Inżynierowie Mercedesa powspominali czasy Brawn GP i powrót Schumachera
Historię zespołu Brawn GP, który zdominował sezon 2009, zna każdy fan królowej motorsportu. Po zdobyciu podwójnej korony team został przemianowany na fabryczną ekipę Mercedesa, do której postanowił dołączyć siedmiokrotny mistrz świata, Michael Schumacher. Obecni inżynierowie stajni z Brackley, którzy mogli doświadczyć obu wydarzeń, postanowili opowiedzieć o tych czasach w najnowszym podcaście Beyond The Grid.Ekipa Brawn GP powstała w 2009 roku na bazie fabrycznego zespołu Hondy, który postanowił wycofać się z F1. Szefem teamu został Ross Brawn, a dyrektorem generalnym Nyck Fry. Obaj inżynierowie postanowili wykorzystać luki w przepisach i w konstrukcji BGP 001 zamontowali kontrowersyjny "podwójny dyfuzor", dzięki któremu samochód był piekielnie szybki w zakrętach. Wspomniany patent oraz silnik Mercedesa poskutkowały tym, że inni rywale nie mieli szans w walce z brytyjską stajnią:
"Wiedzieliśmy, że będzie to dobry bolid. Pracowaliśmy nad nim już od dłuższego czasu i włożyliśmy w niego wiele wysiłku.", powiedział Andrew Shovlin, który w 2009 roku był inżynierem wyścigowym Jensona Buttona.
"Sezon wcześniej, gdzieś w okolicach wyścigu na Hockenheim, powiedzieliśmy sobie tak: "zapominamy o 2008 roku i skupiamy się na nowych zasadach, które pojawią się w 2009."
"Gdy po raz pierwszy pomyśleliśmy, że to auto jest naprawdę szybkie, wszyscy inni byli na testach w Portimao. Wtedy najszybsze było Toro Rosso. Nas wtedy tam nie było, ale mieliśmy zbliżone do nich osiągi i liczyliśmy, że będziemy na podobnym poziomie."
"Potem okazało się, że jesteśmy prawie o 2 sekundy szybsi od innych. Wówczas wydawało się nam, iż coś źle policzyliśmy. Natomiast, gdy uruchomiliśmy bolid w Barcelonie (przyp. red. na testach), powiedliśmy sobie: "o mój Boże, to wygląda na naprawdę szybkie."
Choć Brawn GP triumfował w 2009 roku w aż sześciu z siedmiu pierwszych wyścigów sezonu, to jednak Ron Meadows wyznał, że jego ekipa nie powinna wygrać wówczas tylu rund, ponieważ miała "ogromne problemy" na pit-stopach:
"Zajęliśmy pierwsze i drugie miejsce podczas GP Australii. Natomiast nie zasłużyliśmy na taki wynik. Mieliśmy dwa "szokujące" pt-stopy, ale... Seb (przyp. red. Vettel) i Robert (przyp. red. Kubica) zderzyli się na ostatnich okrążeniach."
"Nasz problem był związany z tankowaniem. Człowiek odpowiedzialny za to opuścił zespół, mimo że chcieliśmy go zatrzymać. On wolał zostać hydraulikiem."
"Po Melbourne wiedzieliśmy, że musimy dokonać pewnych zmian. Z tego powodu zadzwoniłem do niego i od tamtego momentu pracował jako "weekendowy pracownik". W sobotę wieczorem przylatywał, aby na kolejny dzień zatankować bolid, a po wyścigu wracał do domu. Przez dwa tygodnie pracował jako hydraulik i pojawiał się z powrotem. On był naprawdę ważny, gdyż zyskaliśmy 8 sekund na samych pit-stopach!"
Po mistrzowskim sezonie 2009 Brawn GP został przemianowany na fabryczną ekipę Mercedesa. Powrót legendarnej marki był również związany z comebackiem siedmiokrotnego mistrza świata, Michaela Schumachera. Niemiec miał za zadanie nawiązać do sukcesów tej ekipy z lat 1954-1955, kiedy mistrzowskie tytuły zdobywał Juan Manuel Fangio.
Niestety powrót "Schumiego" okazał się nietrafionym pomysłem. 52-latek podczas trzyletniej przygody z Mercedesem wywalczył tylko jedno podium (podczas GP Europy w 2012 roku) i jedno pole position przed GP Monako w sezonie 2012. I to właśnie o tym drugim sukcesie postanowił przypomnieć wszystkim James Vowles:
"Byłem zakłopotany i uważam, że było to jedno z jego najlepszych okrążeń w karierze. Miałem wtedy złamane serce. To był gość, którego każdy chciał w teamie i fabryce. Chcieliśmy, aby w końcu wygrał wyścig, ponieważ włożył naprawdę dużo wysiłku w ten projekt i po prostu na to zasłużył."
"Byłem załamany faktem, że musiał cofnąć się na polach startowych do tego wyścigu (przyp. red. Schumacher otrzymał karę przesunięcia na starcie). Współczuję mu nadal. Nie mógł uzyskać takich rezultatów, na jakie zasługiwał. Naprawdę włożył mnóstwo wysiłku na rzecz ekipy."
Vowles stwierdził również, że Schumacher w swoim ostatnim sezonie startów w F1 miał ciągle taki sam talent jak wcześniej. Niestety czynnikiem, który go ograniczał był wiek - w 2012 roku skończył 43 lata:
"Wiedział, w których miejscach jest słaby i akceptował to. Cały czas próbował to poprawić."
"Nie mógł prowadzić tak samo bolidu jak Nico (przyp. red. Rosberg, partner Schumachera z lat 2010-2012). Natomiast on był tego świadomy i robił wszystko, aby sobie z tym poradzić. Były też obszary, które były związane z jego wiekiem. Tam nie mógł niczego odnaleźć."
"Chciałbym tylko, aby wygrał ten jeden wyścig. Gdyby został na kolejny sezon, to myślę, że byłby dla niego fantastyczny."
komentarze
1. Malmedy19
Wygranie kwalifikacji w tym wieku i akurat na tym torze nie świadczyłoby akurat o braku refleksu. No, ale może i faktycznie. Co jak co, ale regularnie w Singapurze miał kłopoty. Może to kwestia niedostosowania się do stref czasowych.
Odnośnie refleksu, to pamiętam pytanie mojego syna, że skoro on słuchając moich rad poprawił swoje czasy okrążeń, to dlaczego ja nie poprawiam. Odparłem, bo ja wiem kiedy mam coś robić, ale gdy to robię to zawsze za wolno, bądź za późno.
2. XandrasPL
Schumacher zaczynał od F1 gdzie był Senna i dobrze wie jak to wyglądało a skończył w sezonie gdzie klepnięte zostały do końca przepisy hybrydowe. I jeździł tak długo, że aż stracił to co każdy straci. Już pomijając 3 lata obijania się tak? No ale 2heady wiedzą lepiej, że 41 latek został zweryfikowany po powrocie. Koleś miał swój prime formy w latach 90tych a nie na początku XXI wieku z Ferrari. Tam już wygrywał głową i swoją wyrobioną renomą. No ale skoro w 2010 roku dalej jeździł to było jak było. A i tak w deszczu lał Rosberga. Sprawdźcie statystyki. Schumi the best.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz