Red Bull potwierdził istnienie systemu do regulacji wysokości T-traya
Zespół Red Bulla bardzo szybko przyznał, że świeże kontrowersje wokół tajemniczego urządzenia, które pomaga regulować wysokość T-traya znajdującego się w przedniej części podłogi, dotyczą właśnie konstrukcji RB20.Tuż przed powrotem Formuły 1 do ścigania na torze w Austin media ożyły za sprawą doniesień o możliwym wykorzystywaniu kolejnej szarej strefy przepisów przez jeden z zespołów.
Chodziło o możliwość szybkiej regulacji wysokości zawieszenia tzw. T-traya, który z zewnątrz bolidu widoczny jest pod jego nosem i stanowi kawałek wysuniętej do przodu płaszczyzny.
Nie byłoby w tym aż tak wielkich kontrowersji gdyby nie okazało się, że ów zespół może tego dokonywać poprzez zmianę ustawień w kokpicie bolidu i w teorii mógł to robić nie zwracając na siebie zbytniej uwagi sędziów także podczas obowiązywania reguł parku zamkniętego po sesji kwalifikacyjnej. A to już samo w sobie stanowi duże wykroczenie.
FIA za skutkiem natychmiastowym podjęła próbę załatania szarej strefy przepisów informując, że od wyścigu w Austin zmieni nieco procedury monitorowania newralgicznych części i nie wykluczyła zastosowania na nich skutecznego narzędzia jakim są plomby.
Po przybyciu ekip na tor w Teksasie bardzo szybko okazało się, że ową ekipą, która mogła stosować powyższy trik jest nie kto inny, jak Red Bull, który w końcówce sezonu próbuje obronić tytuł mistrzowski Maksa Verstappena.
Przedstawiciele zespołu przyznali, że urządzenie o podobnej funkcjonalności faktycznie istnieje, ale zapewniają, że nie można z niego korzystać, gdy auto jest złożone i gotowe do wyjazdu na tor. Ekipa z Milton Keynes zaprzecza także jakoby robiła coś niezgodnego z literą przepisów, a więc wykorzystywała system podczas parc ferme.
"Tak, takie urządzenie istnieje, ale nie jest dostępne, gdy bolid jest w pełni złożony i gotowy do wyjazdu na tor" mówił wysoki ranga przedstawiciel Red Bulla cytowany przez serwis Motorsport.com.
Temat jest o tyle ciekawy, że Red Bull odważył się zastosować taki "trik", korzystając z tzw. części open source, które każdy zespół musi udostępniać FIA oraz swoim rywalom w formie źródłowych rysunków CAD.
Zespół Christiana Hornera przyznaje, że po rozmowach z FIA ustalono już plan wdrożenia planu naprawczego.
"W licznej korespondencji, którą prowadzimy z FIA, ten temat pojawił się i uzgodniliśmy plan działania na przyszłość" dodawał inżynier.
Jak już wspomnieliśmy nie ma dowodów na to, że zespół Red Bulla w poprzednich wyścigach nielegalnie wykorzystywał swój system, a on sam w sobie nie jest niezgodny z literą przepisów dopóki jest wykorzystywany jednie w celu usprawnienia dokonywania zmian w trakcie np. sesji treningowych, gdy nie obowiązują reguły parku zamkniętego.
Nie zmienia to faktu, że FIA podejmuje działania w dość gorącym okresie. Red Bull niedawno stracił na rzecz McLarena prowadzenie w mistrzostwach konstruktorów, a teraz musi się namęczyć, aby pomóc obronić cały czas dość pewny, czwarty tytuł Maksa Verstappena.
Wykorzystywanie szarej strefy przepisów to nie tylko domena Red Bulla. W zasadzie wszystkie czołowe zespoły starają się wyszukiwać luki w przepisach i wykorzystywać je na swoją korzyść. Nie tak dawno posądzony o nielegalne triki z tylnym skrzydłem został McLaren.
Jego "otwierające się" samoczynnie na długich prostych skrzydło zostało na padoku okrzyknięte mianem "mini DRSu", a po konsultacji z FIA również uzgodniono wprowadzenie w nim stosownych modyfikacji.
komentarze
1. sismondi
Ten zespół zawsze ma coś za uszami ....
2. MB4ever
Oszust zawsze zostanie oszustem
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz