Zawodnik z Bristolu nie mógł w pełni świętować swojego zwycięstwa na domowym torze. Wszystko przez nietypowy incydent, do jakiego doszło w trakcie celebracji.
Lando Norris dołączył w niedzielę do grona brytyjskich kierowców, którzy wygrali domowe zawody w F1. Nic zatem dziwnego, że multum kibiców czekało na niego, aby wspólnie cieszyć się z odniesionego triumfu jeszcze długo po zakończeniu wyścigu.
Zbiorowa celebracja została jednak zakłócona z powodu niecodziennego incydentu. Gdy 25-latek szedł z pucharem w stronę barier odgradzających pit-lane, na nich znajdowało się sporo fotografów. W pewnym momencie to ogrodzenie się zawaliło, co doprowadziło do tego, że jedna z osób wpadła na kierowcę, uderzając go w nos.
Norris natychmiast złapał się za twarz i niemal od razu został odprowadzony z powrotem przez swój zespół. Później McLaren przekazał serwisowi PlanetF1, że Brytyjczyk doznał niewielkiego skaleczenia nosa. Sam zainteresowany z tego później żartował:
"To długa historia, ale teraz mam już dwie blizny na nosie. Jedna czuła się samotnie, więc teraz są już dwie. To wszystko jest jednak częścią wspomnień z Silverstone", przyznał zawodnik McLarena.
Norris swoją wypowiedzią nawiązał do wcześniejszej blizny, jakiej doznał podczas zeszłorocznej imprezy w Amsterdamie. Co ciekawe, doszło do tego zaledwie tydzień przed jego premierowym triumfem w F1, które wywalczył w Miami.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się