Lewis Hamilton przyznaje, że "presja" i medialny "szum", który wiązał się z jego transferem do Ferrari odcisnęły swoje piętno, ale nie zamierza rezygnować ze swojego marzenia jazdy dla tego zespołu.
Hamilton przed wznowieniem rywalizacji po przerwie wakacyjnej wezwał siebie oraz zespół, aby "pamiętać, że kochamy to co robimy".
Brytyjczyk nie najlepiej rozpoczął swoją przygodę z nową ekipą. Mimo głośnego transferu, siedmiokrotny mistrz świata po 14 wyścigach nadal czeka na swoją pierwszą wizytę na podium głównego wyścigu w czerwonych barwach.
Podczas Grand Prix Węgier, ostatniej eliminacji przed letnią przerwą Hamilton odnotował nowy dołek, kończąc czasówkę na 12. miejscu, podczas gdy jego zespołowy kolega Charles Leclerc sięgnął po pole position.
Po węgierskiej rundzie wielokrotny mistrz świata był mocno przybity określając siebie jako "bezużytecznego" i otwarcie sugerował Ferrari zmianę składu.
Jeszcze w tym tygodniu Brytyjczyk zapewniał, że nie zamierza opuszczać Ferrari mimo iż takie spekulacje zaczęły się pojawiać po jego szczerym wyznaniu w Budapeszcie: "Musimy cisnąć dalej, nawet jeżeli jest ciężko."
Przed GP Holandii kierowca przyznał, że ciężar oczekiwań jaki wiązał się z jego transferem do Maranello wpłynął na to jak cieszył się tym ruchem. Przed wyścigiem w Zandvoort wezwał zespół, aby powrócić do podstaw.
Hamilton zapytany czy jest gotowy rozpocząć nowy rozdział w drugiej części sezonu, odpierał: "Czuję się zdeterminowany i zmotywowany, żeby tak właśnie zrobić."
"Będziemy ciężko pracować, skupiać się na swoim zadaniu, spróbujemy zmienić kilka rzeczy w naszym podejściu i zacząć się tym cieszyć. W pierwszej połowie sezonu było ogromnie dużo presji i nie było to najbardziej przyjemne doświadczenie."
"Myślę więc, że wystarczy pamiętać, iż kochamy to, co robimy, że wszyscy jesteśmy w tym razem i że staram się mieć przy tym trochę zabawy."
"Ostatecznie chodzi o to, żeby zapanować nad wszystkim - nad ilością pracy, jaką mamy, nad nowymi partnerami, nad liczbą sesji zdjęciowych, które wykonaliśmy, nad procesem wchodzenia do nowego zespołu - a to naprawdę duży, duży zespół."
"To także największa marka w naszym sporcie. Więc w połączeniu ze wszystkimi tymi różnymi rzeczami, tego było naprawdę sporo."
Dla Hamiltona przejście do Ferrari stanowiło spełnienie marzeń z dzieciństwa, ale póki co nie udaje mu się sprostać wyzwaniu i na 10 eliminacji przed końcem mistrzostw traci do zespołowego kolegi 42 punkty.
Zapytany o to jak trudno było mu czerpać radość z jazdy dla Ferrari w pierwszej połowie sezonu odpierał: "Myślę, że to prawdopodobnie najważniejsza część, bo właśnie dlatego wszedłem do tego sportu. To dawało mi frajdę."
"I uważam, że dla każdego, niezależnie od tego, na jakim etapie kariery się znajduje - jeśli nie czerpiesz przyjemności z tego, co robisz, to po co to robisz?"
"Często bywa tak, że wokół jest tyle hałasu, iż można stracić z oczu to, co naprawdę, naprawdę ważne. Dlatego właśnie mówię: chcę się skupić na odzyskaniu tej radości."
"Dołączyłem do zespołu, o którym zawsze marzyłem, żeby dla niego jeździć, a było wokół tyle zamieszania, że przesłoniło nam to możliwość cieszenia się tym."
"Teraz więc chodzi o to, żeby odsunąć te rzeczy na bok i po prostu skupić się na czystej miłości do tego, co robimy."
W obronie 7-krotnego mistrza świata po GP Węgier stanął George Russell, jego były partner z Mercedesa, który tłumaczył słowa Hamiltona o swojej bezużyteczności emocjami po wyścigu i przypomniał jego zwycięstwo w sprincie w Chinach, dodając, że "dalej ma to coś w sobie".
"Oczywiście, że opowiada bzdury, kiedy mówi coś takiego, bo moim zdaniem on jest najlepszym kierowcą wszech czasów. W takiej sytuacji, kiedy schodzisz z toru i w ciągu 10 minut stajesz przed mediami, masz w sobie mnóstwo emocji."
"Kiedy masz zły dzień, tak się właśnie czujesz. A kiedy masz dobry dzień - wszystko się zmienia. On wciąż jest wyjątkowym kierowcą. Widzieliśmy to."
"Na początku roku w Chinach od razu wygrał sprint. Wyraźnie widać, że wciąż to w sobie ma. Ale Formuła 1 nie jest łatwym sportem, a szczególnie wtedy, gdy zespół nie prezentuje najwyższego poziomu - to tylko pogłębia problem."
"No i oczywiście Charles [Leclerc] też jest niesamowitym kierowcą."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się