Albon wspomina "tragiczną" celebrację pierwszego podium w karierze
Alexander Albon w ostatnim wyścigu wreszcie wywalczył upragnione pierwsze podium w swojej karierze. Okazuje się jednak, że osiągnięcie tego kamienia milowego nie było szczególnie świętowane przez kierowcę.Osiem okrążeń przed końcem Grand Prix Toskanii Albon wyprzedził jadącego na trzeciej pozycji Daniela Ricciardo i mógł zacząć witać się z przysłowiową gąską. Tym razem jednak nikt mu już tego przywitania nie przerwał. Lewis Hamilton znajdował się daleko w przodzie, więc szanse na powtórzenie scenariusza z Grand Prix Brazylii z ubiegłego sezonu, czy też tegorocznego Grand Prix Austrii były raczej znikome. Albon utrzymał pozycję i tym samym zdołał chociaż na moment uciszyć narastające głosy krytyki.
"Szczerze, to dobre uczucie, jestem szczęśliwy. Mieliśmy już kilka okazji na to podium i z całą pewnością wolałbym je zdobyć wcześniej. Teraz był na to dobry moment, ponieważ ostatnio pojawiło się sporo gadania."
"Powiedziałbym, że był to jeden z moich najlepszych występów. Moją piętę Achillesową w tym samochodzie stanowiły kwalifikacje, ale wraz z aktualizacjami pakietu, udawało mi się ciągle poprawiać i zyskiwać pewność siebie. Wreszcie mogłem zaliczyć sobotę do udanych", stwierdził czwarty w czasówce Taj.
Jak natomiast uczcił to, co stało się dzień później, gdy stanął na najniższym stopniu podium? Niedzielny wieczór wbrew pozorom był dla Albona nad wyraz spokojny.
"Zjadłem samotną kolację przy świecach. Poczęstowałem się stekiem i tiramisu, a potem poszedłem do łóżka. Właściwie to było to całkiem tragiczne."
"W poniedziałek mieliśmy dzień filmowy na torze gokartowym, więc musiałem zostać we Włoszech. Byłem w hotelu, w którym przebywałem przez cały weekend w Mugello... i byłem tam zupełnie sam. Obok mnie zameldowała się para, która nawet mnie nie znała."
komentarze
1. Kowiq
No to widać jak zespół traktuje jednego ze swoich kierowców. Z pewnością większość (w tym szefostwo) zdawało sobie sprawę z sytuacji. I co, nikt nie wpadł na to, aby zorganizować wspólną kolację dla uczczenia sukcesu Alexa? Nawet z zachowaniem zasad covidowych bąbli mogliby rozsiąść się na odpowiednie dystanse, ale zjeść wspólnie, aby pokazać że zespół cieszy się z tego wyniku. Olewając go pokazali mu dobitnie miejsce w szeregu. Przy takim podejściu nic dziwnego, że chłopak stracił ubiegłoroczną motywację do walki. Znamienne jest też to, że w zespole nie znalazła się ani jedna osoba, którą Albon zaprosiłby choćby na wspólne "piwko". Shame on you RedBull.
2. seybr
@1 od lat wiadomo, że w RedBull to patologia społeczna. Tam jest ścisły podział na lepszego i kolesia podaj pozamiataj. Murzyn zrobi swoje to poszedł do baraku. Tak było za czasów Vettela i teraz jest za czasów Maxa. Najwidoczniej brak tam socjalizacji, liczy się jeden i jego wynik. Brak koleżeństwa i przychylności powoduje patologię i braku wyników. Max ma talent ale brak u niego czegoś takiego jak empatii do drugiej osoby. Liczy się wyłącznie on. Jeżeli szefostwo nie chce celebrować podium swojego kierowcy, nich chociaż wyślę jego mechaników czy inżynierów ? Dobra atmosfera to podstawa, rozumiem rywalizacje ale zdrową bo ona powoduje wyniki. Max przez najbliższe dwa lata nie zdobędzie mistrza.
3. hubertusss
A ja się nie dziwię. Dzisiejsze zespoły to korpo. Może i kierowca numer jeden jest inaczej traktowany. Ale na pewno na część zwycięstw Lewisa czy Bottasa nikt balów nie robi. Jest Covid z drugiej strony zespół może sobie pomyśleć, ze ktoś sobie nie życzy. Jeśli Alex chciał świętować to on powinien zaprosić kolegów.
4. Kruk
Nic nowego, czlowiek cale zycie jest sam i sam musi sobie radzic z codzinnoscia. Jezeli nie podola temu, to nikt tego za niego nie zrobi.
5. Kowiq
@2 dokładnie to miałem na myśli
@3 ja się nie dziwię, tylko zauważam fakt, i zgoda, że to korpo, ale jednak w niektórych myśli się też o pozytywnej motywacji ($$$ to nie wszystko), a miły gest nic nie kosztuje i przynosi zyski ze zwiększenia (lub braku spadku) wydajności pracownika. Tak jak napisałem, znamienne jest też to, że w tym zespole Alex nie widział nikogo, kogo chciałby zaprosić na świętowanie w mniejszym gronie. To sporo mówi o panującej tam atmosferze - wypadałoby, żeby choć chłopaki z jego strony garażu pokazali ducha zespołowego. To zaś, że w mercu nie celebrują kolejnych już zwycięstw nie oznacza, że pierwsze podium przeszłoby niezauważone przez zespół/szefostwo. Tym bardziej w takiej sytuacji jak Alexa, który co najmniej dwukrotnie stracił szansę przez wydarzenia na torze spowodowane przez LH. Ten przynajmniej w tych sytuacjach dostrzegł człowieka w rywalu i potrafił przeprosić (może i pod publiczkę, ale zawsze to coś).
6. Malmedy19
Smutne, ale z drugiej strony Max miał zepsuty wyścig, a miało być tak pięknie, więc może średnia wyszła taka, że nie było co świętować.
7. Kowiq
@6 Wydaje mi się, że w tej sytuacji tym bardziej trzeba świętować sukces jednego z kierowców - z pewnością wpłynęłoby to pozytywnie na morale załogi.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz