Piątkowe spotkanie Komisji F1 przyniosło pierwsze doniesienia na temat przyszłorocznych miejsc organizacji sobotnich wyścigów. Wśród nich znalazła się jedna duża niespodzianka.

Stefano Domenicali i spółka ciągle rozwijają swoją sprinterską koncepcję i przed kilkoma tygodnia dopięli swego, zwiększając liczbę skróconych wyścigów do sześciu. Tyle miało odbyć się już w 2022 roku, ale z powodu przepychanek między FIA a Liberty Media ten pomysł odroczono o 12 miesięcy.

Długo jednak brakowało konkretów odnośnie potencjalnych miejsc organizacji tych zmagań. Właściwa informacja pojawiła się dopiero podczas drugiego treningu w Abu Zabi dzięki uprzejmości Auto Motor und Sport, które dotarło do nowin, jakie przekazano na spotkaniu Komisji F1. Arenami sprinterskich zmagań w sezonie 2023 mają być: Baku, Spielberg, Spa-Francorchamps, Losail, Austin oraz Sao Paulo.

Patrząc na wspominane lokalizacje, widać wyraźnie, że włodarze F1 wyciągnęli wnioski z ostatniej rundy w Brazylii, gdzie kibice byli świadkami najlepszego sprintu w krótkiej historii, a takie pomysły jak w tym roku z Imolą nie mają racji bytu. Dlatego też przyszłoroczne skrócone zmagania będą odbywać się na torach, które umożliwiają skuteczne manewry wyprzedzenia.

Naturalnie w ten wniosek nie wpisuje się katarski obiekt, który z powodu nitki charakterystycznej dla zawodów MotoGP, nie sprawdza się tak dobrze w realiach F1. I zdaniem AMuS - to właśnie przy tym owalu są największe wątpliwości w kwestii organizacji tam sprintu, choć tutaj sporą rolę mogą odegrać względy finansowe.

Oczywiście wszystko wymaga jeszcze oficjalnych potwierdzeń ze strony FIA. To samo dotyczy kwestii ewentualnej organizacji drugich kwalifikacji w trakcie weekendu sprinterskiego. Przypomnijmy, że królowa motorsportu wpadła na ten pomysł po krytycznych komentarzach ze strony niektórych zawodników przed zmaganiami w Brazylii.