Chaos w Melbourne: jak odwołano GP Australii?
Być może nie wszyscy śledzili doniesienia aż tak dokładnie, dlatego zdecydowaliśmy się pokazać, co działo się od ogłoszenia McLarena do odwołania rywalizacji.O godzinie 12:20 czasu polskiego (22:20 w Melbourne) McLaren poinformował o pozytywnym wyniku testu na obecność koronawirusa u swojego pracownika i jednocześnie o wycofaniu się z GP Australii. Sam wyścig został odwołany mniej więcej, gdy zegar pokazywał 00:10 w Polsce, czyli 10:10 w Melbourne.
W ciągu prawie 12 godzin wydarzyły się rzeczy, które być może przyćmiły GP USA 2005, kiedy to wystartowało 6 samochodów. Ten tekst nigdy nie powinien powstać, ale musi, bo być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jaki kabaret odstawiono przy próbie organizacji wyścigu w Melbourne.
Przede wszystkim, decyzja ekipy z Woking spowodowała, że brak wyścigu był niemal pewien, a przynajmniej taki się wydawał. W odpowiedzi na nią F1, FIA i organizator (AGPC) poinformowały w bardzo lakoniczny sposób o trwających rozmowach, które spowodowały, że media zaczęły mieć swoje podejrzenia, np. o próbach organizacji wyścigu wręcz na siłę.
W nocy odbyło się spotkanie szefów zespołów. Możliwe, że ekipy długo nie dostały żadnych informacji, chociaż Formuła 1 pisała o tym tak, jakby była zaangażowana w spotkanie. Przeprowadzono na nim głosowanie, które zakończyło się remisem Trudno dokładnie podać, kto chciał się ścigać, bo raporty były sprzeczne, ale wygląda na to, że pierwotnie na tak zagłosowały Red Bull, AlphaTauri, Williams, Racing Point i Mercedes.
Później, prawdopodobnie po interwencji Daimlera, swoje stanowisko zmienił zespół Toto Wolffa. Decyzja ta miała się bardzo nie spodobać niektórym przedstawicielom Red Bulla.
Po godzinie 6:00 czasu lokalnego okazało się, że z Australii od tak, jednym samolotem wylecieć mieli Kimi Raikkonen oraz Sebastian Vettel. Tę informację kilkukrotnie potwierdziło BBC.
Około 8:00 czasu lokalnego na tor Albert Park miał wyjechać jeden z przerobionych samochodów Minardi, który ma 2 miejsca i jest przeznaczony do przewożenia gości. BBC podało, że bolid rozbił się.
Poranek oznaczał, że chaos miał dopiero się rozkręcić. Organizatorzy zachowywali się tak, jakby wszystko miało się normalnie odbyć. Pojawiły się doniesienia o lakonicznych sygnałach z FIA, które mówiły tylko, że dopóki nie będzie innego komunikatu, ludzie mają normalnie pracować.
Przy obiekcie zaczęli gromadzić się również kibice. Premier Wiktorii, Daniel Andrews, potwierdził, że rywalizacja może dojść do skutku, ale tylko bez ich udziału. Fani nie zostali więc wpuszczeni i czekali. Najprawdopodobniej nikt specjalnie się nimi nie przejął, nie biorąc pod uwagę, że pandemia i zgromadzenia, a już szczególnie niekontrolowane, nie są przepisem na bezpieczeństwo.
O godzinie 9:00 czasu lokalnego mechanicy ekip mogli pojawić się w padoku. Nie wszyscy punktualnie stawili się jednak pod bramkami. Niektórzy członkowie, także ci wysoko postawieni, przekroczyli je i rozmawiali o przyszłości wyścigu. Część mechaników widziano w garażach, niektóre były jednak puste. Wtedy wyglądało to tak, jakby ktoś myślał o rozegraniu treningów.
FIA od razu po przybyciu na tor nie chciała komentować sprawy, co wywołało frustrację. Wszystkie wcześniejsze doniesienia pochodziły z plotek, ponieważ trzy strony, które organizują rundę, nie poinformowali o niczym przez wiele godzin. Spore grono dziennikarzy, które przepracowało cały czwartek na torze, zapewne będąc tam 10-14 godzin, nie spało wcale lub położyło się na chwilę, czekając na wieści. Media wróciły na tor w piątkowy poranek, by dowiedzieć się więcej, albo inaczej, by dowiedzieć się czegokolwiek.
Jakąkolwiek treściwą wiadomość od FIA podał Mark Hughes około godziny 10 w Melbourne. Przekazano, że do odwołania ze strony Federacji potrzeba byłoby mniej niż 12 samochodów (co było do osiągnięcia, szczególnie, że w pewnym momencie ścigać chciały się tylko dwa lub trzy zespoły - Red Bull i AlphaTauri, może również Racing Point), ale w grę weszły umowy komercyjne i sprawa się skomplikowała. Nikt nie chciał od tak wziąć na siebie odpowiedzialności, co akurat nie powinno dziwić.
Gdy pojawiła się ta wiadomość, niektóre ekipy były już w trakcie pakowania. Tuż po 10 czasu lokalnego Mercedes wystosował oficjalny list z prośbą o anulowanie GP Australii 2020, informując również, że także chowa już swój sprzęt i nie będzie narażał pracowników.
Kilka minut później nadeszło oficjalne potwierdzenie od F1, FIA i AGPC - wyścig w Melbourne został odwołany. Z treści oświadczeń wynika, że sprawę na swoje barki wzięły F1 oraz FIA. Trudno powiedzieć, czy list i odwołanie zbiegły się w czasie, ale to prawdopodobne, bo jeszcze przed publikacją listu i oświadczenia F1, wyciekło nagranie z ustnym przekazaniem informacji na torze.
Prawdopodobnie trudno jest w pełni oddać i opisać ten chaos. Informacje pojawiały się praktycznie co kilka minut i czasem wyglądały tak, jakby ktoś losował je z jakiejś puli i publikował od tak.
Formuła 1 nie miała łatwego zadania i nie mogła załatwić tego od ręki, a na pewno nie była przygotowana na jakikolwiek negatywny scenariusz. Chociaż trudne decyzje i odpowiadanie za miliony dolarów to całkiem niezłe wymówki, to coś tu było nie tak, bo stworzył się totalny cyrk. Ten temat zostanie jednak poruszony kiedy indziej. Wszystko musi się najpierw uspokoić i wypłynąć, ale niesmak pozostał i pozostanie na długo.
komentarze
1. SpookyF1
Zaczyna być oczywistym, że GP Bajhrajnu zostanie odwołane. GP Wietnamu zapewne też. Nie widzę innej opcji. A już miałem wykupować pakiet Eleven.
Możliwe, że sezon zacznie się po...przerwie wakacyjnej?
2. dominof1
No to teraz wszyscy do domów i czekać aż się wszystko uspokoi!
3. Luzak564
Najbardziej rozsądne wyjście to odwołać wszystkie wyścigi do czasu aż to wszystko się uspokoi, zdrowie ludzkie jest najważniejsze a nam pozostanie czekać na rozpoczęcie sezonu, nawet do przyszłego roku
4. dawidjama
'Po godzinie 6:00 czasu lokalnego okazało się, że z Australii od tak, jednym samolotem wylecieć mieli Kimi Raikkonen oraz Sebastian Vettel.'
4 godziny przed ogłoszeniem odwołania. Tak trzeba żyć.
5. roko
Tak patrząc wstecz, to Raikkonen ma świetne wyczucie czy coś się odbędzie czy nie.
Przypominam sobie GP Malezji 2009 gdy rozpętała się ulewa, przerwano wyścig a kierowcom nakazano czekać w swych bolidach na decyzję, Kimi wysiadł z Ferrari, udał się do boksu i przebrał a wyścig i tak w końcu został uznany za zakończony.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz