Niektóre zespoły mają problem z opanowaniem efektu przyziemnego w bolidach
Powrót efektu przyziemnego sprawia niektórym zespołom F1 spore problemy. Pierwsze niepokojące oznaki w bolidach pojawiły się już na etapie dni filmowych, a wczoraj na torze pod Barceloną ponownie dały o sobie znać.Chodzi o niebezpieczne podskakiwanie bolidów na prostych, gdy docisk aerodynamiczny wytwarzany przez podłogę auta dociska je tak mocno do nawierzchni, że podłoga zaczyna o nią się ocierać. Następuje wtedy nagły spadek docisku, a auto siłą inercji podskakuje.
Efekt ten jest szczególnie widoczny na prostych i przy dużych prędkościach. Wczoraj podczas testów problemy z jego opanowaniem miały ekipy Haasa i Alfa Romo, ale również Mercedes.
W ekstremalnym przypadku kierowca może nawet utracić panowanie nad swoim bolidem. Ekipa Haasa podczas swojego dnia filmowego na torze pod Barceloną bezpośrednio przed oficjalnymi testami F1 z tego powodu nie mogła rozpędzać się na prostej powyżej 250 km/h. Jej auto tak mocno było wybijane w powietrze, że praktycznie odrywało się od ziemi.
Charakterystyczne odbijanie było również widoczne podczas wczorajszych jazd testowych. Haas zniszczył w ten sposób podłogę, a w bolidzie Alfy Romeo uszkodzone zostało mocowanie tego elementu.
Oprócz wspomnianych ekipa na powyższą przypadłość uważać muszą zespoły Williamsa, Astona Martina, Alpine oraz Mercedesa. Najmniej podatne na takie zachowanie są podobno bolidy Ferrari i McLarena, które nota bene nieźle sobie radzą od początku testów.
Wpływ na takie zachowanie auta ma mieć prześwit oraz skok zawieszenia. Swoją rolę mogą również odgrywać nowe 18-calowe opony Pirelli, które w żaden sposób nie przypominają już "balonów" znanych z ostatni lat i nie absorbują tyle energii z nierówności toru.
"Nadal mamy wiele do nauczenia się odnoście ustawienia auta" mówił szef Haasa, Gunther Steiner, pytany o te kwestie przez Auto Motor und Sport. "Szukamy złotego środka. Auto nie może być zbyt nisko zawieszone, aby nie dobijało do ziemi, ale nie może też być zbyt wysoko ustawione, aby nie tracić zbyt dużo docisku."
Toto Wolff z Mercedesa powyższe zjawisko tak podsumował: "Kluczem to szybkich okrążeń jest jazda z jak najniżej zawieszonym autem i możliwość kontroli zjawiska odbijania. Ferrari i McLaren obecnie najlepiej sobie z tym radzą."
Anonimowi przedstawiciele Astona Martina uważają również, że kwestia odbijania się bolidu na prostych może być związana z efektem uginania się elementów podłogi: "Odbijanie nie pojawiało się samoczynnie w tunelu aerodynamicznym. To oznacza, że nie jest to problem czysto aerodynamiczny."
Podobnie uważają inni techniczni pracownicy zespołów, cytowani przez Auto Motor und Sport: "W przypadku Haasa i Alfy, zewnętrzne krawędzie podłogi wyginają się bardziej niż u innych. To dlatego odbijanie jest u nich bardziej widoczne."
Warto również zwrócić uwagę, że Formuła 1 w tym roku powróciła do tradycyjnego rozwiązania amortyzacji bolidów pod postacią amortyzatorów teleskopowych ze sprężynami. Wcześniejsze rozwiązania, w tym amortyzatory z masą, nie są już stosowane.
komentarze
1. Jakusa
Jakiekolwiek problemy Mercedesa mnie cieszą, oby mieli ich jak najwiecej. Niech udowodnią, że faktycznie są dobrym zespołem a nie takim co swoje 7 lat dominacji oparli na silniku, którego plany konstrukcyjne mieli sporo przed konkurencją.
2. hubos21
@1
7 może nie ale 4 na pewno
3. Davien 78
A silnik w 2014 roku przyniósł im św Mikołaj. Ręce opadają jak się czyta takich ,,geniuszy".
4. Harman1997
To ze mercedes mial dane na temat silnika hybrydowego długo przed konkurencją wiec bylo to nieuczciwe i niezgodne z przepisami wiedza juz wszyscy i kazdy ma to gdzies
5. Krukkk
@3. W punkt! Ten sw Mikolaj mial napisane na worku z prezentami: "Od FIA dla Mercedesa".
No...Moze male sprostowanie: Mercedes ten silnik mial juz przed sezonem 2014- sw Mikolaj przyszedl do Brackley odpowiednio wczesniej.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz