Syrenka
Ostatnia aktywność
avatar
Syrenka

11.03.2024 18:01

0

Wyścigów F1 od dłuższego czasu nie oglądam. Ale patrząc na ich skróty to jedyne, co przyciąga uwagę to wyłącznie malowanie i ciągłe zmiany nazw zespołów. 8. brain87pl - co do symulatorów, to masz rację. Dawniej mało kto miał peceta w domu, o Internecie czy PlayStation z realizmem na miarę filmów Spielberga nawet nie wspominając. Dzisiaj odpalasz kompa i czujesz się jak prawdziwy piłkarz :-) :-) no może, nie czujesz aż takich fizycznych przeciążeń, ale odczucia emocjonalne masz mniej więcej porównywalne 4. yaiba83 - dwadzieścia lat temu było mnóstwo utalentowanych kierowców, którym w Formule 1 się nie powiodło (Tarso Marquez, Enrique Bernoldi, Ricardo Zonta). Kojarzymy ich "powszechnie" jako "niewypały", ale jednocześnie zapominamy o tym, że wtedy talent odgrywał większą rolę i trzeba było wybierać ze sporego grona kierowców. Tacy kierowcy, jak Fernando Alonso, Kimi Raikkonen czy Jenson Button mieli po prostu więcej szczęścia. Może ten wpis będzie zaskakujący, ale zwróć uwagę na to, że na przełomie tysiącleci menedżerowie i szefowie zespołów do dyspozycji mieli pokolenie przełomu lat 70. i 80. Jeżeli jednych zaprosili do dalszej współpracy, to kolejnym musieli podziękować. I to było w czasach, w których podpisanie kontraktu między kierowcą a szefostwem wymagało od wszystkich sporego ryzyka. Kierowca musiał siłą rzeczy udowodnić swój talent, bo raz: nie chciał przetracić swoich zainwestowanych pieniędzy, bo dwa: kierownictwo nie chciało się na nim zawieść. Wtedy debiutowano w marnych zespołach jak Arrows czy Minardi, a mimo tego ładowano niemałe pieniądze na cały ten interes. O tym, że Nando i Iceman byli utalentowani to się już dobitnie przekonaliśmy. Ale gdyby postawiono na innych zawodników, to ci inni, przynajmniej moim zdaniem, święciliby radość z pokonania Schumachera w połowie lat 2000. Dzisiaj, niestety, nawet jak miałbyś pod ręką dwudziestu megautalentowanych kierowców, to i tak zatrudnisz po znajomości tego dwudziestego pierwszego, a tamtym po kolei odmówisz współpracy. Niepokojącym problemem oczywiście są płatni "terroryści" (wróć! kierowcy). Chociaż ciężko już tak mówić o zawodnikach (??? no w sumie warto się podrapać po czuprynie, bo a'nóż to ostatnie określenie jest bardziej prawidłowe, czyżby?). No bo przecież, jak Twój tadko jest jakiśtam bossem czy influancerem, to na chłopski rozum: i Ciebie w F1 ma zabraknąć??? Żeby rozwiązać problem pay-driverów, najpierw należy rozwiązać problem pay-bossów. To jest źródło obecnej bylejakości F1. Popatrzmy na to, kto obraca się w kręgach tego sportu. To są właściciele linii lotniczych, liderzy sieci komórkowych, kierownicy przedsiębiorstw napojów energetycznych, czyli po prostu zwyczajni biznesmeni niemający nawet związków ze sportem motorowym. To nie są zwykli sponsorzy. To są dyrektorzy. To są cwani ludzie, którzy w trosce o swoje ego wolą posadzić "swoich, nieutalentowanych" aniżeli "nieswoich, utalentowanych".

LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu