komentarze
  • 1. Michael Schumi
    • 2020-09-22 10:53:08
    • *.play-internet.pl

    Ciekawe czy zostanie pobity rekord że sprzedaży wejściówek na GP Turcji.

  • 2. kempa007
    • 2020-09-22 12:01:05
    • *.133.21.67.ekoline.net.pl

    narazie serwer wisi :)

  • 3. dexter
    • 2020-09-24 19:14:04
    • *.46.114.pool.telefonica.de

    @Michael Schumi

    Niemcy generalnie maja pozytywny stosunek do motoryzacji i sportu motorowego. Nie ma sie co dziwic, niemieckie marki (VW, BMW, Audi, Mercedes, Porsche, Opel) nie tylko maja duza historie i kulture w sportach motorowych, ale rowniez odnosily wielkie sukcesy. Generalnie w 2020 r. bylo okolo 69 milionow ludzi (w niemieckojezycznej populacji od 14 roku zycia), ktorzy byli zaznajomieni z wyscigami samochodowymi. Sposrod nich okolo 8,4 miliona bylo szczegolnie zainteresowanych tym sportem.

    Poza tym z liczba prawie 850.000 pracownikow i ponad 440 miliardami euro obrotu rocznego, niemiecki przemysl samochodowy jest potega niemieckiej gospodarki [tylko budowa maszyn, tzn. inzynieria mechaniczna (1,1 mln) i pozostala czesc przemyslu metalowego (ponad 900.000) zatrudnia w Niemczech wiecej osob].

    Niemcy od ponad 60 lat sa jednym z wiodacych krajow motoryzacyjnych na swiecie. Po 1945 roku do produkcji seryjnej wszedl VW Käfer. Fakt, ze mimo oczywistych slabosci odniosl sukces na calym swiecie, wynikal z innych cech jakosciowych: solidnosc i trwalosc. Czyli to, czego dzisiaj brakuje niektorym producentom w F1 ;-)
    Milionowy egzemplarz zszedl z linii produkcyjnej juz w 1955 roku. To, jak sprawy potoczyly sie z tym samochodem jest przykladem sciezki, ktora obral niemiecki przemysl samochodowy jako calosc. Poniewaz VW Käfer byl sprzedawany nie tylko na calym swiecie. Wkrotce powstaly pierwsze zaklady produkcyjne poza granicami Niemiec. VW sciagal garbusa z linii montazowej m.in. Brazylii, Afryki Poludniowej i Meksyku. Nawet jesli garbus dzisiaj jest historia to grupa VW jako najwieksza firma motoryzacyjna na swiecie (patrzac na liczby sprzedazy samochodow) nadal prowadzi swoje zaklady tam i w wielu innych krajach. Firma jest rowniez reprezentowana w Chinach i to od polowy lat 80-tych. Tam buduje samochody wspolnie z chinskimi firmami partnerskimi. VW czesto oferuje w tych krajach modele, ktore nie sa nawet dostepne w Niemczech, poniewaz sa specjalnie dostosowane do potrzeb klientow zagranicznych. BMW i Mercedes-Benz zaczely zakladac zaklady poza Niemcami dopiero w latach 90. W miedzyczasie niemieccy producenci samochodow otworzyli zaklady produkcyjne w ponad 70 krajach.

    "Ciekawe czy zostanie pobity rekord że sprzedaży wejściówek na GP Turcji."

    Mysle, ze tutaj nie chodzi o pobijanie rekordow. Widzowie na torze wyscigowym w pierwszej linii oznaczaja, ze pandemia pomalu jest pod kontrola, ze dochodzimy do normalnosci, krok po kroku. Ten aspekt jest bardziej wazny niz jakikowiek aspekt monetarny. To nie ma sensu, ze bedzie 30.000 widzow, ale ogromny hotspot i potem znowu wszystko zamkniete. Tutaj trzeba juz dzialac z duzym wyczuciem.
    Niemniej jednak kazdy widz na trybunach oznacza powrot do normalnosci. Oznacza, ze wrocimy tam, gdzie bylismy 9 miesiecy temu. Czy skonczymy tam, gdzie bylismy - jeszcze osmielam sie watpic.

    Jednakze jesli bedzie 10.000, 20.000 lub powiedzmy 30.000 widzow to dobre uczucie dla wszystkich. Poniewaz wtedy wiemy, ze wszystko jest w porzadku. To bardzo wazny temat. Tzn. krok po kroku powrot do normalnosci, ktora wszyscy tak kochali.

    Jesli teraz bedzie 20 procent, potem 30 procent widzow to moze oznaczac, ze tory wyscigowe beda w przyszlosci bardziej wypelnione. Patrzac z aspektu finansowego to jest ciezki czas, ale nie ma innej alternatywy. Jesli taka koncepcja nie zadziala, wowczas oznacza, ze spoleczenstwo ma inny problem niz sport motorowy. Poniewaz wtedy oznacza, ze pandemia znowu jest duza. W takiej sytuacji sport motorowy stoi na czwartej, piatej, czy szostej pozycji - przynajmniej dla mnie. Po prostu mamy inne problemy. A 35 zarazonych/100.000 osob oznacza, ze ryzyko w danym miejscu jest zbyt duze. Dlatego dzisiaj nie mozna myslec o rekordach.


    "W czasach koronawirusa wymaga to ogromnego zaangażowania personelu i planowania, a wszystko jest kwestią kosztów"

    Z czego Niemcy slyna to z pewnoscia umiejetnosc dobrego planowania i zarzadzania. Z cala pewnoscia zaangazowanie jest ogromne, poniewaz takie przedsiewziecie jest bardzo skomplikowane. To ogromny wysilek logistyczny, ktory wymaga od organizatora 100 procent personalu. Niemniej jednak mysle, ze wszyscy wykonuja swoja prace bardzo chetnie, aby wniesc swoj wklad w to, gdzie chcielibysmy byc: mianowicie wypelnione tory wyscigowe.

    Niektore rzeczy dzisiaj sa standardem. Ale - aby wypelnic tor wyscigowy w 20 procentach, przedsiewziecie wymaga 100 procent eksploatacji, tzn. wyjscia, wejscia, toalety, miejsca parkingowe. Ponadto jedzenie, picie, tzn. caly catering - to co jest dozwolone. Dlatego potrzebny jest 100 procentowy naklad, tj. 100 procent personalu na 20.000 ludzi - tak jakby tor wyscigowy byl po brzegi wypelniony. Dla kazdego goscia musi byc zagwarantowane bezpieczenstwo, zachowany dystans, wszystkie srodki higieniczne musza byc przestrzegane - i odpowiednio organizator pojedzie na pelnych obrotach.

    Fakt, w pierwszej linii organizator ponosi koszty. Ale w taki sposob Mirco Markfort nie moze myslec i mam nadzieje, ze tak nie mysli. Poniewaz placi za normalnosc, tzn. aby znowu dojsc do normalnosci. Nikt nie moze oczekiwac, ze od 0 widzow, nagle bedzie mial 100.000 widzow na trybunach. Wlasnie dzisiaj organizator musi zrobic krok po kroku i pokazac, ze koncepcja funkcjonuje, a bezpieczenstwo gosci nie jest zagrozone. Przy czym trzeba podkreslic, ze koncepcja jest bardzo dobra. To jest najwazniejszy priorytet dzisiaj, a nie zarabianie pieniedzy. Mysle, ze wszyscy sie zgadzamy, ze normalnosc bylaby milym stanem...

  • 4. dexter
    • 2020-09-24 19:21:30
    • *.46.114.pool.telefonica.de

    "Najtańsze wejściówki kosztować mają 199 euro, a najdroższe 399 euro."

    Co do ceny biletow, nie moge nic negatywnego powiedziec, poniewaz w Niemczech generalnie bilety sa relatywnie tanie - przynajmniej porownujac do innych krajow. Na przyklad we Wloszech podczas kwalifikacji w Mugello bylo tylko na trybunach moze 1600 -1700 tifosi. Szkoda, ale badz co badz taka liczba...

    Sek w tym, ze Scuderia Ferrari jako organizator mogla sprzedac 3000 biletow. Dlaczego nie mozna bylo sie ich pozbyc? Po prostu we Wloszech dla zwyklego "Kowalskiego" te bilety byly zbyt drogie. W przedsprzedazy bilety na niedzielny wyscig kosztowaly 1200 Euro. Tja, a potem, tzn. tydzien przed wyscigiem Ferrari probowalo obnizyc cene o polowe (Ferrari, poniewaz Autodromo Internazionale del Mugello jest wlasnoscia Scuderii) i zrobil sie typowy wloski balagan. Nagle ludzie, ktorzy kupili bilety po 1200 Euro byli wsciekli na Ferrari, poniewaz przeplacili. A mimo to nawet te bilety po cenie 600 Euro nie zostaly sprzedane...

    W niedziele pojawilo sie na trybunach tylko 2000 ludzi, zamiast 3000. Musi tak byc? Nie! Po prostu szkoda... W tym przypadku spirala cen powinna zostac od samego poczatku obnizona, tzn. w taki sposob, aby normalny "Kowalski" wraz ze swoja rodzina tez mial mozliwosc zobaczyc na zywo najszybsze pojazdy swiata w akcji. Poniewaz w taki sposob mozna przyciagnac nowych fanow. Pod tym wzgledem potrafie zrozumiec kazda dusze fana sportu motorowego...

    Czego ja tylko nie moge zrozumiec to fakt, ze nabywajac bilet na wyscig jest jasno widoczna cena. W tym przypadku moge dokladnie sie zastanowic, czy kupic bilety lub nie. Stac mnie na bilet albo bilet jest dla mnie za drogi. A nie pozniej, tzn. po nabyciu zbyt drogiej karty narzekac ala: teraz chcialbym miec tansze bilety. Tego nie potrafie zrozumiec. Malo wazne, po prostu balagan, a bilety widocznie zbyt drogie.

Skomentuj artykuł

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

Zarejestruj się już teraz

Ogólnopolski serwis poświęcony Formule 1 - Dziel Pasję
© 2004 - 2024 GPmedia | Polityka prywatności
Kopiowanie treści bez zgody autorów zabronione.

Created by nGroup logo with ICP logo