Lewis Hamilton skomentował opublikowane przed kilkoma dniami wyniki śledztwa Pirelli.

We wtorek po południu włoski producent opon wreszcie opublikował raport ze śledztwa, które toczyło się po wypadkach Maksa Verstappena i Lance'a Strolla. Po tym jak stwierdzono w nim, że główną przyczyną eksplozji ogumienia był sposób użytkowania przez zespoły, do działania przystąpiła także sama FIA. Międzynarodowa Federacja Samochodowa wydała dyrektywę, która już od GP Francji pozwoli jej na przeprowadzanie wyrywkowych kontroli.

Zespoły Astona Martina i Red Bulla oczywiście zareagowały za raport Pirelli, stwierdzając lakonicznie w swoich oficjalnych oświadczeniach, że zawsze odpowiednio współpracowały i przestrzegały wytycznych. Jednak dziś Lewis Hamilton zasugerował coś zgoła innego.

"Jak wiadomo, za każdym razem gdy dochodzi do awarii to podnoszą ciśnienie opon. Najczęściej chodzi o to, że ciśnienie nie jest na takim poziomie, o jaki proszą. To o czymś świadczy. My nie mieliśmy żadnego problemu. Sądzę, że w tym roku wykonano świetną robotę w tej kwestii, ogumienie jest bardziej wytrzymałe. Nie sądzę, że Pirelli tu jakoś zawiniło", stwierdził kierowca Mercedesa podczas czwartkowej konferencji prasowej.

"Ostatecznie bezpieczeństwo jest najwyższym priorytetem. Zarówno ja, jak i mój zespół, zawsze jasno znaliśmy reguły, w ramach których możemy działać. Dlatego byłem bardzo zaskoczony, że oni [FIA] musieli to wyjaśniać."

"Natomiast teraz naprawdę ważne jest to, że będą prowadzone kontrole. Wcześniej nie sprawdzano tego jak używa się opon, nie kontrolowano ich ciśnienia czy temperatury. Musimy się do tego stosować i czujnie pilnować, aby cała stawka grała na jednakowych warunkach."