Magnussen: w Monako niepotrzebnie zaufałem Perezowi
Kevin Magnussen w Montrealu stwierdził, że w Monako popełnił duży błąd ufając Sergio Perezowi, że ten zostawi mu wystarczająco dużo miejsca, dodając, że jest pewny iż Meksykanin widział go w lusterku.Duński kierowca, słynący z agresywnej jazdy już na pierwszym okrążeniu w Monte Carlo podjął karkołomną decyzję o wyprzedzeniu Sergio Pereza na dojeździe do zakrętu Massenet.
Jak to często bywa w Monako zabrakło tam jednak miejsca i bolid Haasa został "zakleszczony" między tylnymi kołami Red Bulla, a bandą okalającą tor. Wypadek wyglądał bardzo dramatycznie. Na miejscu z dalszej rywalizacji zostali wyeliminowani obaj zawodnicy, a dodatkowo niczemu winny drugi kierowca Haasa, Nico Hulkenberg.
Magnussen za swój manewr zebrał sporo krytyki, tylko nieliczni popróbowali trzymać jego stronę, ale po powrocie do Montrealu duński kierowca podtrzymuje swoje zdanie i uważa, że to kolizji doszło przez to, że Perez nie zostawił mu miejsca mimo iż dobrze wiedział, że ma obok siebie rywala. Sędziowie jednak nie zajęli się wyjaśnieniem okoliczności tego wypadku, wywołując kolejne kontrowersje.
"Nie postrzegam Checo jest kierowcę stosującego nieczyste zagrywki czy coś takiego" mówił Magnussen podczas czwartkowej konferencji. "Byłem jednak zaskoczony, że nie zostawił mi miejsca. On po prostu spychał mnie na bandę, aby mnie zastraszyć i zmusić od wycofania. To na pewno nie jest styl w jakim powinniśmy się ścigać."
"Nie może tłumaczyć się, że mnie nie widział. Widział mnie. Nie ma innego wyjścia. Widział mnie. Właśnie dlatego cały czas cisnąłem, gdyż ufałem, że zostawi mi miejsce, gdyż mnie widzi."
Magnussen przyznaje, że analizy incydentów po wyścigu mogą rzucić nieco inną perspektywę na wydarzenia, ale tym razem tak nie było i to Perez był winny całemu zajściu.
"Przyglądałem się temu wiele razy. Jedną sprawą jest punkt widzenia w chwili wypadku, a postrzeganie tego może się zmienić, gdy zobaczysz to z zewnątrz. W tym wypadku niewiele to zmienia."
Magnussen twierdzi, że nie zdecydowałby się na taki manewr, gdyby nie miał pewności, że Perez dobrze go widzi.
"On mnie widział, jestem tego pewny" mówił. "Jedną rzeczą jest to, gdy nie jesteś pewny tego czy ktoś cię widzi i wtedy odbierasz to jako zwiększone ryzyko."
"Gdybym nie wiedział, że mnie widzi, pewnie wycofałbym się. Ale dla mnie to było oczywiste, że mnie widzi. Pomyślałem więc, że zostawi mi szerokość bolidu. Ufałem, że to zrobi. Po wszystkim uważam, że nie powinienem mu ufać."
"Nie zmienia to jednak faktu, że nie zostawił mi szerokości bolidu. Być może z moim doświadczeniem, powinienem wiedzieć, że pewni kierowcy nie zostawiają szerokości bolidu. Zawsze jest ryzyko, że tego nie zrobią."
Magnussen dodał, że gdy zaczął zrównywać się z Perezem przekroczył moment, w którym miał możliwość do bezpiecznego wycofania się z manewru.
"Dochodzimy do momentu, gdy jedziesz tak blisko ściany, a jego tylne koło nagle się pojawia i jesteś zablokowany. Gdybym zahamował to uderzyłbym w jego tylne koło."
"Mamy punkt, w którym nie ma już powrotu i jesteś zdany na łaskę rywala. Zanim do tego doszło, byłem pewny, że on mnie widzi, gdyż jak tylko zacząłem nabierać rozpędu, on odbił w prawo, aby pokryć mnie."
"Widać jego głowę. Wiemy, że on mnie widział nie ma co do tego wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na jego kamerę pokładową- widzę tam, że kilka razy spogląda w lusterko. Gdybym był pewny, że mnie nie widzi, prawdopodobnie wycofałbym się z tego manewru."
Oceniając ten wypadek Magnussen ma wiele racji. O ile w chwili wypadku nie można było wiedzieć czy Perez widział w ogóle rywala i wiele wskazywało, że ten go nie widzi. Powtórki pokazały jednak wyraźnie, że kontrolował bardzo uważanie to, co dzieje się z tyłu jego samochodu po prawej stornie.
Magnussen skorzystał z okazji, gdyż zdołał znaleźć lukę. Inną sprawą, że od początku taki manewr był obarczony dużym ryzykiem. Wystarczy przypomnieć sobie jak Perez walczył z Oconem jeszcze w czasach różowych bolidów Racing Point na torze w Spa. Albo walkę Magnussena z Hulkenbergiem na Węgrzech, aby zdać sobie sprawę, że manewr nie miał większych szans powodzenia, a kwestia zaufania do rywala musiał być bardzo złudna. Nie zmienia to jednak faktu, że Magnussen miał prawo zaatakować lukę, w którą się zmieścił, a Perez powinien zostawić mu szerokość bolidu. Który z kierowców popełnił tam błąd i się bardziej przestraszył pozostanie niestety zagadką, gdyż sędziowie nie podjęli próby wszczęcia postępowania wyjaśniającego w tej sprawie.
komentarze
1. Fojur
Czyli podsumowując wypowiedź Magnussena: "widział mnie, widział mnie, musiał mnie widzieć, wiem, że mnie widział, widział mnie". Ciekawa zdolność do bycia pewnym na 100% co ktoś inny widzi.
2. Andrzej369
Ależ oczywiście, że Perez go widział. Na powtórkach widać jak Perez patrzy się w swoje prawe lusterko, tyle że co z tego że Perez go widział, jak Magnussen nie miał prawa tam się pchać. Jakieś 50-100m dalej barierki robią łuk w lewo (potem jeszcze w prawo), a Magnussen jeszcze miał po lewej Hulkenberga. Chyba nie było możliwości żeby Magnussen się zmieścił koło Pereza bez wywołania karambolu
3. mcjs
Magnussen: ja, ja, ja, ja. Zjeżdżać śledzie, bo Magnussen jedzie. Nie przepadam za Perezem, ale miał uprzejmie zrobić miejsce Duńczykowi? To cyrk, a nie F1. Kiedyś by go po prostu zawiesili na kolejny wyścig i oduczyłby się takich idiotycznych pomysłów. Jasne, dobry i ambitny kierowca wykorzysta każdą okazję i wciśnie się gdzie tylko może, ale nie może być przy tym kretynem. Tam miejsca po prostu nie było.
4. Raptor Traktor
Magnussen i Perez - dwie zardzewiałe zapchajdziury, za którymi nikt normalny by nie zatęsknił, gdyby ich nie było. Dorzucić do tego Ricciardo i Bottasa i od razu zrobiłoby się miejsce dla nowych twarzy.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz