Kierowcy McLarena wymienili się swoimi spostrzeżeniami odnośnie ewentualnego zastosowania team orders w czasie niedzielnych zmagań w Abu Zabi. Lando Norris bez ogródek przyznał, że nie oczekuje tego od zespołowego partnera, a ten zaznaczył, że musi najpierw się skonsultować ze swoją ekipą.
Z wiadomych względów czwartkowe zajęcia medialne w Abu Zabi stały pod znakiem rozmów odnośnie walki Lando Norrisa, Maxa Verstappena i Oscara Piastriego o mistrzostwo świata. Trójka ta została zaproszona na wspólną konferencję prasową, na jakiej oczywiście zjawiała się masa dziennikarzy. Nie brakowało na niej też wielu pytań, na czele naturalnie z tymi o ewentualne polecenia zespołowe w McLarenie.
Mimo że Andrea Stella wykluczał taką możliwość jeszcze w Katarze, z emirackiego padoku dochodziły sygnały - m.in. ze strony serwisu The Race - że Pomarańczowi mogą skusić się na taką opcję. Dotyczyłoby to jednak sytuacji, w których to Piastri nie miałby już szans na tytuł. Prawdopodobnie chodzi więc o scenariusze, w których to Verstappen przewodzi stawce.
Norris jasno jednak zaznaczył, że nie oczekuje takiego postępowania ze strony zespołowego partnera:
"Nie było to omawiane. Oczywiście sam bym tego chciał, ale nie będę o to prosił. I tak to od Oscara zależy, czy ewentualnie przepuściłby mnie. Nie zależy to ode mnie i tak samo działa to w drugą stronę. Czy ja byłbym w stanie tak postąpić? Osobiście tak, bo zawsze taki jestem i taki już po prostu jestem", przyznał lider mistrzostw świata.
"Nie zależy to jednak ode mnie i nie zamierzam o to prosić. Nie chcę tego nawet robić, bo nie jest to pytanie fair. Jeżeli tak to się zakończy i Max wygra, to trudno. Pogratuluję mu i nie będę mógł doczekać się następnego sezonu. To niczego nie zmienia. Nie zmienia to mojego życia. Jego wygrana będzie zasłużona."
Podczas wypowiedzi Norrisa Piastri nie szczędził licznych uśmiechów w stronę widowni, co oczywiście obiegło już środowisko F1. Sam Australijczyk podkreślił, że konkretne scenariusze na GP Abu Zabi nie zostały jeszcze omówione w McLarenie, choć już przed weekendem w Katarze nie ukrywał, że była poruszana kwestia pomagania Norrisowi:
"Nie rozmawialiśmy o tym. Dopóki nie będę wiedział, czego konkretnie ode mnie się oczekuje, nie mam odpowiedzi na to pytanie", oznajmił Australijczyk.
Inne ciekawe pytanie dotyczyło udostępniania danych drugiej stronie garażu podczas najbliższych dni:
"Postawiliśmy między sobą kartonową przegrodę [śmiech]. Wszystko jest tak jak zawsze. Oczywiście chcemy, by samochód był jak najszybszy i chcemy wygrywać. Zawsze mieliśmy takie same szanse na walkę o zwycięstwa i tutaj nic się nie zmienia", podkreślił Piastri.
"Nie mam nic więcej do dodania. Zak [Brown] czy Andrea nie pozwoliliby pracować nam inaczej, nawet gdybyśmy tego chcieli. Wszyscy jest takie samo jak w czasie reszty weekendów", dodał Norris.
O wątek ewentualnych poleceń zespołowych w McLarenie został również zapytany George Russell. Zawodnik Mercedesa nawiązał do jasno ustalonych wewnętrznych hierarchii z przeszłości jak w przypadku duetów Verstappena i Sergio Pereza w Red Bullu czy Michaela Schumachera i Rubensa Barrichello w Ferrari:
"Proszenie kierowcy, który również ma szansę na tytuł w finałowym wyścigu, o to, aby przepuścił swojego partnera, nie jest akceptowalne ani rozsądne. Gdyby to był inny sezon - jak np. sytuacja Maxa i Checo albo Barrichello i Schumachera - kiedy jeden kierowca walczy o tytuł w ostatniej rundzie, a ten drugi niemający już na to szans, go przepuszcza, byłoby to całkowicie uzasadnione", stwierdził Brytyjczyk.
"Każdy kierowca by tak postąpił. W tej akurat sytuacji nie uważam jednak, aby było to sprawiedliwe. Obaj muszą mieć swoją szansę. Jeżeli z tego powodu poniosą porażkę, trzeba będzie to po prostu zaakceptować."
© McLaren


Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się