Austriacki działacz po raz pierwszy publicznie skomentował aferę związaną z jego kolegą po fachu. 52-latek zwrócił uwagę na dobro całej serii w tym wszystkim.

Sprawa Christiana Hornera jest niewątpliwie jednym z najważniejszych wątków początku sezonu 2024 w F1 i pierwszy dzień testów w Bahrajnie został zdominowany przez ten temat. Mimo że sam zainteresowany nie udzielił żadnej wypowiedzi, media za wszelką cenę próbowały zdobyć jakieś informacje, a wszelkie obiektywy nie przestawały towarzyszyć jego osobie.

Cała afera nie mogła też opuścić pierwszej tegorocznej konferencji prasowej z szefami ekip, na której zjawił się Toto Wolff, czyli największy rywal Hornera z ostatnich lat. Austriak uniknął jakiegokolwiek odniesienia do Brytyjczyka, skupiając się bardziej na dobru całej królowej motorsportu:

"To, co robi F1 i zespoły, jest całkowicie transparentne. Stoimy po stronie inkluzywności, równości, uczciwości oraz różnorodności. Nie chodzi tutaj tylko o rozmawianie o tych sprawach, lecz także stosowanie tego w życiu codziennym. To wyznaczony przez nas standard", powiedział szef Mercedesa.

"Jesteśmy globalnym sportem, jedną z najważniejszych platform na świecie i wzorem do naśladowania. Nawiązuję tym samym do spekulacji, jakie pojawiły się w ostatnich tygodniach. Różne rzeczy krążą tutaj. Uważam, że na tym etapie ważne jest to, by w procesie kierowano się rygorystycznym podejściem."

"Red Bull rozpoczął niezależne śledztwo i jeżeli zostanie ono poprowadzone w odpowiedni sposób - z zachowaniem transparentności i rygorystyczności - należy spojrzeć na ostateczny rezultat. Co on będzie oznaczać dla F1 i jakie możemy wyciągnąć z tego wnioski?"

"Chcemy przecież dyskutować wyłącznie o wyścigach. To właśnie o tym chcemy dużo rozmawiać, a nie o trudnych tematach, które są czymś więcej niż tylko problemem zespołu. To zjawisko będące problemem dla całej F1 i generalnie dla każdej osoby tutaj pracującej."