmy wykorzystać dobre cechy naszego auta. Przy takim solidnym zachowaniu ogumienia nie mamy dodatkowych cech ze względu na bardzo niską degradację. Liczymy, że w Bahrajnie będzie ona wysoka."
07.04.2025 15:00
1
0
"Mógłby wtedy stracić pozycje na rzecz innych bolidów, włączając w to Oscara" - i to by pewnie wyszło na plus, a przynamniej Oscar spróbowałby zaatakować Maxa. Mogła być ciekawa walka.
"Gdy jednak tylko strata wynosiła poniżej jednej sekundy, dochodziło do znacznej utraty przyczepności. Lando musiał zatem schładzać ogumienie, a później znowu cisnął." - z tego tłumaczenia wynika, że jak Lando zbliżał się do Maxa na mniej niż sekundę, to tracił przyczepność, i musiał chłodzić opony, a potem znowu cisnął (głupio przepisałem to samo, ale dobra ;P Po co cisnął, skoro znowu miałby tracić przyczepność? Nie da się wyprzedzić bolidu z przodu, nie zbliżając się uprzednio na odległość poniżej sekundy. Jak zatem Andrea Stella chciałby wygrać? Mogli powiedzieć Norrisowi "nie atakuj, nie podjeżdżaj, bo tracisz przyczepność". Chyba tylko jakby Max, będący 1.5 sekundy z przodu, popełnił błąd i wypadł z toru, wtedy Lando by go wyprzedził. Oscar jechał bardzo blisko za Norrisem, i jakoś te opony mu się nie przegrzewały.
07.04.2025 15:56
2
0
Osrali się i tyle.Mając dwa szybkie bolidy powinni podciąć Maxa ściągając Lando wcześniej a nie Piastriego zaczynają zachowywać się jak Ferrari że strategią.Widać było że Oscar miał o wiele lepsze tempo i mogli to wykorzystać ale nie oni mają lepsze rozwiązania.Nie trawię Maxa jako człowieka ale życzę mu żeby dowalił tym przedszkolakom z McLarena.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się