Wyjaśniamy, czemu tempo wyścigu w Monako było w tym roku tak wolne
Tempo wyścigu w Monako nigdy nie jest oszałamiające jeżeli chodzi o rywalizację bolidów F1, których osiągi nawet w połowie nie są w pełni wykorzystywane na wolnym, krętym i ciasnym torze ulicznym.Jakby tego było mało w minioną niedzielę kierowcy z uwagi na zaistniałe okoliczności zmuszeni byli stosować strategię jeszcze większego odpuszczania gazu, aby nie ryzykować podcięcia ze strony zawodników jadących za nimi.
Wszystko to sprawiło, że w połowie wyścigu tempo czołówki spadło poniżej 1 minuty i 20 sekund, podczas gdy w kwalifikacjach było ono o całe 10 sekund lepsze. Bolidy F1 w minioną niedzielę zbliżyły się do tempa prezentowanego przez bolidy F2.
Odpowiedź czemu tak się działo jest banalnie prosta i kryje się w wymuszonej kraksą na pierwszym okrążeniu zmianie kół.
Po potężnym dzwonie Sergio Pereza na dojeździe do zakrętu Massenet pojawiała się czerwona flaga. Wypadek miał wpływ na wyścig nie tylko z powodu wyeliminowania na miejscu trzech kierowców, ale również tempo całego wyścigu.
Podczas wymuszonej przerwy wszyscy kierowcy zmienili opony, odhaczając wymogi regulaminu. Kierowcy, którzy ruszali do wyścigu na średniej oponie znaleźli się w nieco lepszej sytuacji, gdyż mogli założyć twarde ogumienie i myśleć o bezproblemowym dojechaniu do mety.
Ci którzy na starcie postawili na twarde musieli jednak trochę uważać, gdyż po założeniu średnich ich tempo w końcówce mogło mocno spaść. W grę włączyło się więc oszczędzanie opon, a w stawce zaczęły robić się spore różnice miedzy kierowcami.
Tak właśnie stało się w przypadku Geogre'a Russella, który zaczął tracić sporo do jadącego na czwartym miejscu Lando Norrisa. Zespół Ferrari, który pewnie prowadził od startu do mety, tym razem szybko połapał się w sytuacji i słusznie zwrócił uwagę Leclerkowi, że ten musi zwolnic, aby Norris nie mógł wykonać darmowego pit stopu, dogonić czołówki w ekspresowym tempie i spróbować wykonać skuteczne ataki na kierowców jadących z przodu.
Taka taktyka skomplikowała również wyścig samemu Leclerkowi, który przyznawał, że miał przez to problemy z koncentracją.
"Mieliśmy założoną przewagę Russella, której nie chcieliśmy zbytnio otwierać" tłumaczył Monakijczyk, który w niedzielę w końcu sięgnął po wymarzony triumf w domowym wyścigu. "W środku wyścigu jechałem tak wolno, że gdy zacząłbym naciskać, nie wiedziałbym gdzie dokładnie mam hamować i to właśnie w takich okolicznościach pojawią się błędy."
"Chciałem złapać trochę rytmu i zacząć mocniej cisnąć. Zespół jednak nalegał: zwolnij, zwolnij, zwolnij."
Nic dziwnego, że taktyka Ferrari irytowała Oscara Piastriego, który w pewnym momencie wyścigu stwierdził, że stawka jedzie "wolniej niż Formuła 2".
To samo działo się w środku stawki, gdzie Yuki Tsunoda w podobny sposób dbał o przewagę wypracowywaną przez jadącego na 10. miejscu Pierre'a Gasly'ego.
"Cały czas musiałem jechać zgodnie z założoną strategią" tłumaczył Japończyk. "Musiałem zwolnić, aby bolidy jadące za mną nie wykonały pit stopu i nas nie podcięły."
"Z punktu widzenia kierowców to było frustrujące, zwłaszcza, że tempo było. Musieliśmy jednak trzymać się tego co mówił zespół. To nie jest miłe uczucie, ale rozmawialiśmy o tym przed wyścigiem i jestem zadowolony z tego co zrobiliśmy i że nie byliśmy zbyt zachłanni jeżeli chodzi o opony."
Zawodnik Visa RB jechał tak wolno, że na strategię nieudanego podcięcia Maksa Verstappena zdecydował się Lewis Hamilton, dysponujący w pewnym momencie aż 45 sekundami przewagi nad Tsunodą.
Jadący za Japończykiem Alex Albon stwierdził, że równie dobrze mógłby przesiąść się na swój skuter i utrzymywać tempo rywala.
"To było irytujące, gdyż on miał dobre tempo. Lubię zarządzać tempem, ale nie musieliśmy robić tego aż tak" mówił Albon. "Zarządzał nim tak bardzo, że mógłbym wysiąść z bolidu i jechać moją Vespą za nim. Było tak wolno. To sprawiło ból. Gdy jedziesz tak wolno ciężko utrzymać koncentrację, gdyż w zasadzie nie jest blisko niczego. Nie jesteś blisko limitów."
W Monako napisana została piękna historia heroicznej walki Charlesa Leclerca o swój pierwszy triumf w domowym wyścigu. Po dwóch nieudanych występach z pole position, za trzecim razem w końcu udało mu się przełamać klątwę domowego toru. Historia ta z pewnością na długo zostanie w pamięci, ale sposób w jaki się to stało już niekonicznie.
komentarze
1. Frytek
No tak, w pięknym i ekscytującym wyścigu Monaco kierowcy niesamowicie cisnęli na maksa, ale nie jak najszybciej, ale jak najwolniej, no cudowne te bolidy nowoczesne i ekologiczne bolidy. A co jest najgorsze, to że nawet przy tak wolnym tempie nikt nikogo nie mógł wyprzedzić. Czyli bolid F1 nie byłby w stanie wyprzedzić bolidu F2.
Jaki sens trzymania wciąż tego toru, albo jaki sens robić coraz większe bolidy? Przecież to jeżdżące szykany. Celowo kierowcy jadą wolniej wiedząc że i tak ich nikt nie wyprzedzi.
Gdzie sens ścigania? Jeśli zawody rozgrywają się podczas czasówki i jedyny sposób na zmianę pozycji to pitstop którego tutaj akurat zabrakło
2. kiwiknick
@1
Oglądałem MC na SRF i mówili coś o zmianach toru w przyszłości!
3. NieantyF1
Trzeba też dodać że obecne bolidy są przepastne, ciężkie i szerokie a do tego to są jeżdżące żyletki przy kontakcie
4. hubos21
Nic tam wielkiego nie wymyślą, każdy wie, że wyścig zazwyczaj nudny a i tak wszyscy czekają na Monako.
5. Markok
Farsa, za celowe zwalnianie powinny się sypać kary albo niebieskie flagi, zwalniasz to oddawaj pozycję.
6. Claudiusz
Ja rozumiem że tor Monaco, że cały weekend wyścigowy, to perełka wśród całej F1. Ale to co się dzieje od kilku sezonów, nie ma żadnego związku ze ściganiem. Nudne, monotonne, bez emocji - chyba że pada deszcz, bo napewno będą dzwony i tasowanie czołówki. Niefajnie się to ogląda, i żeby nie komentatorzy - usunąłbym. Dla mnie tor do wywalenia z kalendarza.
7. hubos21
@6
Nawet da się wygrać bez baterii
8. Gumek73
No ten wyścig chyba zostanie zapamiętany na długo jako jeden z najnudniejszych wyścigów ostatnich lat, ale trzeba uczciwie przyznać że wyprzedzanie tam to był zawsze wielki problem, nawet wtedy jak bolidy ważyły 600kg, czego dowodem niech bedzie kapitalny pojedynek Senny i Mansela na ostatnich okrążeniach wyścigu w 1992 roku.
9. Ram_zes39
@4 coś tam można zrobić, np. wyprostować szykane Noevelle i zrobić 2 strefę DRS za tunelem (stary layout) i może zacisnąć tabac troszkę bardziej :)
10. Raptor Traktor
@5 XDDDDDD
11. Falarek
Na normalnych torach nieraz nic się nie dzieje a tu już by chcieli ten tor wyrzucać z kalendarza. Monaco niech zostanie takie jakie jest. Przy tylu wyścigach w sezonie taki jeden specyficzny wyścig nie powinien robić wielkiej różnicy.
12. Sebolinho
To już nie jest kwestia Monaco, tylko 80% wyscigów z całego sezonu jest nudne i przewidywalne. Moim zdaniem powinni coś zmienić w oponach by wymusić na zespołach bardziej zaawansowanej zabawy ze strategią. Może np obowiązkowe 2 pit stopy (w których nie można jeden po drugim wybrać tej samej mieszanki.) Na każdym stincie inna...czyli od startu medy, 1 pit stop hardy, a 2 pit stop np znowu medy....+ do tego dorzucić obowiązek startu (lub użycia w wyścigu na dowolnym pit-stopie) kompletu opon z Q2 na których uzyskano najszybszy czas. Jednakże do tego nie dojdzie, bo raz że będzie trzeba zwiększyć ilość opon na weekend wyścigowy, a dwa ekologia....
13. kiwiknick
Wystarczy powrócić do tankowania i już będzie ciekawiej.
14. TomPo
Bo bolidy zmieniono w autobusy i ten tor, ktory zawsze byl problematyczny, teraz stal sie paraodia wyscigu.
15. ERUDAN
Tankowanie nawet byłby przepisem proekologicznym, bo gdzie tu ekologia wozić zbędne kg przez dystans całego wyścigu. Mamy 2025 r. napewno technologia pozwoliła by opracować bezpieczny system tankowania.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz