Vettel o karze za powrót skuterem: to jakiś żart
Czterokrotny mistrz świata nie omieszkał odnieść się do sankcji, jaką nałożono na niego po jego przejażdżce skuterem po torze Albert Park. Niemiec oczywiście nie zgadza się z taką karą. Przy okazji przyznał też, że chciałby się dowiedzieć, na jakie cele idą pieniądze wpłacane na konta FIA w takich sytuacjach.Choć zmagania w Melbourne kompletnie nie układają się po myśli Astona Martina, to jednak Sebastian Vettel i tak na razie jest jednym z bohaterów tego weekendu. A to z powodu jego zachowania w trakcie piątkowego treningu, o którym usłyszeli już niemal wszyscy.
Po zatrzymaniu swojego samochodu w okolicach zakrętu numer 10 Niemiec chciał szybko wrócić do garażu. W związku z tym pożyczył skuter od marshali pracujących przy jego bolidzie i ku uciesze zgromadzonych kibiców, zrobił sobie przejażdżkę po torze Albert Park.
Postępowanie Vettela nie spodobało się jednak sędziom, którzy ukarali go grzywną w wysokości 5000 euro. Poirytowany całą sytuacją 34-latek jest bardzo ciekawy tego, gdzie tak naprawdę przelewane są te pieniądze i na jakie cele są przeznaczane:
"To jakiś żart. Dobrze byłoby wiedzieć, co tak naprawdę dzieje się z tymi pieniędzmi. Nadal nie jesteśmy świadomi tego, co stało się z 50 000, które Max, Lewis albo jeden z nich musieli zapłacić za dotknięcie tylnego skrzydła", mówił kierowca Astona Martina, cytowany przez Motorsport.
Vettelowi chodziło oczywiście o zamieszanie z zeszłorocznego weekendu w Sao Paulo, podczas którego Max Verstappen sprawdzał elastyczność tylnego skrzydła Mercedesa. Zrobił to jednak w trakcie obowiązywania zasad "Parc Ferme" i z tego powodu nałożono na niego potężną grzywnę.
Wracając do skuterowego wątku, Vettel wciąż zarzeka się, że otrzymał pozwolenie od porządkowego na skorzystanie z tej maszyny. Z raportu sędziowskiego wynika natomiast, że takowej zgody nie dostał:
"Gdy tylko dowiedziałem się, że samochód już nie zapali się ponownie, zapytałem marshala: "czy mogę wrócić". Sesja i tak się została zatrzymana, więc zapytałem, czy ktoś w ogóle przyjedzie. Odpowiedzieli mi: "tak. Jak tylko sesja się zakończy". Potem jednak podjechał jakiś gość ze skuterem i powiedział: "możesz wskoczyć."
"Zapytałem go, czy mogę sam nim pojechać, gdyż po prostu wolę sam jeździć. A potem dał mi skuter i zakomunikował mi, że mogę odjechać. I odjechałem. Oczywiście wolałbym, by samochód nie miał żadnych problemów. Nie jestem tutaj po to, żeby jeździć sobie skuterem."
Co ciekawe, nie była to jedyna kara finansowa podczas australijskiego weekendu, do której przyczynił się niemiecki kierowca. W trakcie sesji kwalifikacyjnej przekroczył bowiem prędkość w alei serwisowej, przez co sędziowie nałożyli sankcję w wysokości 600 euro. Kwotę tę będzie musiał jednak zapłacić Aston Martin.
komentarze
1. NapewnoNieTroll
600 euro, nie mogę haha
2. yaiba83
Coś mi mówi, że jeszcze zatęsknimy za Massim...
3. Denieru
@2
Wątpię, podobne cyrki działy się i za jego czasów jak choćby wspomniane w artykule ukaranie Verstappena za dotknięcie tylnego skrzydła w mercedesie, problemem nie jest pojedyncza osoba tylko cały panel sędziowski który działa według własnego widzimisię.
4. fistaszeq
mądre, nie powinni płacić FIA tylko na cele charytatywne.
5. Max_71
Nie oszukujmy się, za 5k niejeden kibic by się przejechał skoro bilet kosztuje ok 1k.
A co do kar to faktycznie 50k to juz sporo, a gdzie te pieniądze trafiaja? tam gdzie wszystkie, do kieszeni organizatorów, właścicieli, etc. lista może być długa.
6. pan37lureta
Na biednego nie trafilo
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz