F1 sprytną zagrywką rozwiąże spór ws. limitu budżetowego?
Kolejna część sagi związanej ze zmianą granicy budżetowej. Tym razem pojawiły się dobre informacje w tej sprawie. F1 zamierza w sprytny sposób rozwiązać ten spór, wypłacając tzw. ulgę inflacyjną, która potem zostanie odjęta z posezonowej puli nagród.Wołania o zwiększenie limitu budżetowego trwają tak naprawdę od początku sezonu 2022. Rosnąca inflacja znacząco utrudnia życie zespołom F1, a już szczególnie tym największym, które oprócz standardowych wydatków na transport czy personel chciałyby jeszcze spokojnie rozwijać tegoroczne maszyny nowej generacji.
Nic więc dziwnego, że aż sześć ekip domaga się natychmiastowej modyfikacji tej granicy. Problem w tym, że do tej pory skutecznie taki pomysł blokowali pozostali uczestnicy. Chodzi o Alpine, Alfę Romeo, Haasa i Williamsa. Te ekipy i tak nie byłyby w stanie przekroczyć tegorocznych 141,2 miliona dolarów, więc z ich perspektywy taka zmiana nie miałaby większego sensu.
Z drugiej strony takie hamowanie mogłoby narobić dużo szkód wizerunkowych samej F1. Christian Horner wspominał już o tym, że istnieje ryzyko niedokończenia sezonu w przypadku pojedynczych teamów, a teraz poszedł o krok dalej. Z racji że za potencjalne przekroczenie tego pułapu nie ma obecnie przewidzianych drakońskich kar - szef Red Bulla obawia się, że tegoroczne mistrzostwa mogą zostać rozstrzygnięte w sądzie:
"Nie chciałbym oglądać mistrzostw rozstrzyganych w sądach albo w Paryżu u FIA. Mamy jeszcze sześć miesięcy, by rozwiązać ten problem i musimy zacząć działać już teraz. Najlepsze zespoły musiałyby pozbyć się około 200/300 pracowników, żeby nie było żadnych kłopotów", mówił Brytyjczyk dla Sky Sports.
"Sęk w tym, że jeśli limit budżetowy nie sprawdzi się, zniknie już na zawsze. Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu. Nikt nie mógł tego przewidzieć. W trakcie pandemii obniżyliśmy tę granicę o 35 milionów dolarów [pierwotne założenia zakładały, że limit będzie ustawiony na poziomie 175 milionów dolarów] i nie byliśmy w stanie przewidzieć trudności, jakie teraz mamy."
Liberty Media postanowiła wziąć sprawy w swoje racę i samodzielnie opracować zadowalający wszystkich kompromis. Wedle doniesień Auto Motor und Sport, F1 ma wypłacić ekipom dodatek w wysokości około 4,2 miliona dolarów. Kwota ta nie będzie wliczana w obecną "czapę", natomiast zostanie ona odjęta z posezonowej puli nagród.
Jak dobrze wiadomo, jest ona rozdawana procentowo według kolejności w klasyfikacji konstruktorów i tym samym takie rozwiązanie bardziej uderzyłoby w tych większych. Ci mniejsi byliby usatysfakcjonowani taką receptą:
"Jeśli wszyscy mogliby na tym skorzystać w takim samym stopniu, wchodzimy w to", mówi boss Alpine, Otmar Szafnauer. "To byłby całkiem rozsądny kompromis, albowiem zespoły, które nawet nie osiągną tej granicy, też na tym skorzystają", dodaje szef Haasa, Guenther Steiner.
Co ciekawe, powyższa propozycja ma być jeszcze szczegółowo omawiana wśród osób zarządzających królową motorsportu:
"Przyglądamy się tej propozycji. To w końcu nasze pieniądze miałyby być tutaj rozdawane", twierdzi anonimowe źródło z F1, cytowane przez AMuS.
komentarze
1. Glorafindel
Czyli RB woli zwolnić 200/300 pracownikiem kosztem rozwoju auta? Jak Cię na coś nie stać to czegoś nie robisz, a nie zwalniasz lubi aby było Cię na coś stać.
Limit plac miał za zadanie ograniczyć rozwój najlepszych, najbogatszych tak aby te słabsze, mniej bogatsze nadążały. Ale widać najbogatsi nie zamierzają zwalniać z rozwojem kosztem innych działów czy nawet personelu. Co więcej, szantażują FIA?
To trochę jak z tym podbijaniem. Ekipy wolą aby auta podbijały zamiast podwyższać auta. Spotyka się to z ogromną krytyką i Horner pierdoli że to wina zespołów. Ale tutaj to już nie wina zespołów że nie mieszczą się w limicie? Fałszywy, zakłamany człowiek.
2. Otta
Uważam, że to bardzo sensowne rozwiązanie, gdzie wszyscy coś zyskają.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz