Wierczuk o wyzwaniach polskich adeptów sportów motorowych
Jarosław Wierczuk, były polski kierowca wyścigowy, a obecnie właściciel fundacji Wierczuk Race Promotion, zajmującej się m.in. wspieraniem młodych kierowców wyścigowych, szukających swojej szansy na światowej arenie wyścigowej, w obszernym wywiadzie opowiada o swoich odczuciach związanych z potencjałem polskich zawodników i dzieli się swoim bogatym doświadczeniem wyścigowym.„Tak, to dość późno. Przy obecnych standardach wręcz nie do pomyślenia, ale w tamtym okresie sport wyścigowy wyglądał inaczej. Przedział wiekowy był zupełnie odmienny, a szczebli w samochodowej drabinie zdecydowanie więcej. W naszej rodzinie nie było wcześniej tradycji związanych z tego typu dyscypliną, co oznaczało niemałe trudności z przekonaniem rodziców. Tym samym nikt mnie do takich zainteresowań nie skłaniał, wydaje mi się, że w początkowym okresie wręcz odwrotnie.”
2. Kto zaraził pana pasją do dużych prędkości?
„Myślę, że pierwszym bodźcem było odkrycie szkółki kartingowej przy Pałacu Kultury, a więc odkrycie sportu, o którym przedtem nie miałem zielonego pojęcia. To jeszcze wczesne dzieciństwo i musiałem czekać wiele kolejnych lat na faktyczne uczestnictwo w zawodach, czy nawet treningach, ale to był już jakiś punkt zwrotny. Od tego momentu, chociaż pewnie podświadomie, ale jednak wiedziałem czego chciałem. Technika, silnik, zapach benzyny, a przede wszystkim możliwość prowadzenia i to szybkiego prowadzenia tych konstrukcji to czynniki, które kojarzę jako pierwszy etap fascynacji tym sportem. Kolejnym były relacje z wyścigów w ramach wchodzącej do obiegu wówczas telewizji satelitarnej. Już wtedy jednoznacznie preferowałem wyścigi ponad rajdy. Onboardy z DTM-u końca lat 80-tych to jedne z moich ulubionych programów telewizyjnych tamtego okresu.”
3. Jak zmieniały się wymogi wiekowe i przygotowania młodych adeptów sportu motorowego na przełomie lat?
„Tak jak pisałem, sytuacja w tej dyscyplinie zmieniła się w ciągu ostatnich lat diametralnie. I dalej się zmienia. Bariera wieku ulega sukcesywnej obniżce. Kiedyś karting był jedynie swoistym przedszkolem, aby mówić o szansach na F1 należało z dużymi sukcesami przejść przez wiele mocno obsadzonych kategorii takich jak Formuła Ford, Formuła 3, Formuła 3000 itd. Faktycznie było to wieloletnie doświadczenie w kategoriach samochodowych przed przejściem do Formuły 1.”
4. Jest pan założycielem fundacji Wierczuk Race Promotion, która wspiera takich zawodników. Po czym poznać, że młody zawodnik ma talent?
„Talent najbardziej jest widoczny chyba w naturalnym wyczuciu wózka kartingowego. Jazda po długiej przerwie, trening na zupełnie nowym obiekcie i czas dojścia do optymalnego tempa w takich warunkach, czy jazda na deszczu to typowe „wskaźniki” talentu, ale poziom w tej dyscyplinie jest tak wyrównany, że sam talent od dawna już nie wystarczał.”
5. Jak pan powiedział, talent to nie wszystko. Co jeszcze?
„Kluczowa jest praca, zarówno nad doskonaleniem własnych umiejętności jak i dopracowaniem sprzętu. Jak w każdym mocno technicznym sporcie zawodnik to tylko element układanki. Bardzo ważny jest więc sposób i zakres współpracy z mechanikami, sposób przedstawiania problemów z balansem podwozia, wytyczne co do jego ustawiania itd. W tym zakresie różnice pomiędzy młodymi zawodnikami są dość znaczne, ale trzeba pamiętać, że jest to wspólna praca i odpowiedzialność spoczywa również na osobach prowadzących.”
6. Jeździł Pan w F3, Formule 3000 i uczestniczył w testach Formuły 1. Które z tych doświadczeń nauczyło pana najwięcej?
„W tamtym okresie Formuła 3 była chyba klasykiem i z bardziej juniorskich kategorii dawała zdecydowanie najwięcej. Płynność jazdy, minimalna strata prędkości w zakręcie, wyczucie limitu, a przede wszystkim wprowadzenie do wykorzystania aerodynamicznych właściwości samochodu to wszystko kluczowe aspekty jazdy Formułą 3 samochodem, który w stosunku do konstrukcji bardziej zbliżonych do F1 ma dość ograniczoną moc (ale nie w takim potocznym rozumieniu, ponieważ i tak przyspiesza do 100km/h w granicach 3 sekund) i między innymi ten deficyt mocy, może trochę paradoksalnie czyni tę kategorię bardzo wymagającą. W późniejszym okresie na pewno najbardziej zaawansowana, poza testami w F1 była japońska Formuła Nippon. W przypadku europejskiej Formuły 3000 (były to wtedy bolidy firmy Lola) brakowało bowiem zdecydowanie sztywności konstrukcji i po przesiadce z F3 okazała się lekkim rozczarowaniem. Natomiast Formuła Nippon to połączenie silnika tylko trochę słabszego niż w F1, znacznie bardziej rozbudowanej aerodynamiki niż w F3000, wyjątkowo przyczepnych opon, a przede wszystkim podwozia marki Reynard o mocno wymagającej charakterystyce. Na Suzuce jechaliśmy tylko parę sekund wolniej od F1.”
7. Co jest potrzebne polskim sportom motorowym, żebyśmy doczekali się więcej kierowców klasy Kubicy?
„Na pewno nie brakuje wspomnianego już talentu. Mówiąc skrótowo problem jest natury finansowej. Nawet jeżeli przyjmiemy, że potencjalne przejście z kartingu do Formuły 1 jest dużo krótsze niż kilka, czy kilkanaście lat temu to i tak wiąże się z ogromnymi kosztami. Zespoły w seriach juniorskich rzadko są wstanie pozyskać własnych sponsorów więc ten obowiązek spoczywa na kierowcy, chociaż tendencje w tym zakresie też zaczynają się powoli zmieniać.”
8. W jaki sposób można rozwiązać problem finansowania i co wpływa na zainteresowanie sponsorów?
„Przede wszystkim za sprawą mocnej rozbudowy programów juniorskich niektórych ekip F1. Najbardziej ambitnie działa w tym zakresie Red Bull, chociaż Mercedes, McLaren, czy Ferrari też zauważają już znaczenie dopływu najlepszych kierowców do swoich zespołów. Oczywiście zainteresowanie sponsorów to problem złożony. Dużą wagę ma pewna przychylność mediów, a przede wszystkim próba budowania tradycji, tożsamości w ramach startów Polaków w międzynarodowych wyścigach. W trakcie mojej kariery właśnie te czynniki zadecydowały o takim jej przebiegu. Koncepcję wejścia Polaka do F1 określano jako zupełną abstrakcję i jestem przekonany, że Robert Kubica jest w stanie to potwierdzić. W jego przypadku wiele również zależało od przypadku, a same wyniki wcale nie były gwarancją, jedynie ułatwieniem. Na szczęście się udało, ale takich zawodników powinniśmy mieć znacznie więcej, bo potencjał sportowy jest.”
9. Potencjał sportowy Polaka, brzmi obiecująco!
„Ba, nie tylko sportowy. Proszę wziąć pod uwagę jaki jest potencjał kibiców. Zainteresowanie jest ogromne i to stwarza fantastyczne możliwości sponsorskie. Wystarczy sobie przypomnieć co się działo przez kilka lat startów Kubicy w F1 na Hungaroringu. I to przy dotychczasowym nastawieniu mediów branżowych koncentrującym się przede wszystkim na rajdach. Formuła 1 i profesjonalne wyścigi przed Kubicą były na polskim rynku medialnym niemal pomijane. Symboliczny efekt to częste określanie np. zawodników F1 mianem kierowców rajdowych. Problem w tym, że firmy najczęściej wyrażają zainteresowanie w przypadku gotowego produktu, tak jak było z Kubicą.”
10. Czego życzy pan sportom motorowym w Polsce?
„Jak wspomniałem nie muszę życzyć rewelacyjnych kibiców i zawodników, bo ci są. Życzę, aby marzenia tych zawodników były postrzegane jako realne, bo są realne, życzę większej świadomości mediów i bardziej przyszłościowego nastawienia potencjalnych sponsorów.”
komentarze
1. Martitta
Bardzo ciekawy wywiad ze świetnym podsumowaniem :)
2. Skoczek130
Pan Wierczuk zwrócił uwagę na bardzo ważną kwestię - problemem nie jest brak talentów, lecz brak wsparcia dla nich. Jakub Dalewski stawał na podium Niemieckiej Formuły Masters (wygrywali w niej Marvin Kirchoffer, Daniel Abt, Pascal Wehrlein, Richie Stanaway) oraz Formuły Renault 2.0 Alps. Teraz zawiesił karierę, bo po prostu nie stać go na dalszy rozwój kariery... ;) Patryk Szczerbiński świetnie radził sobie w Brytyjskiej Formule Intersteps. Pokonywał rywali, którzy teraz jeżdżą w F3 i stawali na podium (np. Jake Dennis). Jaki miał wybór?? Albo zawiesić karierę (a może nawet zmianę licencji na brytyjską), albo starty w PSC. ;) Musiał wybrać tą drugą opcję, aby przetrwać w sporcie motorowym. ;) Gdzie jest Mateusz Adamski, Jakub Śmiechowski i Andrzej Gasenko?? ;) Damian Sawicki też szybko musiał przejść do blaszaków... ale gdzie teraz jest?? ;) To są pytania retoryczne... nie zrobili bowiem kariery. Mam nadzieje, że uda się coś zdziałać Alexowi Bosakowi (startuje w Formule Renault 2.0 Alps, gdzie w klasyfikacji trzynasty), Artur Janosz (jest drugi w Euroformula Open) oraz Igorowi Waliłce (startuje w Niemieckiej Formule Masters, w której stawał już na podium). Bez wsparcia nie mają jednak szans. Największe szanse ma pewnie Janosz - jego menedżerem jest człowiek z Polsatu - Maurycy Kochański. Poza tym osiąga sukcesy, abstrahując oczywiście od poziomu serii (sponsorzy są głupi - patrzą na każdy sukces, bo ciemnota nie wie, ile warty jest sukces - ważny jest sukces). Ale w Polsce to nic nigdy nie wiadomo. Wsparcie maja wyłącznie marki - choćby Adam Małysz... ;)
3. RyżyWuj
Nieznane są ścieżki Pana. Czasem trzeba zdobyć szczyty w skokach narciarskich, żeby walczyć w Paryż-Dakar. Kto wie, może przyszły polski mistrz F1 właśnie gra w ping-ponga lub rzuca oszczepem.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz