Trener osobisty Carlosa Sainza zdradził szczegóły swojej pracy
Kierowca nie byłby w stanie niczego osiągnąć bez wsparcia swojego zespołu wyścigowego i odpowiedniego narzędzia w postaci szybkiego samochodu. Jednak oprócz mechaników i inżynierów, za sukcesem lub porażką stoi również zupełnie niezauważalny sztab ludzi, jak Rupert Manwaring - trener i fizjoterapeuta Carlosa Sainza.Na łamach portalu Motorsport, Manwaring bardzo szczegółowo opisał współpracę z Hiszpanem. Zdradził jak wygląda jego praca podczas weekendu wyścigowego oraz opisał rygor jakiemu podporządkowuje się przyszły kierowca Ferrari.
Na samym początku zaczął jednak od przedstawienia ogólnego zakresu swoich obowiązków.
"Jestem osobistym trenerem Carlosa Sainza. Zapewniam mu najlepsze możliwe przygotowanie fizyczne i mentalne, kiedy musi wejść do bolidu. Moja praca ma całkiem szerokie spektrum obowiązków. Oprócz tego, że dbam o jego trening, odżywianie, odnowę i ogólną tężyznę fizyczną, muszę mieć również pewność, że radzi sobie pod względem psychicznym. Można powiedzieć, że jestem jego prawą ręką. Pracujemy razem od 2015 roku".
Następnie, przedstawił z grubsza każdy dzień obecności na torze, zaczynając już czwartku, czyli tzw. "dnia prasowego".
"Zwykle przybywamy na tor w czwartek. Wówczas Carlos jest zajęty spotkaniami z inżynierami, a do tego dochodzą mu też obowiązki medialne i marketingowe. Ja wtedy przygotowuję jego pokój na weekend. Jest kilka takich drobnych prac związanych z jego zestawem i sprzętem. Spędzam też trochę czasu w kuchni, by upewnić się, że jedzenie będzie odpowiednio przygotowane w ciągu weekendu. Podczas niektórych wyścigów, pewne produkty mogą być niedostępne, więc musimy wtedy nieco odstąpić od ustalonej przez nas diety, jednak z zachowaniem podobnych składników, by nie doszło do niespodzianek. Następnie sprawdzam jego harmonogram i upewniam się, że będziemy mieć wystarczająco dużo czasu".
Piątki, podczas których odbywają dwa treningi, są najbardziej pracowitym dniem na torze. Zajęci są zarówno mechanicy, którzy pracują do późna nad ustawieniami samochodu, jak i kierowcy, którzy - jak zdradził Manwaring - również kończą swój dzień pracy w godzinach nocnych.
"Piątki oczywiście są podyktowane pod pierwszy i drugi trening. Rano, kiedy dojeżdżamy na tor, robimy rozgrzewkę i upewniamy się, że wszystko jest w porządku. Do gry wchodzi wówczas też plan odżywiania. Po pierwszej sesji jest to lekka przekąska, a po niej robimy krótką przerwę. On idzie na spotkania, a ja przygotowuję rzeczy na drugą sesję".
"Jeśli wszystko poszło dobrze, to po drugim treningu powinien mieć przejechanych sporo okrążeń, więc w nocy może być potrzebny sportowy masaż. Sprawdzam czy nie odniósł żadnej kontuzji, czy nic go nie boli lub czy jego mięśnie nie są zbyt spięte. Jeśli coś takiego się pojawia, wtedy oczywiście działam i staram się temu zaradzić".
Specyfika trzeciego dnia skupia się wokół kwalifikacji, w których wymagane jest całkowite skupienie i precyzja, z dozą odpowiedniego odpoczynku przez zmaganiami następującymi kolejnego dnia.
"W soboty zaczynamy trochę później. Przychodzę do jego hotelu i robimy tylko lekki rozruch, by nie stracić za dużo energii. Ponownie, to bardziej sprawdzenie czy dobrze się czuje i czy jest gotowy na wysiłek związany z kwalifikacjami. Wszystko jest bardzo ściśle ustalone, właściwe co do minuty, by nasza rutyna zawsze wydawała się spokojna i dobrze znana. Wtedy on może skoncentrować się na tym, na czym powinien. Moja rola polega na niwelowaniu niepotrzebnego stresu i myśli, które mogą go rozpraszać".
"Jak wiadomo, kwalifikacje są całkiem stresującym punktem weekendu dla kierowcy, więc w sobotni wieczór jest czas na mentalny odpoczynek. Wówczas możemy pozwolić sobie na nieco większy posiłek, by mieć pewność, że będzie miał siły kolejnego dnia".
W dzień wyścigu kluczowa okazuje się praca mentalna z kierowcą oraz ścisła procedura przygotowań tuż przed startem.
"Niedzielny poranek. Wykonujemy nieco dłuższą niż zwykle rozgrzewkę. Możemy też porozmawiać nieco o wyścigu, czy o tym, jak się czuje po kwalifikacjach. Nie wchodzę w szczegóły, po prostu upewniam się, że jest skoncentrowany. Oczywiście, gdyby coś zaprzątało mu głowę, jestem tam by nad tym zapanować, ale generalnie w dniu wyścigu Carlos jest całkiem mocno skupiony".
"Potem zostają już tylko ostatnie przygotowania do startu, kiedy staramy się trafić w punkt z odpowiednim nawodnieniem i jedzeniem. Nawodnienie może zależeć od tego, gdzie aktualnie się znajdujemy. Dla przykładu, gdy jesteśmy w Singapurze, odgrywa ono większe znaczenie. Ponadto, tam również przygotowujemy kąpiel lodową, którą Carlos uwielbia. Taka sesja zapewnia mu odpowiednio niską temperaturę ciała. Potem zaczynamy zwykłą rozgrzewkę, która polega na małym boksowaniu, kilku ćwiczeniach na refleks, rozciąganiu i aktywacji szyi, by przygotować ją do wyścigu. Następnie wchodzimy już na tor".
"Niedzielny wieczór planujemy w zależności od tego jak poszedł wyścig. Czasami śpieszymy się na lotnisko, a innym razem jest to po prostu relaks w postaci posiłku z inżynierami w ramach celebracji dobrego wyniku".
Trener Sainza określił również swój zakres obowiązków poza weekendem wyścigowym.
"Między wyścigami wracamy do Wielkiej Brytanii. Zarówna ja, jak i Carlos mieszkamy blisko fabryki. Robimy, powiedzmy, czterodniowy obóz przygotowawczy, w zależności od tego jaki jest następny wyścig. Zawiera on wszystkiego po trochu: od podstawowych sesji kardio, jak bieganie, boks, czy squash, po trening siłowy, który skupia się głównie na ramionach, szyi, mięśniach stabilizujących i pośladkach.
"Normalnie robimy też masaż w poniedziałek lub wtorek po weekendzie wyścigowym, by zresetować jego ciało".
Na sam koniec, Manwaring opisał, jak wyglądałoby życie jego pracodawcy bez tak profesjonalnej pomocy.
"Bez mojej asysty byłby to koszmar. Zapominałby wszędzie swojego portfela, czy telefonu oraz musiałby dojść do tego jak rozłożyć parasol. Musiałby jeszcze samodzielnie napełniać swoją butelkę z napojem, co wydaje się niemożliwe".
"Nie, żarty na bok. Pewnie na początku pojawiłoby się wokół niego trochę stresu, ale po czasie odnalazłby się. Mam jednak nadzieję, że dostrzega wartość naszej relacji i preferuje moją obecność u swojego boku", podsumował Manwaring.
komentarze
1. Tomus1
Wszystkowiedzący Kruk swojego farmazonu jeszcze tutaj nie wstawił???? Lol.
2. Xandi19
"Bez mojej asysty byłby to koszmar. Zapominałby wszędzie swojego portfela, czy telefonu oraz musiałby dojść do tego jak rozłożyć parasol. Musiałby jeszcze samodzielnie napełniać swoją butelkę z napojem, co wydaje się niemożliwe".
Jak ktoś coś takiego mówi to nie jest to żartem. Z kroku tego nie wymyślił. A potem musiał się uratować.
@1
Jeszcze spawa w robocie.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz