Salo zdradził pewne szczegóły tajemniczej kary nałożonej na Ferrari
Mika Salo, który raz po raz współpracuje z FIA jako sędzia wyścigów, podzielił się interesującymi faktami na temat szemranego porozumienia, które przed rokiem Międzynarodowa Federacja Samochodowa zawarła z ekipą Ferrari.Dokładnie za 4 dni minie rocznica opublikowania wspomnianej ugody. Jej lakoniczna treść rozbudziła jedynie dodatkowe podejrzenia, gdyż ostatecznie opinia publiczna nie dowiedziała się oficjalnie i wprost czy silnik Ferrari używany w sezonie 2019 był zgodny z regulaminem, czy nie. Oba podmioty sprawę postanowiły wyciszyć pod pretekstem wspólnego monitorowania w przyszłości legalności wszystkich jednostek napędowych używanych w Formule 1.
Sekretne porozumienie może jednak nie wytrzymać próby czasu. Kurtynę znacznie odsłonił Mika Salo - emerytowany kierowca, który oprócz pewnych powiązań z Federacją, prywatnie jest dobrym znajomym występującego w Alfie Romeo Kimiego Raikkonena.
"Zespół [Alfa Romeo, klient Ferrari] ucierpiał ostatnio przez to, że w 2019 roku Ferrari robiło złe rzeczy... Przez to musieli zobligować się do używania mniejszej ilości paliwa. Lecz jeśli w tym sezonie wszystko wróci do normalnego, maksymalnego poziomu, Alfa powinna znaleźć się na dobrej pozycji."
"Nie wiem czy w 2021 roku będą mieć nowy silnik, ale przynajmniej teraz będą mogli skorzystać z jego pełnego potencjału. W zeszłym sezonie nie mogli tego zrobić z powodu oszustwa Ferrari - musieli używać mniejszej ilości paliwa", wyznał Salo pod koniec półtoragodzinnego wywiadu na żywo.
Jeśli więc dać wiarę słowom Fina, karą nałożoną na Ferrari za używanie w 2019 roku nielegalnego silnika, było nałożenie na późniejsze jednostki napędowe tego producenta "knebla" w postaci zmniejszenia przepływu paliwa. Skoro jednak owe ograniczenie ma być teraz zniesione, niewykluczone że zarówno Ferrari, jak i zespoły klienckie - Alfa Romeo oraz Haas, wyraźnie poprawią swoje wyniki na torze.
W scenariusz ten wpisują się ostatnie wypowiedzi Frederica Vasseura, który liczy na "odzyskanie znaczącej część osiągów, które utracono w zeszłym roku".
komentarze
1. berko
Nic nowego to nie wnosi. Było wiadomo, że Ferrari miało niezgodny czujnik przepływu, dzięki czemu mogli tłoczyć wiecej paliwa do silnika. Prawdopodobnie w 2020 mieli ten sam silnik tylko z poprawnym wg FIA czujnikiem. Teraz ma być nowy silnik z większą mocą więc i osiągi się poprawią. Nie widzę tutaj żadnej nowości.
2. kempa007
Salo mówi o czymś innym jeżeli dobrze się go rozumie. Jego zdaniem Ferrari dostało po łapach za swoje przekręty obniżeniem ilości paliwa w sezonie 2020. I być może jest to jedna z kwestii tajnej umowy. Ale to wszystko tylko spekulacje.
3. Schumi83
Pisałem o tym tutaj jakieś dwa tygodnie temu pod jednym z tematów o silnikach Ferrari .
Uważam podobnie , Ferrari się zgodziło jeździć z kagańcem na silnikach przez cały sezon w zamian że nie zostali zdyskwalifikowani i nie otrzymali potężnej kary.
4. hubertusss
Z słów Salo wynika jasno. Niebyło żadnego kagańca na silnik. Dostawali po prostu mniej paliwa na wyścig niż inni. Dajmy na to inni dostawali 100 kg a Ferrari dostawało 95 kg. Sprawa prosta jak cep. Musieli oszczędzać. Oczywiście czujniki przepływu poprawiono i nie można już było oszukiwać na przepływie. Tj np w kwalifikacjach. Natomiast na dystansie wyścigu raz, że nie mogli oszukiwać chwilowo generując wyższą moc a dwa musiało im starczyć na dystans mniej niż innym.
5. roosman
To też zapewne wyjaśnia, dlaczego Ferrari ostatecznie zgodziło się na opcję zamrożenia rozwoju silników. Zdjęli dławik i heja. Bottas może mieć ciężko z Leclerkiem...
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz