Lokalne media twierdzą, że wyścig w Turcji został już odwołany

Informacje taką potwierdziła stacja transmitująca wyścigi F1 na terenie Turcji, S Sport. Wedle wiedzy jej dziennikarzy, decyzja o odwołaniu wyścigu zastępującego GP Kanady już zapadła.

Wyścig na Istambul Park został niedawno potwierdzony jako zastępstwo rundy w Montrealu, ale bardzo szybko pojawiły się problemy związane z tym iż Turcja zostanie włączona przez brytyjski rząd na tzw. czerwoną listę krajów. Podróżujący z tych miejsc muszą przejść na własny koszt, w wyznaczonych hotelach obowiązkową 10-dniową kwarantannę. Jako że większość ekip zlokalizowanych jest na Wyspach, rozwiązanie takie mocno komplikuje logistykę F1.

Gunther Steiner z Haasa w Hiszpanii twierdził, że teraz wszelkie scenariusze są możliwe, począwszy od dodania drugiego wyścigu na którymś z istniejących torów jak Paul Ricard czy Red Bull Ring.

Gdyby jednak F1 zdecydowała się na przetasowanie kalendarza w ostatniej chwili, tworząc podwójny wyścig we Francji lub na Red Bull Bingu, zespoły ponownie musiałby sprostać bardzo ciężkiemu wyzwaniu logistycznemu, trzech weekendów z rzędu.

"W zasadzie wszystko jest teraz możliwie" mówił szef Haasa. "Są jednak granice tego czego możemy oczekiwać od naszych pracowników. Jeżeli mielibyśmy powiedzieć naszej załodze, że nie wróci do domu przez sześć tygodni, to byłoby to niesprawiedliwe. Musimy uważać, aby nie przesadzić jeżeli chodzi o obciążenie pracowników."

"Dlatego nie sądzę, że to dobre rozwiązanie."

Steiner uważa, że sam tegoroczny kalendarz wyścigowy, składający się z 23 eliminacji mistrzostw świata, jest wystarczającym obciążeniem dla ekip.

"Wszyscy mieliśmy trudny sezon 2020 a jeżeli wszystkie wyścigi w tym roku odbędą się ten sezon też będzie trudny."

"Liczę, że nie będziemy musieli nic odwoływać, ale nie sądzę, że możemy ścigać się z takim kalendarzem w kolejnych latach."

Z tego właśnie powodu sugeruje się, że F1 może w ogóle zrezygnować z szukania zastępstwa dla GP Kanady.