Ekipa z Grove dopięła swego w kontekście sytuacji z udziałem Carlosa Sainza i Liama Lawsona z GP Holandii. Arbitrzy uchylili bowiem karę przyznaną Hiszpanowi.
Incydent z restartu holenderskich zmagań wzbudził spore wątpliwości w padoku, o czym głośno mówił Carlos Sainz. To właśnie Hiszpan otrzymał za niego dodatkowych 10 sekund i dwa oczka karne, opierając się wyłącznie na kwestiach związanych z tzw. prawem do zakrętu. Nie odniesiono się natomiast w ogóle do zachowania Liama Lawsona.
W związku z tym Williams skorzystał ze swojego prawa do złożenia wniosku o ponowną analizę tej sytuacji. Posiedzenie w tej sprawie odbyło się już w piątek, ale dopiero w sobotę napłynął oficjalny komunikat ze strony Międzynarodowej Federacji Samochodowej.
Jak zawsze w takich okolicznościach, pierwsza część spotkania dotyczyła samej możliwości rewizji. Na tym polu brytyjska ekipa musiała przedstawić nowe (niedostępne w czasie pierwotnej analizy dla sędziów) i znaczące dowody. Dlatego też przedstawiciele Racing Bulls otrzymali wezwanie dopiero na drugą fazę, ale - zważywszy na specjalną prośbę i wcześniejsze precedensy - uczestniczyli już w pierwszej.
Stajnię z Grove reprezentowali: dyrektor sportowy, Sven Smeets, menadżer zespołu, Dave Redding i oczywiście sam Sainz, zaś tę z Faenzy: menadżer zespołu, Marco Perrone i Lawson. Jeśli chodzi o dowody Brytyjczyków, okazały się nimi nagrania z kamery 360 z bolidu oznaczonego nr 55 oraz tylnej kamery z auta oznaczonego nr 30, a także zeznania samego madrytczyka.
Arbitrzy faktycznie przychylili się do tego, że te trzy elementy można było uznać za nowe w sprawie, natomiast do rozstrzygnięcia pozostawała kwestia istotności. Według Williamsa, oba filmy pokazywały dokładne umiejscowienia samochodów w każdej fazie całej walki, a tylna kamera zobrazowała nadsterowność Lawsona, która doprowadziła do kontaktu. Zeznania Sainza miały to tylko potwierdzać.
Jak zazwyczaj bywa w sprawach o rewizję zdarzeń, argument o wysłuchaniu kierowcy nie przekonał panel sędziowski. Odpowiednie kryteria spełniły za to oba nagrania, na mocy czego można było przystąpić do ponownej analizy sytuacji z zakrętu Tarzan. Z opcji wzięcia udziału w niej skorzystali również McLaren oraz Aston Martin.
Sainz i spółka jasno pozostali przy tym na stanowisku, że kolizja była skutkiem utraty kontroli nad bolidem przez Lawsona, choć przyznali też, że - wedle wytycznych dot. ścigania się - Carlos nie miał prawa do zakrętu. Mógł jednak utrzymywać się blisko rywala, co próbowało wykorzystać na swoją stronę Racing Bulls. Ponadto Nowozelandczyk zaprzeczył, jakoby stracił kontrolę, zaznaczając, że lekkie uślizgi są klasycznym obrazkiem takich batalii po restarcie.
Finalnie arbitrzy postawili na argumenty o nadsterowności Lawsona i braku prawa do zakrętu Sainza, w związku z czym uznali tę sytuację jako incydent wyścigowy. Nie mogli jednak skorygować wyników GP Holandii, gdyż zawodnik Williams wykonał nałożoną sankcję. Anulowano za to przyznane wówczas 2 punkty karne (aktualną ich tabelę można znaleźć TUTAJ). Po opublikowaniu nowego werdyktu sędziów ekipa Hiszpana opublikowała też specjalne oświadczenie:
"Jesteśmy wdzięczni sędziom za ponowne rozpatrzenie kary Carlosa z Zandvoort. Jesteśmy zadowoleni z tego, że zadecydowali teraz, że to nie on był winowajcą, a całą sytuację uznano jako incydent wyścigowy.
Chociaż frustrujące było to, że pierwotna decyzja skomplikowała nasz wyścig, błędy pozostają częścią sportów motorowych i będziemy dalej konstruktywnie współpracować z FIA w celu usprawnienia procedur sędziowskich i przeglądu przepisów pod kątem przyszłości", przekazał zespół.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się