Leclerc o team orders: intencje Red Bulla są jasne
Monakijski zawodnik zabrał głos na temat poleceń zespołowych, jakie miały miejsce w przypadku ekipy Red Bulla podczas GP Hiszpanii. 24-latek ma świadomość, że byki zdecydowanie stawiają na Maxa Verstappena, ale nie chce, aby podobna sytuacja była u niego w zespole.Po GP Hiszpanii Charles Leclerc po raz pierwszy w tym sezonie stracił fotel lidera mistrzostw świata. Wyprzedził go Max Verstappen, którego łupem padła właśnie runda pod Barceloną.
Holender miał do tego jednak ułatwione zadanie. Nie dość, że kierowca Ferrari odpadł z rywalizacji wskutek awarii silnika, to na dodatek Red Bull dwukrotnie nakazał Sergio Perezowi przepuścić go. W taki sposób aktualny mistrz świata nie miał za bardzo konkurencji i wjechał na metę z 13-sekundową przewagą nad swoim partnerem.
Po tych zawodach nie brakowało krytycznych komentarzy wobec Austriaków za takie postępowanie, natomiast większość ekspertów je w stu procentach rozumie. Jasny podział ról w zespole nie prowadzi do takich konfliktów jak niegdyś w McLarenie czy Mercedesie.
W Red Bullu nie kryją się z tym, że to Verstappen jest tą "jedynką", a Perez "dwójką". Co innego dotyczy Ferrari, w którym - według Mattii Binotto - kierowcy nadal traktowani są tak samo. Zważywszy jednak na dość przeciętną formę Carlosa Sainza nikt nie ma wątpliwości, że prędzej czy później Włosi postawią na Leclerca. Sam zainteresowany wolałby natomiast uniknąć takiej sytuacji:
"Nie będę podejmował decyzji w takich sprawach. Musicie zapytać o to Mattię. Red Bull dał jasno do zrozumienia, jakie są ich intencje i zrobili to dość wcześnie. Jeżeli chodzi o nas, naprawdę nie wiem. Nie rozmawiałem o tym z Mattią i nic o tym też nie słyszałem", mówił Monakijczyk, cytowany przez The Race.
"Co do Carlosa - myślę, że to tylko kwestia czasu, zanim zacznie sobie lepiej radzić i będzie lepiej czuł się w tym bolidzie. Sam też nie chcę na takim czymś polegać. Zamierzam wykonywać tylko swoją robotę w samochodzie. Jeśli jesteśmy wystarczająco mocni, co zresztą już pokazaliśmy, możemy wygrywać wyścigi. A jeżeli wykonamy tylko dobrą robotę, to i tak pojawią się jakieś możliwości."
Poboczną kwestią jest również to, czy Sainz byłby w stanie utrzymywać poziom Sergio Pereza, gdyby faktycznie w Ferrari pojawił się jasny podział. Początek sezonu 2022 dla Hiszpana to bowiem pasmo błędów i sporych porażek z Leclerciem. W samych kwalifikacyjnych pojedynkach jest 6:0 na korzyść kierowcy z Monte Carlo, który odniósł się również do tego wątku:
"Nie martwię się o to, gdyż wiem, że Carlos wróci bardzo szybko. To bardzo mocny kierowca, który teraz po prostu próbuje dostosować się do tego bolidu. Być może na samym początku pasował on bardziej do mojego stylu jazdy. "
"Jestem przekonany, że Carlos też będzie uczestniczył w tej batalii i to już niedługo. Ostatecznie jednak to ode mnie będzie zależeć, jaką pracę wykonam i czy zaprowadzę Ferrari na sam szczyt. To był mój obowiązek w poprzednim sezonie i jeszcze wcześniej. Taka wielka nazwa jak Ferrari musi w końcu powrócić na sam top."
"Koncentruję się więc na mojej pracy i jestem pewny, że gdy wykonujemy perfekcyjną robotę w weekend wyścigowy, mamy szanse na zwycięstwa. Dzięki temu kocham tę pracę, zwłaszcza wiedząc, iż mam do dyspozycji tak konkurencyjny samochód. Musimy tylko skoncentrować się na sobie i wyniki same przyjdą."
komentarze
1. Harman1997
Jesli ktoś mysli ze rbr nie postawi na maxa jest idiotą.
Od zawsze wiadomo ze max jest NR 1.
W rbr zawsze byl taki podzial i bedzie.
2. I_am_speed
Trochę śmieszne jest ta narracja Ferrari, że oni nadal nikogo nie obstawią na lidera, przecież widać gołym okiem, po której stronie garażu zaangażowanie jest większe i w kim kibice upatrują swojego idola. Nie jest to żadna pretensja bo to wychodzi zupełnie naturalnie, tu naprawdę nie trzeba podejmować żadnych decyzji, pomijając już, że na razie to Carlos za bardzo odstaje żeby w ogóle była mowa o Team orders... Gość mówi o tym, że ma ambicje na swoją pierwszą wygraną, a w momencie gdy Ferrari ma najlepszy pakiet na danym torze, jego kolega z zespołu prowadzi z wyraźną przewagą ale kończy wyścig awarią to Carlosa nie ma tam gdzie być powinien żeby chociażby o taką wygraną powalczyć i wykorzystać taką sytuację dla siebie i zespołu.
3. CzerwonyByk
Zobaczymy, jak sprawa "team orders" w Ferrari, będzie wyglądała od następnych wyścigów. Do tej pory oni nie musieli tego robić, bo Leclerc był pierwszy w klasyfikacji. Zresztą, Ferrari, jako zespół, również. Po ostatnim GP, to wszystko się odwróciło. Red Bull, pomimo tego, że nie jest w perfekcyjnej formie, to jednak powoli nabiera "wiatru w żagle". Moim zdaniem, jeżeli Charles zacznie tracić punktowo do Verstappena, to bardzo szybko stanie się "jedynką" Ferrari, bez względu na to, jak daleko czy blisko będzie Sainz. Tak szczerze, to uważam, że w głowie Binotto, Leclerc od dawna jest "jedynką", tylko szczęśliwie dla niego, nie był zmuszony tego pokazywać.
4. Grzesiek 12.
Taaa. Święte Ferrari....
Na trzeźwo nie da się tego czytać
5. CzerwonyByk
W ogóle, to nie rozumiem tego krytycznego podejścia do "team orders". Dla mnie, jest to całkowicie zrozumiałe, że jeżeli zespół chce maksymalizować swoje wyniki, to musi klarownie ułożyć hierarchię, pod kątem układania strategii. Zwłaszcza, jeżeli toczy zaciętą rywalizację z jednym lub kilkoma zespołami. Jeżeli tego nie robi, to zdążają się wtedy przeróżne wpadki, nie mówiąc już o "bałaganie" w samym zespole. Kierowcy patrzą na siebie wilkiem i robią sobie na złość. Dobrym przykładem jest przypadek Alonso i Hamiltona w McLarenie.
Bardzo bym chciał, żeby Ferrari, jak najszybciej, oficjalnie postawiło na Leclerca, jako swoją "jedynkę". Oni są gorsi strategicznie od Red Bulla i nie dadzą rady sobie z nimi, jeżeli nie będzie jasno ustalonej hierarchii.
6. mm27m
Lecrerc oczywiście może twierdzić że u nich nie ma team orders, wszak do tej pory jeszcze nie zdarzyła się sytuacja na torze w której jechał by za Sainzem. Jestem przekonany że jeśli taka będzie miała miejsce Sainz zostanie poproszony o "niewalczenie" z kolegą.
z drugiej strony - jeśli chodzi o RedBulla to w prośbie do Pereza nieco więcej było troski o optymalny wynik zespołu niż o faworyzowanie Maxa. gdyby zaczęli walczyć to albo mogło się coś stać, albo mogli zajechać opony i pojawiło by się ryzyko ze Russel im się wywinie.
oczywiście przepuszczanie zespołowego kolegi nigdy nie podoba się kibicom ale zespól to nie tylko kierowcy, punkty to pieniądze, na sukces pracuje mnóstwo osób.
(oczywiście pomijam takie sytuacje jak Barrichello przepuszczał Schumachera na ostatniej prostej w Austrii, to było żałosne wtedy bo wieźli do mety pewnie P1 i P2, Schumi był niezagrożony w generalce i pozostał ogromny niesmak...)
pozdrawiam Wszystkich!
7. giovanni paolo
Na późniejszym etapie wyścigu gdy chodziło o oddanie prowadzenia w wyścigu Verstappen był znacznie szybszy. Mógłby próbować walczyć o pozycję na torze, nawet z wadliwym DRS. Ale po co, by dowodzić, że w bezpośrednim pojedynku jest lepszy od partnera zespołowego? I tego chce ten skromny, dojrzały Leclerc? Przecież miał już lekcję gdy jeździł z Vettelem, gdy walczyli na torze i obaj chcieli coś udowodnić, nie odpuszczali, nie mieli w głowie dobra zespołu, a Vettel chciał trochę za bardzo i doprowadził do kontaktu. Będzie potrafił jako "ten szybszy" zahamować o wiele wcześniej i oddać pozycję? W 2019 roku tego nie potrafił.
W czasie gdy Perez jeździł z Oconem każdy uznawał go za pay-drivera, który może i jeździ szybko ale nieczysto. Teraz tego człowieka już nie ma i nikt nie oczekuje jego powrotu, a przed Perezem dalej mogą być radosne chwile w tym zespole.
To nie są łatwe decyzje ale to odróżnia RBR i Mercedesa od Ferrari, pierwsza dwójka potrafi osiągnąć coś więcej niż "wygrane kwalifikacje".
8. bartexar
@7. Kogo przepraszam nie ma? XD Ocon dalej jeździ w F1 i bardzo dobrze sobie radzi, między innymi złomując bożyszcze kibiców Alonso. Wyciska z Renówki więcej niż ta teoretycznie potrafi.
9. giovanni paolo
8. Tej do przesady agresywnej wersji Pereza, która taranowała partnera zespołowego gdy tylko była okazja.
"xd" zastępuje myślenie, no kto by się spodziewał.
10. Glorafindel
@6 mm27m
A gdzie była troska o wynik zespołowy i o opony gdy Max męczył się z Russellem i zamiast przepuścić Pereza by wyprzedził go raz dwa na tym samym okrążeniu na prostej to przeciągał go przez następne okrążenia?
Ten team work i troska o wynik działa tylko w jedną stronę.
Red Bull sprytnie zakłamuje rzeczywistość opowiadając tylko o sytuacji gdy to Perez miał przepuszczać Maxa. Ani słowem się nie zająknęli o sytuacji gdy to Max miał przepuścić Pereza czego ten się domagał przez radio.
Płytka manipulacja jak widać zadziałała na mniej rozgarniętych.
11. Krukkk
@10. Mianowanie Verstappena na fotel kierowcy nr 1 a Pereza na nr 2 nie jest zaklamywaniem rzeczywistosci, to jest zwyczajna organizacja pracy trybikow funkcjonujacych w zespole. Zapewne chcialbys miec racje, ale RBR to nie Mercedes.
12. elin
Normalne w F1 - mówią jedno, robią drugie.
Jeśli spytać w Red Bullu, równiez nikt nie powie wprost, że Max jest Nr 1 ( sam kierowca też zaprzeczy ).
To nie czasy Schumachera. Teraz w F1 panuje poprawność polityczna, a żaden kierowca oficjalnie nie chce być faworyzowany, tylko uczciwie wygrywać z zespołowym kolega, jak zawsze powtarzał np. Lewis Hamilton odnośnie Bottasa. ;-)))
13. Frytek
To było jest i będzie. Team orders był nawet gdy był zakazany tyle że polecenia inaczej brzmiały.
Team dobrze wie na kogo ma postawić, mają wyniki z telemetrii z symulatora i dobrze wiedzą kto jest lepszy. Z resztą to widać gołym okiem kto w Redbullu jest lepszy a kto w Ferrari.
Żaden zespół nie jest święty, Mercedes faworyzował przez wiele lat Lewisa, Ferrari Alonso później Vettela i na końcu źle na tym wyszli. Teraz cierpliwie czekają na kogo postawić ale już raczej czekać nie muszą.
Nawet Brawn GP kombinowali ze strategią aby wygrał Button. Itd.
14. Faustus
@13
"Potrzeba" stosowania TO jest jasna. Byle tylko nie dochodziło do takich kwiatków jak w przypadku Barrichello i Schumachera, bo to budzi tylko niesmak. I nijak się ma do sportowej rywalizacji czy punktacji w wyścigu po WDC. Szczególnie gdy to zwycięstwo jest niezagrożone. Ale jeśli liczy się tylko statystyka, to można sobie to odpuścić i pozwolić w uczciwej rywalizacji wygrać zespołowemu partnerowi.
Mercedes jaki jest każdy widzi, ale tam Bottas wygrywał z Hamiltonem nawet gdy WDC było jeszcze nierozstrzygnięte. Były tory, na których był lepszy (bądź też Hamilton miał gorszy dzień/weekend :D).
I jakoś nie wierzę, że w RB coś takiego jest możliwe...
15. Frytek
@14
W tym przypadku popieram team orders, Max i tak by go łykną, miał lepsze opony i tempo. Dobrze wiemy że Per potrafi się bronić a Ver by nie odpuścił więc po co ryzykować.
Ale też jestem ciekaw gdyby jakimś cudem Per miał lepszy weekend i tempo to co by zrobili.
Pewnie aby nie było to zbyt chamskie zastosowaliby taką taktykę aby wygrał mimo wszystko Max. I żeby ostatnio nie kazać Ver przepuścić Per (a byłoby to ujmą na honorze dla Ver) to zmienili taktykę. Swoją drogą zrobili to bardzo sprytnie, czekałem tylko na komunikat o przepuszczeniu Per ale zamiast tego kazali mu zjechać do boksów. Tym razem z tego wybrnęli ale zobaczymy następnym razem
16. Faustus
@15
Próbują zagrywać w białych rękawiczkach. Ale wiadomo o co chodzi - boją się urazić "mistrza". Przepuszczenie zespołowego kolegi byłoby ujmą na honorze Maxa :D. Dziecinne zagrania..., dziecinne zachowanie...
TO wymuszane są ciułaniem punktów/budowaniem przewagi przy porównywalnych osiągach przeciwnika i to rozumiem. Ale braku honoru nie - vide Schumacher vs. Barrichello. Czy Checo będzie miał kiedyś swój dzień, którego nie spieprzą chamskim TO czy "sprytnym" taktycznym zagraniem?
17. Frytek
@16
Trochę trzeba ich zrozumieć, że nie chcą urazić Maxa. Bez niego i bez Neweya byli by nikim, środek stawki ewentualnie. To są ich dwa najważniejsze pionki i czasem trzeba poświęcić inny, mniej ważny pionek. Max gdyby tylko chciał mógłby jeździć w każdym teamie ale Sergio jest w zupełnie innej sytuacji, był praktycznie na wylocie więc musi przełknąć tą pigułke.
Ricciardo miał za duże ambicje i nie chciał się z tym pogodzić więc trafił znowu na kolejną wschodzącą gwiazdę i teraz on jest na wylocie.
Sainz kiedyś powiedział że nie jest wcale gorszy od Ricciardo (bo jeden dostał szansę w RB a drugi nie). To prawda, obaj są świetni ale nigdy nie będą liderami topowego zespołu a wiadomo że lider zawsze będzie miał lepiej
18. olejny
Włosi pitolą mówiąc że u nich nie ma kierowcy nr. 1 i kierowcy nr. 2,że są na równi.To typowa mowa trawa.Wiadomo kto jest nr. 1 w Ferrari,a kto nr. 2 i zobaczymy jak T.O. zostanie zastosowany w Ferrari.
19. Krukkk
@16. Mam do Ciebie kilka krotkich pytan:
1. Co jest dziecinnego w stosowaniu TO?
2. Dlaczego nr 1 w zespole RBR bulwersuje Fanow Mercedesa i Ferrari?
3. Dlaczego taktyke inkasowania maksymalnej ilosci punktow z wyscigu nazywasz ciulaniem?
20. Faustus
@18
Ciekawi mnie kiedy w Ferrari i Mercedesie nastąpi ewidentne wskazanie na kierowcę nr 1 i 2, a także jak podejdą do TO: czy będą to robić "sprytnymi" manewrami taktycznymi jak w RB czy też mniej delikatnie jasnymi przekazami. Russell nawet jeśli będzie dalej zwiększał przewagę nad Hamiltonem to najprawdopodobniej nie zostanie namaszczony na "1" bo i tak walczą o pietruszkę. 3 miejsce mają raczej niezagrożone. A w Scuderii? Nie wiem. Binotto mówi swoje, ale prawdopodobnie masz rację i podział jest już "zaklepany". Mam tylko nadzieję, że w żadnym wiodącym teamie nie postąpią tak jak Ferrari z Barrichello i Schumacherem czyli po chamsku. Zrozumiem działanie "w białych rękawiczkach"/"sprytny manewr taktyczny" ale nie kłujące w oczy chamskie zagranie. To w końcu sport, ale już niestety bardziej wielki business...
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz