Briatore o swoim powrocie do Alpine: zespół znajdował się na dnie
Doradca Luci de Meo i Alpine rzucił nieco światła na swój powrót do F1. Nie ukrywał, że wpływ na to miała niepokojąca sytuacja w zespole, z którym w przeszłości święcił duże sukcesy.Powrót Flavio Briatore do stałej pracy w F1 był jednym z ciekawszych wątków minionego sezonu. Było to dla niego pierwsze takie oficjalne zadanie od czasu afery Crashgate. Oczywiście znalazł zatrudnienie w ekipie Alpine, która na początku roku znajdowała się wręcz fatalnej sytuacji organizacyjnej oraz sportowej.
Włoski biznesmen udzielił bardzo ciekawego i długiego wywiadu dla Auto Motor und Sport, w którym kilkukrotnie odnosił się do upadku swojego teamu. Tymczasem za jego rządów w Enstone team osiągał wielkie sukcesy, na czele z mistrzostwami świata Michaela Schumachera i Fernando Alonso:
"Nigdy tak naprawdę nie odszedłem. W międzyczasie byłem ambasadorem sportu Stefano Domenicaliego. Pracowałem z nim nad nowymi wyścigami i możliwościami marketingowymi. Jako menadżer Fernando Alonso zawsze miałem tutaj kontakty, choć głównie zajmowałem się w tym czasie budową sieci restauracji", przyznał Briatore.
"Teraz jesteśmy jednymi z największych na świecie w branży luksusowej, zatrudniając 1200 osób. Firma ta sama jednak już może działać i niewiele muszę robić. Mój syn przeprowadził się też z Monako do Genewy ze względu na studia, więc w domu zrobiło się trochę samotnie i zaczęło mi się nudzić. F1 natomiast nigdy nie pozwala odejść. Przyznaję - tęskniłem za nią i porozmawiałem z Lucą de Meo. Znam go od lat i przekazałem mu, że przykro ogląda się były mistrzowski zespół w takiej sytuacji."
74-latek nie omieszkał wspomnieć o nieudolnym zarządzaniu zespołem po wejściu w nową erę regulacyjną. To doprowadziło m.in. do straty Oscara Piastriego i Alonso w ciągu jednego lata, choć Hiszpan chciał pozostać na dłużej w Enstone. Briatore wyjawił przy okazji, że jego podopieczny otrzymał w 2022 roku ofertę od Williamsa:
"Na samym początku chodziło o małą pomoc. W F1 sporo się zmieniło, więc sam nie byłem pewny. W kontekście Alpine rozmawialiśmy w ostatnich latach jedynie w niezobowiązujący sposób. Trzeba być nieudolnym jednak, by w ciągu jednego lata stracić dwóch kierowców jak Fernando Alonso i Oscar Piastri. Fernando chciał nawet zostać, bo sezon nie był wcale taki zły. Chcieliśmy podpisać nowy kontrakt w Kanadzie."
"Później natomiast Laurent Rossi [ówczesny CEO] zniknął. Wówczas zaczęliśmy kontaktować się z Lawrence'em Strollem z Astona Martina. Dostaliśmy nawet ofertę od Williamsa, ale przekazałem im, że najpierw muszą zrobić u siebie porządek. Finalnie związaliśmy się z Astonem Martinem, bo nie mogliśmy porozumieć się z szefostwem Alpine. Wina leżała po ich stronie. Zakomunikowałem zatem Luce, że jeśli wezmę za to odpowiedzialność, naprawię to."
Za swoich poprzednich rządów w Enstone Briatore słynął z podejmowania kontrowersyjnych działań i decyzji, które jednak niekiedy skutkowały sporymi sukcesami. Po swoim powrocie zapisał już na swoim koncie takie wątpliwe postanowienie, rozstając się w nietypowy sposób z Estebanem Oconem. Włoch wyznał, że stare modele zarządzania wciąż mogą dawać wymierne korzyści:
"Tak. Trafione modele przetrwają. Jako menadżer muszę mieć pewność, że wszyscy w zespole rozumieją, jaka jest sytuacja. Każdemu powinno zależeć na osiągnięciu danego celu, a przeszłość to część teraźniejszości. W związku z tym poprosiłem o wystawienie w holu mistrzowskich bolidów z 1995 i 2006 roku, wszystkich mistrzowskich trofeów i samochodu z poprzedniego sezonu."
"Dzięki temu przychodzący w poniedziałek nasi pracownicy widzą, co osiągnął ten zespół i są gotowi do pracy przez następne godziny. Gdy już osiąga się sukces, nie pyta się każdego o osobiste zaangażowanie. Różnica jest jedynie taka, iż zespoły stały się większe i wydają więcej pieniędzy. Trzeba po prostu znajdować dobrych ludzi i dać im się rozwijać. Przez wielkość zespołu odpowiedzialność pojedynczych obszarów jest rozłożona na parę osób."
Flavio zabrał również głos ws. porzucenia programu silnikowego Renault po sezonie 2025, podkreślając po raz kolejny, że nie jest to pierwszy ruch w stronę sprzedaży zespołu Alpine:
"Francuzi chcą wygranych, a z naszym silnikiem nie możemy wygrywać. To proste. Jeśli chcemy wygrywać, musimy porzucić obszary, w jakich nie jesteśmy konkurencyjni. Dzięki temu będziemy mieć o jedno zmartwienie mniej w przyszłości. Trzeba skupić się na bolidzie. McLaren zresztą został mistrzem świata z silnikiem Mercedesa. Słyszeliście lub czytaliście, żeby McLaren-Mercedes został mistrzem świata? Ja nie. Haas to Haas, a nie Haas-Ferrari."
Włoski działacz bardzo ciekawie odpowiedział na pytanie dotyczące tego, ile czasu zajęło mu zdiagnozowanie problemów Alpine:
"Nie trzeba było być geniuszem, by zrozumieć, że Alpine znajdowało się na dnie. Wchodząc w to, zespół miał dwa punkty. Co jest potrzebne [do wygrywania]? Mamy przepis na to, mając 30/40% mniej pieniędzy od innych. W Benettonie ta wartość wynosiła 50%. Znam ten zespół, dlatego też do niego wróciłem. Z inną ekipą bym na to się nie zdecydował."
Briatore poruszył także kwestię składu kierowców Alpine. Była ona bowiem wielokrotnie poruszana w trakcie tegorocznej kampanii - głównie przez powiązania z Carlosem Sainzem:
"Rozmawiałem z Sainzem. Była to dla nas interesująca opcja, ale tylko na cztery sezony. Żadnego sensu nie ma branie takiego kierowcy jak Carlos na sezon czy dwa. Albo wierzy w ten plan, albo nie. Nie potrzebuję zawodnika, na którego wykładam duże pieniądze, a on przejdzie do innego teamu, jeśli tylko pojawi się taka możliwość."
W końcówce sezonu z kolei Alpine łączono często z osobą Franco Colapinto. Media podawały nawet, że mógłby zastąpić Jacka Doohana już od 2025 roku. 74-latek skomentował też wątek argentyńskiego zawodnika:
"Interesuję się każdym kierowcą, który jest szybki, a Colapinto zaskoczył wszystkich. Mamy jednak umowy z Gasly'm, Doohanem i Aronem na następny sezon. Jeśli będzie opcja pozyskania Colapinto na 2026 rok, można to rozważyć. Jednakże zawsze należy zachować pewną ostrożność przy ocenianiu kierowców, bo później wartość rośnie i nagle rozmawiamy o 20/30 milionach dolarów."
"Zresztą obecnie wybór jest znacznie większy niż kiedyś. W F2 i F3 znajduje się sześciu/siedmiu obiecujących zawodników. My zaś chcemy skoncentrować się na utalentowanych chłopakach z naszej akademii i przestać rozglądać się za innymi. Prawdopodobnie będzie to trójka: Aron, Mini oraz Martin."
Na koniec Włoch zdradził, jakie cele postawił francuskiej stajni na kolejne lata:
"W kolejnym sezonie Alpine musi znaleźć się w czołowej szóstce. Mile widziane byłoby czasami jakieś podium. Żeby jednak do tego doszło, musimy poprawić bolid, a to powinno się udać. Mamy większą elastyczność aerodynamiczną od Ferrari czy McLarena. W 2026 roku chcemy rywalizować o podia w połowie wyścigów. Wtedy osiągnie się na pewno jedno czy dwa zwycięstwa. W 2027 roku powinniśmy już być w stanie walczyć o tytuł."
komentarze
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz