Horner zaprzeczył, jakoby spadek osiągów RB19 był związany z dyrektywami
Szef Red Bulla skomentował problemy swojego zespołu z singapurskiego weekendu wyścigowego. Brytyjczyk podkreślił, że nie były one powiązane z ostatnimi dyrektywami technicznymi.Ku zaskoczeniu ogromnej rzeszy obserwatorów, aktualni mistrzowie świata byli kompletnie bezzębni podczas zawodów na Marina Bay Street Circuit. Nie tylko zostali po raz pierwszy pokonani w sezonie 2023, ale nawet nie weszli do Q3 żadnych z bolidów, co było pierwszą taką sytuacją od czasówki do GP Rosji w 2018 roku.
Jak zawsze przy takim niespodziewanym spadku formy, niemal natychmiast pojawiły się różne domysły, skąd mógł on wynikać. Większość tropów prowadziła na wytyczne FIA dot. elastycznych części nadwozia. Te obejmowały rozwiązania przy skrzydłach oraz deski pod podłogą.
Po zakończeniu całego weekendu Christian Horner został przemaglowany przez media o problemy jego zespołu. Brytyjczyk zaznaczył, że nie były one efektem rzekomych zmian wymuszonych przez dyrektywy, zrzucając całą winę na błędne, startowe ustawienia RB19. Byki miały już z tym duży problem przy okazji zeszłorocznego weekendu w Sao Paulo:
"To wszystko sprawka kwestii inżynieryjnych, a w tym biznesie nie ma złotego środka. Wiem, że wszyscy chcielibyście zrzucić winę na dyrektywy, ale nie możemy tego zrobić, bo nie zmieniliśmy nawet jednej części w naszym aucie", tłumaczył pryncypał Red Bulla, cytowany przez Motorsport.
"Przyjeżdżając tutaj, byliśmy świadomi tego, że rywale mogą być nieco bliżej. Zaskoczyło nas jednak to, jak daleko byliśmy w piątek. Nie znaleźliśmy się we właściwym oknie operacyjnym, co dotyczyło zwłaszcza pojedynczego kółka, a nie będąc w nim, opony są po prostu do niczego i nic się nie sprawdza."
"Być może nasze przedweekendowe symulacje nie doprowadziły do odpowiednich wniosków i musieliśmy znaleźć sposób, by sobie z tym poradzić. Ponieważ znaleźliśmy się w złym oknie pracy, pewne słabości naszego bolidu zostały wyeksponowane. To natomiast przydatna lekcja pod kątem następnego sezonu i miejmy nadzieję, że te informacje wykorzystamy przy RB20."
Horner skomentował również niedzielną rywalizację ze strategicznego punktu widzenia. Dzięki bowiem odwróconej strategii w jej końcówce Max Verstappen dysponował świetnym tempem, wjeżdżając na metę tuż za plecami Charlesa Leclerca. 49-latek przyznał też, że pomogło w tym lepsze zrozumienie RB19:
"Zrozumieliśmy znacznie więcej w trakcie wyścigu, a tempo wróciło do tego, czego się spodziewaliśmy. Nieźle zarządzaliśmy zawodami i szczególnie podczas finałowego przejazdu widzieliśmy, że tempo Maxa było bardzo mocne. Niestety, decydując się na start na twardych oponach, postawiliśmy na strategiczne ryzyko, które mogło się opłacić w przypadku wczesnego albo późnego wyjazdu samochodu bezpieczeństwa", podkreślał Brytyjczyk, cytowany przez PlanetF1.
"Faktyczny moment jego wyjazdu był natomiast prawdopodobnie najgorszy dla naszej strategii, bo samochody przed nami zjechały na darmowy pit-stop. Oczywiście dali nam pozycje na torze, ale restart musieliśmy wykonać na oponach, które bardzo trudno rozgrzać i w dodatku miały już one przejechane 20 okrążeń."
"Neutralizacja wszystko zniszczyła. Max został wyprzedzony przez chłopaków, którzy zaliczyli darmowy zjazd, a później musiał zjechać do boksu w normalnych warunkach wyścigowych. Z tego powodu stracił 23 sekundy. Zważywszy natomiast na to, że musieliśmy przebijać się i tempo z drugiej fazy, po której byliśmy 0,2 sekundy za Charlesem, to były bardzo mocne zawody."
Teorią nt. singapurskich trudności Byków nie omieszkał podzielić się nie kto inny, jak Lewis Hamilton. Zawodnik Mercedesa stwierdził, że ma to związek z ich przygotowaniami do sezonu 2024, nawiązując tym samym do swojej wypowiedzi z pobytu w Austrii:
"Naprawdę nie mam pojęcia, skąd wziął się ich spadek tempa, jednakże przyjemnie się ogląda, jak inni zyskali sporo tempa. Świetnie zobaczyć, że Ferrari naprawdę przyśpieszyło i uznaję to za pozytywne. Oczywiście McLaren też wprowadził jakąś aktualizację i inni również to zrobili. I prawdopodobnie [trudności Red Bulla] wynikają z braku rozwoju", mówił 38-latek.
"Pracują nad przyszłorocznym samochodem i mają mniej czasu w tunelu aerodynamicznym. Prawdopodobnie wykorzystają trochę obecnej konstrukcji w przyszłym roku i będą przed nami. Są zdecydowanie z przodu. Być może w mniejszym stopniu rozwijają bolid, a my wciąż naciskamy z obecnym. Czas wszystko pokaże."
komentarze
1. Michael Schumi
Fajnie, że się Lewis cieszy, że w 15-tej rundzie mógł nawiązać walkę i nie musiał walczyć z Red Bullem :) Szkoda, że już trochę po zawodach.
2. hubertusss
Czas pokaże jak jest. Żaden zespół nigdy się nie przyznał, że spadek jego formy był związany ze zmianą jakichś przepisów.
3. hubos21
@1
Dla Mercedesa już jest po zawodach od 2 lat
4. Michael Schumi
@3 Dokładnie. No cóż, niekiedy są takie dni, gdy rywalom nie idzie, wtedy trzeba to wykorzystać i takie wyścigi są super, np. Węgry 2015 czy Niemcy 2019. Wtedy Mercedes dominował, ale bywało, że się potrafili pogubić. Ten też był super, bo była ciekawa odmiana - Ferrari, McLaren i Mercedes w czołówce. I ta walka pod koniec. Coś pięknego.
5. Manik999
Najbliższy weekend zweryfikuje. :)
6. Manik999
@Michael Schumi - dokładnie. Mercedes potrafił mieć niewytłumaczalną obniżkę formy - w 2015 roku GP Malezji, Węgier i Singapur, w 2016 roku Daniel Ricciardo prawie złapał Nico na Marina Bay. Kolejne lata także bywały różne - mieli problem z tempem na wysokościach (Austria, Meksyk, Brazylia). W sezonie 2019 odpuścili końcówkę. Zobaczymy, jak będzie z RBR. Stawiam, że to tylko wypadek przy pracy. Pozdrawiam:)
7. hubos21
@5
Trzeba brać też pod uwagę, że np McLaren robi bardzo duże pakiety poprawek, które bardzo dobrze działają i oni zrobili w ciągu sezonu największy postęp. RBR miał praktycznie jeden pakiet, który był był widoczny na pierwszy rzut oka plus to co nie było widoczne, czyli cały układ chłodzenia, poza tym robili bardzo małe zmiany bo jednak mieli ograniczenia. Mercedes w 2021 pod koniec sezonu też nie rozwijał już bolidu ale mogli i zrobili na kilka ostatnich wyścigów dużo mocniejszy silnik dla HAM a granice jego wytrzymałości sprawdzał wcześniej BOT, który co rusz miał nowy silnik.
8. giovanni paolo
Jedyny dowód to zdjęcia uginania się przedniego skrzydła podczas poprzednich wyścigów oraz w Singapurze.
Dla mnie zabawne jest, że w trakcie sezonu 2021 prowadzono dyrektywę odnośnie "uginania się" tylnego skrzydła (które każdy mógłby pomylić się z siadaniem tynego zawieszenia, które było widoczne od lat w przypadku każdego bolidu), przy czym na zapytania odnośnie o wiele bardziej znacznego uginania się przedniego skrzydła FIA powiedziała, że można. Co się zmieniło przez te dwa lata? W 2021 można było a dzisiaj już nie można.
9. Fan Russell
@3 Po zawodach? to chyba ma już Russell niestety
10. Gumek73
@ 8. giovanni paolo
Z tym przednim skrzydłem w 2021r to faktycznie ciekawostka. W niektórych bolidach, na końcach prostych, skrzydło robiło się płaskie niczym deska do prasowania.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz