Po krótkiej przerwie Formuła 1 wraca do ścigania i w najbliższy weekend rozegra wyścig na torze Spa-Francorchamps w Belgii. Będzie to weekend sprinterski a więc już od samego początku może się w nim wiele dziać.

Mimo takiego formatu władze Formuły 1 i FIA postanowiły przetestować drobną, nieinwazyjną zmianę w bolidach. Chodzi o pojawienie się na nich dodatkowych oznaczeń kierowców, które mają pomóc kibicom nieco bardziej ułatwić identyfikację ich idoli.

Nowe oznaczenia mają pojawić się na mocowaniu kamery znajdującej się nad głową kierowcy, tzw. T-barem. Do tej pory bolidy tego samego zespołu rozróżniane były na podstawie koloru obwodowy nad głową kierowcy, ale podczas GP Belgii odbędzie się pilotaż mający na celu sprawdzenie jak pojawienie się w tych miejscach trzyliterowych skrótów zawodników odebrane zostanie przez kibiców.

Formuła 1 w przeszłości wielokrotnie próbowała eksperymentować z oznaczeniem bolidów, aby fani zarówno na torach, jak i przed telewizorami jak najłatwiej mogli odróżniać zawodników. Przez pewien czas kierowcy mieli zakaz zmiany barw kasków, od jakiegoś czasu mamy też stałe numery startowe, które od 2017 roku stały się nieco wyraźniejsze.

W planach było też testowanie specjalnych cyfrowych kołpaków, które oprócz nazwisk kierowców mogły przekazać informacje o ich pozycjach na torze. Nic jednak z tego nie wyszło, ale szefostwo F1 najwyraźniej nie zamierza odpuszczać tego tematu.

Tym razem oznaczenia przyjmą formę analogową, ale ciężko spodziewać się, że na tak małej powierzchni będzie to stanowić aż tak dużą zmianę przynajmniej dla kibiców zasiadających na trybunach.