Co dalej z przyszłością Binotto i posadą szefa Ferrari?
Poniedziałek przyniósł kolejną serię doniesień ws. Mattii Binotto i zamieszania, jakie pojawiło się wokół jego rezygnacji z roli bossa Ferrari. Scuderia wciąż jej jednak formalnie nie ogłosiła, a media podają różne powody takiego stanu rzeczy.Mattia Binotto nie będzie już szefem Ferrari - taka nowina obiegła media zarówno przed, jak i po weekendzie w Abu Zabi i kwestią czasu wydawało się jej potwierdzenie. Tymczasem od piątku - kiedy cenione włoskie źródła poinformowały o złożeniu przez niego rezygnacji - nie pojawił się żaden oficjalny komunikat i dopiero dziś zaczęto donosić o kolejnych wątkach tej sprawy.
Głównym powodem, dla którego tak się dzieje, ma być brak odpowiedniego kandydata na to miejsce, bo oprócz Frederica Vasseura niewiele osób interesuje się tak wysoką posadą w Scuderii. Pewną nadzieję wśród sympatyków Tifosi mogła wlać szalona informacja o powrocie Rossa Brawna, który święcił ogromne sukcesy w Maranello na początku XXI wieku.
Szybko okazała się ona jednak nieprawdziwa. Ogłaszając swoje odejście ze struktur zarządzających F1, w których pojawił się w 2017 roku, Brytyjczyk potwierdził, że nie zamierza wchodzić w kolejny projekt związany z tym sportem:
"Kochałem wszystko, co robiłem w ciągu ostatnich kilku lat. Nie mam już chęci do tego, by być częścią zespołu - wystarczająco już w tym byłem! I to była jedyna praca [w F1], jakiej mogłem się podjąć. Miałem wielkie szczęście, że dostałem szansę od Liberty [Media]", napisał Brawn w swojej kolumnie na stronie F1.
"Teraz nadszedł odpowiedni czas, żebym przeszedł na emeryturę. Wykonaliśmy już sporo pracy i obecnie jesteśmy w takim okresie konsolidacji. Uwielbiałem prawie każdą minutę mojej 46-letniej kariery i miałem szczęście, że mogłem pracować z wieloma wspaniałymi zespołami, kierowcami oraz osobami. Nic w tym względzie nie zmieniłbym."
"Pewne jest też to, że bez wsparcia mojej żony i rodziny nie mógłbym tego robić. Będę teraz oglądał F1 z mojej kanapy, ciesząc się i przeklinając jako zwykły kibic, który jest zadowolony z tego, że ten sport znajduje się w tak fantastycznym miejscu i ma fantastyczną przyszłość."
Po opublikowaniu tych słów światło dzienne ujrzały dwa mocne raporty odnośnie Binotto i Ferrari - tym razem autorstwa RacingNews365 i Formu1a.uno. Oba serwisy zgodnie uważają, że głównym powodem nieogłoszonej jeszcze decyzji włosko-szwajcarskiego inżyniera są poróżnione wizje między nim a duetem John Elkann-Benedetto Vigna, czyli odpowiednio prezesa oraz CEO Ferrari.
53-latek miał liczyć na to, że utrzymanie 2. miejsca w klasyfikacji kierowców i konstruktorów pozwoli mu odzyskać zaufanie kierownictwa. A ponieważ nic takiego nie miało miejsca po GP Abu Zabi, podjął decyzję o podaniu się do dymisji. I chociaż miała zostać ona przyjęta, nadal pełni funkcję szefa Scuderii - co więcej nadzorując zaawansowane prace nad przyszłorocznym bolidem.
Dlaczego? Oprócz negocjowania warunków zerwania jego kontraktu włoskie szefostwo nadal poszukuje odpowiedniego zastępcy. Faworytem wydaje się Frederic Vasseur, który ma cieszyć się sporym zaufaniem ze strony Vigny i CEO grupy Stellantis, Carlosa Tavaresa. Dodatkowo, Francuz sam miał zaoferować się koncernowi, zdając sobie sprawę z tego, że będzie musiał pożegnać się z Sauberem, gdy do gry wejdzie w 2026 roku Audi.
Fred ma być jednak planem "B" Elkanna, któremu doradcy - zdaniem Formu1a.uno - jasno zakomunikowali, że nie będzie to wybór stricte Ferrari. Dlatego też zaczęto rozglądać się za innymi opcjami, a wśród nich ma znajdować się były pracownik Mercedesa, choć nie ujawniono jego personaliów. W ostateczności tymczasowym szefem Gestione Sportiva może zostać sam Vigna.
Ciekawych doniesień odnośnie innych kandydatur dostarczyło też RN365. Otóż mówi, że Scuderia zaproponowała kilku osobom ofertę zostania szefem ekipy F1, ale ze względu na towarzyszącą tam presję nikt nie był tym zainteresowany - z wyjątkiem Vasseura. Elkann i spółka mieli nawet próbować ściągnąć Christiana Hornera z Red Bulla.
W każdym razie Binotto opuści szeregi Maranello w najbliższych dniach, a niewykluczone, że stanie się to już we wtorek. W obawie o wiedzę włosko-szwajcarskiego inżyniera ma on też otrzymać sześciomiesięczną odprawę. Jest o tyle interesujące, że przewijają się sugestie, jakoby dostał on już cztery propozycje od innych teamów, na czele z Alpine, Astonem Martinem i jakiegoś "topowego zespołu".
komentarze
1. Grzesiek 12.
Horner w Ferrari, brzmi jak dobry żart. Ale w przyszłości kto wie?
Dla dobra Czerwonych , obojętnie kto go zastąpi, najlepsze będzie definitywne zerwanie współpracy. Bo Binotto w zespole, znając przeszłość..., będzie tylko mieszać.
2. Frytek
Ależ nie będziemy za nim tęsknić.
Przez niego zespół Ferrari powinien nazywać się Fraierri. Ciekawe tylko czy Frederic sobie poradzi i czy to na pewno odpowiednia osoba na to stanowisko? Niech biorą kogo chcą, oby nie był to Włoch
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz