Kimi Antonelli przyznał, że otrzymał ogromne wsparcie ze strony kierowców i zespołów F1 po krytyce, jaką otrzymał w sieci po GP Kataru.
Po ostatnim wyścigu w Katarze w sieci pojawiło się sporo krytyki w stronę Kimiego Antonellego, który w końcówce rywalizacji dał się wyprzedzić Lando Norrisowi - Brytyjczyk zyskał dzięki temu cenne punkty, które mogą zaważyć o losach tytułu mistrzowskiego.
Utrata pozycji to nic nadzwyczajnego, lecz z uwagi na kiepską realizację transmisji, w której nie tylko przegapiono moment, w którym Kimi popełnił błąd i wyjechał z toru, ale także zwlekano z pokazaniem powtórki wyjaśniającej całe zajście. Zamiast tego pokazano natomiast komunikat radiowy Maxa Verstappena z inżynierem wyścigowym, w którym Gianpierro Lambiase zasugerował, iż Kimi mógł specjalnie oddać pozycję Norrisowi.
Ta niczym podpartym insynuacja przyczyniła się do lawiny nieprzychylnych komentarzy pod adresem Antonellego w mediach. Oliwy do ognia dolał także Helmut Marko, który kwestię przepuszczenia nazwał "oczywistą" - to stwierdzenie zostało szybko zdementowane przez Toto Wolffa.
Red Bull wydał potem specjalne oświadczenie, w którym potępił zachowanie internautów, a FIA razem z zespołami F1 okazała ogromne wsparcie dla włoskiego zawodnika.
W przededniu weekendu z GP Abu Zabi, Antonelli wyjaśnił, że sugestie, jakoby miał przepuścić Norrisa w GP Kataru są bzdurne. Włoch przyznał także, iż rozmawiał z Verstappenem oraz jego inżynierem wyścigowym, a całą sytuację uważa za zamkniętą:
"Nie było łatwo czytać takie komentarze po wyścigu, zwłaszcza dotyczące czegoś, czego nigdy bym nie zrobił, jak machanie rywalowi, żeby mnie wyprzedził. Walczyłem o trzecie miejsce, cisnąłem i próbowałem wejść w DRS za Sainzem, szczególnie po tylu okrążeniach w brudnym powietrzu i tak dużym wysiłku. Błąd się przydarzył, bo z każdym kółkiem cisnąłem coraz mocniej, żeby się zbliżyć i doszedłem do momentu, w którym opona odpuściła. Wtedy popełniłem błąd i Lando mnie wyprzedził.
"A potem otrzymanie takich komentarzy po wyścigu naprawdę bolało. Dobrze było jednak zobaczyć bezpośrednie oświadczenie Red Bulla. GP (Gianpiero Lambiase) też przyszedł ze mną porozmawiać, a ja wyjaśniłem sprawę z Maxem, co było miłe. A poza tym dostałem później sporo wsparcia, co pomogło mi zapomnieć o tym, co się stało i skupić się na tym tygodniu."
W obronie Antonellego stanęli również inni kierowcy Formuły 1. George Russell powiedział stanowczo, że w sieci nie powinno być miejsca na tak ostrą krytykę, z jaką zmierzył się jego partner z ekipy:
"Uważam, że to, co się wydarzyło, te komentarze i nadużycia w sieci, jest absolutnie nie do zaakceptowania. Oczywiście wszystko zaczęło się od błędu ludzi z Red Bulla i oni przeprosili, w porządku - ludzie popełniają błędy, zwłaszcza kiedy nie mają wszystkich faktów. Ale ci tysiące ludzi siedzących za klawiaturami nie mają żadnej wymówki" - powiedział George.
"Powinni naprawdę spojrzeć w lustro i zastanowić się, dlaczego uważają coś takiego za akceptowalne. Nie tylko w F1, ale w społeczeństwie w ogóle. Trudno mi to pojąć. To wszystko, co mogę powiedzieć."
W temacie Antonellego wypowiedział się także Ollie Bearman - Brytyjczyk, który w tym sezonie również ściga się w F1 w roli debiutanta zauważył, że istnieje duża różnica w poziomie krytyki pomiędzy kierowcami środka stawki, a tymi, którzy rywalizują w czołówce:
"Cóż, nie spotkałem się z takim poziomem krytyki, ale to wynika z tego, że jestem w zespole takim jak Haas, a nie Mercedes. Jest też pewna zaleta zaczynania kariery w takim zespole jak Haas - jesteś trochę mniej na świeczniku."
"Masz możliwość popełniania błędów i nie jesteś za nie tak krytykowany. Ale generalnie ludzie siedzący za ekranem są okropni, naprawdę - to najgorszy typ. Nie powinni robić czegoś takiego komukolwiek."
"Rozumiem, że ludzie będący długo w F1 mogą się do tego przyzwyczaić, a dla debiutantów to może być pierwsze takie doświadczenie, ale ta krytyka to absolutny żart. Nie powinno być na to zgody i wiem, że FIA robi wszystko, co może, by to powstrzymać, ale problemem są ci smutni ludzie, którzy takie rzeczy piszą. To żałosne."
"Ryzykujemy życiem, żeby dawać ludziom rozrywkę i zapewniać fanom sportu emocje, a są ludzie, którzy tylko ranią innych - nie tylko w kontekście wyścigów, ale też w ich życiu prywatnym. Uważam, że niektórzy ludzie są naprawdę okropni."
© Red Bull


Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się