Kimi Raikkonen: Tak wyglądało życie w McLarenie
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta książka jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie. Ale także prawdziwa przyjaźń.Jedyna w sowim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
- Gbur i milczek czy skory do żartów i zabawy wesołek? Kimi Räikkönen na co dzień przywdziewał tę pierwszą maskę, zachowując swoje prawdziwe ja dla wąskiego kręgu najbliższych, zaufanych osób. Jedną z nich jest doświadczony dziennikarz Heikki Kulta, który opisuje historię "Iceman" bez cenzury i kompromisów – tak jak zasługuje na to jej bohater, bo sam właśnie taki jest – przyznaje Mikołaj Sokół.
Więcej o książce - https://bit.ly/3rA7wFf
Autor z fascynacją przygląda się Räikkönenowi i jego wyjątkowej karierze od zera do milionera. Jako najmłodszy z czworga dzieci Kimi był nieprzeciętnie ambitny i nie pozwalał, by ktokolwiek mówił mu, co ma robić, podnosił głos tylko w kabinie kierowcy. Kulta od początku zwrócił uwagę na lakoniczność wypowiedzi Icemana, który za wszelką cenę próbował zachować prywatność, ale w końcu pozwolił się mu oswoić.
Fragment książki:
"Po przegranej o włos walce o mistrzostwo świata w sezonie 2003 Kimi wrócił do testowania bolidów dopiero w styczniu 2004 roku na torze w Jerez de la Frontera w Hiszpanii. Do tamtego momentu pracą nad modelem MP4-19 zajmowali się David Coulthard i kierowcy testowi Alex Wurz oraz Pedro de la Rosa.
Dla mnie, dziennikarza, ważnym przeżyciem było, gdy na własne oczy obserwowałem, jak Kimi po raz pierwszy testował nowiusieńki bolid. Oczarowanie jednak zniknęło, gdy tylko kierowca zmieszał z błotem najnowszy wytwór fabryki w Woking.
Rankiem dnia testów zadzwoniono do mnie z Anglii, z działu komunikacji McLarena. Akurat zdarzyło się tak, że nie mieli na torze w Jerez żadnego dziennikarza, który z nimi współpracował, więc poproszono mnie o pomoc.
Dział komunikacji McLarena obiecał zorganizować wywiad, żebym mógł przekazać im pierwsze wrażenia Kimiego z jazdy nową maszyną. Na miejsce przyprowadzono kierowcę. Zanim zapytałem, co sądzi o właśnie przetestowanym bolidzie, poinformowałem go, że jego komentarze trafią do "Racing Line", czasopisma wydawanego przez brytyjski zespół.
– Totalny szajs – wypalił z zaskoczenia i bez ogródek Kimi.
To zepsuło cały mój misterny plan wywiadu. Czy cokolwiek dało się jeszcze uratować za sprawą kolejnych pytań?
– Zrobiłem dużo okrążeń, ale bolid to totalny szajs. Pozycja kierowcy jest trochę inna i wcale nie taka optymalna. Poszło kiepsko, ale jeszcze nadejdą dobre dni. Dopiero przy następnych testach dostaniemy nowe skrzydła.
Pogadaliśmy trochę o tym i o owym, po czym pobiegłem przygotowywać zamówiony tekst dla biura prasowego w Woking. Dodałem do niego co nieco od siebie.
"Ten bolid nie jest taki, jakiego chciałem", złagodziłem faktyczny komentarz kierowcy.
Oczywiście ludzie z McLarena dopisali do tego jeszcze kilka swoich słów. Wyszedł z tego artykuł z takimi wypowiedziami, których zwykle od Kimiego oczekiwano. Brutalna prawda została zamieciona pod dywan.
Sezon zaczął się od trzech nieukończonych wyścigów, czego powodem były powtarzające się awarie silnika. Trzeci weekend, pierwsze w historii Grand Prix Bahrajnu, okazał się koszmarem na jawie, ponieważ silnik zepsuł się już podczas treningów i to poskutkowało karą cofnięcia o dziesięć pól na starcie. Z powodu awarii Kimi nie wziął udziału w kwalifikacjach i potem w wyścigu ruszał z końca stawki. Niestety już po dziewięciu okrążeniach musiał się ostatecznie wycofać, bo silnik stanął w płomieniach.
Niemiecki "Bild" bezlitośnie wymyślał kolejne przydomki dla bardzo szanowanej przez Niemców Srebrnej Strzały. Po wyścigu w Bahrajnie mówiono o Srebrnej Pochodni, a do lata bolid dorobił się jeszcze szyderczego miana "najlepszej na świecie zapalniczki do papierosów".
Szesnaście lat później, w 2020 roku, w trakcie zimowych testów w Barcelonie, gdy Kimi zaczynał przygotowania w nowym bolidzie Alfy Romeo, przypomniałem mu o tym pełnym beznadziei początku sezonu.
Pamiętasz jeszcze w ogóle, jak kiepski był McLaren z 2004 roku?
– Chłam, totalny chłam… naprawdę. Ale potem, pod koniec sezonu, bolid został praktycznie w całości zmodernizowany. Wtedy był całkiem niezły. Miał nowy tył, przerobiono przednie skrzydło. Zaczęliśmy nim jeździć na Magny-Cours i potem wreszcie wygraliśmy na Spa.
Czy to był najgorszy samochód, jakim jeździłeś w zimowych testach?
– Nie wiem. Chyba nie. Mieliśmy przecież wcześniej ten z 2003 roku, którym w końcu nie przejechaliśmy żadnego wyścigu. Po sezonie 2002 zespół skonstruował całkowicie nowy bolid (MP4-18). Sezon zaczęliśmy przerobionym modelem z 2002 roku. To dziwne, że zupełnie nowym, zbudowanym na sezon 2003 bolidem nie przejechaliśmy ani metra w żadnym wyścigu. Miał tak dużo innowacji, że walka nim w mistrzostwach świata byłaby zbyt ryzykowna.
Model MP4-18 dostaliśmy wtedy na letnie testy. Alex Wurz, trzeci kierowca, zaliczył w nim koziołkowanie podczas testów opon (Paul Ricard, 21.05). Pamiętam, że w czasie testów tutaj, w Barcelonie, uderzyłem nim w ścianę na ostatnim zakręcie (4.06). Wyszedł z tego straszny grat - wspominał Kimi.
– Pomysł na bolid był super. Miał już te rury wydechowe, które wychodziły na zewnątrz z podłogi, i miał jeszcze to, co potem Adrian Newey zrobił w Red Bullu. Ale my go nie dopracowaliśmy do końca. Czasem wydawało się, że jedzie cholernie dobrze, a czasem, że kompletnie nawala – zaznaczył Räikkönen. – Obstawiam, że jeśli zespół by się wtedy pozbierał i zachował ten projekt, to byłby z niego duży atut na przyszłość. W zasadzie samochód dmuchał spalinami na dyfuzor w taki sposób, w jaki powinien. Mógł być cholernie dobry, ale nigdy nim nie wystartowaliśmy. Jeździliśmy wyłącznie w testach. Wtedy wolno było organizować ich tyle, ile się chciało, ale tym bolidem jeździłem na pewno tylko dwa razy podczas dwóch różnych testów.
W obliczu tych problemów Newey i główny projektant Mike Coughlan na początek sezonu przygotowali unowocześnioną wersję bolidu MP4-17 z 2002 roku.
– Okazało się jednak, że to całkiem inny samochód niż ten z 2002 roku. Wszystko było nowe, chociaż z zewnątrz na pewno wyglądał tak jak poprzednik. Tak wyglądało życie w McLarenie – stwierdził Kimi.
komentarze
1. johan24
Chwila. Mam już książkę Kari Hotakainena o tytule "Kimi Raikkonen jakiego nie znamy" Czy może ktoś mi wyjaśnić w czym historia spisana przez Heikki Kulta jest lepsza/gorsza? Panie Mikołaju? Panie Przemysławie? Zachwalać oczywiście można, ale potencjalnemu czytelnikowi kila słów wyjaśnienia przydałoby się moim zdaniem.
2. Grzesiek 12.
Ale ze pokazał goły zadek dziennikarzowi, to już nie napiszą :-))
3. Purrek
@1 Książka Kari to obyczajowe pierdu piersi, F1 tam mało, bo była pisana w trakcie kariery. Ogólnie ta pierwsza, z punktu widzenia fana F1, nadaje się na makulaturę. Jak ta druga? Nie wiem.
4. Emer7
Ach, ten mityczny Raikkonen...
5. johan24
@3 dzięki za info. Naciąłem się na kilka książek. Najbardziej na "Najnowszą biografię Michaela Schumachera" wodolejstwo, słowotok i pochlebstwa w jednym. O Ile "Niezniszczalny", "Rywalizacja totalna", "Człowiek w białym kombinezonie" czy nawet "Mechanik" (który teraz występuje we "Fanach 4 kółek") były zjadalne, to "Szybko, szybciej, najszybciej" nudziło - fakty dobrze znane dla fana F1. Mam jeszcze Webbera z "Moja Formuła 1" ale boję się to otworzyć. Obawiam się, że to będą wynurzenia na poziomie Jakuba Nowowiejskiego ;) (jeśli domyślacie się o kim mówię).
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz