Honda przyznaje się do "problemów" przy rozwoju nowego silnika F1
Honda w sezonie 2026 powróci jako fabryczny dostawca jednostek napędowych dzięki współpracy z Astonem Martinem. Nowy program silnikowy nie przebiega jednak tak gładko, jak sądzono.Prezes Honda Racing Corporation (HRC), Koji Watanabe, po raz pierwszy przyznał, że jego zespół ma "problemy" związane z rozwojem nowego silnika. Dodał jednak, że z podobnymi wyzwaniami muszą poradzić sobie pozostali producenci.
Honda w maju 2023 roku ogłosiła powrót do Formuły 1 jako dostawca jednostek napędowych dla Astona Martina, który tym samym stanie się fabrycznym zespołem japońskiego producenta w Formule 1.
Obecnie z japońskich silników korzysta ekipa Red Bulla, ale zespół Christiana Hornera planuje rozwój własnej technologii silnikowej od 2026 roku przy współpracy z amerykańskim Fordem.
Przepisy techniczne dotyczące silników oprócz pozbycia się układu MGU-H zakładają znaczny wzrost mocy generowanej przez silniki elektryczne i kładą duży nacisk na efektywność oraz zrównoważony rozwój co świetnie wpisuje się w cele wszystkich producentów.
Koji Watanabe przyznaje jednak, że wyzwanie jakie czeka jego firmą jest olbrzymie. Prezes HRC zasiał tym samym nutkę pewności w projekcie Lawrence'a Strolla, który w ostatnich altach zainwestował potężne pieniądze w rozwój Astona Martina, a od tego roku zaangażuje w roli technicznego guru samego Adriana Neweya.
Prezes HRC zapytany, jak idzie rozwój programu silnikowego, w wywiadzie dla PlanetF1.com stwierdził: "Nie jest łatwo."
"Mamy problemy. Dajemy z siebie wszystko, aby pokazać w przyszłym roku wyniki."
Dopytany co stwarza największy problem w nowej architekturze silnikowej, dodawał: "Wszystko jest nowe. Silnik jest nowy i ma moc 355 kW, a potrzebujemy bardzo kompaktowej jednostki. Chodzi także o lekkie akumulatory, które nie są łatwe w rozwoju. Jest też mały silnik z potężną mocą."
"Wszystko jest bardzo trudne, ale dajemy z siebie wszystko."
Watanabe podkreślił jednak, że wszyscy producenci muszą poradzić sobie z tymi wyzwaniami, a na potwierdzenie tych słów Christin Horner z Red Bulla potwierdził skalę wyzwania, jaka czeka jego ekipę we współpracy z Fordem.
"Mamy ogromną zmianę przepisów - w 2026 roku zmieniają się zarówno silniki, jak i podwozia, a my budujemy własny silnik na 2026 rok we współpracy z Ford Motor Company, co jest ogromnym wyzwaniem" wyjaśniał Horner w rozmowie z talkSPORT.
"Podejmujemy rywalizację z Ferrari i Mercedesem jako spółka zależna Red Bulla i to zdecydowanie nasze największe wyzwanie w tym sporcie."
komentarze
1. ekwador15
znow bedzie jak w erze V6, kilka lat szukania wydajności i rozwiązywania problemów. Aston 3 lata straci, Honda pojdzie gdzie indziej w momencie kiedy zaczną zyskiwać :D to tak jak McLaren w erze V6
2. giovanni paolo
Ustalimy moc silnika elektrycznego do silnika spalinowego na równi i będziemy mieli zrównoważony rozwój. Uwielbiam tą ich nowomowę i fikołki intelektualne.
Co do Hondy. Honda może mieć problem jeżeli tak jak zawsze będzie podchodziła do tematu uczciwie. Dwaj inni kluczowi producenci mają to w głębokim poważaniu. Ale im wolno to robić. A ich wielbiciele mają jęzor na brodzie jak czytają, że Honda nie wszystko ma z górki. Widać lepiej w ogóle się nie odzywać do mediów tylko puścić psy ze smyczy i niech wścibskie gęby nie mają pożywki.
3. devious
Klątwa Alonso odcinek 2153 ;)
@2
Honda pracuje zgodnie z przepisami, które pisze Toto ze swoimi inżynierami.
Jak zawsze w tym sporcie nie chodzi, by wynaleźć coś innowacyjnego, ale aby przekonać sędziów, że akurat twoje nielegalne rozwiązania jednak są legalne. Przed 2014 zapewne poszły grube łapówy by kilka "szarych stref" zostało niezauważonych, np. przepalanie oleju. Teraz będzie tak samo - tylko kwestia, kto się lepiej odnadzie w korumpowaniu FIA: Merc czy Ferrari. Obie ekipy oczywiście mają tutaj "nieograniczone" zasoby korupcyjne, a ich szefowie doskonałe "dojścia" do wierchuszki ustalającej przepisy. Gra jest oczywista, choć oczywiście wszystko dzieje się za zamkniętymi dzwiami. Nic nowego - i tak już od dobrych 50 lat co najmniej.
Jakby chcieli uczciwego i przejrzystego sportu - to by nie zmieniali znowu przepisów. Aktualne są OK i stawka jest ciasna jak nigdy - często w qual praktycznie cała stawka się mieściła w 1s, czasem kilkanaście bolidów w 0,5s - kosmos! Ale oczywiście trzeba zrobić znowu "reset" i od nowa się wszyscy będą bujać... Zapewnie pierwsze sezony z dominacją jednego producenta silników. I z jednym dominującym aero. Ziew.
W Indycar jeżdżą już ponad 10-letnimi kontrukcjami, przepisy się nie zmieniały od 2012 roku i... ktoś narzeka? Nowe wejdą dopiero w 2027, po 15 latach, To optymalny czas na zmiany. A w F1 co chwila "rewolucja", jakby się nie mogli zdecydować.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz